Rozdział 15 Nie szukaj jej...
Kamisama hajimemashita 2 opening
—Searinox—
— Niech tak będzie, królewno. — Zgodziłem się, a ona odetchnęłam z ulgą. Nawet nie wiesz na co się zgodziłaś. Bez uprzedzenia wbiłem się w jej szyję, pijąc tą smakowitą ciecz. Dziewczyna nawet się nie szarpała. Chwilę później, trzymałem w ramionach jej nieprzytomne ciało. Uśmiechnąłem się zwycięsko. Teraz nic nas nie rozdzieli. W ostatniej chwili uchylam się od srebrnych strzał, rozwścieczonego do granic możliwości Colina. Spoglądam na niego z kpiną wypisaną na twarzy.
— Nie masz szans. — Syczę. Zaczyna denerwować mnie jego zachowanie. Czy ten małolata nie może zrozumieć, że przegrał? Biorę dziewczynę na ręce i ostatni raz spoglądam na niebieskookiego. — Nie szukaj jej. — Ostrzegam, po czym rozpływam się w mroku. Już zawsze będziesz ze mną...
— W tym samym czasie w piekle —
— Lucyfer —
Siedziałem sobie spokojnie na swoim fotelu i wypełniałem strasznie nudne dokumenty. Mówiąc szerze sam nie wiem o czym w ogóle były. Moja ukochana wspomniała mi, że dzisiejszego wieczoru planuję odwiedzić naszą córkę. Z tego co mi doniesiono Miranda nie była zbytnio zachwycona perspektywą spędzenia tych kilku tygodni na ziemi. Westchnąłem. Gdyby nie fakt, że Araon wyczuł na niej anielską aurę, sam zaczął bym wątpić w słowa przepowiedni. Jednak mój przyjaciel, znalazł dowód na to, że moja córka spotkała się z aniołem. Bardzo potężnym aniołem. Bez zwątpienia mogę stwierdzić, że to aura jego syna. Odkładam ostatnie dokumenty i spoglądam na widok za oknem. Moi synowie ćwiczą swoje umiejętności w walce, a córka siedzi na kolanach mojej żony i słucha tego co mówi jej matka. Gdyby ktoś kiedyś powiedział, że poczuję coś takiego jak miłość, wyśmiałbym go. Do tej chwili nie mogę uwierzyć, że mam to o czym tak wielka ilość grzesznych mi mówiła. Mowa tu oczywiście o miłości. Nikt nie wie ile razy słyszałem jako powód czyjeś śmierć, kradzieży czy napadu słowo "miłość", teraz... Mogę z całkowitą pewnością oznajmić, że sam bym zrobił wszystko co konieczne by moja rodzina była bezpieczna. Cholera! Staję się słaby. Choć... Słabość, którą czuję jest niczym, bo wraz z nią czuję dumę. Stworzyciel, którego każdy kocha za to, że dał im życie i zakończył wojny. Każdy go kocha, lecz czy tak jak ja Arie i swoje dzieci? Tak na prawdę musi nie wiedzieć co oznacza prawdziwa miłość. Przez uczucie, które czuję jestem silniejszy. Dosyć rozmyślania! Postanawiam w myślach. Wstaje z fotela i w chwili kiedy mam wyjść, ktoś otwiera drzwi. Odchylam się w ostatnim momencie. Spoglądam na młodego sługę z gniewem wypisanym na twarzy.
— Uważaj trochę! — Warczę, zabijając go w myślach. — W-Wybacz panie... — Macham ręką, pokazując mu by powiedział po co tu przyszedł. — Lucyferze, Lord Araon przesłał wiadomość. — Sługa zacina się. Zgrzytam zębami. Czego znowu?! Pytam się sam siebie w myślach. — I co związku z tym? — Pytam, zdenerwowany. Blondyn spuszcza głowę w dół. — W liście, jest napisane, że księżniczka... — Przerywam mu. — Co się stało z moją córką?! — Pytam, uderzając pięścią w ścianę. — Księżniczka została porwana. — Oznajmia, a w mnie zaczyna wrzeć. Nikt nie będzie porywał mojej córki. — Przez kogo? — Krzyczę, żądając natychmiastowej odpowiedzi. — Nie wiem ... — Duka, a ja śmieję się psychopatycznię. — Jak to nie wiesz?! — Wrzeszczę, a temperatura w pokoju wzrasta. — Masz pół godziny, by się dowiedzieć! — Oznajmiam, wychodząc. Zaczynam zmierzać do pokoju Callisto, ona zapewne wie kto ośmielił się porwać moją kochaną córeczkę. Kiedy dorwę gnojka w swoje ręce, zabije go! Obedrę z skóry i zabiję! Ciekawi mnie tylko jak to się stało? Przecież moja córka jest na tyle potężna, że mało co dało by komuś na tyle czasu by ją porwać. Druga sprawa. Czego od niej chce?
CDN
Kolejny rozdział już jest! Mam nadzieję, że się wam on podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top