Rozdział 6

jak zawsze błędy i w ogóle- to już chyba mój znak firmowy ;)

Fabiano

Chciałem... sam do końca nie wiem czego. No może oprócz Kiry jęczącej pode mną i błagającej o mojego fiuta. Jednak nie przewidziałem tego wszystkiego co miało się wydarzyć zanim dotrzemy do tego momentu.

Po raz drugi wymknęła mi się, kiedy to chciałem zanurzyć się w jej gorącym wnętrzu.

Wkurwiło mnie to niesamowicie. Tym bardziej, że byłem skłonny podejść do niej delikatniej niż miałem w zwyczaju, jednak ona pokazała, że nie jest tego warta. W dodatku w nasze prywatne sprawy wplątała się Delia, niwecząc moje plany. Jednak wiedziałem, że nie warto narażać się na chimery mojej siostry, która nie dawałaby mi żyć do chwili mojego ślubu.

Dlatego też zwerbowałem Oskara i Marco i razem z nimi wbijam do klubu. Dimitri ochoczo zabrał się z nami. Chciał nas odpowiednio ugościć, więc gdy zajęliśmy miejsca w jego prywatnej loży widziałem już, że chętnych cipek to nam na pewno nie zabraknie. Musiałem spuścić z krzyża, bo Kira nie tylko mieszała mi w głowie, ale też niezwykle podbudziła.

Może te dzisiejsze dziwki nie są tym co chciałem poczuć na swoim kutasie, ale nie narzekam, kiedy we dwie od razu dobierają się do mojego rozporka. Jednak nie mam zamiaru posuwać ich przy braciach, dlatego patrzę znacząco na naszego gospodarza, który rozumie mnie bez słów. Gestem ręki przywołuje swojego człowieka, który prowadzi mnie do prywatnego, wyciszonego pokoju. Jak tylko zamykam drzwi panienki zrzucają skąpe ciuchy i biorą się do roboty.

Tak, ich języki ślizgające się po moim kutasie są lepsze niż zabawa w podchody z kobietą, która i tak będzie musiała za miesiąc zacząć rozkładać przede mną nogi. Po co robić sobie problemy, skoro za kilka tygodni i tak dostane to czego chciałem dziś. Do tego momentu inne cipki mogę mi umilić czas.

Z tym przekonaniem posuwam jak w amoku moje chętne towarzyszki w każdy możliwy sposób.

Tej nocy zatracam się w ostry pieprzeniu i alkoholu, aż nie nastaje ranek.

..................

Kira

Budzi mnie ból głowy. Jestem niewyspana, ale i tak podnoszę tyłek z materaca, żeby poszukać jakiś środków przeciwbólowych. Niestety nie mogę żadnych zlokalizować, więc wracam do sypialni narzucić na siebie kremową koszulkę nocną, a na nią wczorajszy szlafrok.

Masując skronie wchodzę do kuchni. Tam połykam dwie tabletki wyjęte z szafki i popijam szklanką wody. Stoję pochylona nad blatem, aż ból nie zaczyna choć minimalnie odpuszczać. Następnie nalewam sobie jeszcze wody i ze szklanką w ręce wracam do siebie.

Gdy wychodzę z korytarza prowadzącego do holu, dociera do mnie hałas przy wejściu. Wśród głosów rozpoznaję swojego brata i ... Fabiano. Nie chcąc spotkać go już z samego rana przezornie zatrzymuję się za rogiem. Mam stąd doskonały widok na wtaczających się do środka mężczyzn. Jednak skupiam się na moim narzeczonym. Pogniecioną marynarkę trzyma w ręce, a jego niechlujny wygląd nie pozostawia wątpliwości skąd wraca. A dokładnie to od kogo. Jego rozchełstana koszula mówi sama za siebie, poza tym dostrzegam na jej kołnierzyku ślad szminki. Do tego dochodzą jego przekrwione oczy, gdy jakimś cudem wyczuwa moją obecność i bezbłędnie odnajduje mnie pustym wzrokiem. Jego spojrzenie wyraża dokładnie nic. Żadnej skruchy, poczucia winny, albo przynajmniej wstydu, że go przyłapałam. Jedyne co robi to patrzy na mnie przez chwilę beznamiętnie, a następnie z całą resztą wtacza się schodami na górę.

Właśnie w tym momencie postanawiam, że zrobię wszystko, dosłownie wszystko, żeby wymknąć się gorylowi jakiego Rossi ma zamiar zostawić na posterunku by mnie pilnował. Nie tylko wykiwam mojego nowego ochroniarza, ale będę kontynuować to co zaczęłam z Iwanem.

