Rozdział VII

... Patrze na zegarek... a to aż niedowiary 11.30. Co jak to możliwe tak długo spałam, przecierz to do mnie nie pasuje. Od razu zerwałam się z łóżka i jak myślicie co zrobiłam?...
Skreśliłam dzień do urodzin. Tak jeszcze tylko 5 dni!!!! Wyszłam z pokoju, a w domu nikogo nie było. Na lodówce wisiała kartka:
Zrób sobie śniadanie, w lodówce masz obiad odgrzej sobie. Będe wieczorem poucz się.
Mama
Ciekawe gdzie ją i tatę wcieło. Zjadłam jajecznice z kromką chleba, i z ciekawości zobaczyłam co będe mieć na obiad... O fuj bleee pomidorowa z makaronem obrzydliwstwo. Poszłam się uczyć na ten sprawdzian i dostałam wiadomość...
nieznany: Hej miałaś się odezwać!
Kurde faktycznie miałam się odezwać.
ja: A no tak przepraszam. Skąd masz mój numer?
nieznany: Nie ważne, mam swoje źródła. Współczuje ci, że cie nikt nie lubi.
Coooo!!! Skąd on o tym wie.
ja: Ymmmm... skąd o tym wiesz?
nieznany:Nie ważne muszę kończyć. Odezwij się tylko nie zapomnin papa.
ja: Dobrze, papa
Byłam bardzo ździwiona tą całą naszą rozmową. Wstałam z krzesła i musiałam se niestety podgrzać tą obleśną pomidorową. Jadłam ją przez co najmniej godzinę. Ale w końcu sukces, zjadłam cały talerz. Usłyszałan dzwięk wydobywający się zza drzwi klatki schodowej. Miałam kisiel w gaciach.
Kolejny rozdział. Pamiętaj zostaw dla mnie *! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: