Zadziorna jesteś...✔

Właśnie szukałam wzrokiem mojej podwózki do domu lecz nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Spotkałam jakiegoś jego kolegę, przynajmniej z tego co widziałam.

- Hej, widziałeś Adriana?- zapytałam typowego bad boya z lekkim uśmiechem.

- Haha, co taka dziewczynka jak ty może chcieć od naszego Adriancia?

-Nie twoja sprawa, to powiesz mi, czy mam pytać kogoś normalniejszego?-moja twarz musiała już wyrażać zniecierpliwienie, bo reakcja była natychmiastowa.

-Zadziorna jesteś- spojrzał się na mnie i zaśmiał się gardłowo -a naszego księciunia znajdziesz na tyłach szkoły, chodź zaprowadzę cię-po tych słowach pociągnął mnie za rękaw i ciągnął za sobą. Nie mówiłam nic, posłusznie szłam, jednak ten nie puszczał mojej ręki.

-Zayn-nagle to słowo, a raczej imię wydostało się z jego ust w moją stronę.

-Nie pytałam cię o imię-odpowiedziałam. Zlekceważył to i powiedział:

- A ty młoda, masz jakieś imię?

- Mam, zresztą jak każdy. Jednak jest ci to zbędne do życia - spojrzałam na niego kpiąco, jednak uśmiech nie znikał z jego ust. Właśnie nie wspomniałam jak wygląda. Zayn to szatyn o umięśnionym ciele, pokrytym licznymi tatuażami. Charakterystyczny kolczyk w nosie, włosy na bok i kolczyk w jednym uchu, nie tunel, zwykły kolczyk. Dziś ubrany w czarne jogery i koszulkę bez ramion z napisem ,,fuck you". Oczy ma piwne, a wzrostem przewyższa mnie o mniej więcej półtorej głowy.

Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, najwyraźniej prowadzącymi na tyły budynku. Zayn odchodził już w nieznanym mi kierunku, więc powiedziałam głośniej:

-Klara-spojrzał się na mnie przez ramię i powiedział:

-Wiem- po czym jego śmiech rozszedł się po korytarzu, po chwili zniknął mi z oczu. Nacisnęłam śmiało klamkę i wyszłam na świeże powietrze. Moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Adran obściskiwał się i wrecz pożerał jakąś dziewczynę. Nie był to żaden plastik, a raczej zwykła dziewczyna. Byłam w lekkim szoku, lecz po chwili otrząsnęłam się i odchrząknęłam, ponieważ najwyraźniej nie zauważyli mojego przyjścia.

-Idę na parking, masz pięć minut inaczej wracam do domu sama - dopiero po tych słowach Adrian gwałtownie oderwał się od dziewczyny i spojrzał się w moją stronę.

-O to ty...- chciał coś chyba dodać, ale ja już byłam po drugiej stronie drzwi. Nie chciałam słuchać osoby, która okazała się tak jak wszyscy. Kolejny typowy chłopak, zmieniający dziewczyny jak skarpetki. Nie wiem, gdzie szłam, nie wiem jak dotarłam do wyjścia. Czekałam parę minut, opierając się o maskę samochodu chłopaka. Po chwili z budynku wyszedł właściciel pojazdu. Wsiedliśmy i auto ruszyło z piskiem opon.

-Nic ona dla mnie nie znaczy... -zaczął, jednak szybko mu przerwałam.

-Nie interesuje mnie kogo bzykasz, to twoja sprawa lecz trzymaj się ode mnie z daleka -powiedziałam ostatnie słowa z jadem w głosie. W sumie nie wiem czemu, zresztą to nie ważne. Reszta drogi minęła w ciszy. Chłopak zdecydowanie był zbity z tropu. Wysiadłam przed domem trzaskając drzwiami, zachowywałam się jak rozwydrzona nastolatka, a zresztą nią jestem.

Czekają mnie nocne odwiedziny pewnego dupa i pokaznie mu, że dziewczyny to nie zabawki....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top