Skoro mój narzeczony może robić to co mu się żywnie podoba nawet tuż pod moim nosem, to ja nie odmówię sobie przyjemności pieprzenia się z facetem, który ostatnio zajmował się mną tak jakby świata poza mną nie widział. Tak jak Fabiano nigdy nie będzie potrafił. Dla niego nigdy nie będę tą jedyną, nawet sprawach łóżkowych.

..............

Stało się. Mój narzeczony wraz ze swoją rodziną opuścił mój dom oraz Rosję. Wymigałam się od spotkania z nim zasłaniając się migreną. Nie zeszłam na wspólne śniadanie, po którym wyjechał. Został tylko Maks, mój nowy doberman porządkowy. Facet jest naprawdę przystojny, ale jak dla mnie jest ucieleśnieniem mojej niedoli oraz wrogiem, który stoi na drodze mojej swobody przez kolejne tygodnie.

Dlatego jeszcze tego samego dnia podejmuję pierwszą próbę zamydlenia mu oczu. Mój wyrok jest teraz odroczony jedynie na miesiąc, a ja nie mam zamiaru tracić ani jednego dnia z tego czasu.

Umówiłam się z Iriną w jej domu. Mój goryl najpierw musiał się skontaktować ze swoim panem, żeby zaakceptował moje plany. Jednak wychodzi na to, że akurat z przyjaciółką mogę się spotykać do woli. Jest to dla mnie świetna wiadomość, bo da mi wystarczającą sposobność do tego co planuje robić, aż ciężar obrączki nie spocznie na moim palcu.

Jeszcze dziś chcę wdrążyć swój plan w życie. Dlatego też zawczasu upewniłam się, że Iwan będzie w domu swojej siostry.

Jak tylko tam zajeżdżam, dostrzegam, że wszystkie żaluzje zewnętrzne zostały szczelnie pozamykane, tak jak się umawiałyśmy. Do tego Maks bez większych oporów zostaje w samochodzie, którym mnie tu przywiózł. W końcu to całkiem spokojna i normalna okolica, a moja kumpela jest osobą spoza półświatka mafii, więc nie stanowi zagrożenia. A o ty, że samochód Iwana stoi w garażu już mój bodyguard nie musi wiedzieć.

Jak tylko podchodzę do wejścia, drzwi się otwierają, a Irina wciąga mnie błyskawicznie do środka.

-I jak? Jaki jest? - dopytuje nerwowo o mojego przyszłego męża.

-Ucieleśnienie samego szatana w zwodniczo seksowym ciele. Jednak to, że w noc naszych zaręczył oddawał się rozpustom ze swoimi dziwkami do białego rana chyba mówi więcej niż tysiąc słów- rzucam beznamiętnie, bo postanowiłam, że nie pozwolę, żeby jego zachowanie miało na mniej jakikolwiek wpływ.

Potraktowałam je jako przyzwolenie na to co sama zamierzam robić i nie mieć żadnych wyrzutów. W końcu tak funkcjonuje mafia, prawda? Rób co chcesz i nie miej skrupułów.

-Co za skończony dupek- fuka nienawistnie Irina.

-Tak, to coś do czego będę musiała przywyknąć i nauczyć się z tym żyć. - wzdycham zrezygnowana.

Po czym dołączamy w salonie do Iwana i popijamy razem drinki, podczas gdy on cały czas mnie uważnie obserwuje. Po jakiejś godzinie moja przyjaciółka zostawia nas samych, żeby przygotować kolację. Wykorzystuję to i przechodzę od razu do sedna sprawy.

-Został mi miesiąc- rzucam patrząc w oczy Iwana, a on w milczeniu lustruje moją poważną minę- I chce to wykorzystać tak jakby był moim ostatnim w życiu, bo poniekąd właśnie tak jest.

-Co masz na myśli?

-To, że nie spędzę tego czasu na płakaniu w poduszkę, bo to mnie przed niczym nie uchroni. Potrzebuję wspomnień, które pomogą mi przetrwać u boku mojego męża-tyrana.

-Przecież wiesz, że mogę ci pomóc uciec od tego wszystkiego- odpowiada z desperacją.

-Nie o to chodzi. To nie jest wcale takie proste jak sądzisz. - tłumaczę, po czym pochodzę do niego i siadam mu na kolanach. - Potrzebuję cię, ale do czego innego- rzucam bez ogródek, a on ujmuje mnie za kark i przewierca wzrokiem.

