Rozdział 4

 Przed nami stanęła wysoka zmora czarna, jak smoła, a po obu stronach mniejsze. Wyglądało to bardziej ludzko niż wcześniejsze. Dziwne to było, że nie atakowało. Patrzyłam uważnie na zmorę, żeby szybko zareagować, gdyby coś niespodziewanego się stało. Zastanawiało mnie to, czemu nic nie robiło. Czekało na coś lub na kogoś? Poruszyło się do przodu kilka metrów, ale nadal był w bezpiecznej odległości od nas. Zrobiło jakiś ruch ręką, natychmiastowo te mniejsze zmory poleciały, zaskakującą nie na nas tylko, gdzieś za zamkiem. Spojrzałam na tatę, pytającym wzrokiem, a on w odpowiedzi ruszył ramionami, pokazując, że nie wie, o co chodzi. Postanowiłam pójść za jedną ze zmor. Może uda mi się czegoś dowiedzieć, dlaczego nie atakowały, tylko szukały czegoś. Poszłam w stronę lasu, bo tam się jedna skierowała. Znałam ten las od zawsze, kiedy byłam mała, bawiłam się z tatą oraz ciotkami chowanego. Najlepsze było to, że nigdy nie mogli mnie znaleźć, więc musiałam się nad nimi litować i wychodzić z moich kryjówek w taki sposób, żeby nie wiedzieli, skąd idę.

Znajdowałam się w nieznanej mi części lasu, nawet nie wiedziałam, że w ogóle istnieje, byłam pewna, że znałam cały las, a jak widać, okazało się, że nie do końca. Zmora stanęła przed jakimś wejściem do jaskini lub bardziej pomieszczenia. Wejście, dla mnie bardziej drzwi, było zrobione ze skały, zmora próbowała wejść, ale niestety drzwi jej na to nie pozwalały. Zniżyłam się bardziej za drzewem i krzakami, gdy ta zaczęła się rozglądać. Na szczęście nie zauważyła mnie, gdy była pewna, że nikogo nie ma i zawróciła, w stronę której przyszliśmy. Pewnie zaraportuje, co znalazła. Gdy mój wzrok jej już nie dosięgał, ruszyłam, żeby sprawdzić, czy ja dam radę je otworzyć. Przybliżyłam się do nich i położyłam dłoń, i nic się nie stało. Zauważyłam, że nad drzwiami były litery, przyglądnęłam się im bardziej. Pierwsze litery tworzyły słowo „Grób", przynajmniej mi się tak wydawało. Następne trochę bardziej skomplikowane, musiałam chwilę się zastanowić, tylko jedno mi przychodziło do głowy „Pierwotny". Ostatnie to były liczby, które tworzyły datę, czyli oznacza to, że to był pierwotnego grób.

Przypomniałam sobie o tych fragmentach miecza oraz jedną stronę księgi, gdzie mniej więcej opisywała, jak dostać się do pierwszego fragmentu, który na moje szczęście, znajdował się przede mną. Aktywowałam błękitny płomień i taką dłoń przyłożyłam do kamiennej powierzchni, zamknęłam oczy, żeby symbolicznie coś to pomogło. Po sekundzie usłyszałam, jak się coś przesuwa, uchyliłam lekko powieki, a tu ujrzałam wejście, które było całkowicie otwarte. Usłyszałam w oddali, jak te zmory się zbliżają, odwróciłam się za siebie, byli około pięćdziesiąt  metrów ode mnie. Szybko weszłam do środka i nie wiem, w jakim sposobem, ale zamknęłam drzwi za sobą, byli już prawie przy mnie, mieli w zasięgu ręki, ale wejście zamknęło się centralnie przed ich nosami. Po mojej stronie było w chuj ciemno, teleportowałam sobie jakąś pochodnie, skądś tam i ją zapaliłam, po to by cokolwiek mogła widzieć, żebym się gdzieś nie wywaliła. Szłam trochę wąskim korytarzem w dół, gdzie doprowadziło mnie do schodów. Ostrożnie robiłam kroki, kroczek po kroczku, bo to były schody wyryte w skale i minęło sporo czasu, więc nie należały do wybitnie bezpiecznych i jeszcze do tego, nie było dobrej widoczności.

