Rozdział 3 Pożegnanie
GAME OF THRONES DAENERYS SONG - Mother Of Flame by Miracle Of Sound ft. Sharm
-Miranda-
Spakowana i przygotowana stałam na dziedzińcu przed pałacem. W lewej dłoni trzymałam fioletową walizkę, a w prawej smycz Diablo. Mój ojciec odradzał mi zabranie psa ze sobą, lecz ja byłam nieugięta. Diablo MUSI być tam ze mną! Araon i jeszcze jakiś Upadły stali obok mnie trzymając moje dwie torby i swoje bagaże. Przy wrotach stała cała moja rodzina. Mama, tata, dwóch braci i moja malutka siostrzyczka. Malutka Sabrina patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, a do swojej piersi przyciskała małego, czarnego, pluszowego kotka. Podałam smycz jednemu z Upadłych i postawiłam walizkę na ziemi. Wolnym krokiem podeszłam do swojej rodziny. Dalej byłam zła na ojca, lecz nie mogłam się z nim nie pożegnać. Będę tęsknić za jego wywodami na temat tej durnej przepowiedni. Na pierwszy ogień poszła moja mama. Aria posyłała mi pokrzepiający uśmiech, pokazując mi że we mnie wierzy, lecz ja widziałam w jej oczach obawę.
-Będę tęsknić, mamo...- Przytuliłam się do niej, a ona natychmiastowo przyciągnęła mnie bliżej siebie.
-Ja też, córeczko.- Oznajmiła, a po jej policzku spłynęła jedna samotna łza, którą natychmiastowa starła. Wszyscy obecni na placu nabrali do płuc powietrza, zamierając. Zaśmiałam się. Moja mama bardzo rzadko płakała, a jeśli już to tak by nikt tego nie widział. Przed chwilą jednak każdy tu obecny po raz pierwszy widział jej łzy, lecz matka nie wyglądała jakby się tym przejęła.
-Uważaj na siebie.- Szepnęłam składając na moim czole czuły pocałunek.
-Będę.- Odpowiedziałam i po raz ostatni przytuliłam ją. Nadeszła kolej na Lucyfera. Podeszłam do ojca i posłałam mu zimne spojrzenie. Władca Upadłych roześmiał się, po czym przyciągnął mnie do swojego ciała.
-Przecież wiem, że tylko udajesz obrażoną.- Szepnął, a ja przekręciłam oczami. On zawsze podtrawił odgadnąć kiedy udaje, bądź kłamie. Cóż taka zasługa bycia Upadłym.
-Będę tęsknić, tato.- Mówiąc to posłałam mu szczery uśmiech i przytuliłam się. Mimo, że wnerwia mnie jego zachowanie i czasem jest za opiekuńczy kocham swojego ojca. Mama spoglądała na nas z wielkimi uśmiechem i trzymała się za swój brzuch. O nie... Nie mówicie, mi że ona znów jest w ciąży! Piąte dziecko to już przesada! Ojciec jakby czytając mi w myślach kiwnął potwierdzająco głową. Złapałam się za swoją głowę i pokręciłam przecząco. Śmiech matki i ojca było słychać na całym dziedzińcu. Odeszłam pośpiesznie od Lucyfera i poszłam do kolejnej osoby. Lucjan, mój młodszy o rok braciszek. Ubrany jak zwykle w czarne spodnie i zieloną koszulkę z czaszką. Na twarzy mojego brata widniał kpiący uśmieszek.
-Nie zgub się tam tylko mała.- Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo, by mnie wkurzyć. Gdyby nie rodzice przywaliłabym mu w twarz. Spojrzałam na jego czarne -niegdyś- włosy. Prychnęłam. Lucjan nadal miał na końcówkach pozostałości po różowej farbie do włosów.
-Nie zgubie się różowa czupryno.- Szczęka mojego brata zacisnęła się pod wpływem gniewu, a nasz drugi brat zachichotał.
-Ale ci dowaliła!- Krzyknął, wybuchając głośnym śmiechem. Przybiłam z nim szybkom piątkę.
-Zamknij się kretynie!- Mój braciszek był gotowy rzucić się na Aro.
-Chłopcy spokój!- Rozkazała nasza mama, a moi bracia spuścili głowy w geście szacunku. Spojrzałam na Lucjana i przytuliłam się do niego, a on do mnie.
-Będę za tobą tęsknić, braciszku.- Szepnęłam. Pomimo, że mnie wkurza to nadal jest moim bratem.
-Ja za tobą też mała.- Oświadczył pstrykając mnie w nos. Kopnęłam go "przypadkiem" w nogę kiedy podchodziłam do Aro.