-Co tylko zechcesz piękna- mówi stanowczo.

-Chce tego co mieliśmy w noc przed moimi zaręczynami. Chce żebyś przez kolejne tygodnie pomógł mi wyprzeć fakt, że zostanę żoną faceta, dla którego jestem nikim. Jednak nie mogę ci obiecać nic więcej niż ten miesiąc. Wszystko co się między nami wydarzy przez te tygodnie zakończy się wraz z moim wyjazdem do Włoch- oznajmiam- Jesteś w stanie przystać na taki układ?

Przygląda mi się przez dłuższą chwilę, po czym zaciska zęby. Kiedy myślę, że już nic nie powie on w końcu się odzywa.

-Od zawsze cię chciałem. Dlatego wezmę wszystko co mi dasz. Żałuję tylko że to co się dzieje między nami wydarzyło się teraz kiedy nie mamy szans na więcej- odpowiada po czym wpija się zachłannie w moje usta.

Poddaje się temu, chodź martwią mnie odrobinę jego słowa, bo jednego na pewno nie chce. Nie chce, żeby Iwan ucierpiał na tym w jakikolwiek sposób. To ma być czas naszej wspólnej zabawy z terminem ważności. Wystarczy, że ja sama będę musiała się zmierzyć z tym co nastąpi po upływie tego cholernego miesiąca.

-Żadnych zobowiązań ponad to, że wspólnie spędzimy te cztery tygodnie jakie zostały do mojego ślubu. Nie możemy mieć nic więcej, a ty musisz być tego świadom. - mówię stanowczo odrywając się od jego warg.

-Wiem. Nie podoba mi się to, ale rozumiem. - odpowiada pewnie po czym ponownie przyciąga mnie do namiętnego pocałunku, który pobudza moje ciało odpychając zmartwienia i cały szajs jaki czeka na mnie we Włoszech.

.........................

Czas biegnie nieubłaganie, kiedy ty najchętniej zatrzymałabyś go w miejscu.

Zanim się obejrzałam, moje gorące chwile u boku Iwana dobiegły końca, a ja właśnie się pakuje, szykując się do opuszczenia Rosji. Z drugiej strony obawiałabym się dłużej ciągnąć relację z Iwanem, bo choć skutecznie odciągał moje myśli od Rossiego, to martwił mnie ten dziwnie czuły i bolesny błysk w jego oczach, kiedy spoglądał na mnie w ostatnich dniach. Nie chciałam, żeby poczuł do mnie nic więcej niż łączącą nas dotychczas przyjaźń i pociąg fizyczny. W najmniejszym stopniu nie chciałam go zranić i martwić się jego uczuciami, podczas gdy sama będę musiała stawić czoła wcieleniu diabła we własnej osobie.

Diabła, który w ogóle nie próbował się ze mną kontaktować w międzyczasie, a który również bez sprzeciwów przyjął informację, że odmówiłam odwiedzin we Włoszech, żeby zapoznać się z przygotowaniami do naszego wesela. Zrzuciłam wszystko na moją przyszłą teściową, którą co prawda poznałam tylko dzięki kilku rozmową telefonicznym, ale była świetną kobietę i nie mieści mi się w głowie jak mogła wydać na świat pomiot szatana jakim był jej najstarszy syn.

W każdym razie z radością przyjęła przywilej zorganizowania całej uroczystości oraz ściemę, że chce, żeby zrobiła mi niespodziankę. W żadnym razie nie interesowały mnie szczegóły związane ze ślubem, który równie dobrze mógłby być moim pogrzebem.

Jedyną rzeczą, w którą musiałam się zaangażować był wybór sukni ślubnej. Jednak nie było to dla mnie nic wyjątkowego. Choć powinno, bo każda kobieta marzy o tej jednej jedynej kiecce, która na jeden dzień zamieni ją w księżniczkę. Niestety ja nią nigdy nie będę.

Kusiło mnie, żeby zamiast bieli wybrać czerń, ale Delia i Bella które przyleciały pomóc mi w tym zadani, powstrzymały mnie przed tym. Dzięki nim porzuciłam złośliwe zamiary i zalałam się taką ilością szampana, że nawet zaczęły mi się podobać te przebieranki w coraz to nową sukienkę. Obie twierdziły, że mimo wszystko powinnam cieszyć się tą chwilą i nie zwracać uwagi na buca, który jest przyczyną całych tych przygotowań. Chciały żebym była silna i czerpała choć trochę radości ponad to wszystko, bo w końcu jaka kobieta nie kocha zakupów?

