Rozdział 12 Searinox

  Nightcore - Piano  

-Nieznajomy-

Wpatruję się w wodną tafle. Tafle dzięki, której mogę ją obserwować. Uśmiecham się widząc jak kładzie się na łóżku. Jednak po chwili mój uśmiech gaśnie. Co jego syn robi u niej w pokoju?! Przecież Terenas miał jej pilnować! Będę musiał przypomnieć temu staruchowi jakie to on ma obowiązki. Zaciskam dłonie w pięści widząc jak syn Vitae przystawia się do mojej narzeczonej. Mam ochotę zabić tego chłopaka. Jakim on prawem ją dotyka?! Miranda, wyrywa się mu, przez co uśmiecham się zwycięsko. No właśnie bachorze ona woli mnie. Po chwili zauważam, że moja księżniczka przywaliła temu natrętowi w nos. Krew Colina popłynęła cienkim strumyczkiem z jego nosa. Chłopak szybko wytarł ją wierzchem dłoni. Postanowiłem posłuchać o czym rozmawiają.

— Czego chcesz? —Cedzi białowłosa. — Jesteś taka słodka kiedy się złościsz. — Oznajmia, głaszcząc jej białe włosy. Czuję jak się we mnie gotuję. Co ten wypierdek sobie wyobraża?! Tylko ja mam prawo do dotykania jej ciała! Zastanawiam się tylko gdzie jest Terenas.

— Colin. —Po chwili słyszę jak chłopak podaje jej swoje imię. Miranda jednak nie jest chyba tym zainteresowana. — To moje imię diabełku. — Dopowiada, a moja księżniczka prycha. Dobrze! Pokaż mu, że jest nikim! Nie podoba mi się fakt, że ktoś oprócz mnie odzywa się do mojego skarba w taki szczególny sposób.

— Czy ty jesteś zdrowy?! —Krzyczy, a ja nawet z kamiennej sali czuję jej gniew. Oho! Szykuj się głupku! — Jak najbardziej królewno. — Mówi, a białowłosa robi obrzydzoną minę. Zachowuj się tak dalej, a na pewno cię polubi. Mimo to jestem zadowolony, że zraża ją do siebie. — Tak? —Pyta wyraźnie zirytowana. — Coś mi się nie wydaje. — Oznajmia, a ja domyślam się że już go nie lubi. Uśmiech sam ciśnie się na moje usta. Ona jest moja.

— Zapytam, jeszcze raz. —Grzmi, a jej głos jest ostry jak sztylety. — Po co tu przyszedłeś? — Z ciekawością posłucham dlaczego ten knypek u niej jest. Czekam z niecierpliwością kiedy ten chłopak coś powie, gdy nagle zegarek na jego ręce zaczyna pobłyskiwać słabym, lecz wyraźnym anielskim światłem. Wygląda, na to że żałosny Książe już sobie idzie. — Kurczę! — Wzdycha zrezygnowany. — Muszę już iść. — Oznajmia, a humor mojej narzeczonej diametralnie się zmienia. Widzę, że jest szczęśliwa, że ten knypek już sobie idzie. Nim jednak czarnowłosy wychodzi, podchodzi do białowłosej i opiera swoje czoło o jej. Słyszę jak jedna z ścian zaczyna się kruszyć. Niech ktoś mnie trzyma, bo inaczej go zabiję!

— Przyszedłem tu by ci powiedzieć, że się nie poddam. — Mówi, a mi niedobrze się zbiera widząc szczerość w jego spojrzeniu. No błagam... I to niby on ma zostać Bogiem? Prycham. Nie doczekanie.

— Nie obchodzi co powiem na to mój ojciec. Już dawno powinienem był powiedzieć co o tym myślę. Jednak, chciałem być synem jakiego chciał... Teraz jednak mam coś o wiele ważniejszego i jeśli będzie trzeba zrobię wszystko by cię chronić przez moimi i twoimi rodzicami. — Oznajmia z determinacją. Z ściany zaczynają wypadać kamienie, a w wrota zaczyna ktoś pukać. Pukanie jest strasznie nerwowe, a głos za drzwiami zdenerwowany.

— Panie? — Pyta kobiecy głos. — Czy wszystko w porządku? — Podłoga zaczyna pokrywać się krwią, a ściana coraz bardziej się zapada. — Tak, idź stąd! — Rozkazuję zimnym jak lód tonem. Po chwili słyszę jak służka odchodzi. Łapie za krańce tafli i przyglądam się czarnowłosemu z żądzą mordu.

— Idź stąd! — Rozkazuje moje słoneczko temu padalcowi. Niebieskooki znika, a czarnooka podchodzi do lustra i zaczyna coś mamrotać pod nosem. Nagle zauważam, że lustro pęka, a ona rzuca się na łóżko zmęczona. Uderzam pięścią w tafle, a ona rozpryskuję się po całym pomieszczeniu. Dowiedziałem się jak na dziś dość. I postanowiłem. Ona musi tu być w ciągu tygodnia! Nie pozwolę by ten śmieć pokrzyżował moje plany! To ja zostanę władcą świata, a nie on! Zdenerwowany wychodzę z pomieszczenia i zaczynam podążać jednym z korytarzy. Nie zauważam nawet jak zawędrowałem do korytarzu z moim portretem. Myśl, że za niedługo zamiast tego obrazu znajdzie się tu portret mój i Mirandy sprawia, że mój gniew minimalnie opada. Przejeżdżam dłonią po złotym napisie pod obrazem. „Searinox — król wampirów." Wzdycham do płuc powietrze. Tak, to ja. Władca wampirów Searinox. Drzyjcie władcy Nieba i Piekła, bo wojna którą prowadzicie od początków stanie się ostatnią rzeczą jaką zobaczycie przed śmiercią. Zawróciłem, odpychając swój czarny płaszcz do tyłu. Czas by wszystko się zmieniło. Niech koło przeznaczenia zacznie krążyć.  

CDN

I kolejny rozdział za nami! ^^ Mam nadzieję, że się wam on podoba? Co uważacie o naszym wampirku?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top