Przyjęcie
Minęło już parę dni, słońce przebijało się już nad gałęziami drzew. Elfka stanęła właśnie przed wejściem do Mrocznej Puszczy, jej szczęście nie trwało jednak długo. Tauriel zaczęła odczuwać silne zawroty głowy, stała się słaba, ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa. Po chwili było jeszcze gorzej. Nie wiedziała co się dzieję, chciała zejść z konia, lecz nie miała na tyle siły, aby tego dokonać. Powieki same przymykały się do snu, elfka nieświadomie ułożyła się swoim tułowiem na grzbiecie konia i zaraz potem zasnęła.
Gdy się już obudziła, leżała na trawie, jej koń stał nieopodal dalej. Wstała bez wahania i skierowała się w jego stronę, dosiadła go, po czym ruszyła dalej przez Mroczną Puszczę.
Minął cały dzień i noc, a potem kolejny dzień. Wreszcie z oddali ujrzała jakieś światła, z lekkim uśmiechem mijała ostatnie drzewa, które dzieliły ją od Leśnego Królestwa, po czym ujrzała od bardzo dawna, królestwo elfów. Jednak pech jej nie opuszczał wszystkie objawy przed wejściem do puszczy pojawiły się nagle z podwojoną siłą, elfka spadła ze swego konia i straciła przytomność na skutek dodatkowego urazu. Widzieli to strażnicy przy głównej bramie, zaniepokojeni podbiegli do elfki.
- To przecież Tauriel - rzekł jeden.
- Zanieśmy ją szybko do uzdrowicieli i powiadommy króla - odparł.
Gdy otworzyła delikatnie powieki, leżała na miękkim łóżku, tego jej brakowało. Wreszcie mogła odpocząć i czuć się bezpiecznie po samotnej wyprawie. Wciąż była noc, do komnaty właśnie wszedł uzdrowiciel.
- Widzę, że się obudziłaś - rzekł.
- Czy Legolas wie, że tu jestem?
- Nie... yyy... musisz odpocząć, to było na szczęście zwykłe zasłabnięcie, lecz... - przerwała mu.
- A Thranduil wie? - pytała elfka.
- Tauriel czy ty mnie w ogóle słuchasz? - odparł rozbawiony.
- Tak, tak słucham - powiedziała krążąc myślami zupełnie gdzieś indziej.
- Po prostu leż - odrzekł po czym wyszedł.
Elfka nie miała jednak zamiaru go słuchać, musiała przecież zobaczyć się z Legolasem. Tauriel wciąż myślała, że elf jest ciężko ranny, tym czasem on był na patrolu w lochach. Zaniepokojona dziewczyna biegała i zaglądała do każdej z komnat uzdrowicieli potem poszła do pokoju ukochanego, jednak on także był pusty.
Gdzie on jest?! A co jak się spóźniłam? Jak on już... NIE! Nie to niemożliwe, on żyje! - mówiła w myślach elfka.
W końcu poszła do lochów, szła już zrezygnowana i wtedy go ujrzała.
- Legolas! - wykrzyknęła i rzuciła mu się w ramiona.
- Tauriel? Co ty tu robisz? - odrzekł zdziwiony, lecz ucieszony jej obecnością i także ją objął.
- Wreszcie cię znalazłam, nic ci nie jest? - powiedziała zabierając ręce z objęć.
- A co ma być?
- Przecież byłeś ranny...
- To nic takiego, następnego dnia już czułem się dobrze - zapewniał.
(Oczami Legolasa)
- Ale jak ty się tutaj znalazłaś? - spytałem łapiąc ją za dłonie i patrząc w jej lśniące niczym milion gwiazd, oczy.
- Uciekłam w nocy z Rivendell... ale nie rozmawiajmy o mnie, mów co się działo podczas mojej nieobecności w Leśnym Królestwie.
- Nic takiego, to co zawsze - wtedy przypomniałem sobie o rozmowie z moim ojcem, że nie mogę być z Tauriel, nie mogłem jej także tego powiedzieć. Rozejrzałem się na wszelki wypadek i zacząłem zmierzać do pocałunku. Oparłem ją swym ciałem o ścianę i zbliżyliśmy się twarzami, patrząc sobie w oczy. W koncu połączyliśmy się w namiętnym i pełnym uczuć pocałunku.
(Trzecia osoba)
- Idziemy na spacer? - rzekł z szarmanckim uśmiechem na twarzy.