Dziewczyny zostały do następnego dnia, a przez czas ich pobytu pomstowałyśmy na mężczyzn i ich zaściankowe poglądy. Niestety po tym jak wyjechały dopadła mnie smutna melancholia, że o ile im udało się uniknąć wielu przykrości związanych z tradycjami mafijnego świata mi to nie będzie dane.

Jednak rzucenie się po raz kolejny w ramiona Iwana przyniosło mi ukojenie jakiego sobie nie skąpiłam w tym naszym układzie. Od czasu do czasu jedynie przypominałam mu czy pamięta o zasadach naszej relacji, a on zawsze odpowiadał tak samo. Wpijał się w moje usta i mówił, że nic, poza tym co teraz nie jest ważne.

Niestety to nasze teraz właśnie się skończyło, a ja w asyście brata, Maksa i masy innych ponuraków wsiadam na pokład samolotu do Rosji. Jutro dokona się mój wyrok, a ja potrzebuję wódki, żeby to wszystko przetrwać. Dimitri jedynie patrzy na mnie z naganą, ale nie komentuje drinka, który po chwili ląduje w mojej dłoni. Za to Maks krzywo się uśmiecha.

Zdążyliśmy się już trochę zapoznać, a on, poza tym, że był moim utrapieniem jako mój ochroniarz, to był fajnym facetem, który nawet potrafił żartować. Bez większego trudu udawało mi się robić to co chciałam za jego plecami. Musiałam się bardziej postarać niż w przypadku ludzi mojego brata, ale nad Maksem miałam przewagę, której nie miałam nad nimi. Żar jaki dostrzegałam w jego spojrzeniu mówił mi, że ma do mnie słabość, a ja jak na perfidną zołzę przystało wykorzystywałam to do swoich celów. W końcu nic innego mi teraz nie pomoże jak zostanie wredną lodowatą wiedźmą, więc się wprawiałam. Wydaje mi się nawet że mam do tego świetne predyspozycje, a może po prostu dzieje się tak z każdą kobietą postawioną pod ścianą bez możliwości wyboru?

Nie ważne, muszę się znieczulić alkoholem, żeby wyzbyć się ponury myśli związanych z tym co wydarzy się jutro...

............................

To już chyba mój standard, żeby odbywać oficjalne spotkania z Fabiano na kacu.

Dziś przynajmniej nie zbiera mi się na mdłości, ale głowa pęka mi jak cholera. Wczoraj nocowałam w posiadłości Deli, gdzie dziś szykuje się do uroczystości swojego pogrzebu, a przepraszam raczej ślubu. Przesadziłam wczoraj z ilością drinków, a teraz za to płace. Jednak liczę na to, że kac znieczuli mnie na tyle że w otępieniu przetrwam dzisiejsze wydarzenia.

Muszę się tylko ogarnąć do czasu, aż drzwi sypialni zamknąć się za mną i moim mężem, bo czeka nas tam stracie sił. Zamierzam mu pokazać, że nie jest w stanie mnie złamać cokolwiek sobie umyślił.

Nie w sposób, który zapewne chodzi mu po głowie.

-I jak? Jesteś zadowolona? - pyta mnie Bella poprawiając dół mojej sukni ślubnej.

-W innych okolicznościach może i bym była, ale dziś na to nie liczcie- odpowiadam przyglądając się swojemu odbiciu.

Moje czarne loki zostały ujarzmione i spływają pofalowaną falą aż do granicy moich pośladków. Makijaż w pełni tuszuje moje beznadziejne samopoczucie uwydatniając kości policzkowe oraz podkreślając oczy. Góra mojej sukienki ściśle przywiera do ciała uwydatniając dekolt wykończony koronką z kryształkami. Na linii bioder spływa kołem aż do moich kostek. Może i wyglądam jak księżniczka, ale się tak nie czuję. Zamiast wyjść za księcia z bajki zostaną żoną bezlitosnego szatana, który zapewne nie będzie łaskaw w żadnej sposób docenić mojego dzisiejszego wyglądu, podczas gdy powinien patrzeć na mniej jak na ósmy cud świata.

-Skup się na sobie i miej w dupie wszystkich tych palantów z moim bratem na czele- odzywa się Delia wygładzając mój welon- Wyglądasz pięknie, a oni mogą się pieprzyć.

-Tak tylko że od dziś będę przywiązana do jednego z nich- wzdycham nieszczęśliwie.

