ROZDZIAŁ XXV
...
Nie wiem co się ze mną działo ale obudziły mnie promienie słońca. Znowu tak bolało wszystko. Chciałam wstać ale nie mogłam, ponieważ byłam przywiązana do łóżka. Zaczęłam krzyczeć wołać o pomoc, bo skóra coraz bardziej jakby spalała mi się. Nagle zza drzwi wyłonił się jakiś facet. Od razu czułam krew i nic tylko miałam ochotę się na niego rzucić.
-Ej masz mnie z tąd wypuścić ale już!!!
-Dzień dobry. Przykro mi ale cię nie wypuszczę, bo wczoraj próbowałaś mnie zabić i moją żonę rownież wiec nie będę ryzykować.
-Człowieku nie rozumiesz że ja tu dłużej nie wytrzymam skory już nie czuje!!!
-Jedyne co mogę zrobić to zasłonić zasłony w oknach. Poczekaj chwile zaraz ci coś przyniosę.
Uff pociłam ulgę gdy zasłonił okno. Wreszcie odzyskiwałam czucie w skórze. Ciekawa jestem co on chce mi przynieść. Minęła jakaś minuta może dwie albo trzy lub cztery nie wiem ale w końcu przyszedł z jakąś książką. Wygladała na bardzo starą. Kolor miała granatowy i była bardzo gruba. Na środku jej widniał napis "SEKRETY WAMPIRÓW"
-Co to jest?! Po co to przyniosłeś?
-Przeczytaj to sie dowiesz, bo chyba nie wiesz kim jesteś.
Położył książkę na łożku i odszedł. Od razu wzięłam i zaczęłam ją przeglądać. Na pierwsze stronie widniał spis treści. To właśnie on mnie najbardziej zaciekawił. Rozdziały miały po kilka stron więc zbyt obszerne nie były. Pierwszy rozdział był zatutułowany "DOWIEDZ SIĘ KIM JESTEŚ"
Zaczęłam oglądać zdjęcia i czytać go. Zaciekawiło mnie to zdanie:" Jeśli masz problemy ze swoją skórą, jesteś bardzo szybka i często masz ochotę na krew to pamiętaj, że musisz wiedzieć, że jesteś WAMPIREM". "W. A. M. P. I. R. E. M. ". To słowo zabrzmiało w mojej głowie nie miałam pojęcia kim jestem, co się ze mną stało, ani jak to się stało. Zamknęłam tę książkę nie miałam ochoty już jej dalej czytać. W tej książce pisało jeśli jesteś silna...
Czyli mam rownież siłę. Więc kiedy się skupie to mogę wyrwać te wiązania, do których byłam ściśnięta. Okej więc spróbujmy...
Zaczęłam iść w stronę okna, sznur się coraz bardziej rozciągał, i nagle...
Pach i byłam wolno nie ma to jak rozprostować swoje kości. Otworzyłam okno i wyszłam...
Gdy byłam już znowu w lesie zdałam sobie sprawę, że ja nie wiem co mam dalej zrobić. Przecież nigdy nie znajdę drogi do pałacu to wszystko wygląda jak sen jeden wielki sen, z którego się już nigdy nie obudzę. Usiadłam koło jakiegoś drzewa schowałam głowę i łzy zaczęły mi lecieć. Bałam się co ze mną się stanie, gdy tylko myślałam o drodze powrotnej o babci to coraz bardziej płakałam. Nagle ktoś od tyłu pociągnął mnie lekko w talii i przytulił do siebie...
OKEJ WIĘC JEST KOLEJNY ROZDZIAŁ PISZCIE JAK WAM SIE PODOBA. STARAM SIĘ DODAWAĆ TE ROZDZIAŁY CZĘŚCIEJ ŻEBYŚCIE MIELI CO CZYTAĆ. PAMIĘTAJ ZOSTAW *
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top