Dzieciństwo Tauriel
(Oczami Tauriel)
Byłam rozdarta, z jednej strony go kochałam i byłam załamana z powodu zakazu Thranduila, a z drugiej byłam też zła na Legolasa, że mi o tym zakazie nie powiedział. Mimo to miałam ochotę rzucić mu się w objęcia, to zawsze poprawiało mi humor i czułam się bezpiecznie. Moje problemy sercowe, nie były jednak jedynymi. Polana z którą łączyła mnie spora więź i wiele cudownych wspomnień z dzieciństwa, które początkami wcale nie było łatwe, została doszczętnie zniszczona... Za nim trafiłam pod skrzydła Thranduila, który (trudno to sobie wyobrazić) był jakże uśmiechniętym i kochajacym ojcem, a także mężem. Wiele się wydarzyło od tamtej pory. Byłam wtedy małą, ognistowłosą dziewczynką, która nawet nie myślała o strzelaniu z łuku, czy władaniem mieczem. Mieszkałam z moimi rodzicami, matka była zwykłą kobietą, córką Arendiry i Daladiera, o długich, ciemnobrązowych i lekko falistych włosach, a także zielonych oczach, zwała się Elendina. Ojciec był elfem wysokim, z białymi jak śnieg włosami i niebieskimi oczami. Był trzecim z kolei synem Farandira, a zarówno dziedzicem Elgantira, dawnego króla elfów zamieszkających w pięknym królestwie w Szarych Górach. Był to pałac przypominający ten w Rivendell. Jednak zdobienia były o wiele bardziej bogatsze, a okolica przypominała krainę jak z bajki, była to jedyna oaza w tych górach, jeśli można to w ten sposób określić.
Mieszkaliśmy, więc w odziedziczonym przez Farandira pałacu, a mój ojciec mimo iż był trzecim synem, miał odziedziczyć tron. Jego bratom się to jednak nie spodobało. Kontynuując, pewnego dnia w naszym pałacu była zwołana narada wszystkich królestw elfów. Tam mój tata poznał się z Thranduilem i Elrondem, a także z białą panią z Lothorien - Lady Galadrielą. Tego dnia rozmawiali o nadchodzącej wojnie w Śródziemiu, bowiem schowałam się wtedy nieopodal ich, gdyż co mnie bardzo zbulwersowało, nie wpuścili mnie na naradę.
Mieli rację, wojna się odbyła, ja tym czasem przesiadywałam w Rivendell pod opieką córki Elronda - Arweny. Jednak już nigdy potem nie ujrzałam mych rodziców tak samo jak królestwa w Szarych Górach, które jak się potem okazało zostało zniszczone. Wojna została wygrana, ja trafiłam do Leśnego Królestwa gdzie poznałam Legolasa, chwilę... czyli to na tej wojnie musiała zginąć m-matka Legiego! Wtedy Thranduil całymi dniami przesiadywał w swej sali, a ja chodziłam z księciem Leśnego Królestwa na polanę otoczoną drzewami o tęgich konarach otulonych ciepłymi promieniami słońca. Tam zapominaliśmy o wszystkim, nie czuliśmy smutku, tęsknoty, a przy tym, świetnie się bawiliśmy. To właśnie tam nauczyłam się walczyć, a także spotkałam Enerila. Ehh... od tamtego czasu, wszędzie chodziliśmy we trójkę. Jednak gdy Eneril dorósł rozkazano mu ponownie wyruszyć do Rivendell, gdyż tam mieszkał jego ojciec i siostra, a mowa tu o Elrondzie i Arwenie. Od tamtego czasu go nie widziałam.
Teraz patrzę przed siebie i co widzę? Widzę obszar pokryty popiołem i złem płynącym z Mordoru. Poczułam się dziwnie, gdy spojrzałam lekko w bok i dostrzegłam małą, rudowłosą dziewczynkę śmiejącą się tak bardzo, że trudno jej było o złapanie tchu. Wtedy z pośród drzew wybiegł chłopiec o blond włosach i błękitnych oczach, zginający się w pół ze zmęczenia, opierając ręcę o swoje kolana i dysząc głośno. Kiedy oboje spojrzeli przed siebie, ich twarze spoważniały. Patrzyli z przerażeniem przez najbliższe parę chwil, gdy z lasu wyszedł kolejny chłopiec z brązowymi włosami. Jednak on od razu zobaczył co jest przed nim i jego przyjaciółmi.
Patrzyłam jeszcze chwilę na nich, po czym wstałam. Na twarzy miałam niedowierzanie, w tych dzieciach rozpoznałam mnie, Legolasa i Enerila, który zaraz potem zniknął. Po chwili drugi chłopiec jakby wyparował, a na końcu ja jako mała dziewczynka rzuciłam smutne spojrzenie mówiące o wielkiej samotności i przygnębieniu, po czym rozpłynęła się jak powietrze. Znów poczułam ból, ten sam wielki ból...
- Tauriel - rzekł w końcu Legolas, a ja się ocknęłam - wszystko dobrze?
- Tak, chodźmy.
- Przykro mi - powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu, po czym odeszłam bez słowa.
Rozdział krótki za co bardzo przepraszam i do tego nie wyjaśnijący dalszych rozmów z Thranduilem. W takim razie musicie poczekać na następny by się czegoś więcej dowiedzieć. Muszę wam też powiedzieć, że każdy komentarz, który czytam pod jakimkolwiek rozdziałem sprawia uśmiech na mojej szkaradnej twarzy :P A teraz zostawiam was z tym beztalenciem do opinii... ♥♥♥
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top