Rozdział 30

Pisany na szybko i niesprawdzony...

No i długiiii.... 😉

Fabiano

Budzi mnie przyjemny dreszcz rozchodzący się ciepłem po całym ciele. Instynkt każe mi otworzyć oczy by zorientować się w sytuacji, ale ta część mnie rozkoszująca się nieziemską pieszczotą próbuje go olać by z zamkniętymi oczami cieszyć się niespodziewaną przyjemnością.

Ostatecznie moja natura wygrywa, choć powieki mi się kleją, bo przez pół nocy po tym jak Kira smacznie zasnęła po naszym gorącym seksie, rozmawiałem z Emilio omawiając lukę w naszym planie, której oboje jak ostatnie osły nie przewidzieliśmy. Nie rozumiem dlaczego moją żonę irytują moje zmartwienia związane z naszą córką i jej przyszłością, która napawa mnie nie małym strachem, ale ponieważ Kira nie może się denerwować wolałem cichaczem omówić z bratem konieczność obrania innej strategii, za jej plecami. Prawda jest taka, że po tym jak mnie uświadomiła, że na świat mogłaby przyjść nasza druga córka, nie wiem już czy warto ryzykować spłodzenie kolejnego dziecka, a Emilio podziela moje zdanie. Z doświadczenia wiemy, że przeznaczenie średnio nas lubi, więc kto wie jak by się sprawy potoczyły, a my jeszcze przed czterdziestką padlibyśmy na jakiś wylewa, czy inne cholerstwo i kto wtedy chroniłby oraz dopilnował nasze skarby?

Jest to kwestia która wprowadza mnie w stan niesamowitej nerwowości, która nie pozwała mi spać jeszcze przez długi czas po zakończeniu rozmowy z Emilio. Dlatego też teraz walcząc z powiekami unoszę je z wysiłkiem, a z moich ust wyrywa się ciężkie sapnięcie zanim jeszcze skoncentruje zaspany wzrok na mojej żonie, która przejeżdża swoim sprytnym języczkiem po całej długości moje sterczącego kutasa. Gdy dostrzega, że udało się jej mnie obudzić, nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy, a w jej oczach rozbłyskają psotne iskierki. Następnie zanim uda mi się odezwać, ona bierze w usta większą część mojego spragnionego fiuta, a poranne słońce wpadające przez otwarte drzwi balkonowe oświetla jej nagie ciało pochylone nad moim sprzętem. Nie dając mi taryfy ulgowej zaczyna intensywnie ssać mojego kutasa, a ręką obejmuje jego nasadę dopieszczając tę część której nie jest w stanie wsunąć głębiej w swoje cudowne usta. To wszystko razem sprawia, że skurcz ekscytacji ściska mi jądra, a oczy wywracają się na drugą stronę. Wiedziony odruchem przyjemności wsuwam dłonie w jej burzliwe loki, jednak jej nie pospieszam, bo i tak jestem niebezpiecznie bliski orgazmu, a nie mam zamiaru skończyć w jej ustach. Nie taki miałem plan na dzisiejszy poranek, ale jak widać w każdym moim planie pojawiają się nieprzewidziane luki.

Przymykając oczy pozwalam sobie przez dłuższą chwilę delektować się postną żoną i jej wybornymi zdolnościami oralnymi, które rozkładają mnie na łopatki niemal tak bardzo jak jej słodka cipka. Wiem również że to co teraz robi, sprawia jej satysfakcję bo odczuwa pewnego rodzaju władzę nade mną, ale prawda jest taka, że i tak ją ma niezależnie od tego czy wciela w życie swoje słodkie tortury czy też nie. Pragnę jej całej i wezmę wszystko co zechce mi dać. A jak widać jestem szczęściarzem. Inne ciężarne o poranku walczą z nudnościami, natomiast moja żona poświęca ten czas na drażnienie mojego wzwodu przy pomocy warg i języka. Na tę myśl uśmiecham się krzywo, arogancko ciesząc się ze swojego szczęścia, podczas gdy Emilio od wielu tygodni zrzędzi, że Bella częściej całuje się z muszlą klozetową niż z nim.

Jednak moja arogancja szybko ulatuje gdy Kira robi to coś ze swoim języczkiem na czubku mojego fiuta jednocześnie mocno ssąc. Wydusza tym mój prymitywny warkot, a palce automatycznie zaciskają mi się na jej włosach. W następnej sekundzie wsuwa sobie w gardło prawie całą długość mojego przyrodzenia, przez co aż sapię z gwałtownego rozkosznego prądu oblewające moje ciało i przejmującego nad nim kontrolę. Wiem, że ta jej zabawa staje się dla mnie coraz bardziej niebezpieczna, bo jeśli tego nie przerwę, to raz dwa będzie po sprawie, a nie tego chcę.

Dlatego też otwieram oczy i ciężko dysząc, skupiam wzrok na jej pracowity ustach. Kiedy spogląda na mnie znad mojego twardego fiuta, wiem, że musimy zakończyć te igraszki dokładnie w tej sekundzie, bo moja lwica wyczuła ofiarę i nie odpuści, a ja mam zamiar pokrzyżować jej tę niecną intrygę.

-Chodź do mnie- chrypię, przejeżdżając kciukiem po kąciku jej warg. Jednak ona nie odpuszcza, ponownie zjeżdżając wargami w dół mojej erekcji- Kira- syczę jednocześnie mocniej wpijając palce w jej loki i odchylając głowę do tyłu pod wpływem nawarstwiającej się pokusy osiągnięcia spełnienia w jej grzesznych ustach.- Ślicznotko musisz przestać i to teraz- warczę gardłowo, a jej chichot przechodzi wibracjami na mój sprzęt, sprawiając że robi się jeszcze bardziej niebezpiecznie.

Wiedząc że Kira nie odpuści chwytam jej loki u nasady i odciągam jej buzię od mojego buzującego kutasa, co ona skwituje to gniewnym prychnięciem. Natomiast ja nie daje jej czasu na fochy i od razu przewracam ją na plecy układając się na niej.

-Następnym razem najpierw cię zwiążę, a dopiero później zacznę budzić- fuka na mnie, a ja z rozbawieniem łącze nasze wargi, choć ona próbuje mi ich od mówić.

-Chcesz mnie wykończyć kobieto? To właśnie postawiłaś sobie za swój cel- mruczę przesuwając usta na jej szyję.

-Nie dowiesz się dopóki, nie dasz mi zrobić wszystkiego po mojemu- prycha uroczo, wiercąc się pode mną, przez co gryzę ją w ucho, bo jej cipka ociera się o mojego dumnego i gotowego na więcej kutasa.

-Cóż za grzeszna groźba.- dyszę do jej ucha- Ale ostrzegam, że to niebezpieczna zabawa, a ja roztrzaskam każde łóżko do którego spróbujesz mnie przywiązać- mruczę- a jak chcesz tak się bawić, to jeszcze czasami sama możesz skończyć unieruchomiona i zdana na moją łaskę- dodaję głębokim i ochrypłym głosem.

-Nie obiecuj jeśli nie masz zamiaru spełnić tych kuszących wizji- wyjękuje, w chwili gdy moja dłoń zaciska się na jej nabrzmiałej piersi, a kciuk pociera sterczący sutek.

-A czy ktoś powiedział że nie mam zamiaru- odpowiadam enigmatycznie po czym pochylam głowę nad jej piersiami liżąc na przemian jej sutki, a czubkiem fiuta drażnię jej ociekającą wilgocią cipkę.

-To przestań się cackać i to zrób- warczy na mnie wbijając mi paznokcie w pośladki, a ja uśmiecham się pod nosem zadowolony z siebie.

-Jeszcze nie tym razem- mruczę, po czym błyskawicznie zsuwam się z niej i odwracam ją do siebie bokiem i przytulam jej plecy do swojego torsu.

