Rozdział 4, Trening

- To nie tak, że cię nienawidzę, Madara... Nienawidzę wojny...

- Rozumiem. Dla twojego komfortu postaram się nie wywierać na tobie presji i będę cię unikał. 

Lekko się ukłonił, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści katany i poszedł. Miwako odprowadzała go wzrokiem, po czym wróciła do treningu. Niewiele czasu zostało jej do egzaminu. Teraz poczuła, że szybsze przystąpienie będzie jednak błędem. 

----------------------------------

Madara kolejne dni starał się rozwinąć swojego sharingana i zmuszał brata do treningów. Gdy nadszedł dzień sprawdzenia, kto nada się na egzamin na jonina, Uchiha zaakceptował kilku z członków swojego klanu. Gdy wydawało mu się, że już nie ma chętnych, zobaczył grupkę dziewczyn z klanu, które chichotały przy polu treningowym,

- Ma... Madara- jedna z nich podeszła do niego na tyle blisko, że poczuł się niezręcznie- czy to prawda, że chcesz... sprawdzić też dziewczyny?

Poczuł jak jego policzki oblewa rumieniec. Starał się trzymać fason a jedncoześnie przeklinał w myślach wuja i brata, bo domyślił się, że to ich sprawka. 

- Miyako Uchiha- uśmiechnęła się i założyła kosmyk czarnych włosów za ucho- chciałabym spróbować się zakwalifikować na egzamin na jonina w następnej turze. Ale teraz może chcesz... sprawdzić mnie i moje umiejętności?

- Miyako- Madara chrząknął i czuł na sobie spojrzenia grupki dziewczyn- rozumiem, że po tobie będą podchodzić następne. Teraz sprawdzam kto się nadaje do przystąpienia do pegzaminu, który będzie niedługo. Inne sprawy mnie nie interesują.

- Ale twój wuj powiedział, że niedługo będziesz musiał znaleźć sobie żonę. Tym bardziej, że podobno Hashirama kogoś poznał na ostatniej misji. 

- Nie interesuje mnie to. Jeśli nie chcesz przystąpić do tego...

- W takim razie chcę. 

Miyako cofnęła się o kilka kroków. Włosy miała spięte w wysoki kucyk, a na sobie miałakimonową szatę klanu. Wyjęła katanę, której ostrze po chwili błysnęło czerwienią. 

- Nieźle- Madara lekko się uśmiechnął - zaczynajmy. 

Dziewczyna okazała się silniejsza niż się spodziewał. 

- Katon!

Plunął ogniem i próbował złapać ją w genjutsu. W pewnym momencie, po chwili do niego dotarło, że celowo, w końcu żaden przyszły jonin by tego nie zrobił. Potknęła się o własną szatę i poleciała w stronę Madary, który dziwnym odruchem ją złapał zamiast zrobić unik. Tłumek dziewczyn aż zahuczał.

- Oh... Przepraszam, Madara...

Spojrzała na niego swoimi czarnymi oczyma, była bardzo blisko, a Uchiha trzymał dłonie na jej pasie. Szybkim ruchem odsunął się od niej i poprawił swoją szatę. 

- Nie nadajesz się. 

- Na żonę? 

- Co?! Nie, na jonina!

- Uff... 

Madara pokiwał głową i lekko się uśmiechnął. 

- Nic tu po mnie. Jutro zaniosę zgłoszenia. Pozdrów koleżanki. 

Poszedł do domu. Gdy tylko wszedł do środka, poszedł do pokoju brata, chwycił go i zaczął czochrać jego włosy. 

- Myślisz, że to było zabawne, Izuna? 

- Ej... Ma... Madara! Ałaa! Haha...

- Casting na żonę czy co? 

Madara się zaśmiał i usiadł na łóżku brata. 

- Ile sprawdziłeś?- Izuna wyszczerzył zęby

- Jedną. Nadawała się na jonina, ale postanowiła wpaść mi w ramiona- pokiwał głową - więc odrzuciłem. 

- Potencjalny związek?

- Nie... Kwalifikacja do egzaminu. 

- Uff...

- Baaaaka. 

Madara wyszedł z jego pokoju i mruknął do siebie.

- Miyako, Miwako... taa więcej imion do mylenia...


----------------------------------------------------------------

Następnego dnia Madara zjadł śniadanie i poszedł do Akademii z listą kandydatów na joninów. Drzwi przed nim otworzyły się z takim impetem, że musiał zrobić unik. 

- Ostrożnie...

- P... Przepraszam...

- Miwako?

- Madara... Wybacz- dziewczyna szybko otarła łzę z policzka- pójdę już...

- Co się stało?- chłopak był zaskoczony słowami, które wydobyły się z jego ust

- Nie zdałam... myślałam, że dam radę zostać chuninem, ale...- łzy znów popłynęły jej po policzkach- Muszę odpuścić. Nie jestem w stanie jednocześnie chodzić do Akademii i pomagać rodzicom w sklepie... Zostanę geninem... To... Nieważne, może faktycznie nie każdy powinien mieć możliwość stać się shinobi. Wybacz, pójdę już. 

Minęła go, ale Madara zawołał za nią. 

- Pomogę ci! 

- Słucham?- Miwako odwróciła się  i zrobiła zdziwioną minę- W czym..?

- O której godzinie masz dziś czas? 

- Dopiero po zmroku, gdy zamknę sklep...

- Przyjdź na pole treningowe, to mniejsze, za Akademią. 

- D... Dobrze...

- I przestań się mazgaić. 

Wykrzywił usta w grymasie, a Miwako się uśmiechnęła. Pobiegła do domu, gdzie jej mama czekała już z obiadem. 

- I jak egzamin? 

- Odpadłam już na początku. 

Miwako usiadła przy stole i wzięła miskę ryżu i wędzoną rybę. Jej matka chwilę się jej przyglądała. 

- Nie wydajesz się być załamana z tego powodu... Coś jeszcze się wydarzyło?

- Mamo, ja...- już chciała podzielić się informacją, ale dotarło do niej, że jej rodzice nie będą tym zachwyceni- Nie, po prostu postanowiłam się nie poddawać! Zjem, pomogę tacie zamknąć sklep i pójdę ćwiczyć. 

Matka tylko się uśmiechnęła. Miwako widziała to wypisane na jej twarzy, mimo uśmiechu. Nie chciała, żeby jej córka została kunoichi. Dziewczyna zrobiła wszystko, co zaplanowała i pobiegła na pole treningowe, gdzie już czekał Madara ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, oparty o słupek.

- Już myślałem że nie przyjdziesz. 

- Jestem! 

- No widzę...

Madara spojrzał na nią sceptycznie i usiadł na trawie wskazując jej miejsce naprzeciwko siebie. 

- Czy wiesz już jaki masz typ natury chakry?

- Ogień.

- Ogień..?- Madara chwilę się jej przyglądał w półmroku, a na jego ustach pojawił się uśmieszek- Ogień? Hahahaha... No dobra sprawdźmy jaki na serio jest twój żywioł.

Wręczył jej kawałek specjalnego pergaminu. Miwako się zezłościła, ledwo chwyciła go w dwa palce i spłonął, a Madara lekko przechylił głowę.

- Mówiłaś poważnie.

- Yhh... Jeśli chcesz mnie tylko upokorzyć na każdym kroku, to..- wstała- to dziękuję za taki trening. 

- Zaczekaj.

Madara nadal siedząc na ziemi chwycił jej dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i poczuła jak jej policzki płoną rumieńcem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top