Rozdział 14
Weszliśmy do środka, było ciemno, normalna rzecz w takich miejscach, miałam zamiar zapalić pochodnię, którą teleportowałam, ale w momencie tego zapaliły się po obu stronach białe płomienie. Więc pochodnie schowałam do swojego serca, przed nami ukazały się pierwsze kamienne wrota.
- „Moc płomienia białego będzie stwarzać coś złego" - Przeczytała Aryanna, a bardziej przetłumaczyła słowa, które były wyryte.
- Czyli zamiast leczyć, to będziesz pogarszać rany, które ewentualnie zdobędziemy? Dobrze to rozumiem? - Jeśli moje rozumowanie się potwierdzi, to mamy przechlapane.
- Niestety tak. - no to jesteśmy w czarnej dupie.
Podeszłam bliżej i wielkim trudem otworzyłam je, będąc czujna, bo nie wiadomo, co może być za nimi. Nic nie wyskoczyło, ani nic nie strzeliło. Na środku pokoju znajdował się kamienny stół z jakimiś kartami, obok nich był tak samo, jak na drzwiach, wyryty tekst na blacie. Oczywiście nie było to napisane w naszym języku.
- W skrócie, musimy wykonać 4 wyzwania, każdy test jest kluczem do drzwi następnej próby aż do 5, gdzie czeka na nas nagroda. Jeśli nie przejdziemy za pierwszym razem, któryś egzamin możemy zrobić od nowa tylko inny. Są cztery poziomy trudności: łatwy, podstawowy, średni i trudny. - wytłumaczyła Aryanna.
- Więc tą nagrodą może być fragment miecza.
- Może tak być, Kelton. - potwierdziła mu.
- No to na co czekamy, losujemy nasze pierwsze wyzwanie - odezwała się Flo're i wzięła do dłoni pierwszą kartę, od razu oddając do Aryanny.
Teraz będzie pełnić funkcję tłumacza, a nie uzdrowiciela.
- Musimy zdobyć klucz, by go uzyskać, potrzebny jest do tego metalowy pręt. Za jego pomocą musimy przenieść nasze rozwiązanie wyzwania do odpowiedniej przegródki, mamy na to 1 minute. Utrudnienie jest takie, że na płycie, na której będziemy stać, będzie kiwać się lekko na boki. Więc kto idzie jako pierwszy do tego?
- Ja mogę - zgłosił się Kelton - nie powinno być to takie trudne.
Po tym pojawiło się na prawej ścianie, chyba, nasze wyzwanie. Chłopak stanął na wyznaczonym miejscu, wziął do ręki pręt, wtedy klepsydra, która się znajdowała na samej górze, zaczęła odliczać czas. Wyglądało na łatwe, ale było na odwrót, Spiritore nie mógł przez dłuższy czas sięgnąć po klucz, została mu połowa czasu.
- Mam go! - krzyknął, starając się przenieść owy przedmiot do wyznaczonego miejsca.
Zostało 10 sekund. Trzymałam kciuki, żeby mu się udało.
Miał lekkie utrudnienia, ale udało mu się do ostatniego ziarenka rzucić klucz do przegródki. Odetchnęliśmy z ulgą. Wzięłam klucz i otworzyłam następne drzwi do kolejnego wyzwania, które na nas czeka. Nie było żadnego stołu na środku, rozglądnęłam się dookoła, karty znajdowały się na ścianie koło futryny. Tym razem to ja wzięłam jedną i poddałam cioci.
- Dobra, więc na podłodze są symbole, według odpowiedniego wzoru musimy stanąć na odpowiednich. Na jednym można tylko stanąć cztery razy, czyli tylko dwie osoby mogą przejść. Jeśli się stanie na złej, to usypiająca mgła zostanie wypuszczona, ale jeśli toksyna dosięgnie do wyznaczonej wysokości, trzeba będzie zacząć od nowa, tylko że wzór się zmieni. Mamy na to tylko dwie szanse.
- Porządku, ja wezmę na plecy Rose, a ty Flo're Panią Aryannę. Musimy uważać, jak będziemy wstawiać kroki, nie możemy tego spieprzyć. - zaproponował Kelton.
- Chyba nie lepszego pomysłu na to. Musimy znaleźć ten wzór, może będzie gdzieś na ścianach. - oznajmiłam.
Wszyscy kiwnęli głowami i zaczęliśmy szukać, na ścianach nic nie było, spojrzałam na sufit.
- Znalazłam, tylko są te same symbole, co na płytach. Może trzeba coś zrobić, by pokazał się wzór. Ciociu możesz użyć swojego płomienia na nie?
- Spróbuje.
Rzuciła dość dużym strumieniem w stronę sufitu, po chwili poszczególne znaki się zaświeciły.
Idealnie.
Kelton zabrał mnie, Flo're zrobiła to samo z ciocią, która patrzyła do góry, kierując, na którą płytę muszą stanąć. Na początku było dobrze, dopóki brązowowłosa lekko straciła równowagę i stanęła na złej płytce, wtedy bladozielona mgła pojawiła się, dosięgała do kostek i trudno było dostrzec, jakie są znaki pod naszymi stopami. Przeklęła cicho pod nosem, Aryanna trochę ją pocieszyła, Keltonowi też w środku zdarzyło stanąć nie odpowiednio. Teraz substancja sięgała nam do połowy łydek. Przez chwilę szło w miarę dobrze, byliśmy prawie przy samej końcówce.
- Teraz uważajcie, będziecie musieli zrobić trochę większy krok. Od prawego rogu na skos. - poinformowała Aryanna.
- Dobra, pomalutku i ostrożnie - mówiła do siebie Flo're.