Zanim jeszcze wydusi z siebie potok skarg, wsuwam się powoli w jej ciasną cipkę, skutecznie odbierając jej chęć do artykułowania kolejnych zdań. Wchodzę w nią centymetr po centymetrze, trzymając stanowczo za biodro żeby nie przyszło jej go głowy gwałtownie nabić się na mój wzwód. Głowę układam w zgięciu jej szyi skubiąc jej skórę, a drugą rękę przekładam pod jej ciałem i przesuwam nią od piersi po łechtaczkę, wyznaczając rozkoszny szlak pieszczoty która wywołuje jej gęsią skórkę.

-Wiem, że uwielbiasz jak cię pieprzę, ale tym razem będę cię kochał, a na ostre rżnięcie przyjdzie jeszcze czas- mruczę zasysając płatek jej ucha i jednocześnie delikatnie się z niej wysuwając, wchodzę ponownie.

Kira skomli, a ja dyszę przy jej uchu delektując się czuciem jej mokrej, ciasnej cipki otulającej szczelnie mojego kutasa, który jest w swoim raju.

Seks nigdy nie był dla mnie tym czym jest przy tej kobiecie. To ona wzniosła ten fizyczny akt na wyższy poziom sprawiając że nie mogę się nią nasycić, jednocześnie pragnąc coraz więcej. To co przeżywam przy tej szczególnej kobiecie jest moim niebem, bez którego nie wyobrażam sobie swojej egzystencji.

Poruszając miarowo biodrami, wypełniam ją w wolnym karzącym tempie, za każdym razem wchodząc głęboko i dopieszczając każdy skrawek jej kobiecości, ku narastającym jękom nas obojga. Ekstaza przetacza się przez całego mnie, a wtulająca się i napierająca na mnie Kira sprawia że oprócz rozkoszy nadchodzącego spełnienia moje serce puchnie z miłości do niej i naglącej potrzeby.

-Fabio szybciej- sapie, odchylając twarz w moją stronę i szukając moich ust.

-Jeszcze nie- dyszę muskając jej wargi, a moje palce dopieszczają jej wrażliwy guziczek nasilając jej skomlenie.

Gdy czuje na fiucie jej pierwsze skurcze przepowiadające nadchodzący szczyt wówczas przyspieszam ruchy i wchodzę w nią odrobinę mocniej i szybciej doprowadzając nas oboje do spełniania. Po kilku pchnięciach zalewam jej wnętrze gorącą spermą, podczas gdy ona pulsuje na mnie dziko wysysając mnie do ostatniej kropli.

-Kocham cię ślicznotko- mruczę gardłowo całując ją namiętnie, a ona oddaje mi pocałunek skomląc pod wpływem ostatnich dreszczy przyjemności.

-Ja ciebie też- odpowiada w mojej wargi- ale i tak kiedyś cię zwiąże, a później wykorzystam wedle swojego uznania- ostrzega- Nie znasz dnia, ani godziny- składa rozkoszną groźbą.

-Już się nie mogę doczekać co ci z tego wyjdzie- szepczę powstrzymując śmiech.

-Oj wyjdzie, wyjdzie- odpowiada dumnie- chyba nie zapomniałeś że kiedyś już raz mi się udało zaskoczyć cię na tyle, że byłeś do mojej dyspozycji- dodaje, a ja przypominając sobie jak któregoś poranka unieruchomiła mnie na tyle że nie mogłem jej dotknąć, ani nic innego, zaciskam zęby, bo nie podoba mi się wizja przeżycia czegoś podobnego ponownie.

-Musimy wymieć łóżko- oświadczam odsuwając się od niej i układając się na plecach.

-Co masz na myśli?- pyta zdziwiona odwracając się w moją stronę.

-To że potrzebujemy łóżka bez tego cholernego, solidnego dębowego zagłówka- odpowiadam przyciągając ją do siebie, a ona uśmiecha się wrednie.

-No nie wiem, mi się tam podoba obecne- rzuca swobodnie, a ja dostrzegam jej psotne spojrzenie.

-A mi nie, bo akurat tego zagłówka nie dam rady pokonać. I choć wizja bycia twoim seksualnym niewolnikiem jest intrygująca, to nie wytrzymam nie mogąc cię pieścić, a frustracja rozsadzi mi głowę i nie tylko- wyrzucam stanowczo.

-Nie przesadzaj.- zbywa mnie ironicznie- jeszcze chwilę temu mówiłeś że pokonasz każde unieruchomienie i strugałeś chojraka- nabija się ze mnie.

-Ale zapomniałem że nasze łóżko jest zbyt solidne na twoje zabawy- mówię z niezadowoleniem- Jeszcze dziś zamówię nowe, najlepiej takie przez żadnych zagłówków, metalowych rurek i kolumienek w narożnikach- wyliczam z powagą, bo wcześniej groźby mojej żony stanowiły dla mnie czcze gadanie, ale teraz wiem, że muszę zapobiec jej pomysłom, bo naprawdę jest gotowa je zrealizować.

-To może powinniśmy spać na samym materacu, żebyś był spokojny o swoje zdrowie psychiczne i fiuta- kpi przesuwając palcem po moim na w pół twardym nadal penisie.

-To wcale nie jestem temat do żartów- oburzam się- Nie wytrzymam jeśli nie będę mógł cię dotknąć, a patrząc po twoich hormonach nie wiadomo co ci przyjdzie do głowy i jak długo zapragniesz się nade mną znęcać- wyznaje niepocieszony, a ona wstaje z łóżka śmiejąc się ze mnie wrednie.

-Rób jak chcesz, ale ja i tak znajdę sposób żeby cię wykorzystać po mojemu i uniemożliwić ci przejęcie kontroli tak jak zawsze- rzuca odważnie przechodząc nago do łazienki.

Leżąc w pomiętej pościeli obserwuję jej kuszące ruchy i wabiące biodra. Postanawiam, że naprawdę zamówię nowe łóżko, a dopóki nie dotrze będę musiał mieć czujny sen, bo z tą kobietą nigdy nic nie wiadomo.

Gdy rozlega się szum wody pod prysznicem zrywam się z materaca i dołączam do żony, wypełnić dalszą część mojego dzisiejszego planu. Kiedy otwieram szklane drzwi kabiny Kira przenosi na mnie spojrzenie, a ja posyłam jej groźny, seksowny grymas, zamykając je za sobą.

-Nie patrz tak na mnie mówiłem, ze przyjdzie czas na ostre rżnięcie- oznajmiam, po czym niczym drapieżnik dopadam do niej blokując jej ręce za plecami i przyciskając przodem do ściany. Na mój nagły ruch Kira jedynie rozkosznie wzdycha wypinając w moją stronę krągłe pośladki na których składam siarczystego klapsa ku jej głośnemu okrzykowi zaskoczenia.- Jak zawsze chętna do odbierania mi kontroli.- upominam ją, bo dobrze wiem że aż się cała skręca żeby narzucić mi swoją wolę.

Niby lubi gdy to ja w pełni kontroluję nasze zbliżenia, ale jej natura nie pozwala jej na przyjmowanie mojej dominacji z zupełną uległością. Jest niecierpliwa, a już zwłaszcza kiedy robi się napalona, więc...

Wsuwam w nią dwa palce, upewniając się czy na pewno jest gotowa, a ona jak za każdym razem mnie nie zawodzi. Przez tą ciążę mam wrażenie że chodzi wiecznie nakręcona, co mi absolutnie nie przeszkadza, tym bardziej że jej lekarz prowadzący nie widzi przeciwwskazań żebyśmy uprawiali seks. Sam o to dokładnie wypytałem, żeby wiedzieć na ile mogę sobie pozwolić...

