Prolog

Miraculous Ladybug and Chat Noir- Nightcore -Just A Dream

Colin

Szedłem białym korytarzem w kierunku biura mojego ojca. Jutro kończę dziewiętnaście lat. Jednak ojciec rozkazał urządzić przyjęcie wczoraj. Nie powiem zdziwiło mnie to. Zamyślony pokonywałem kolejne korytarze. Czego ode mnie chce tym razem? Nagle wpadłem na kogoś. Zachwiałem się, lecz nie upadłem na ziemię. Potrząsnąłem głową by się ogarnąć. Popatrzyłem na osobę, którą przed chwilą staranowałem. Uśmiechnąłem się widząc twarz swojej matki.

-Witaj matko.- Powiedziałem z należnym jej szacunkiem. Moja mama uśmiechnęła się.

-Witaj synu.- Przywitała się. Moja mama była piękną kobietą i wiele osób, które mnie nie zna pomyślało, by że jest moją starszą siostrą. Czarne włosy mojej mamy zostały upięte w koka, na którego nałożono jej srebrną koronę. Była ubrana w turkusową suknie do ziemi i białe baletki.

-Gdzie ci się tak spieszy?- Zapytała marszcząc brwi. Pogłaskałem ją po ramieniu.

-Nie martw się mamo, nie ukrywam przed tobą żadnej dziewczyny.- Odpowiedziałem szczerząc się. Moja mama odetchnęła -z udawaną- ulgą.

-No ja myślę!- Krzyknęła śmiejąc się. Chciałem ją przeprosić i iść do ojca, lecz matka uniosła dłoń do góry pokazując tym samym bym nic nie mówił.

-Wiem Colinie, że wezwał cię ojciec. Nie zatrzymuję cię już!- Oświadczył przytulając mnie. Byłem od niej wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów, więc bez jakiegokolwiek trudu objąłem ją. Nasz uścisk trwał z pół minuty, po czym moja matka puściła mnie.

-Masz moje słowo Colinie, że to nic poważnego.- Oznajmiła, odchodząc. Westchnąłem. Dlaczego nie powiedziała wcześniej, że wie o co chodzi ojcu? Ach... A zresztą zaraz się spóźnię! Przyśpieszyłem kroku by zdążyć przed czwartą. Omijałem służbę i Archaniołów, nie mówiąc żadnego słowa. Cały czas myślałem o co chodzi mojemu ojcu. Kiedy doszedłem do drzwi jego gabinetu wybiła czwarta.

~Cholera! Znowu się spóźniłem.- Pomyślałem gorączkowo. Bez pukania wszedłem do pomieszczenia.

-Ojcze.- Skłoniłem się, a on westchnął zrezygnowany.

-Colinie, ile to już razy mówiłem, ci że przed wejściem masz pukać?- Zapytał nieobdarowująca mnie nawet jednym spojrzeniem.

-Już kilka razy...- Mruknąłem zirytowany. Czy on może przejść do konkretów. Nigdy nie miałem dobrych relacji z ojcem. Zawsze był wobec mnie chłodny i wymagający. Już w wieku czterech lat, kazał mi nauczyć się czytać liczyć i czytać. Rozumiem dba o moje wykształcenie, lecz no bez przesady.

-No właśnie! Czyż nie mógł byś się wreszcie z łaski swojej się tego nauczyć?!- Zapytał chłodno. Zacisnąłem zęby. Miałem ochotę wygarnąć mu wszystko, lecz powstrzymywałem się. Kiedy ja zasiądę na tronie będę dla niego taki sam jak on.

-Wybacz ojcze.- Mimo swojego humoru zmusiłem się na uprzejmy ton. Ojciec zaczął masować swoje czoło.

-Jesteś taki sam jak matka...- Westchnął pokazując dłonią bym usiadł przed jego biurkiem. Szybkim krokiem podszedłem do fotelu i usiadłem na nim.

-Tak więc po co mnie wezwałeś?- Zapytałem, waląc prosto z mostu. Miałem ochotę wyjść z tego pomieszczenia i nigdy do niego nie wracać.

-Ano właśnie. Po co ja cię wezwałem?- Zapytał i po raz pierwszy od mojego wejścia spojrzał na mnie. Jego wzrok był chłodny. Dlaczego zawsze jak na mnie patrzy widzę w jego oczach chłód? Dlaczego nie może mnie obdarowywać tak jak mojej młodszej siostry- Esme przyjaznym spojrzeniem?

-Właśnie tego pragnę się dowiedzieć...- Mruknąłem, krzyżując dłonie.

-No więc synu. Masz już dziewiętnaście lat, więc uważamy z matką, że to już pora.- Oznajmił wstając. Podniosłem brwi do góry. Na co jest pora?

-Pora? Na co?- Zapytałem, spoglądając na plecy mojego ojca.

-Pora byś odnalazł, tą która jest twoją przeznaczoną.- Wytłumaczył, a ja zamarłem. Siedziałem na fotelu parę minut, układając sobie wszystko. Ojciec chcę bym zszedł na Ziemię?! Przecież to cudowna wiadomość!

-Czy to oznacza, że zejdę na Ziemię?- Zapytałem podekscytowany.

-Tak.- Na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech. Wreszcie będę poza czyjąś kontrolą.

-Nie ciesz się tak. Gabriel i Michał będą ci towarzyszyć w twej podróży.- Na jego słowa mój entuzjazm wyparował. No tak czego mogłem się innego spodziewać.

-To wszystko, możesz iść.- Oznajmił pokazując głową na drzwi. Z grymasem na twarzy podszedłem do drzwi. Otworzyłem je lecz nim wyszedłem usłyszałem głos mojego ojca.

-Szykuj się już. Jutro wyjeżdżasz.- Oznajmił, a w chwili kiedy chciałem coś powiedzieć z pomocą swojej mocy wypchał mnie z pomieszczenia i zamknął drzwi. Uderzyłem z hukiem o ścianę, po czym spadłem na podłogę.

-Auć!- Powiedziałem, masując swoją głowę. Wstałem z ziemi i otrzepałem się z kurzu. Przeanalizowałem wzrokiem szkody. Na szczęście na ścianie nic nie było, więc nie było żadnych zniszczeń. Ach... Gdybym nie był jego synem, zapewne zwijałbym się z bólu. Złapałem się za delikatnie bolącą głowę. Czy choćby raz może mnie nie wyrzucać z swojego biura, jak jakiegoś przybłędę?! Zacisnąłem dłonie w pięści po czym zacząłem się kierować w stronę swojego pokoju. Byłem rozdrażniony zachowaniem ojca. Traktuje mnie jak jakiegoś nic nie wartego śmiecia! Otworzyłem drzwi pokoju z hukiem, po czym zamknąłem je za pomocą swojej magii. Muszę się zabrać za pakowanie...

CDN

No więc moi kochani co sądzicie o Prologu? Żeby otrzymać pierwszy rozdział tego opowiadania proszę was o dziesięć gwiazdek i cztery komentarze! Mam nadzieję, że dacie radę!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top