Nadchodzę✔
Udałam się do kolejnej mojej kryjówki. Mianowicie była to stara dziupla po warsztacie samochodowym. Została jakieś parę lat temu zamknięta z powodu przekrętów. Od tamtej pory była zapuszczona i nikt do niej nie zaglądał.
Weszłam na porośnięty drzewami i krzakami teren. Po paru minutach marszu, można było zobaczyć stary, lekko podupadły gmach budynku, a raczej jej pozostałości. Miał brudno szary, pokryty pleśnią metal, z pourywanymi gdzieniegdzie rynnami.
Im dłużej się szło tym lepiej można było zobaczyć brudny, goły budynek w kolorze sepi. Drzwi do budynku były w miarę trzymające się czego nie można było powiedzieć o oknach. Brud i pajęczyny oklejające je, skutecznie odststraszały chętnych początkowo ludzi. Nawet bezdomni trzymali się od tego miejsca z daleka.
Weszłam na ścieżkę tuż przed tym oto budynkiem, po czym stanowczym ruchem otworzyłam drzwi. Nieco zaskrzypiały, jednak nie powstrzymało mnie to przed wejściem. Nieraz tu byłam.
Wnętrze było w miarę ogarnięte. Jak miałam czas to trochę tu posprzątałam. Więc jedyne co było można dostrzec to odrapane ściany w paru pomieszczeniach i stół z zepsutym krzesłem.
Jednak najciekawsza była piwnica. Szybkim krokiem zeszłam po małych schodkach. Po otworzeniu drzwi, które poprzednim razem zamknęłam na żelazną kłódkę zapaliłam światło. Było to jedyne pomieszczenie, w którym ono było. Moim oczom ukazała się lekko stara maszyna zwana inaczej motocyklem. Pamiętam, że przez rok pracowałam gdzie się tylko dało. I o to kupiłam sobie maszynę od staruszka w sąsiedztwie, który stwierdził, że za dużo musi na niego płacić i że mu się on już w jego starym życiu do niczego nie nada. I tak o to udało mi się mieć mój własny motocykl. Otworzyłam garaż, który był połączony z piwnicą i wyjechałam na zewnątrz. Zamknęłam dane miejsce i pojechałam na północ. Czyli do domu tej laluni, która pożałuje,że się urodziła.
Uwaga nadchodzę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top