-Głowa do góry. Jeszcze pokażesz Fabiano na co cię stać. - motywuje mnie- A wierz mi, że jemu potrzebny jest naprawdę mocny kop w tyłek, żeby nabrał rozumu.

-O tak, mam nie odpartą chęć przywalić mu w ten arogancki zadek- zapewniam, a na jej twarzy pokazuje się diabelski uśmiech.

-Liczę na to, że właśnie to uda ci się zrobić. Co ja mówię. Nie żadne uda, tylko to zrobisz. A ja służę ci pomocą w każdej chwili- dodaje.

-Ja również. Oni w końcu muszą się nauczyć właściwego podejścia do kobiet. - rzuca jeszcze Bella, po czym wszystkie wymieniamy znaczące spojrzenia.

Może i moje życie nie będzie łatwe u boku Fabiano, ale te dwie zapewnią mi wsparcie jakiego będę potrzebować. Choć Rossi nie ma żadnych słabości, to fakt posiadania Deli za siostrę ujmuje jego niezniszczalności. Do tego jeszcze Bella która jest całkiem wrogo nastawiona do poglądów wobec płci pięknej w tym półświatku, a człowiek zyskuje sprzymierzeńców gotowych rzucić się przeciwko niemu. Co prawdą bitwy będę musiała stoczyć z nim sama, ale świadomość posiadania ich w obwodzie dodaje mi sił.

............

Cała uroczystość odbywa się według ustalonego paradygmatu, a ja jedynie stanowię dodatek estetycznej oprawy. Pociesza mnie tylko to, że moja teściowa musiała mocno nadszarpnąć budżet Fabiono organizując aż tak wystawne przyjęcie, gdzie wszystko topi się pod naporem kwiatów i innych bzdetów.

Przetrwałam już większą część tej szopki a gruba obrączka zdobi mój palec. Spoglądam na nią co jakiś czas próbując oprzeć się chęci odcięcia sobie tego palce, żeby pozbyć znajdującego się na nim symbolu, że tańczący właśnie ze mną mężczyzna stał się moją zmorą do końca życia.

-Uśmiechnij się- warczy na mnie Fabio, ściskając boleśnie w tali. W odpowiedzi posyłam mu najbardziej sztuczny z uśmiechów na jaki mnie stać. - Gdyby był szczery byłoby o wiele lepiej.

-Nigdy nie będzie, nie w twoim towarzystwie- odpowiadam słodko.

-Nie drażnij mnie Kira. Od dziś mogę zrobić z tobą co będę chciał więc lepiej nie testuj swojego szczęścia- zapowiada, a ja posyłam mu kpiące spojrzenie i obojętnie wzruszam ramionami.

Dostrzegam, że nie podoba mu się moja obojętność. Jednak dowód tego jak bardzo podoba mu się mój wygląd przyciska mi się do brzucha.

Mimo że sądziłam, że nie poświęci za dużo uwagi na to jak dziś wyglądam to Fabiano mnie zaskoczył. Nie spuszczał ze mnie wzroku, gdy kroczyłam do ołtarza i tak było od tamtej chwili. Choć zachowywał wyraz pełnego opanowania, to w jego oczach dostrzegałam wiele emocji, których do końca nie rozumiałam. Było tam na pewno pożądanie i duma posiadacza, ale tliło się tam też coś jeszcze, coś czego nie potrafiłam zdefiniować. Jednak, ponieważ ten dzień jest początkiem mojej osobistej katastrofy postanowiłam nie poświęcać mu z zbyt dużej uwagi.

Gdy ktoś patrzy na nas z boku dostrzega zapewne perfekcyjną, uległą i piękną żonkę u boku przystojnego, władczego mężczyzny ubranego w czarny smoking. Na zdjęciu moglibyśmy wyglądać na idealną parę, ale rzeczywistość jest dużo bardziej ponura i smętna.

-Jeszcze tylko jakieś dwie godziny, a poskromię ten twój temperament pieprząc cię do utraty tchu- cedzi jeszcze bardziej dociskając mnie do siebie.

-Nie składaj obietnic których możesz nie dotrzymać- mówię bezczelnie, posyłając mu wyzywające spojrzenie.

-Oj moja droga dopiero się przekonasz na co mnie stać- parska rozbawiony- Jeszcze będziesz mnie błagać żebym przestał- dodaje arogancko.

-Zobaczymy- odpowiadam z zadumą- Jak na razie tylko gadasz i gadasz- zauważam z ironią, ale jemu ten durny uśmieszek nie schodzi z gęby- Bardziej mnie martwi czy w ogóle wiesz, jak doprowadzić kobietę do orgazmu, bo twoja pewność siebie może być dla ciebie cholernie zwodnicza- dodaję, a jego samozadowolenie blaknie.

