Porwanie i tortury
Następnego ranka Legolas nie zastał jednak Tauriel przy boku. Zaskoczony brakiem jej obecności wstał i bez wahania zaczął ją wołać:
"Tauriel, Tauriel odezwij się!"
Zdesperowany skierował się do lasu, aby rozpocząć poszukiwania.
Wokół było słychać jedynie szum rzeki, szelest liści kołyszących się na wietrze oraz śpiew ptaków, które kompletnie nie zdawały sobie sprawy z powagi sytuacji. Złotowłosy elf szedł właśnie wąską dróżką, gdy nagle ujrzał przed sobą na ziemi strzałę... orczą strzałę. Przykląkł rozglądając się dokoła i przyglądając się dokładniej dostrzegł na czubku strzały krew. W tym momencie elf nie mógł znieść gniewu i myśli co te wstrętne istoty mogły zrobić przepięknej, rudowłosej elfce. Chwycił swój łuk i naciągnął strzałę na cięciwe. Legolas był przygotowany na każdy atak. Nagle usłyszał szelest, potem łamanie gałęzi, zdezorientowany elf nie wiedział czy słyszy te dźwięki na prawdę, czy jego wyobraźnia płata mu figle. W końcu postanowił jednak schować się w zaroślach. Elf odczekał chwilę i kiedy nie słyszał już nic niepokojącego, wstał. Jego dłonie nadal jednak drżały z nagłego napływu grozy i adrenaliny. Wtedy ktoś stuknął go w ramię, Legolas odwrócił się od razu przykładając do gardła tajemniczej postaci swój miecz. Nie był to jednak nikt wrogi, ale to nie była także osoba, którą elf chciał zobaczyć najbardziej - Tauriel.
- Elierze co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony obecnością strażnika z Leśnego Królestwa.
- Król posłał mnie i Thiora po ciebie i... gdzie jest Tauriel?
- Orkowie... - nie mógł wydusić ani słowa.
- Czy oni... ją?
- Tak, porwali! - krzyknął ze złością.
- Nie martw się książe. Chodźmy do królestwa zawiadomić Thranduila, aby zwołał armie.
- Gdzie jest Thior? - zapytał oschle.
- Ostatni raz widziałem go przy brzegu rzeki.
Oboje ruszyli w stronę brzegu, całą drogę przebyli jednak w głębokiej ciszy. Zrozpaczony elf był co raz bardziej przygnębiony, próbował tego jednak nie okazywać, w środku natomiast miał ochotę wybuchnąć płaczem. Gdy byli już na miejscu ujrzeli Thiora.
- Nie idźcie tu, to pułapka - powiedział wyczerpany.
Było już jednak za późno, około stu orków wyszło z kryjówek i pojmali elfów.
Przed nimi była długa droga do królestwa orków. Był to bardzo upalny dzień, słońce przez najbliższe parę godzin ciągle dawało o sobie znać. Po wielu godzinach wędrówki, wyczerpane i spragnione elfy uszczerbkiem sił szły przed siebie z co raz większą trudnością. Orkowie dodatkowo znęcali się nad nimi okładając ich batami.
Wreszcie nastała noc, księżyc widniał już na niebie wśród ledwo widocznych gwiazd. Legolas próbował nie myśleć o bólu i cierpieniu jaki przeżywał, co nie było łatwe. Jedyna myśl, która dawała odrobinę ulgi to myśl o Tauriel. Gdy tylko wyobraził sobie jej bladą twarz, zielone oczy, bladoróżowe usta zachęcające do pocałunku oraz jej rudo - brązowe włosy sięgające do bioder... uśmiechnął się. Elf zamknął oczy i poczuł jakby znowu dotykała go swymi zimnymi i mokrymi dłońmi od wody. Rozmyślenia elfa przerwał okrzyk orka, jednak żaden z elfów go nie zrozumiał. Niedługo potem ujrzeli ogromne królestwo orków pogrążone w mroku. Po chwili przekroczyli już próg głównej bramy. Jedyne co oświetlało im drogę to jedna pochodnia. Mimo ciemności każdy czuł na sobie spojrzenia orków.
Nikt nawet nie domyślał się co w tym czasie dzieje się z Tauriel, która także czuła ogromną tęsknotę za Legolasem.
**** W następnym rozdziale będzie powiedziane co stało się z Tauriel. Serdecznie zapraszam do czytania, proszę o większą aktywność i rady. Jeżeli macie jakiś pomysł na kontynuacje powieści, piszcie. Czwarty rozdział dodam jutro. :*
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top