Gdy zeszłam na dół, korytarz stał się szerszy oraz ładniej zrobiony. Coraz głębiej było równoważnie ładniej, ściany były gładsze i ozdabiały je wyryte rzeźby oraz imitacja płomieni. Korytarz zakończył się drzwiami, teraz typowo drewnianymi, coś mnie zastanawiało. Nie pasowało mi to, że jest tak łatwo przejść, bez żadnych dodatkowych zabezpieczeń lub pułapek. Kiedy sięgnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi, usłyszałam tylko trzask, i huk, jakby coś uderzyło o podłogę, następnie głośny szum. Odwróciłam szybko głowę, a tu wielgachna kula dużą prędkością zmierzała prosto na mnie. Bez zastanowienia ruszyłam biegiem przed siebie. To sobie kurwa wykrakałam, teraz mnie zmiażdży skalna kula. Przecież nie mogę w ten sposób zakończyć żywot, mam jeszcze cztery fragmenty do znalezienia. Biegłam najszybciej, jak mogłam, tylko trochę brakowało mi tchu. Szukałam jakieś wnęki, gdzie bym mogła ukryć przed tą kulą. Jeszcze brakowało mi tylko głupich strzał. Niestety z moich szczęściem, zaczęły napierdzielać te cholerne strzały.

Zajebiście, naprawdę tego potrzebowałam.

Musiałam biec, jak na jakimś cholernym maratonie, do tego jeszcze jakieś break dance odprawiać, żeby unikać strzał. W tym momencie musiałam wyglądać tak seksownie, że każdy by mnie chciał. Spoconą, ledwo oddychającą, całą w pajęczynie, nikt nie mógłby się oprzeć. (Czujesz ten sarkazm, co nie?) Przecież mogłam użyć płomienia, żeby się teleportować, otóż nie, ponieważ w tym korytarzu jest jakieś zaklęcie, które zabrania użycia jakiekolwiek płomienia. Na szczęście przy prawie końcu korytarza była ta wnęka i kiedy byłam blisko niej, szybko odskoczyłam, lądując w niej. A kula z wielkim hukiem zrobiła przejście i gdzieś wpadła. Oparłam się rękami o ścianę, łapiąc powietrze i wyrównując oddech. Myślałam, że wypluję płuca pod koniec, a nogi wejdą mi w tyłek. Usiadłam na chwilę, żeby odpocząć i pościągać pajęczyny z siebie. Minęło około dziesięciu minut, kiedy doszłam do siebie, stałam i przeszłam przez to przejście. Nie wiedziałam, gdzie wpadła ta kula, bo nie było żadnej dziury na podłodze. Miałam nadzieję, że nic mnie nie będzie chciało zmiażdżyć, skręciłam w prawo, bo tak prowadził trzeci w kolejności korytarz. Był krótszy od poprzednich, to mnie trochę ucieszyło, pojawiły się przede mną kolejne drzwi, miałam kolejną nadzieję, że to ostatnie.

Wyglądały najładniej ze wszystkich, chwyciłam za klamki i jednym pewnym ruchem je otworzyłam. Przede mną pojawiła się trumna, a obok niej fragment miecza umieszczony na szafce? Całe pomieszczenie było oświetlone niebieskim światłem, niby to był grób, ale przepiękny grób. Nie mogłam oderwać wzroku od wszystkich zdobień. Byłam już przy przedmiocie, już miałam wyciągnąć ręce po niego, gdy usłyszałam głosy. Chyba nie będzie tak łatwo, jak myślałam.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top