Rozdział 16, Tajemnica

Miwako wplotła palce we włosy Madary, który rozchylił swoją szatę, żeby kołnierz nie przeszkadzał w całowaniu. Była na niego zła. Wściekła. Ale jednocześnie chciała, żeby był blisko. 
Zaczął całować jej szyję, jęknęła i przygryzła swój palec, żeby powstrzymać kolejne głośne odgłosy. Nie wiedziała jak ma się zachować, co zrobić, jak go dotknąć i czy w ogóle. Podniósł głowę, spojrzał jej w oczy. Delikatnie pogładził jej usta i niespodziewanie oparł się czołem o jej ramię. Miwako była zdezorientowana, chłopak mocno ją przytulił.

- Madara... -pogładziła go po włosach i westchnęła- Totalnie cię nie rozumiem... 

- Muszę ci coś powiedzieć... Dwie rzeczy. 

- Hm? 

- Nie tutaj- wstał i podał jej dłoń- chodź ze mną. Chcę ci pokazać jedno miejsce. 

Wyszli z pokoju, założyli buty, a Madara złapał ją za rękę. Miwako się uśmiechnęła niepewnie, a serce biło jej jak oszalałe.
Uchiha nie był pewien, czy robi dobrze. Niczego nie był w tamtej chwili do końca pewien, ale musiał jej powiedzieć o wszystkim, o tym, czego wymaga jego klan i o tym, co zaczyna do niej czuć. Miał swoje ulubione miejsce w lesie, niedaleko polanki na której ćwiczyli było niewielkie jezioro, zawsze panował tam spokój.  

- Ou...

Tobirama stanął w progu kuchni i spojrzał w ich stronę jedząc zbożowe ciastko. Madara zacisnął zęby, Senju zauważył, że trzymają się za ręce.

- Yo, Madara, chcesz się tak przespacerować po Wiosce?

- Nic ci do tego, chodź, Miwako. 

Dziewczyna przytaknęła, ale Tobirama wypalił.

- Miwako, lepiej go puść, bo jeszcze jego żonka cię dopadnie z sharinganem.

- S... Słucham..?

Spojrzała pytająco na Madarę, który syknął i wykrzywił się w grymasie. Czekała aż coś na to odpowie, zaprzeczy, walnie Tobiramę, cokolwiek. Jeszcze chwilę wcześniej miała w głowie wszystkie bajki, książki i komiksy które czytała, o wielkiej miłości ponad podziałami. Zacisnęła dłoń na jego dłoni i spojrzała mu w oczy.

- Madara..?

- To jeszcze nic pewnego...

- Co..?- puściła jego rękę, jakby wyrzucała śliską ropuchę

- Możemy... Iść porozmawiać? Chciałem cito teraz powiedzieć, ale ten kretyn...- spojrzał na Tobiramę, który puścił mu oczko. Madara zrobił kilka kroków w jego stronę, a wokół pięści Uchihy pojawiła się chakra- Yhh.. Gdyby nie to, że jesteśmy w twoim cholernym domu...

- Co "nic pewnego"?!- Miwako krzyknęła 

- Aranżowane małżeństwo z Miyako. To tylko formalność, zagrywka klanu... Jeszcze coś z tym zrobię. Próbowałem ci powiedzieć... 

- Kiedy?! Kiedy próbowałeś mi powiedzieć? Gdy się do mnie dobierałeś?! 

Uderzyła go w policzek. Tym razem nie miała żadnego poczucia winy w związku z tym. Czuła się oszukana i zdradzona. 
Madara był wściekły, na siebie i na Tobiramę. Gdyby chwilę wcześniej spróbował jej wyjaśnić, gdyby dowiedziała się od niego. Nie był pewien, czy to miłość, ale pragnął jej. 

- Miwako... chciałem też powiedzieć, że...

- To... To nie mój dom, ale... Wynoś się stąd! Nie chcę cię oglądać.

Madara zacisnął szczękę. Wiedział, że teraz żadne słowa nie pomogą. Wyszedł trzaskając drzwiami. Hashirama i Mito wyszli zobaczyć, co się stało. Miwako podbiegła do Tobiramy i spojrzała na niego z wyrzutem.