Wysuwam z niej palce rozprowadzając wilgoć wokół jej łechtaczki, a kiedy wyrywa się jej skomlący jęk zabieram ręką, chwytam ją mocno za biodro i wchodzę w nią jednym mocnym pchnięciem zmuszając żeby się lekko pochyliła, cały czas przytrzymując ją drugą ręką za nadgarstki. Posuwam ją bez opamiętania, jednocześnie będąc wyczulonym na jakieś oznaki dyskomfortu z jej strony, jednak ponieważ w odpowiedzi na moje poczynania ona jedynie coraz głośniej dyszy i jęczy, wiem że wszystko w porządku, a wówczas już całkiem daje się ponieść palącej żądzy.

Wchodzę w nią gwałtownie i ostro, a odgłos naszych zderzających się ciał roznosi się po łazience wraz z jej sapnięciami i moim ciężkim oddechem. Z każdą sekundą przyspieszam coraz bardziej, pragnąc więcej. Te kobieta potrafi doprowadzić do tego że tracę zmysły zatracając się w niej.

W pewnym momencie Kira zaczyna spazmatycznie zaciskać się na moim kutasie i dochodzi gwałtownie wykrzykując moje imię, a ja wchodząc w nią jeszcze kilka razy po czym sam dochodzę z dzikim warknięciem.

..................

Kira

Humor mam wspaniały. Fabio przeszedł samego siebie, a Hiszpania to piękny kraj. Odbyliśmy jeszcze przyjemny spacer po tutejszej plaży a następnie mąż zabrał mnie na obiad do centrum. Zwiedziliśmy przy okazji okoliczne uliczki, a czas biegł tak szybko, że zanim się obejrzeliśmy trzeba było wracać na Sycylię i się szykować do wieczornego przyjęcia.

Jednak uśmiech nie schodzi mi z twarzy więc nawet z ochotą zabrałam się za przygotowania. Zaczesałam loki na jeden bok tak by spływały falą po moim ramieniu, zrobiłam sobie wieczorny makijaż, podkreślając oczy, a na koniec założyłam śliwkową sukienkę otulającą mój biust z głębokim dekoltem. Odcięta od razu pod piersiami spływała luźno ku dołowi, opływając mój zaznaczony lekko brzuszek. Do tego odpowiednie szpilki i byłam gotowa.

Mąż czekał na mnie w swoim gabinecie, bo miał do załatwienia jeszcze jakieś sprawy. Dlatego też wchodzę, bez pukania i zastaję go debatującego z szefem ochrony. Ich rozmowa jest tak zajadła, że nawet nie wiem czy chce pytać o co chodzi. Niestety domyślam się jaki jest powód ich dyskusji, więc wolę tego nie ruszać, tym bardziej że widzę iż podwładnemu mojego męża udzieliła się jego fanaberia i w pełni angażuje się w paplaninę przerzucając się z Fabio pomysłami.

Są tak pochłonięci swoim pieprzeniem farmazonów, że nawet mnie nie dostrzegają. Dlatego pukam głośno w otwarte drzwi, a gdy Fabiano mnie zauważa unoszę pytająco brwi.

-Oh, kochanie. Już jesteś gotowa?- pyta zmieszanym tonem.

-Nie widać?- odpowiadam pytaniem unosząc ręce.

-Tak oczywiście.- rzuca od razu- Wybacz trochę się zagadaliśmy- tłumaczy podnosząc się z fotela.

-Widzę i domyślam się że wolę nie znać szczegółów- nie mogąc się powstrzymać mówię z kpiną.

-Ślicznotko, nie rozumiem twojego błahego podejścia do sytuacji naszej córki- warczy ni to zły, ni to rozczarowany.- Będzie na nią czyhać tyle niebezpieczeństw, że nie ma co zwlekać z ich przewidzeniem i wyeliminowaniem.

-Ta jasne. Największym są ci wszyscy mali chłopcy, którzy jeszcze nawet nie wiedzą do czego mają siusiaki- sarkam, a on zaciska zęby- Może najpierw pozwoliłbyś urodzić się naszemu dziecku, a dopiero później zaczniesz knuć wybudowanie wieży, w której je zamkniesz na cztery spusty i obstawisz oddziałem komandosów?- pytam wrednie.

-Gdy ty mówisz o tym wszystkim w ten sposób, to brzmi jak jakiś absurd, a w rzeczywistości w ogóle nim nie jest- wścieka się a ja przewracam oczami- Pomyślałaś o tym, że nasza córka będzie, NASZĄ córką- dodaje dobitnie, a ja marszczę brwi, próbując ogarnąć co chce mi tym przekazać- Jestem przywódcom Cosa Nostry, a co za tym idzie moja córka stanowi łakomy kąsek. Więc moim zdaniem wszystko co chce zaplanować jest jak najbardziej słuszne. Na każdym rogu może się na nią czaić niebezpieczeństwo i to dużo większe niż na jej rówieśniczki- oznajmia gderliwie.

-Czy ty chcesz żeby zaczęła się denerwować? Czy właśnie po to roztaczasz przede mną te czarne wizje?- pyta zapalczywie, na co on od razu łagodnieje.

-W żadnym razie kochanie- odpowiada miękko podchodząc do mnie- Ty nie masz się niczym przejmować, a ja zajmę się wszystkim. Ochronię nie tylko ciebie ale i naszą córkę.- oświadcza pewnie obejmując mnie i nie zwracając uwagi na swojego pracownika- W końcu od tego mnie macie. Jednak to wymaga planowania, więc byłbym wdzięczny jeśli przestaniesz ze mnie kpić- wyznaje, a ja patrząc mu w oczy, postanawiam odpuścić.

Chce podjudzać swoje paranoje to niech to sobie robi, dopóki nie zacznie mi tym utrudniać życia. A jak się urodzi maleństwo to i tak będzie musiał zmodyfikować swoje przedsięwzięcia, bo nie pozwolę żeby je traktował jak zakładnika w swojej twierdzy czy też więźnia bez wolnej woli. Jak mu to planowanie ma pomóc i będzie przez to spokojniejszy, a w konsekwencji ja będę miała z głowy jego panikarstwo to niech mu będzie.

-Dobra, ale na razie nie chce nic o tym wiedzieć. Bo w przeciwnym razie będę się denerwować, a to na dobre mojej ciąży nie wyjdzie, więc lepiej uważaj- ostrzegam unosząc plac wskazujący- A co do dzisiaj to na pewno nie mam ochoty na wysłuchiwanie waszego wydziwiania z Emilio przez cały wieczór- dodaję, po czym wygładzam kołnierzyk jego śnieżono białej koszuli i poprawiam klapy czarnego smokingu.

-Oczywiście. – zgadza się miękko- A teraz chodź, kierowca już czeka. Trochę potańczymy, pogadasz z dziewczynami i spędzimy miło czas- mruczy ujmując mnie delikatnie za łokieć- Stefano, dokończymy później- rzuca do pracownika ochrony po czym wychodzimy z domu.

Przyjęcia oczywiście jest pełne splendoru na najwyższym poziomie. Podziwiam Belle, że znalazła siły by nadzorować jego organizację, chociaż ona powtarza, że odkąd siedzi w domu, z przyjemnością angażuje się w wydawanie pieniędzy korporacji Rossich na cele charytatywne i wynajduje akcje, które warto wspierać. Obawiałam się że uroczystość będzie sztywna, ale zupełnie nie potrzebnie. Choć goście ociekają bogactwem, atmosfera nie jest ciężka, chociaż możliwe że odbieram to w ten sposób tylko dlatego że gadam w najlepsze z dziewczynami nie bardzo zwracając uwagę na innych. Delia aż cała promienieje z entuzjazmu, że wyrwała się na chwilę spomiędzy pieluch i ma możliwość porozmawiania z dorosłymi. Jest tak urocza w tym stwierdzeniu, że trudno mi powstrzymać chichot, choć na scenie gdzie przed chwilą grał jeszcze zespół pojawia się facet zapowiadający oficjalne przemówienia.