-Wierz mi na słowo, że jeszcze żadna nie narzekała- rzuca bezczelnie, a ja mu się sceptycznie przyglądam.

-Wiesz, że dziwkom płaci się za to, żeby świetnie udawały jaki to jesteś fantastyczny w łóżku i że osiągają spełnienie? - pytam z pełną powagą, choć trudno mi się powstrzymać od parsknięcia, gdy Fabio zagryza zęby.

-Zamiast mówić bzdury, lepiej zaoszczędź ten niewyparzony języczek i usta na później, bo jeszcze się dziś napracują ślicznotko- cedzi na skraju wściekłości.

-No widzisz, mówiłam, że jesteś samolubny w łóżku i wcale nie jesteś jaki zajebisty jak ci się wydaje, a ja będę musiała żyć z tym, że mój małżonek jednak nie jest takim ogierem jak obiecywał- oznajmiam wydymając wargi.

-Kira- warczy ostrzegawczo, ale właśnie w tym momencie kończy się utwór do jakiego tańczyliśmy, a do nas podchodzi jego brat.

To chyba Marco z tego co pamiętam.

-Mogę zatańczyć z bratową zanim ją porwiesz i już tak szybko jej pewnie nie zobaczę? - pyta rozbawiony.

Fabiano choć nadal spięty podaje bratu moją dłoń, po czym pochyla się do mojego ucha.

-Będzie ci tak kurewsko dobrze, że sama będziesz mnie błagała o mojego fiuta, a ja zastanowię się czy wolę pieprzyć moją niedoświadczoną żonkę czy panienki, które znają się na rzeczy- syczy, a ja z ledwością powstrzymuję wolną rękę, żeby nie zdzielić go w gębę za te aroganckie słowa- A teraz zachowuj się droga żono- dodaje po czym się oddala, a ja nie zwracam uwagi na mojego partnera do tańca, zbyt zajęta mordowaniem wzrokiem mojego oddalającego się męża.

-Coś mi się wydaje, że muszę się wyprowadzić dla swojego dobra i zdrowia psychicznego, żeby nie wchodzić między was- rzuca swobodnie Marco, a ja w końcu przenoszę na niego wzrok.

-Będziesz mieszkać z nami? - pytam z zainteresowaniem.

-Na tą chwilę tak. Ja i Oskar. Ale chyba oboje powinniśmy wynieść się i to jak najszybciej. - odpowiada- Mam przeczucie, że nie będziemy chcieli być w pobliżu, kiedy zaczniesz pokazywać naszemu bratu pazurki, ani być świadkami tego jak będziecie się docierać. Bo tego ostatniego to nawet mury rezydencji mogą nie przetrwać. - oznajmia rozbawiony.

Hmm, może mimo tego, że jest bratem wcielonego diabła to wcale nie jest taki zły jak on.

-Cóż ja bym tam wolała, żebyście zostali- oświadczam, a on przygląda mi się uważnie- Miałabym przynajmniej z kim pogadać, bo z tamtym- kiwam głową w kierunku, w którym oddalił się Fabiano- Nie mam najmniejszego zamiaru. - dodaję, a Marco parska szczerym śmiechem.

-Oj bratowa, ten nasz rodzinny domy naprawdę nie przetrwa twojego pojawienia się w jego progach-śmieje się.

-Postaram się nie zawieść twoich nadziei podkładanych we mnie drogi szwagrze- zapewniam słodko, a on jeszcze bardziej się śmieje.

-To będzie pieprzony Armagedon- mruczy jeszcze pod nosem po czym okręca mnie na pakiecie i wirujemy pośród pozostałych gości.

Wydaje mi się, że do grona członków rodziny Rossich, których darzę sympatią, a do którego należą Delia i Bella, właśnie dołączył Marco. Wiem natomiast że nigdy nie będzie się to toczyło mojego męża.

Podczas trzech kolejnych utworów mój szwagier opowiada mi w skrócie o posiadłości, w której spędzę dziś swoją pierwszą noc. Wychodzi na to, że wraz z małżonkiem będziemy mieli do dyspozycji całe skrzydło rezydencji, podczas gdy jego bracia zajmują apartamentu po drugiej stronie budynku. Coś mi się wydaje, że będę miała dużo pokoi, żeby chować się przed moim mężulkiem. Jak najszybciej powinnam sobie wybrać własną sypialnię, a pan i władza będzie mógł mnie traktować jak swoją osobistą prostytutkę, którą będzie odwiedzał, jak go przypili. Ale posiadanie własnego pokoju zapewniłoby mi chociaż spokój w czasie między nagonkami jego niewyżytego sprzętu na moją waginę.