- I co? Zadowolony jesteś z siebie? Jesteście siebie warci! 

Pobiegła do pokoju. Hashirama westchnął. 

- Co tu zaszło? Chcesz wywołać kolejną wojnę, Tobirama?

- Jeśli będzie trzeba. Wystarczy, że pozwalasz mu wchodzić do naszego domu i muszę przez to oglądać jego blady ryj.

- Odezwał się opalony. Nie musisz czegoś psuć tylko dlatego, że poczułeś ducha rywalizacji z Uchihą, wiesz?

- A skąd ty to możesz wiedzieć? No tak, może znasz go lepiej, niż własnego brata?

Tobirama wkurzony poszedł do swojej części domu. Mito pogładziła narzeczonego po ramieniu.

- Może powinnam z nią porozmawiać?

- Czuję się jakbyśmy mieli dwójkę dzieci pod opieką... 

- Wiesz, mimo wszystko to całkiem przyjemne, że teraz mają tylko takie problemy. 

- Taa... 

Mito poszła do pokoju Miwako i zapukała do drzwi. 

- Tak?

- To ja- Mito rozsunęła drzwi i weszła do pokoju, usiadła na krześle i westchnęła widząc zapłakaną dziewczynę- dowiedziałaś się o tym..?

- To wy wiedzieliście? Czemu mi nie powiedziałaś?

- A jak zareagowałaś słysząc to od Tobiramy? To Madara miał ci o tym powiedzieć, wyjaśnić... Ale trafiło się, że jeden i drugi "są siebie warci" i zrobiło się małe piekiełko. 

- Ale... Madara miał wiele okazji, żeby mi powiedzieć... A zamiast tego...

- Myślisz, że łatwo się mówi coś takiego? To jest facet, a na dodatek Uchiha. Pewnie albo musiał coś sobie udowodnić, albo jakiś inny durny powód. 

- Albo chciał się tylko zabawić, nie wiem... Czy mogę...Zostać na chwilę sama? 

- Jasne. Jakby co, dzisiaj już nigdzie się nie wybieram, gdybyś chciała pogadać. 

- Arigato. 

Miwako wyszła z pokoju dopiero późnym wieczorem, tylko dlatego, że była koszmarnie głodna. Zapaliła światło i zrobiła sobie kanapkę. Po chwili przyszedł Tobirama i nalał sobie soku pomarańczowego. Widziała, że chłopak czai się, żeby zacząć rozmowę. Westchnęła, wstała i wyszła do ogrodu mając nadzieję, że to będzie wystarczający sygnał, że nie chce rozmawiać. 
Senju poszedł za nią.

- Tobirama, nie...

- Chciałem cię przeprosić- pomasował się po karku i spojrzał jej w oczy- to było bardzo głupie i szczeniackie z mojej strony. Miałem niby ku temu powody, ale...

- Jakie?

- Yhh... Nie mogłem patrzeć jak się ugania za tobą, jednocześnie trzymając w sekrecie coś tak istotnego. Nie chciałem żeby dłużej cię ranił. Zgodził się na ten ślub, gdyby chciał to by znalazł kilka rozwiązań, sama wiesz jaki jest uparty, ale...

- Skąd niby taki altruizm?

- Miwako... Ja... Nie wiem. Wkurwiłem się, gdy zobaczyłem was razem. Co jeszcze mam powiedzieć?

- Nie wiem. Wszystko się sypie odkąd was poznałam!- rozpłakała się- Rodzice wyrzucili mnie z domu, klan Uchiha mnie nienawidzi, Madara miesza mi w głowie, mieszkam u przyszłego Hokage, a do tego ty...

- Wybacz, nie chcę dodatkowo cię obciążać. 

- Jestem teraz sama w tym wszystkim.

Ocierała łzy, a Tobirama niepewnie ją objął i pogładził po głowie. 

- Głupi Madara! Jak on mógł... Najpierw... Yhh nieważne...

- Możesz mi wszystko mówić, chcę być przy tobie.

- Tobirama...

- To znaczy- zaśmiał się nerwowo i się odsunął- haha no... ten... Sam nie wiem. Zawsze byłem raczej poważny, a teraz sama widzisz... Przy tobie zachowuję się jak dureń. Pójdę już do siebie. 






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top