-Auć! Ty mała...- Nie dokończył, bo Aria popatrzyła na niego surowym wzrokiem. Zaśmiałam się w duchu. Wiedziałam, że jak tylko wrócę brat zafunduje mi piekło. Aro stał kilka kroków od Lucjana i posyłał mi cwany uśmiech. Ten mały czort nie jednego potrafi wyprowadzić w pole, lub oszukać. Nawet ojciec raz nabrał się na jego kłamstwo. Mogę napisać nawet o tym książkę, że Aro jest mistrzem w mistyfikacji, a ma dopiero piętnaście lat. Włosy młodszego z braci postawione zostały na żel. Ubrany była jak zwykle w biały podkoszulek i czarne Jensy, a przez jego biodra została przewieszona granatowa bluza. Szaro włosy rzucił mi się w ramiona i mocno przytulił.
-Wróć szybko.- Rozkazał twardo, a ja zaśmiałam się. Jak zwykle chce wszystkim i wszystkimi rządzić.
-Nie martw się wrócę. A jak coś zawsze możesz mnie odwiedzi.- Oznajmiłam puszczając. Mały odwrócił się w kierunku rodziców.
-Mogę?- Zapytał słodko udając grzecznego chłopca. Zawsze używał takiego głosu kiedy czegoś chciał, a matka za każdym razem mu ulegała.
-Oczywiście synku.- Odpowiedziała matka, a chłopiec wydał z siebie krzyk zwycięstwa.
-Tak więc, oczekuj mnie już nie długo.- Oznajmił wyraźnie zadowolony swoją małą wygraną.
-Oczywiście młody.- Odpowiedziała, a jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.
-Jesteś ode mnie starsza tylko o cztery lata!- Krzyknął, kiedy podeszłam do Sabriny. Zachichotałam. Aro zawsze denerwuje się kiedy ktoś wytyka mu jego wiek. Uklękłam przed moją młodszą siostrzyczką. Sabrina miała cztery latka. Jej białe włosy zostały związane w kucyka. Jak zawsze była ubrana w różową sukienkę i czarne baletki. Z jej niebieskich oczu leciały łzy. Mała nie zważając na nic wtuliła się w moje ciało. Obserwowałam jak jej pluszak upada na kamienną posadzkę. Sabrina łkała w moje ramie, mocząc mi koszulkę. To ona z całej trójki była do mnie najbardziej przywiązana. Wstałam z swoją siostrą na rękach i spojrzałam w jej oczy, które przecierała rączkom.
-Ci...- Szepnęłam, a ona jeszcze głośniej załkała. Wtuliła się we mnie tak mocno, że powoli zaczynałam mieć problem z oddychaniem.
-N-nie z-zostawiaj n-nas s-samych...- Powiedziała łkając, a ja pocałowałam ją w policzek. Mimo swojego wieku Sabrina podtrawił już dość wyraźnie mówić. Czasami tylko zdarzało jej się seplenić.
-Siostrzyczko, zawsze możesz mnie odwiedzić wraz z Aro.- Oznajmiłam, a ona podciągnęła nosem. Popatrzyła na mnie, po czym zaprzeczyła ruchem głowy.
-Aro mnie nie lubi. Nie zabierzec mnie z sobą...- Wyszeptała, zaciskając swoje małe rączki w piąstki na mojej koszulce. Zaśmiałam się.
-Nie będzie miał wyboru...- Szepnęłam, a ona pokazała naszemu bratu język. Aro wydał z siebie jęk niezadowolenia.
-No weź!- Krzyknął oburzony, a Lucjan zaczął się z niego nabijać.
-A Lucjan będzie mu towarzyszył.- Mina Lucjana bez cenna. Przywalił sobie otwartą dłonią w łeb i spojrzał wściekle na śmiejącego się brata. Odstawiłam siostrę, na ziemie i poczochrałam jej włosy.
-Bądź grzeczna.- Poprosiłam, a ona podniosła swojego kotka i dała mi go. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Moja siostra prędzej by odgryzła komuś rękę, niż dała tą zabawkę.
-Weźci to. Fifek będzie ci towarzyszył, a ja odbiorę go przy odwiedzinach.- Oznajmiła, a ja chwyciłam zabawkę w ręce i przytuliłam się ostatni raz do siostry.
-Będę o niego dbała.- Obiecałam.
-Wiem.- Szepnęła, a ja podeszłam do swoich walizek. Przez czas mojego pożegnania matka i ojciec rozmawiali z Araonem i tym drugim.
-Tak więc Araon, Terenasie macie pilnować mojej córki jak oka w głowie. Jeśli tego nie zrobicie zostaniecie surowo ukarani!- Terenas? Cóż to za dziwne imię? Chyba nie znam nikogo z takim imieniem... Nie mówiąc nic Lucyfer otworzył bramę świata ludzi, a ja i moi towarzysze przeszliśmy przez nią. Wiedziałam, że moja rodzina odwiedzi mnie już nie długo, lecz teraz miałam nową atrakcje. Ziemio strzeż się! Córka Lucyfera nadchodzi!
CDN
I kolejny rozdział już jest! Mam nadzieję, że się podoba? A i jeszcze jedno czy imię "Terenas" czegoś wam nie przypomina? :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top