Rozdział 16

 Cała nasza ekipa wyszła spokojnie z grobowca, niestety na nasze nieszczęście przed wejściem czekali na nas nasi nieprzyjaciele z Dreavorin. Wykończeni psychicznie i fizycznie, musieliśmy walczyć. Flo're gdzieś znikła, ale nie miałam czasu na to, wszyscy stanęliśmy do walki. Tamci ruszyli, w mojej dłoni pojawił się łuk, Keltonowi podałam miecz, a Aryannie jej stare kukiełki, które znajdowały się nieopodal, tam miała swój „warsztat", opowiadała o tym jak szliśmy w stronę wyjścia z grobowca. Ja zaczęłam strzelać ognistymi strzałami w stronę wroga, moje dłonie jeszcze do końca nie wróciły do stanu używalności i bolały przy każdym ruchu. Kelton też dzielnie walczył, tak samo Aryanna, ale było ich zbyt dużo, we trójkę długo nie pociągniemy, zwłaszcza gdy nie jesteśmy w stu procentowej formie.

Walczyliśmy chyba już przez trzydzieści minut, a nawet połowy tych cweli nie ubyło. Łuk już nie dawał żadnych rezultatów, więc przeniosłam się na miecz, z czym idzie większy ból w dłoniach. Aryannie kończyły się pomału kukły, a Kelton był dość nieźle poraniony. Potrzebowaliśmy pomocy, tylko nie mieliśmy, jak o nią poprosić. Przecinałam każdego, kto wchodził w moją drogę, ciężko oddychając, nie widząc zbytnio dokładnie tylko rozmazane poruszające się obiekty. W pewnym momencie oślepiło mnie jasne, ale przyjemne światło. Obok mnie stanęła strażniczka, podniosła dłoń do góry i tym gestem gałęzie drzew zaczęły chwytać i zabijać przeciwników. Padali jak muchy, pobiegłam do reszty tych gnid, by zakończyć to w końcu. Około po czterdziestu minutach udało nam się wygrać tę bitwę.

– Droga Rose, daje ci ten naszyjnik, byś w przyszłości mnie wezwała, potrzebując pomocy. Dużo osiągniesz, będąc tak zdeterminowana, jak teraz przy walce w takim stanie. Lecz na pewno będziesz potrzebowała pomocy, by zdobyć to, co naprawdę pragniesz. Z tym akcentem żegnam się wami i do zobaczenia w przyszłości, bo na pewno się jeszcze spotkamy. – zwróciła się do mnie.

Po czym odeszła, znikając między drzewami. Zwłoki strażników z Dreavorin zostały wchłonięte przez roślinność lasu, nie zostawiając ani jednego śladu walki. A my spokojnie zmierzaliśmy w stronę zamku Shevekha.

Przed bramą czekały na nas Gloriana i Zoie, mieli ulgę na twarzach, widząc, że udało nam się zdobyć fragment i jako tako przeżyć. Skierowaliśmy się do skrzydła medycznego, by dokładnie opatrzeć rany Keltona i zdziałać coś na moje dłonie, które bolały, nie, płonęły z bólu, że ledwo mogłam wdech wziąć.

Strażnicy zaprowadzili nas później do sali tronowej, gdzie czekała Królowa na nasze przybycie. Opowiedzieliśmy w skrócie, co dokładnie się wydarzyło i o pojawieniu się strażniczki lasu. Ta odpowiedziała, że strażniczka od zawsze strzegła tego lasu i tylko godnym zaufania się pokazywała. Kazała służącym pokazać nam nasze pokoje, korytarze lśniły bielą i srebrem, na ścianach były wyryte kwiaty oraz wilkogryfy. Gdy doszliśmy na miejsce, będąc w środku pomieszczenia, zrobiłam nic innego, jak położenie się do łóżka.

W środku nocy obudziły mnie krzyki i to przeraźliwe krzyki oraz głośnie uderzenie. Błyskawicznie wstałam i wyszłam z pokoju, nie tylko mnie to obudziło, bo również resztę. Wszyscy skierowaliśmy w stronę źródła krzyku. Na miejscu znaleźliśmy Królową a przed nią martwe ciało mężczyzny oraz obok roztrzęsioną kobietę, którą jeden ze strażników próbował uspokoić i wydobyć jakieś informacje na temat zdarzenia, bez żadnego rezultatu. Zabrał ją z miejsca zabójstwa, razem z nimi poszła również Aryanna. Królowa Shevekha rozkazała wszystkim wrócić do swoich pokoi. Rano mieli wszystko ustalić i zaczną śledztwo, teraz tylko zabezpieczą miejsce przestępstwa. Wszyscy byliśmy zaskoczeni tym czynem, kto mógłby tak postąpić i jakim miał motyw, który go zmotywował do takich działań. Gdy wróciłam do swojego pokoju, położyłam się, próbując zasnąć, lecz bez żadnych pozytywnych rezultatów. Męczyła mnie ta myśl, kto za tym stoi, moim towarzysze pewnie też nie mogli zasnąć i każdym zastanawiał się nad sprawą. Jedna rzecz najbardziej mnie zastanawiała. Gdzie była Flo're? Nie było jej z nami, gdy wyszliśmy z pokoi, a nie mogła nie usłyszeć, bo jej pokój znajdował się najbliżej miejsca zabójstwa. Postanowiłam, że będę się jej bardziej przyglądać, niby wydaje się być miła i lojalna, ale mogłam wyczuć u niej smród fałszywości.