-Mówię mam, kocham mojego synka, ale na dobę robi chyba z tonę kupy.- wyrzuca z siebie Delia szeptem- Całe szczęście, że jak tatuś jest w domu to na niego spada obowiązek zmiany pieluch- tłumaczy zerkając z wyższością na swojego męża- a to istny kabaret na żywo- dodaje jeszcze ciszej, osłaniając usta wierzchem dłoni- czasami aż mi się żal robi jak patrzę na Iwa gdy się miota pomiędzy pełną pieluchą, zasypką, a chusteczkami nawilżającymi. Ale co tam, zapłodnił mnie to niech teraz się udziela. Wystarczy że jego synek ma takie zamiłowanie do moich cycków, że ledwie udaje mi się przespać w nocy więcej niż dwie godziny, więc niech on chociaż odwala większość brudnej roboty- kontynuuje- Przynajmniej nauczył już się, robić szybkie uniki po tym jak młody puścił mu kilka razy fontannę na koszulę.- dorzuca, a my z Bellą zgodnie parskamy śmiechem, zwracając na siebie uwagę naszych panów.

-Możecie na chwilę zachować powagę?- pyta mój mąż- Za chwilę moje przemówienie- upomina.

-Pierwszy raz wyszłam do ludzi po kilku dniach siedzenia w czterech ścianach wiec mnie nie uciszaj- warczy na niego Delia, a my z Bellą próbujemy się pohamować.

-Kochanie- zwraca się do niej Iwo, obejmując ramieniem.

-Co?- pyta zaczepnie- Tak prawda.- oświadcza, przez co Fabio i Accardi jedynie wzdychają dając nam spokój.

-Mówię wam kupa śmiechu. W przenośni i dosłownie- dodaje jeszcze Delia pochylając się w naszą stronę- Zastanawiam się tylko jak długo zajmie mu wpadnięcie na pomysł, żeby przykryć małemu siusiaka i uniknąć dodatkowego bałaganu podczas gdy on ogarnia brudy.

Przez jej spostrzeżenia musze się gryźć w policzek, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, bo rozbraja mnie wizja Iwa osikanego i wysmarowanego pudrem dla dzieci, podczas gdy jego syn patrzy na niego i się z niego śmieje. Do tego gdy pomyślę, jak Fabio będzie sobie radził z przebieraniem naszej córki, moim ciałem zaczynają wstrząsać drgawki, co również zwraca uwagę mojego męża.

-Dobrze się czujesz?- pyta z troską pochylając się i mówiąc mi wprost do ucha, a ja jedynie potakuje głową, bo jeśli teraz powiem choć słowo, będzie mu towarzyszyć rzewny śmiech.

Na szczęście za nim mój mąż wstaje i idzie na scenę, jestem już w miarę opanowana z resztą Bella też. Jednak ku przestrodze zasłania Delia usta, gdy ta chce rzucić kolejnym komentarzem i całe szczęście bo nie wypada żebym rżała jak koń na cała salę bankietową podczas gdy mój małżonek odbębnia swoją wzniosłą gadkę.

Zamiast tego skupiam się na tym jak seksownie wygląda w smokingu i jak on podkreśla jego umięśnioną postawę. Bez żadnej spiny przemawia swobodnie, emanując przy tym władzą. Choć uwielbiam, że przy mnie zrzuca tę swoją bezwzględną maskę, cholernie mnie kręci patrzenie na niego, takiego władczego i pewnego siebie, z niezachwianym opanowaniem. Aż musze przygryźć wargę, żeby nie jęknąć na fantazje pojawiające się w mojej głowie. Nic na to nie poradzę. Moje hormony zaczynają szaleć, a ja wymyślam sto pomysłów na sekundę w jaki sposób mogłabym szybko pozbawiać Fabio tej chłodnej, stanowczej postawy. Zanim kończy swoją przemowę jestem już tak napalona, że ledwie mogę wysiedzieć na miejscu, nie mogąc się doczekać aż wrócimy do domu, a ja będę się mogła na niego rzucić. A może to bardziej wina mojego pęcherza, który coraz bardziej o sobie przypomina?

Zanim uda mi się zdecydować Fabiano wraca do naszego stolika i całując mnie w policzek zajmuje swoje miejsce. Tak, mam ochotę go schrupać, ale jednak potrzeba opróżnienia pęcherza jest silniejsza.

-Idę do toalety- zwraca się cicho do męża, a on muska moją dłoń i wstaje by odsunąć mi krzesło.

Gdy tylko wstaję, dziewczyny również zrywają się z miejsc i razem ze mną udają się do łazienki. Wszyscy pozostali goście siedzą sobie grzecznie na swoich krzesłach, jedynie my się wykradamy, wyglądając jakbyśmy udawały się na sabat nowoczesnych czarownic. Dlaczego? Ponieważ idąca pośrodku naszej trójki Delia cały czas coś do nas szepcze obgadując kolejnych sztywniaków.

Gdy już załatwiam swoją pilną potrzebę opieram się o umywalkę i razem z Bellą czekamy na Delią, podczas gdy ona zamknięta w kabinie odciąga pokarm.

-Mojej cycki mają wbudowany budzik, normalnie- mówi debatując z nami na luźnie- mały ma taki apetyt, że wyregulował je zupełnie pod siebie. Jakbym nie zabrała laktatora to do końca imprezy by mi balony chyba pękły, a za mną ciągnęła by się mleczna droga- oznajmia bez zakłopotania.

-Już lepiej tak nie zachwalaj swojego stanu, bo jak jeszcze trochę cię posłucham to tak mocno skrzyżuje nogi że za Chiny ludowe nie wyciągną ze mnie moich bliźniaków- burczy Bella, na co Delia wzdycha i po chwili wychodzi z kabiny, chowając swój osprzęt do torebki.

-Przepraszam- mówi skruszona- ale irytacja aż się ze mnie wylewa, bo mały jeszcze mi się od cycka nie oderwał, a Iwo wczoraj wieczorem zaczął pierdolić, że powinniśmy już myśleć o następnym dziecku- rzuca sfrustrowana, a ja przechylam głowę uważnie jej słuchając, bo coś mi tu śmierci zmową.

-Ty narzekasz?- sarka Bella- Ja jeszcze nie wydusiłam z siebie dwójki dzieci w drodze, a Emilio już napieprza jak katarynka o następnej ciąży- skarży się naburmuszona.

-Mój chyba zrozumiał jakie mam stanowisko w tej sprawie po tym jak wczoraj oberwał w łeb z elektronicznej, a później musiał spędzić noc w pokoju małego na prowizorycznym posłaniu, bo się roztrzaskała w drobny mak na tej jego pustej łepetynie- oświadcza- i chyba z całkiem dobrym skutkiem, bo dzisiaj milczy na ten temat jak zaklęty. Jednak nie chwale dnia przed zachodem, bo tylko czekać aż znowu z tym wyjedzie- dodaje myjąc zamaszyście ręce.

-No dzisiaj chyba oboje mają dzień odpustu, bo muszę przyznać że Emilio jeszcze ani razu o tym nie wspomniał choć od kilku dni nadawał jak najęty.- zamyśla się Bella, a ja już wiem, że moje podejrzenia były słuszne.

