Koniec?

(Oczami Legolasa)

Mimo wojny, śmierci i ziemi przesiąkniętej krwią, wcale nie byłem smutny, lecz szczęśliwy. Odzyskałem swą rudowłosą i zielonooką elfkę. Oboje trzymając się za ręce ruszyliśmi ku dalszej bitwie pięciu armii, która jakby się mogło zdawać dobiegała powoli końca. Tauriel rzuciła na mnie stanowcze spojrzenie, po czym zawzięcie zaczęła strzelać ze swego łuku, zaraz potem do niej dołączyłem. Z każdym orkiem dawaliśmy sobie wspólnie radę, zawsze tworzyliśmy dobry zespół, a ta wojna nie stanowiła wyjątku.

(Trzecia osoba)

W końcu nadszedł czas i szczęśliwy i smutny. Wojna została wygrana, jednak tyle poległych... nie każdy mógłby patrzeć na coś tak okropnego. W promieniu kilku kilometrów znajdowały się ciała, a nad nie wystające z torsów strzały, dzidy, topory i miecze. Kobiety z dziećmi szukały swych mężów, a gdy już ich znaleźli, najczęściej kończyło się to łzami. Rozpacz, aż unosiła się w powietrzu ciężkim od żałoby. A na horyzoncie chowało się czerwone niczym krew słońce.

Tym czasem nasi elfowie szli w milczeniu do swych koni zostawionych w pobliskim lesie. Spotkali jednak po drodzę osobę z szorstkim wyrazem twarzy, nie zamierzając usunąć się na bok by ich przepuścić.

- Legolasie - rzekł Thranduil zaciskając pięści ze złości.

Elf spojrzał znacząco na ojca, po czym chciał go ominąć, jednak ten wciąż zastawiał mu drogę. Mogło to wyglądać dość zabawnie, lecz po wyrazach twarzy elfów, atmosfera stała się jak na pogrzebie.

- O co chodzi? - szepnęła cicho elfka do Legolasa.

- Nie martw się - odrzekł także cicho.

- Zabroniłem ci wyraźnie być z Tauriel - powiedział stanowczo król - skoro nie zważasz na me słowa, jestem zmuszony... nie wpuścić was obojga do królestwa.

- Ojcze! - wykrzyknął książę niedowierzając w słowa Thranduila - czy ty skazujesz nas na wygnanie? To nie jest wina Tauriel.

Elfka była tak samo przerażona, stała wpatrując się w króla. Nie wiedziała nic o żadnym zakazie ze strony Thranduila.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - wyrzuciła ze złością i rozczarowaniem.

- Nie chciałem cię zamartwiać - odparł załamanym głosem.

Tauriel parsknęła, po czym odeszła w las.

- Dlaczego ty mi to robisz? Aż tak mnie nienawidzisz?! - krzyczał zbulwersowany książę, a na twarzy władcy Leśnego Królestwa miał ochotę zakwitnąć uśmiech.

- Licz się ze słowami - odparł nieugięty.

- Co mam zrobić, żebyś nas nie wygnał? - spytał zdesperowany.

- Przestań z nią być, a jeżeli dowiem się od kogoś, że nie wykonałeś mego rozkazu. Znajdę ci elfkę na pewno chętną do poślubienia księcia Mrocznej Puszczy.

- Zgadzam się - powiedział zaciskając zęby.

Po tym Legolas wyruszył do lasu, aby znaleźć elfkę. Kiedy dotarł na miejsce gdzie znajdywały się konie, brakowało już jednego. W tym momencie książę dosiadł swego białego rumaka, który zaraz potem ruszył z niebywałą prędkością. Elf postanowił pojechać do miejsca, do którego lubił przyjeżdżać z Tauriel w dzieciństwie. Była to mała polana, otoczona ze wszystkich stron lasem. To tam żegnała się z Enerilem, który jako dziecko zamieszkał w Leśnym Królestwie. Ta łąka kojarzyła się elfce z samymi dobrymi wspomnieniami, a było ich dość sporo.
Gdy Legolas mijał drzewa zmierzając na polane, ujrzał coś dziwnego jakby rośliny i zwierzęta, pogrążyło zło i ciemność.
Nic nie rozumiem - pomyślał zdezorientowany, po czym ruszył dalej z przejętą miną. Jednak gdy minął drzewa, które powinny zaczynać łąkę, ujrzał jedynie szarą od popiołu ziemie, pościnane drzewa, a z ich niesięgających nawet do kolan uciętych konarów, unosił się dym, zniszczony obszar sięgał aż do Czarnej Wieży Sarumana. Wszystko zostało spalone. Oczywiście była to sprawka zapewnie orków pod władzą Saurona. Po chwili książę dostrzegł także Tauriel siedzącą na jednym z uciętych konarów, chowając twarz w dłoniach i cicho szlochając. Elf zszedł, więc z konia i skierował się powoli w stronę rudowłosej dziewczyny. Ta jednak słysząc zmierzające do niej kroki, odkryła twarz i pociągając jeszcze nosem otarła łzy, po czym niezauważalnie chwyciła za rękojeść miecza wystającą z elfickiej pochwy.

- To dla mnie tak samo ważne miejsce jak dla ciebie. Tyle wspomnień... - westchnął głęboko Legolas podchodząc coraz to bliżej - jakby zostało spalonych i zostawionych w zapomnienie.

- Co ty wiesz o uczuciach, niczego nie rozumiesz - odparła elfka siędząc tyłem do księcia oraz patrząc na niego kątem oka i odrywając rękę od rękojeści.

- Wiem... popełniłem wiele błędów, mimo to liczę, że mi wybaczysz.

- Wybaczyć? Tobie? Nie rozśmieszaj mnie, przez ciebie nie mamy się gdzie podziać, a ja mam ci wybaczyć?! - rzekła znów ocierając łzy.

- Możemy wrócić do królestwa, ale pod jednym warunkiem - elfka po tych słowach zerknęła krótko na księcia - nie możemy być razem...

Wtedy Tauriel wzięła głęboki wdech i spojrzała przed siebie mrużąc powieki. Czuła jakby jej serce rozpadało się w tym momencie na tysiące kawałków, niedopozbierania. Te słowa wyrzucone z ust Legolasa, sprawiły, że oboje poczuli ból. Ból, który zostanie z nimi do końca życia.

- Dlaczego? Dlaczego to tak boli? - spytała przykładając rękę do serca.

- To miłość Taurielo... jednak gdybyśmy byli wciąż razem i mój ojciec się o tym dowiedział. Znajdzie mi księżniczkę, abym się z nią ożenił.

- Czyli to koniec - powiedziała tak smutnym dla Legolasa głosem, że aż poczuł łzy napływające mu do oczu.

I znowu Thranduil nieźle namieszał... co teraz postanowią Legolas i Tauriel? Tego dowiecie się w następnych rozdziałach. Wracając też do mojej "prośby" dziękuję jeszcze raz tym co dali mi odpowiedź i po ich przeczytaniu, postąpię tak jak wy postanowiliście. Rozdziały do nowej książki będę dodawać dopiero po skończeniu tej powieści. Życzę wam dalszych, miłych kilku tygodni wakacji przed powrotem do... do SZKOŁY! :( Dobijamy do 2K! ;***

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top