Po kilkunastu minutach męczarni zdołałam zasnąć. Niestety na moje nieszczęście sen stał się koszmarem. Nie, ten sen był jak przepowiednia. Podobne uczucie miałam podczas ostatecznego testu w grobowcu. Znajdowałam się na korytarzu przy dużych drzwiach, chyba do skarbca. Nie byłam fizycznie tylko jako duch. Poczekałam i obserwowałam wejście. Po kilkunastu sekundach wrota zaczęły się otwierać i z nich wyłoniła się Flo're ze złotymi elementami z kolorowymi kryształami, które świeciły dzięki promieniom księżyca, wpadających przez okno do środka. Uciekała. Na twarzy miała wyrysowane przerażenie, a także determinację. Jej głowa latała na wszystkie strony, by sprawdzić, czy nikogo w pobliżu nie było. Coś albo bardziej ktoś przerwał mi sen. Otworzyłam oczy i przede mną przy łóżku klęczał Kelton.

– O co chodzi? – zapytałam, zmieniając pozycje z leżącej na siedzącą.

– Widziałem Flo're, jak szła w stronę skarbca i była cała we krwi. Możliwe, że ona stoi za morderstwem. Musimy to sprawdzić, powiadomiłem o tym już strażników. – powiedział na jednym wdechu.

Bez żadnego sprzeciwu, szybko wstałam i ruszyłam razem z nim w stronę naszego celu. Gdy byliśmy blisko miejsca docelowego, schowaliśmy się za filarem, by przyłapać dziewczynę na gorącym uczynku. Usłyszeliśmy kroki za nami, to byli strażnicy wraz z Królową, tak samo jak my schowali się, czekając na odpowiedni moment. Po chwili Flo're wyszła, tak samo, jak w moim śnie. Żołnierze ruszyli od razu na nią, otoczyli ją, więc nie miała jak uciec. Wyrywała się i wrzeszczała, zachowywała się, jakby nie miała zdrowego rozsądku. Nigdy nie widziałam nikogo w takim stanie, krzyczała, że zasługiwał na śmierć. Niby on był jednym z tych, którzy zgwałcili i zabili jej matkę na jej oczach. Stała się całkowicie szalona, gdy mnie ujrzała, trochę się uspokoiła i chyba zrozumiała, co zrobiła. Jakby moja osoba działała na nią nawracającą. Królowa podeszła do niej.

– Przyznajesz się do popełnienia zabójstwa? Oczekuję na szczerą odpowiedź. – zapytała, pomimo tego, że się wcześniej dziewczyna przyznała się bez świadomości tego.

– Przyznaje się, to ja go zamordowałam – spojrzała prosto w oczy władczyni.

– Uznaję cię za winną, dostajesz kare egzekucji. Śmierć za śmierć. Takie panują tutaj zasady.

Ta się już nic nie odezwała, przyjmując do siebie, że jej życie się zakończy w ten sposób. Strażnicy zabrali ją gdzieś, idąc, spojrzała na mnie i na Keltona przepraszającą i znikła za ścianą. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Poczułam, jak chłopak położył swoją dłoń na tył mojej głowy i przybliżył mnie do siebie. Skąd on wiedział, że tego potrzebuję, staliśmy tak z pięć minut i wróciliśmy do swoich pokoi. Nie chciałam sama spać, więc przyszedł do mojej głowy pewien głupi pomysł.

– Kelton?

– Tak? – zwrócił się ku mnie.

– Mógłbyś ze mną przespać resztę nocy, jakoś nie mam ochoty sama i potrzebuje kogoś przy sobie? – spojrzałam na niego błagającą.

Ten się uśmiechnął i kiwnął głową, położyliśmy się razem na łóżku, ja od razu przytuliłam się do jego klatki piersiowej i przez ciepło, które oddaje jego ciało, momentalnie zasnęłam bez żadnych problemów.

Rano mieliśmy od razu ruszać do kolejnego Królestwa: Thurora.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top