-A może po prostu bali się awantury przed przyjęciem i jutro zaczną od nowa.- zrzędzi pesymistycznie Delia- ale jak mój mąż sam nie odzyska zdrowego rozsądku to potrzaskam na nim tyle elektronicznych niani ile będzie potrzeba żeby zmądrzał- dodaje rezolutnie poprawiając szminkę- swoją drogą co im odpierdoliło.- rzuca z zamyśleniem- może ta szkocka którą tak ochoczo żłopią w końcu przepaliła im swoje mózgowe?

-To nie to – oświadczam pewnie, a dziewczyny zwracają ku mnie swoje twarzy.

-Nie?- pyta Bella, a Delia uważnie mi się przygląda.

-Wiesz dlaczego nasi mężowie pierdolą jak potłuczeni?- pyta mrużąc oczy.

-Nie tylko. Wiem również z jakiego powodu nagle przestali was męczyć- oznajmiam- Trudno to wyjaśnić bo ja nie do końca chwytam ten ich tok rozumowania, ale ogólnie chodziło o to że przeliczając ilość dziewczynek i chłopców w rodzinie, stwierdzili że potrzebują więcej męskiej płci. Popierali to jakimś kretyńskim przeświadczeniem, że muszą wyrównać siły i takie inne bzdety jak to u paranoików- mówię machając lekceważąco ręką- ale już im rozpieprzyłam cały ten chytry plan- dodaję kwestią wyjaśnienia.

A gdy chcą wiedzieć więcej opowiadam im o numerze jaki odwalił Fabio i jak go zszokowałam, że nie przewidzi płci dziecka.

-No kurwa nie wierze- mruczy Delia, kręcą głową- chociaż nie. cofam to. Po nich to się można wszystkiego spodziewać.- stwierdza, po czym w jej oczach błyska niebezpieczna iskra- ale skoro tak stawiasz sprawy, to doskonale wiem jak się odegram na moim Iwusiu- krętaczu.

-Co masz na myśli?- pytam zaintrygowana.

-Powiem mu że miał rację i szybko powinniśmy zacząć się strać o kolejne dziecko, bo chce mieć jeszcze jedną ślicznotkę, którą będę mogła ubierać w słodkie malutkie sukienki z których Alice już zdążyła wyrosnąć. Dodam, że im szybciej tym lepiej skoro nabiera wprawy w taplaniu się w kupkach.- wyznaje Delia uśmiechając się przy tym wrednie.

-Chodząca diablica z ciebie- śmieje się Bella i ja również, przypominając sobie co mój mąż mówił o genach swojej siostry- Ja tam nie będę tak ryzykować. Skoro Kira załatwiła że odpuszczą temat to ja wolę nie podjudzać Emilio bo z nim to się jeszcze może obrócić na moją nie korzyść.

-Spoko, zadbam o to żeby Iwo nabawił się takiego przestrachu że na pewno pożali się waszym mężom i tak czy siak dostaną nauczkę. Niby cipek nie mają a plotkują gorzej niż przekupy na targu.- mówi z przekąsem Delia.

-Prawda, aż jestem ciekawa jak szybko rozniesie się wśród nich twoja zagrywka- mruczy Bella pocierając brzuch.

-Stawiam na to że z prędkością światła.- prycham.

-Swoją drogą myślałam że Iwo nauczył się już że nie warto knuć za moimi plecami, ale jak widać nauka poszła w las- ironizuje Delia.

-Już ty zadbasz o to żeby sobie raz dwa wszystko przypomniał- chichocze widząc jej diabliki tlące się w tęczówkach.

-O tak. Rozważam jeszcze tylko czy zacząć już na przyjęciu czy dopiero jak dotrzemy do domu.- mruczy zadowolona.

-To może być podejrzane jak zaczniesz mu wciskać kit od razu po powrocie z łazienki- zauważam.

-No tak, to chyba lepiej poczekam z tym aż wrócimy do domu- zastanawia się stukając palcem w brodę.

-A ja mam coś co ulepszy twój plan- odzywa się Bella, choć zaraz przybiera nie pewny wyraz twarzy- chociaż nie wiem czy to dobry pomysł, bo Iwo jeszcze czasami zejdzie na zawał- dodaje skonsternowana.

-Lepiej gadaj co wymyśliłaś, a o Iwa się nie martw. Lepiej skup się na tym jak na mnie wpłynęła jego paplanina i że przez to niemal obrzydziłam wam macierzyństwo- rzuca chytrze.

-Accardi to chłop jak dąb, więc tak łatwo szlag go nie trafi- dorzucam żartem.

-No dobra, same tego chcecie, ale nie biorę odpowiedzialności za skupi- ostrzega.

-Nie patyczkuj się tylko mów- ponagla ją rozochocona Delia.

-Tak sobie pomyślałam że jak chcesz mu dać prawdziwą nauczkę, to zamiast mówić mu że chcesz kolejnego dziecka i marzy ci się dziewczynka, mogłabyś postawić go tak jakby przed faktem dokonanym- wyznaje Bella niepewnym tonem.

-Co dokładnie masz na myśli, bo już zaczyna mi się podobać twój tok rozumowania?- pyta szczerze zainteresowana.

-Mogłabyś mu pokazać pozytywny test ciążowy i powiedzieć że po objawach czujesz że to będzie córka, bo tak samo czułaś się na początku z Alice. Faceci się nie znają więc na pewno to kupi.- tłumaczy Bella, a Deli normalnie rozświecają się oczy.

Serio tak się święcą, że strach się bać.

-Teraz to jednak nie jestem pewna czy Iwo to przetrzyma. Może i rosły z niego okaz ale serce może mu nie wytrzymać- wtrącam, ale Delia mnie zbywa.

-Przetrwał moją ciąże to i to przeżyje- rzuca pobłażliwie.

-No nie wiem- bąkam nie pewnie wymieniając z Bellą spojrzenia.

Ta patrzy na mnie niepewnie, ale już za późno bo Delia niczym wampir poczuła krew i nie podpuści. Jednak po chwili jej entuzjazm maleje, a ona markotnieje.

-Tylko stąd ja mam wziąć ten cholerny test- marudzi.

-Z tym to akurat żaden problem.- odzywa się Bella, a ja patrzę na nią nie dowierzając. Na co ona wzrusza ramionami- Kupimy jakiś a później ja albo Kira oddamy próbkę moczy i dwie kreski murowane- oznajmia Bella, czym wywołuje na twarzy Deli szeroki, szatański uśmiech.

-I właśnie dlatego jesteś moją najlepszą przyjaciółką- komentuje zadowolona- cholera że też sama na to nie wpadłam. Te hormony stanowczo obniżają moją zdolność do knucia- smęci wydymając wargi.

-Kurwa to się źle skończy- rzucam - mogłaś jej tego nie podsuwać- zwracam się do Belli, ale ona jedynie wzrusza barkiem.

-Prędzej czy później i tak by na to padła- stwierdza zrezygnowana- Jak już powinnam była się ugryźć w język jak tylko o tym pomyślałam, a tak było już po ptakach.- wzrusza ponownie ramieniem - z drugiej strony, jak Iwo przyjmie na klatę taką nauczkę, to nasi mężowie- wskazuje palcem na siebie i na mnie- Będą mieć przestrogę i prędzej zgodzą się na wazektomię niż ponownie zaczną truć że szybko chcą kolejne dzieci- dodaje bardziej rozluźniona, a Delia ochoczo się z nią zgadza.

-Wiecie co?- rzucam- Naprawdę zaczynam się was bać- wyznaje

-Całkiem nie potrzebnie kochana- mówi Delia podchodząc do mnie i klepiąc po ręce- najważniejsze żebyś była po naszej stronie i będzie dobrze- wyjaśnia chichocząc.

-Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że to zabrzmiało trochę jak groźba- odpowiadam.

-W żadnym razie. Po prostu my dziewczyny musimy się trzymać razem- Delia rzuca swobodnie przez ramie zmierzać do drzwi od łazienki.

