Rozdział 6


Lulilulilaj moje dzieciąteczko lullilulilaj nie budź się słoneczko


Zamglony obraz

Lekkie promienie słońca

Nieznośny budzik

Ziewnęłam i otworzyłam oczy czerwone od łez

Rozejrzałam się po pokoju, a następnie spojrzałam na swoje ciało

Bolało mnie okropnie ale sama zgotowałam sobie taki los

Byłam spóźniona do szkoły już dobrą godzinę

Kilkanaście nieodebranych połączeń od mamy i kilka wiadomości

Westchnęłam i wstałam z miękkiego i ciepłego łóżeczka

Wybrałam z szafy pierwsze lepsze spodnie i bluzkę

Ubrałam się i uczesałam

Może nie wyglądałam aż tak źle?

Zaczęłam myć zęby i nucić piosenkę

Dziś nie miałam zamiaru iść do szkoły

Zamiast tego wzięłam paczkę leków nasennych i zaparzyłam jakiejś melisy

Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę urwiska

Był kilka kilometrów od domu

Po drodzę wzięłam kilka tabletek i popiłam je obrzydliwą melisą

Dotarłszy do celu usiadłam nad przepaścią

Napisałam kilka wiadomości do znajomych

Przeprosiłam ich za wszystko

Oni niczego nie świadomi podpisywali mi – Aha -, -Czemu przepraszasz? –

Z uśmiechem na ustach wysłałam ostatnią wiadomość

Była ona do przyjaciółki

Wzięłam już cała paczkę leków i czekałam tylko jak zaczną działać

Moje czekanie przerwało połączenie

Dzwoniła moja przyjaciółka

Odebrałam i zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć, powiedziałam – Za późno – i zaczęłam się histerycznie śmiać

Wzrok zaszła mgła

Świadomość zaczęła znikać

I zanim całkowicie odpłynęłam zrzuciłam się z klifu

Spadałam krótką chwilę

Później poczułam ból

A później nastała ciemność

Czyli nawet po śmierci dalej jest ciemno

Szaro

Brzydko

Okropnie

Aż odechciewa się żyć i umierać

Nie ma już innego wyjścia

Zasmakowanie śmierci to bilet w jedną stronę

Bezpowrotny

Już nic się nie zmieni

Ciekawe czy chociaż inni będą szczęśliwi

Jeśli mogłabym zażyczyć sobie jedną rzecz, chciałabym jedno

Żeby śmierć dawała to czego się od niej oczekuje

Szczęścia

Wybawienia

Lepszego życia

Nieistniejącego dobra

Tak... To byłoby chyba dobre życzenie

A jeśli nie mogę sobie nic życzyć to trudno

I tak nic się nie zmieni

Jeden człowiek mniej nic nie zmieni

Tym bardziej kiedy on już był martwy

Martwi są żywi i umarli

Dryń

Dryń

Dryń

- Wstawaj do cholery! Spóźnisz się do szkoły a ja ci nie usprawiedliwiać kolejnej nieobecności

Sen...

Piękny sen...

A co jeśli zamienić go w prawdę?

NASTOLATKA ZMARŁA

PRAWDOPODOBNIE BYŁO TO SAMOBÓJSTWO

NA RAZIE NIE WIEMY ZBYT WIELE

JEJ CIAŁO A RACZEJ TO CO Z NIEGO ZOSTAŁO JEST W TEJ CHWILI BADANE

- Samobójstwo? Ludzie są takimi debilami. Oby nasza córka nie została taka idiotką

- Przecież ona jest mądra i nie zrobiłaby czegoś takiego

- Ktoś dzwoni?

- Halo? Co... To niemożliwe... Nie...

- Co się stało?

- Nasza córka popełniła samobójstwo

- ...

- Co jej kurwa szczeliło do głowy! Aż tak ją popierdoliło. Przez nią trafimy do psychiatryka albo do grobu. Za dobrze miała

- ...

- Kurwa! Czemu płaczesz mężu? Nie ma co płakać za nią. Ona by za nami nie płakała

I kilka łez spłynęło po moich policzkach. Czemu ludzie muszą być szczerzy jedynie jak są źli? Przez to by dowiedzieć się co naprawdę inny o mnie myślą muszę robić chujowe rzeczy... Jednak to już nieważne... Przecież nie żyję... Jestem martwa... I nic tego nie zmieni

Nic

Zupełnie nic

...

Dryń 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top