Choć jeśli rzeczywiście chce żebym go później błagałaby mnie przeleciał, to poczeka do usranej śmierci, a mi zapewni tym święty spokój. A jak zacznie mi doskwierać frustracja seksualna to zawsze jest jeszcze moja wibrująca zabawka (którą dobrze ukryłam w moim bagażu), a w skrajnym przypadku może pomyślę o jakimś kochanku.

Hmm, ten ostatni pomysł wydaje cię cholernie intrygujący. To byłoby coś. Wielki przywódca mafijnej rodzinki zdradzany przez posłuszną żonkę. Tak, podoba mi się taka wizja. Tylko z realizacją może być gorzej....

Po zakończonych pląsach wracam do pustego stołu, jednak po chwili zjawiają się przy mnie Delia i Bella.

-Stresujesz się nocą poślubną? - pyta zatroskana Bella- Pierwszy raz zawsze jest bolesny, ale później będzie lepiej. A jak Fabio nie zachowa odpowiedniej ostrożności to mu jaja pourywam- warczy zanim pozwoli mi odpowiedzieć.

-Już mu kurwa zapowiedziałam, że urwę mu fiuta jak zachowa się jak brutalny skurwiel. - zapewnia Delia- Każdy z tych popaprańców chce dziewicy, a później próbują je traktować jak kobiety z doświadczeniem. W dupie mam te ich poglądy, mój brat popamięta czym jest piekło solidarności jajników jak zwali sprawę- warczy nie dopuszczając mnie do słowa.

-Dziewczyny- rzucam wykorzystując chwilę, w której urywają swój wywód i patrzę im w oczy- Nie jestem dziewicą, więc jedyną osobą która dziś przeżyje traumę będzie Fabiano- wyjaśniam, a one patrzą na mnie wielkimi oczami, po czym głośno wybuchają śmiechem, chwytając się za brzuchy.

-Epickie- piszczy Delia, a łzy rozbawienia spływają jej z kącików oczu- Zaraz się cholera posikam- dodaje między salwami śmiechu.

-Ja też- skrzeczy zabawnie Bella krzyżując nogi- Kira jesteś najlepsza- dodaje, próbując się uspokoić, a ja rozciągam usta w chytrym uśmiechu- Cholera naprawdę muszę iść do łazienki, bo przez tą ciąże mój pęcherz żyje własnym życiem- dodaje po czym szybko udaje się w kierunku toalety.

-Biedna- komentuję.

-Później będzie tylko gorzej- wzdycha Delia rozsiadając się na krześle i prostując nogi- Ja już się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie się wysypie, bo moje plecy zaczynają protestować- rzuca masując swój wydatnych brzuszek.

-Kiedy poród?

-Za kilka tygodni

-Chłopiec czy dziewczynka? - pytam.

-Nie wiem- uśmiecha się krzywo.

-Lekarz ci nie powiedział? - jestem zaskoczona.

Przecież każdy przywódca chce wiedzieć, czy udało mu się spłodzić dziedzica, więc Accardi na pewno był gotów przystawić spluwę do głowy medyka byle się tego dowiedzieć.

-Chciał, ale ja nie chciałam- odpowiada z zadowoleniem, a ja jej się uważnie przyglądam- Jednak Iwo za bardzo mnie wkurwiał dopytywaniem o płeć dziecka od samego początku, więc teraz się mszczę- rzuca z uśmiechem- Zapowiedziałam mężowi, że jeśli wyciągnie to z mojej ginekolog w brew mojej woli, to nici z seksu, a ja zmienię lekarza na faceta. Poza tym postraszyłam go, że jak się przez niego tak mocno zdenerwuję to jeszcze czasami urodzę przed terminem. Dodatkowo trochę po symulowałam, więc na razie siedzi cicho i pewnie po kryjomu obgryza paznokcie.

-Jesteś moją idolką. Serio- odpowiadam szczerze.

-Przestań, ty pobijesz mnie na głowę dzisiejszej nocy. Będzie cud jak mój brat po odkryciu braku twojej błony dziewiczej na zawał nie zejdzie albo przez skok ciśnienia nie pójdzie mu jakaś żyłka- śmieje się w głos.