-Wariatki- komentuje ze śmiechem, po czym wszystkie trzy rozchichotane wychodzimy na korytarz.

Po czym wracamy na salę gdzie zdążyła się rozpocząć mniej oficjalna część uroczystości. Spora ilość gościu przemieściła się na parkiet, a zespół wygrywa mniej drętwe piosenki. Nasi panowie siedzą zbici w grupkę i dyskutują zawzięcie, jednak gwałtownie urywają to psiupsianie jak tylko się pojawiamy, przez co z dziewczynami wymieniamy znaczące spojrzenia.

-Wyprzedaż mają u Armaniego że się tak namawiacie? Jeśli tak to się nie krępujcie i kontynuujcie, bo my póki co nie mamy na oku żadnych garniturów więc możecie być spokojni bo was nie uprzedzimy- rzuca Delia prowokacyjnie, ale panowie nie dają się na to złapać.

-Nie kochanie, po prostu mieliśmy do omówienia sprawy biznesowe- odpowiada spokojnie jej mąż gdy ona siada obok niego, a on obejmuje ją ramieniem.

Sądząc po spojrzeniu Deli, facet właśnie nalał sobie do butów.

-Tak?- pyta słodko- To chyba powinnam być przy tej rozmowie, skoro nadzoruję wasze interesy pod względem prawnym- zarzuca mu- Czy może nagle postanowiliście mnie odsunąć od ważnych przedsięwzięć?- pyta zaczepnie, ale Accardi mimo sekundowego wahania nie traci rezonu.

-Skąd. To ta część naszego biznesu w którą raczej nie lubisz się angażować- odpowiada, czym tylko kopie sobie dół do którego Delia zepchnie go z premedytacją by dostał solidną nauczkę.

-Ok, ale jesteśmy na przyjęciu i moglibyście powstrzymać się dziś od takiej tematyki.- stwierdza swobodnie- a tak w ogóle to potrzebuje coś z apteki. Mógłbyś wysłać tam któregoś z chłopaków- pyta zmieniając temat.

-Źle się czujesz?- dopytuje od razu z troską Iwo, dotykając jej policzka.

-Od kilku dni dziwnie się czuję, ale to nic wielkiego. Potrzebuję tylko mały drobiazg z apteki i będzie dobrze- odpowiada, uśmiechając się do niego słodko.

-Jesteś pewna? A może wolisz już wracać do domu?- pyta zmartwiony, a my z Bellą przysłuchujemy się tej wymianie zdań, starając się zachować pełną powagę.

-Domu? Mowy nie ma, dopiero co się z niego wyrwałam i nie zamierzam wracać przed czasem. Ale będę wdzięczną jeśli ktoś podskoczy do apteki.- odpowiada, a Iwo wyciąga komórkę i dzwoni po któregoś ze swoich ochroniarzy.

Patrzę na to wszystko i już mi się robi szkoda Accardiego, ale z drugiej strony ma za swoje. Po co nadal kombinuje za plecami żony, zamiast przyznać się do tego że Emilio i Fabio wciągnęli go w swoje fanaberie, a on jak ostatni naiwniak łykną ich pomysły, z których już zaczęli się wycofywać.

-Zatańczymy?- mruczy mi do ucha mój mąż, odrywając mnie od spektaklu jaki odgrywa moja szwagierka.

-Z przyjemnością- uśmiecham się do niego i pozwalam się porwać na parkiet.

Wirujemy wśród tańczących przytuleni do siebie, a ja naprawdę dobrze się bawię zapominając nawet o diabelskim planie Deli, którą nakierowała Bella. Kilka utworów później jestem przyjemnie rozgrzana.

-Myślisz, że mają tu sok ze świeżych pomarańczy?- wymrukuje pytanie, opierając głowę na ramieniu mojego małżonka.

-Z pewnością, a jak nie to zaraz będą mieć- stwierdza- przynieść ci?- pyta z czułością składając buziaka na moich lokach.

-Tak.- odpowiadam.

-W takim razie chodźmy do stolika- rzuca Fabio i sprowadza nas z parkietu.

Jednak zanim uda nam się to zrobić, zatrzymuje nas jakiś starszy pan i wita się z moim mężem, a ja stoję uśmiechając się formalnie.

-Ma pan piękną żonę panie Rossi- stwierdza mężczyzna.

-Wiem- odpowiada arogancko mój mąż, a ja mam ochotę przewrócić oczami.

Dziś już nie jeden z gości próbował mnie zaciągnąć do tańca, ale mój małżonek skutecznie ich zbywał, cudem nie przegryzając im przy tym gardeł. Teraz zanosi się na to samo.

-Czy w takim razie mógłbym doznać tego zaszczytu i z nią zatańczyć?- pyta facet uprzejmie.

Już chce uprzedzić Fabio i wyrazić zgodę, bo przecież to miły pan około sześciedziatki i nie wygląda na zboka który napala się na wszystko co ma cycki, ale niespodziewanie pojawia się obok nas Oskar, niczym w magiczny sposób wezwany przez brata.

-Przykro mi senatorze, ale ja byłem pierwszy w kolejce. Może innym razem- odzywa się Oskar, a Fabio podaje mu moją dłoń.

-Dokładnie. Nie lubię się dzielić moją żoną, pod żadnym względem przez co nawet moje rodzeństwo musi sobie rezerwować u niej tańce.- stwierdza zimnym jak stal głosem Fabio- więc niestety, ale moja odpowiedź brzmi nie- zwraca się surowo do mężczyzny.

Na te słowa facet mruga zaskoczony, po czym żegna się i znika w tłumie.

-Pilnuj jej, a ja idę po sok. – zwraca się Fabiano do Oskara.

-Jasne- odpowiada i kieruje mnie w tłum tańczących, a Fabiano znika ogarnąć dla mnie sok.

Nie komentuje bo nie warto. Wirujemy delikatnie, a ja próbuję wciągnąć mojego szwagra w rozmowę. Niestety nie bardzo mi się to udaje. Oskar zawsze zachowuje się tak jakby otaczał go mur nie do przebicia jeśli chce z nim poruszyć jakieś głębsze tematy. Odpuszczam i pozwalam się porwać rytmowi melodii, dopóki ponad jego ramieniem nie dostrzegam mojego męża. Gdy to następuje przechodzi mnie dziwny dreszcze. Bynajmniej nie związany z moją chcicą. Raczej taki łączący w sobie podejrzliwość i zaborczość. Dlaczego? Ponieważ zauważam, że w drodze powrotnej z baru zatrzymała go i osaczyła jakaś namolna pinda. Co prawda mój mąż ma zacięty i wrogi wyraz twarzy, ale ona się do niego przymila mimo to. Choć Fabio ją ignoruje i w widoczny sposób zbywa, ona nadal stara się położyć mu rękę na ramieniu.

-Możesz mi powiedzieć z kim teraz rozmawia mój mąż?- pytam Oskara.

Na moje słowa unosi głowę w kierunku który mu dyskretnie pokazuje, ale w żaden sposób nie mogę nic wyczytać z jego mimiki, bo jak zwykle ekspresje to on ma jak robot.

-Im dłużej będziesz czekać z odpowiedzią, tym będzie ona mniej wiarygodna- cedzę przez zęby, bo nie podoba mi się to jak ta kobieta pochyla się do ucha mojego męża i coś szepcze.

-To tylko córcia tego senatora. Nic nie znaczący incydent- odpowiada drętwo Oskar, a ja ku swojemu niezadowoleniu analizuję słowo incydent i cholernie nie podobają mi się wnioski do jakich dochodzę.