Dziewczyna z lekką nie pewnością zrobiła krok, jedną stopą udało się jej bez problemu położyć, z drugą był problem. Piętą zahaczyła złą płytę i mgła znów się podniosła, teraz dosięgała do kolan chłopaka. Kelton prawie usypiał, ale nadal walczył ze spaniem. Zrobił to samo, co dziewczyna wcześniej, tylko zrobił większy krok po to, by druga stopa miała miejsce. Na szczęście się udało, toksyna znikła, a my pomału przestaliśmy czuć się śpiący. Drzwi się otworzyły, karty tak samo, jak wcześniej były obok wejścia. Kelton sięgną po jedną i poddał Aryannie.
- Tutaj trzeba będzie trafić łukiem w 10 obiektów przez 50 sekund. Utrudnienie jest takie, że jak się nie trafi, to z naprzeciwka strzelający dostaje strzałą, tak samo jak reszta w tyle, dodatkowo czas skraca się o 5 sekund. Jeszcze niektóre przedmioty będą się poruszać w różnej prędkości.
- Ja to zrobię, jestem dobrym łucznikiem, od dziecka strzelam - zgłosiłam się, a reszta kiwnęła głowami na znak, że się zgadzają.
Stanęłam na wyznaczonym miejscu, wzięłam łuk, który wysunął się, wraz ze strzałami, z podłogi. Nawet ciekawy system tutaj mają. Przygotowałam się i czekałam, jak klepsydra się przekręci, międzyczasie pojawiły się owe obiekty. Gdy czas zaczął upływać, zaczęłam strzelać, początkowo szło bardzo dobrze, w pięć trafiłam i upłynęło chyba z 20 sekund. Trudniej było z drugą połową, te co trochę wolniej się poruszały, trafiłam. Zostały mi tylko dwa, które dość szybko się przemieszczały. Zostało mi około 15 sekund.
Spokojnie, w nerwach nic nie wskórasz. Wymierz i strzelaj!
Udało mi się trafić w jeden, teraz ostatnia. Zostało mi mniej niż 10 sekund. Teraz muszę się skupić. Jeszcze nie, jeszcze nie.
Teraz!
Udało mi się! W ostatniej sekundzie trafiłam. Odetchnęłam z ulgą, teraz czuję, jak mi serce wali, jak szalone. Zostało nam ostatnie wyzwanie, weszliśmy do środka. W centrum pomieszczenia siedziała marionetka, w której tańczył biały płomień, za nim był napis. Mówił on, że ta kukiełka ma w sobie płomień pierwszego szlachetnego, czyli drugiego władcę Shevekha. Musimy go pokonać, jeśli chcemy iść dalej. Mamy uważać, ponieważ ta sama mgła usypiająca będzie wypuszczona oraz co 5 minut seria strzał ze wszystkich ścian będzie strzelać. Tak przetłumaczyła Aryanna. No to będzie niezła zabawa.
Gdy zamknęły się drzwi za nami, marionetka zaczęła się poruszać, aż wstała i bez uprzedzenia zaatakowała nas, dodatkowo od razu strzały zostały wypuszczone. Dostałam dwoma, teleportowałam swoją broń oraz dla cioci też. Spróbowałam ją zaatakować od tyłu, ale zdołał mnie odepchnąć i mocno odpiłam się od ściany, aż mi przez chwilę zabrakło tchu. Ledwo wstała i ponownie ruszyłam, udało mi ledwo, co go drasnąć. Reszcie, też tak dobrze nie szło, muszę wymyślić strategie, jak go załatwić na amen. Przeszkadzało mi to spanie, wywołane przez tą mgłę, a za około 2 minuty mają wystrzelić kolejne strzały. Nie mam zbytnio dużo czasu, a muszę coś ogarnąć. Może, jak go ustawimy pod tor tych strzał to uda nam się go jakoś unieszkodliwić. Teleportowałam łańcuch około 3-metrowy, który na jednym końcu miał hak. Rzuciłam w jego stronę, tak aby obwinął się wokół marionetki. Na szczęście się udało i z całych sił ciągnęłam łańcuch, by się przesunęła, było to trudne, bo trochę ważyła. Kelton widząc, co chciałam zrobić szybko, pobiegł do mnie i pomógł mi. Odpowiednim momencie udało nam się go przesunąć, bo strzały wystrzeliły, dziwnie zawyła, co oznaczało, że na chwilę osłabła. Rzuciłam na bok mój kochany łańcuszek i szybko pobiegłam w jej stronę, reszta to samo zrobiła, niestety nasze ruchy w zwłaszcza moje były trochę nie dokładne, dzięki tej mgle, która nas usypiała. W tym momencie przyszła mi jedna myśl. Jeśli biały ogień uzdrawia, a czarny umacnia lub niszczy, gdy będzie się bardzo pragnęło coś unicestwić. To mogę go użyć, by zniszczyć płomień, który w niej jest. W prawej ręce pojawił się czarny płomień, zwiększałam go, czułam, jak moja ręka pomału się pali. Jak skóra robi się czerwona i pomału czarna. Musiałam szybko działać, bo mogłam stracić rękę, wyciągnęła moją dłoń do przodu i dotknęłam laleczkę. Ta wyła coraz głośniej, a ja nie przestawałam, powolutku straciłam czucie w palcach, ale nie mogłam przestać. Musiałam dalej, dopóki nie usunę całkowicie białego płomienia. Po kilku sekunda udało się, a ja upadłam na ziemie, przed oczami miałam mgłę, ale nie tą zieloną. Praktycznie nic nie widziałam, była słaba i to bardzo. Poczułam czyiś dotyk, później, jak moje nogi odrywają się od podłogi. Usłyszałam, jak drzwi się otwierają i od tego momentu straciłam przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top