-Cóż, liczę, że zyskam tym przewagę, ale wiem, że na długo go to nie usadzi w miejscu- odpowiadam poważnie sącząc drinka.

-Dasz sobie z nim radę. To tylko facet. Trzeba znaleźć odpowiedni sposób na każdego z nich a później to oni mają problem a nie my- pociesza mnie dotykając mojej ręki.

-Może. - rzucam zamyślona- Jednak nie jestem głupia, żeby sądzić, że mi się nie odpłacić za każdy numer jaki mu spróbuję odwalić.

-Pamiętaj, jeśli tak, to vet za vet. Może i przez to prawie się pozabijacie, ale mój braciszek potrzebuje potężnego kopa w dupę, żeby się otrząsnął i przejrzał na oczy. Myśli, że jest taki oziębły przez ten swój kij w tyłku i sprytny, ale ja już go rozgryzłam. A przede wszystkim zauważyłam, że dorobił się pewnej słabości- oznajmia zuchwale.

-Jakiej? - pytam zaintrygowana.

-Ciebie moja droga- odpowiada a ja prycham, bo chyba te hormony posuły jej zdolność oceny. - Widzę jak na ciebie patrzy. Wiem, że możesz mi nie wierzyć, ale uwierz mi, że obudziłaś w nic coś czego nigdy tam nie było. Tylko potrzeba jeszcze młota pneumatycznego, żeby odkuć ten lód, pod którym on to próbuje ukryć. Ale czuję, że ty będziesz mu tak często podnosić ciśnienie, że sam stopnieje- wybucha ponownie śmiechem, a ja jej wtóruję, choć nie wierzę żebym była słabością pana skurwiel nam na drugie imię.

-Co was tak bawi moje panie? - pyta podejrzliwie wyrastający za moimi plecami Fabiano, a towarzyszy mu mąż Deli.

-Nic szczególnego- fuka na niego siostra ledwie na niego zerkając- Dawałam tylko Kirze kilka porad małżeńskich- rzuca zaczepnie.

-Mała- próbuje ją zastopować Iwo.

-Co? - naskakuje na niego- Już mi nie wolno porozmawiać z bratową, czy jak?!- unosi się a jej małżonek wzdycha podczas gdy mój nie spuszcza z niej czujnego spojrzenia.

-Nie o to mi chodziło- mówi zrezygnowany Iwo- Chodź kochanie zatańczymy jeszcze chwilę, a później będziemy się zbierać, bo nie powinnaś się przemęczać- Accardi uderza w bardziej pojednawczy ton i podaje jej rękę, którą ona niechętnie przyjmuje.

-A my się z wami już pożegnamy- odzywa się Fabiano kładąc ciężkie ręce na moich nagich ramionach. - Zabieram moją żonę do sypialni- oznajmia arogancko, a stojąca obok Delia wygląda jakby miała się rzucić na brata z pazurami.

Jednak chyba po chwili przypomina sobie co jej mówiłam, bo uśmiecha się do niego wrednie.

-Świetnie- cedzi przez zęby po czym posyła mi szczególne spojrzenie, które wyraża więcej niż ogrom słów- Do zobaczenia Kira- dodaje po czym pozwala Iwowi zaprowadzić się na parkiet.

Siedzę obserwując jak się oddalają i zbieram siły na przeprawę jaka mnie dziś czekam. Mam tylko nadzieję, że na koniec dostanę przynajmniej mierny orgazm.

-Chodź- nakazuje mi Rossi, a ja z przekory nie ruszam się nawet o milimetr- Co się stało ślicznotko? - pyta z udawaną troską- Strach cię obleciał? Już nie jesteś taka pewna swego? - dopytuje kpiąco, a ja zaciskam zęby, żeby go nie zwyzywać przy tych wszystkich wielkich szycha.

-W żadnym razie- oświadczam pewnie wstając i przechodząc koło niego z wysoko uniesioną głową- Prowadź kochanie- mówię nie szczędząc sarkazmu przy ostatnim słowie.

Chwilę później znajduje się przy mnie, przyciskając do swojego boku silnym ramieniem. Nie patrzę na niego, ale wyczuwam, że na jego twarzy kwitnie pewny siebie uśmieszek.

Zobaczymy jak długo...

....................

Ok, udało mi się napisać ten rozdział jeszcze dziś, tylko dlatego że mam awarię prądu i nie zostało mi nic innego jak usiąść do naładowanego laptopa 😉 zmywarka, pranie i inne rzeczy muszą zaczekać aż włączą prąd 😊


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top