Jednak mój szwagier definitywnie uciął temat i już nic więcej z niego nie wyciągnę. Natomiast zastanawiam się jak dyplomatycznie uzyskać odpowiedzi na korcące mnie pytania od Fabiono, który na swoje szczęście wymija właśnie tę kobietę mając zaciśnięte szczęki, a ona odprowadza go pożądliwym i niepocieszonym wzrokiem. Może jednak nie ma o co robić afery?

Tylko dlaczego coś mi tu nie pasuje?

Nie mam czasu tego roztrząsać, bo muzyka zmienia się na bardziej żywą, a Oskar zaczyna mnie obracać do rytmu. Natomiast kiedy utwór dobiega końca prowadzi mnie z powrotem do naszego stolika, gdzie Fabio podaje mi szklankę świeżo wyciśniętego soku. Gnana pragnieniem przysysam się do szklanki, a następnie zagadują mnie dziewczyny, przez co zapominam o czym jeszcze chwilę temu myślałam.

Reszta imprezy upływa nam całkiem przyjemnie i nawet nasi panowie wyluzowują, choć Oskar zniknął od razu po naszym tańcu. Szkoda, bo odkąd sprawy między mną a Fabio lepiej się układają, zaczęłam zwracać większa uwagę na to co się wokół mnie dzieje i dostrzegłam że mój szwagier wygląda na... zagubionego? Wycofanego? Sama nie wiem, ale jego zachowanie nie jest dla mnie do końca normalne. Sama grałam przez większość życia i rozpoznaje tego przejawy w Oskarze. Dlatego uważam że za tym jego wycofaniem i obojętnym opanowaniem kryje się coś więcej. Próbowałam kiedyś zagadać o to mojego męża, jednak on twierdzi że jego brat po prostu taki jest i mam sobie odpuścić, ale ja nie potrafię się z nim zgodzić w tym temacie. Miałam nadzieję, że dzisiejsze przyjęcie pozwoli mojemu szwagrowi trochę się rozluźnić i ale jak widać nic z tego. Niby rozmawiał z rodzeństwem tak jak zawsze, ale jak dla mnie to nie jest z jego strony bycie sobą w rzeczywistości. Tak jakby cały czas coś ukrywał, jednak nie wiem co.

Mam świadomość, że narzeczona uciekła mu z przed nosa, a Delia i Bella wcale nie kryją się z tym że miały w tym swój udział, ale jak dla mnie tu się rozchodzi o coś więcej... Zastanawiam się czy nie zwrócić uwagi szwagierki na to co dzieje się z jej bratem, ale nie wiem czy patrząc na jej związek ze zniknięciem narzeczonej Oskara byłoby to najlepsze rozwiązanie... W każdym razie martwię się o niego.

W dodatku nie podoba mi się że spędza tak wiele czasu z Lucą, którego poznałam ostatnio gdy Fabiano zabrał mnie na otwarcie jakiegoś ich nowego klubu nocnego. Wyczuwam od tego gościa jakieś dziwne fluidy i jestem zdania, że one wcale nie mają pozytywnego wpływu na Oskara, który spędza z nim dużo czasu, bo to chyba jego jedyny kumpel.

A może to moje hormony, wyolbrzymiają moje spostrzeżenia?

Nie wiem, ale możliwe że rzeczywiście za bardzo się czepiam i powinnam odpuścić tak jak mówi Fabiano...

-Zbieramy się do domu?- Fabio wymrukuje pytanie do mojego ucha, skutecznie przerywając moje rozmyślanie.- Już jest po północy- dodaje przygryzając płatek mojego ucha, a w jego oddechu czuć szkocką.

-A czy ja wyglądam na Kopciuszka?- z rozbawieniem odpowiadam pytaniem.

-Nie, ale mam jeszcze inne plany na tę noc, a obawiam się że jak dłużej tu zostaniemy to nic z tego nie wyjdzie bo będziesz za bardzo zmęczona- wyjaśnia niskim tonem który wywołuje przyjemne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.

-Hmm, bardziej bym się martwiła tym, że to ty nie podołasz sprawie jeśli będziesz żłopał drinki w takiej ilości.-komentuję uszczypliwie.

-Czy ty właśnie zaczęłaś mi liczyć ile piję?- pyta zaskoczony i zbity z tropu.

-Nie- odpowiadam rozbawiona, przestrachem błyskającym w jego tęczówkach- Ale coś ci dzisiaj za łatwo wchodzi z tego co widzę, a jak zostaniemy dłużej to może być różnie- sarkam.

-Jeśli chodzi o alkohol to nie musisz się obawiać, bo mam swój umiar, jednak jak najbardziej jestem za tym żebyś się już pożegnali- odpowiada grzesznym głosem, pełnym obietnic, przez co robi mi się gorąco.

-Świetnie, w takim razie chodźmy- stwierdzam.

Następnie żegnamy się z towarzystwem i wychodzimy. Niestety na schodach przed hotelem zatrzymuje nas bełkotliwy, kobiecy głos. Fabiano wyczulanie sztywnieje. Przez co wiem, że coś jest cholernie nie tak.

-Fabiano już wychodzisz?- pyta brunetka, piszczącym zawiedzionym głosem wyłaniająca się za narożnika budynku lekko chwiejnym krokiem, a ja -tu niespodzianka- rozpoznaje w niej tę namolną lafiryndę, która próbowała się kleić na przyjęciu do mojego męża - I to tak bez pożegnania?- dodaje smętnie i podchodzi do nas zataczając się.

Jednak Fabio nie czekając na rozwój sytuacji stanowczo mnie obejmuje i próbuje zmusić mnie żeby wsiadła do naszego podstawionego samochodu. Jestem tak zaskoczona, że prawie mu się to udaje. Ale okazuje się że jego najwyraźniej „znajoma" nie ma zamiaru pozwolić mu odjechać bez słowa.

-A teraz jeszcze uciekasz?- kpi z pretensją zatrzymując się metr przed nami- Nie dość że w klubie nie widuje już cię tak często, to dziś nawet nie chcesz poświęcić mi chwili, a ja tak bardzo się stęskniłam- wymrukuje przeciągając znacząco ostatnie zdanie.

Przez co ich wzajemne „stosunki" stają się dla mnie jasne jak słońce, a paląca wściekłość i zazdrość rozlewają się po moim ciele. Dzięki tym emocją oraz budzącej się adrenalinie mój umysł od zyskuje jasność myślenia, a wszystkie elementy łączą się w klarowną całość. Wrogość Fabio względem tej kobiety, jej nachalne zachowanie, okazywanie zażyłości. Do tego nawet stąd wyczuwam buchający od niej zapach pierdolonych konwalii! Powiedzieć że jestem bliska szału to mało! W dodatku przykre wspomnienia orają mnie niczym najostrzejsze pazury, przywołując uczucia, których nigdy więcej nie chciałam poczuć.

Gdyby mąż nie trzymał mnie wystarczająco mocno wyrwałabym się z jego objęć, wiedziona narastającym huraganem pretensji do niego i do jego kochanki. A ponieważ mi na to nie pozwala zapieram się nogami, zatrzymując się w miejscu tuż przed drzwiami auta. Mimo zaskoczenia Fabio nadal pełen determinacji chce mnie do niego wsadzić, ale mu na to nie pozwalam. Co więcej odwracam się przodem do kobiety, korzystając z dezorientacji mojego męża. Chce się dokładnie dowiedzieć o co tu kurwa chodzi i jak wyglądają sprawy miedzy nimi! Z moim mężem porozmawiam sobie później i bardzo chętnie dowiem się dlaczego wcześnie nie poinformował mnie że jego dziwka znajduje się na tym samym przyjęciu co my! A może nie tylko ona jedna i było ich tu o wiele więcej? Na tę myśl oblewa mnie fala zimnego potu.