- Tak, chodźmy - odparła niezbyt przekonana do tego pomysłu jednak chcąc spędzić trochę czasu z ukochanym sam na sam.
W tym momencie zaczęli zmierzać przez długi i kręty korytarz do głównej bramy. Nagle usłyszeli głos za sobą.
- Tauriel, co ty tu robisz? - rzekł władca Leśnego Królestwa.
- Pozwolili mi wcześniej wrócić, więc wyjechałam kilka dni temu i dość nie dawno przyjechałam - król uśmiechnął się tak delikatnie, że jego uśmiech był ledwo widoczny jednak po chwili odrzekł.
- Jutro będzie przyjęcie, mam nadzieję że się na nim pojawisz.
- Z przyjemnością, mój królu - wtedy zaczął odchodzić jednak po kilku krokach znów rzekł.
- Gdzie idziecie?
- Legolas idzie mnie odprowadzić do komnaty, jestem zmęczona muszę odpocząć - elfka nawymyślała tyle, że miała nadzieję, iż król odejdzie, ponieważ brakło już jej pomysłów, a Legolas jak zawsze tylko kiwał głową upewniając króla, że to co mówi Tauriel jest prawdą. Na szczęście odszedł, lecz z lekkim niedowierzaniem, a para skierowała ponownie się w stronę bramy.
Trzymali się za ręce, strażnicy spali oparci o mur, więc para spokojnie mogła wyjść z królestwa. Minęli już pierwsze drzewa i od razu zaczęli całować się oparci o jedno z drzew bez jakichkolwiek obaw. Potem weszli razem na gałęzie, znajdujące się na szczycie i oglądali razem gwiazdy. Tak spędzili resztę nocy, gdy słońce zaczęło ukazywać się już na horyzoncie, elf odprowadził Tauriel pod jej komnatę i pożegnał się krótkim, lecz czułym pocałunkiem.
(Oczami Tauriel)
Gdy Legolas mnie odprowadził pod komnatę, byłam padnięta. Od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Po przebudzeniu, przypomniało mi się o przyjęciu. WŁAŚNIE PRZYJĘCIE! Zupełnie zapomniałam, wstałam i podeszłam do lustra, potem tego żałowałam. Jakby Legolas mnie taką zobaczył to chyba pękłby ze śmiechu. Wzięłam szczotkę, rozpuściłam włosy i uczesałam się w moją ulubioną fryzurę. Dwa warkoczę łączące się w kłosie sięgającym do pasa. Po tym ruszyłam do szafy, wtedy zdałam sobie sprawę, że bardzo dawno byłam na jakimś przyjęciu i nie mam za bardzo w co się ubrać. Wzięłam pierwszą, lepszą suknie i wyszłam z komnaty, kierując się do sali balowej. Zobaczyłam tam Legolasa, więc do niego podeszłam.
- Zatańczymy? - zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Nie teraz Tauriel.
- Czemu? Co się stało?
- Nieważne - po tych słowach odszedł.
Wtedy podeszła Ariel, moja przyjaciółka, już trochę podpita.
- Tauriel, miło cię znów widzieć. Coś się stało?
- Nie, nic - zapewniłam ją lekkim uśmiechem, a ta pociągnęła mnie na parkiet. W końcu przestałam myśleć o Legolasie i sama się trochę upiłam. Przetańczyliśmy prawie całą noc, byłam już zmęczona razem z Ariel, Elierem i Lerielem wyszliśmy rozbawieni z przyjęcia. Potem każdy poszedł do siebie. Ja szłam na obcasach niestabilnym krokiem po schodach i sama się z siebie śmiałam. Pod drzwiami do mojego pokoju stał Legolas. Zaczął się śmiać na mój widok.
- Śmieszy cię coś?
- Nie, nie - wydusił śmiejąc się co raz bardziej.
Podszedł do mnie i wziął na ręce, po czym otworzył drzwi do mojej komnaty.
- Co ty robisz? - zapytałam powstrzymując się od śmiechu.
Legolas położył mnie na łóżku i zdjął górną część ubrania. Spojrzał na mnie nalegając bym robiła to co on. Tak też było. Po chwili leżeliśmy koło siebie, a potem...
**** No ciekawe co będzie potem xD No to już zdecydowanie mój najdłuższy rozdział, na szczęście całe opowiadanie mam już rozplanowane, więc powinnam częściej dodawać rozdziały. Czekam na 1000 wyświetleń i 100 gwiazdek ;)
A tak w ogóle to dziękuję, że chce wam się czytać i zachęcam do dalszego czytanka :)
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top