-Rozumiem, że jesteś tu z żonką, ale to nie oznacza od razu że musisz być aż taki sztywny- rozkręca się Marta, ponowie próbując się do nas zbliżyć, choć coraz bardziej brak jej równowagi- No chyba że poniżej pasa, to zupełnie co innego- mruczy wlepiając zachłanny, pijacki wzrok w mojego męża, a ja zaciska zęby, mając ochotę wydłubać tej pindzie te cholerne ślepia!- Odeślij ją do domu, a my spędzimy razem czas tak jak najbardziej lubisz- dodaje dziwkarskim tonem, a mnie zalewa furia.

-Proszę wsiądź do samochodu, a ja się tym zajmę- słyszę przy uchu naglące słowa Fabio, który dotychczas zawzięcie ignorował brunetkę.

Nawet nie zwróciłam uwagi, że w ułamku sekundy również stanął przodem do swojej nawalonej jak autobus kochanicy, która swoją drogą wygląda naprawdę nie ciekawie z włosami już w nieładzie i lekko rozmazanym makijażu.

-Tak jak wiele razy wcześniej- warczę na niego gniewnie z pełnią jadu w moim tonie, przez który on aż się wzdryga. Mdlący zapach konwalii jedynie zwiększa moją zaciekłość, by zostać tu gdzie jestem- Mowy nie ma. Cokolwiek zamierzasz, zastaną- dodaję cedząc stanowczo przez zęby, a on wzdycha.

-To nie tak- próbuje się tłumaczyć, ale jego koleżaneczka mu przerywa.

-Tak bardzo mi ciebie brakowało i liczyłam że choć tu uda mi się spędzić z tobą dłuższą chwilę, a ty zachowujesz się jakbym już nic dla ciebie nie znaczyła- rzuca rozpaczliwie, wydymając nieporadnie wargi i chwiejąc się krok przed nami.

-Nigdy się nie liczyłaś, więc nie bądź żałosna- odzywa się chłodno i władczo Fabiano zupełnie nie wzruszony jej biadoleniem- do tego skończ to przedstawienie bo tylko się ośmieszasz.- dorzuca bezlitośnie, a wzrok jaki skupia na niej mrozi aż mnie.

-Jakoś wcześniej tak nie twierdziłeś- duka płaczliwie Marta, po czym skupia rozbiegane spojrzenie na mnie- To wszystko jej wina! ?To przez nią już cię nie widuję w naszym klubie?!- unosi się wzburzona, a jej twarz wykrzywia brzydki grymas pogardy i nienawiści.- Ty głupia suko, on nigdy nie będzie tylko twój! Uwielbia mnie pieprzyć i w końcu znajdzie sposób żeby znowu do mnie wrócić! – wygraża mi zapalczywie gestykulując, przez co Fabio zaciska palce na moim łokciu chcęc mnie odciągnąć, ale ja stoję nie ruchomo, beznamiętnie patrząc na ten obraz nędzy i rozpaczy przede mną.

Co więcej zachowuję przy tym pełne opanowanie godne królowej śniegu, nie pozwalając żeby się wtrącił w tę potyczkę słowną.

-Coś ci się pomyliło przez to upojenie alkoholowe- mówię z wyższością i pobłażliwością w jednym, choć w środku aż cała wrę- Jeśli ktoś jest tu głupią suko to jak już jesteś nią ty słonko.- dorzucam z jadowitą kpiną, mierząc ją pełnym politowania spojrzeniem.

-Ty... ty!- zapowietrza się, czkając przy tym.

Normalnie kurwa księżna gracji nie ma co!

-Oh, wiedzę że z tej twojej elokwencji aż ci słów zabrakło. W każdym razie wybacz ale nam się spieszy. Do tego bądź tak uprzejma i nie miej pretensji do mojego męża że w końcu zmądrzał- oświadczam, po czym odwracam się na pięcie gotowa zniknąć w samochodzie z uniesioną głową i liczę że mój mąż posłusznie uda się za mną, bo jak nie to nie chciałabym być w jego skórze- Żegnam- rzucam przez ramię, ale w tym samym momencie rozlega się dziki warkot połączony z jakimś gardłowym okrzykiem wściekłości, a ta wariatka rzuca się na mnie z łapami. Dostrzegam to kątem oka, ale nim uda jej się cokolwiek zdziałać Fabio odpycha ją brutalnie ode mnie, a ta ląduje tyłkiem na zimnym chodniku z suknią splątaną wokół kolan.

Jak na zawołanie zlatują się nasi ochroniarze.

-Dość tego!- Fabiano wybucha agresywnie pochylając się nad Martą, a mnie chowając za swoimi plecami choć zupełnie nie widzę ku temu potrzeby, dlatego też wyrywam mu się i staję obok niego przyglądając się całej scenie z lodowatą obojętnością.- Byłaś i jesteś zwykłą kurwą!- syczy- Niczym więcej! A teraz jesteś skończona tak samo jak twój tatuś!- warczy z lodowatą furią, a jego ciało jest spięte do granic możliwości- Zadbam o to żebyś nigdy więcej nie miała okazji naprzykrzać się mojej żonie, ani nawet znaleźć się w moim pobliżu. A już tam bardziej jej!- rzuca bezwzględną groźbę, a w oczach brunetki wzbierają łzy- Kocham żonę i nie potrzebuje już takich dziwkarski namiastek jak ty!- oznajmia bezlitośnie- Czego nie zrozumiałaś z tego co powiedziałem ci wcześniej gdy mnie zaczepiłaś w trakcie imprezy?- cedzi wrogo, po czym pacha ręką na swoich ludzi żeby się nią zajęli- Od początku do końca byłaś błędem, ale zaraz to naprawimy- oświadcza lodowato, a kobietę przechodzi dreszcz, po czym kuli się pod jego nieznoszącego sprzeciwu spojrzenia.

Nie dziwie się bo Fabiano w tym swoim przywódczym, władczym i bezwzględnym wydaniu jest naprawdę przerażający, ale cóż nie mam zamiaru jej żałować. Stanowi gorzkie i przykre przypomienie naszej przeszłości która miała zostać za nami, jednak nie przewidzieliśmy z Fabio, że mogą się nam przydarzyć takie sukowate przypominajki. A przynajmniej ja tego nie przewidziałam i zupełnie o tym nie pomyślałam aż do dziś.

-Szefie?- pyta jeden z ochroniarzy szarpnięciem podnosząc kobietę z chodnika i powstrzymując Rossiego przed dalszym wylewaniem jadowitych stwierdzeń.

-Zabierzcie ją do piwnicy w leśnej chacie i się nią zajmijcie- zwraca się obojętnie do swoich pracowników, odwracając się plecami do nich i przyciąga mnie do swojego boku- macie ją tam trzymać aż nie spotkam się jutro z jej ojcem i czekać na moje dalsze rozkazy.- polecam ostro- później zobaczymy jak się sprawa rozstrzygnie- dodaje niedbale.

Wsiadam na tyle siedzenie, a on zaraz za mną, jednak ja odsuwam się w kąt, przywierając wzrokiem do szyby.

-Kira? Kochanie?- mruczy do mnie troskliwie Fabiano i muska dłonią mój zarumieniony od emocji policzek.

-Milcz- rozkazuję stanowczo, bo muszę się uspokoić i przemyśleć pewne kwestie.

Mój mąż wzdycha z rezygnacją i poleca kierowcy zawieść nas do rezydencji.

Cała droga upływa nam w ciężkim milczeniu, choć ja nie przywiązuję do tego wagi skupiona na kłębiących się w mojej głowie przemyśleniach.

Gdy docieramy do posiadłości wysiadam i bez słowa udaję się do domu a następnie do naszej sypialni. Rossi pokornie idzie za mną, jednak się nie odzywa. Gdy wchodzimy do sypialni przechodzę od razu do garderoby żeby pozbyć się dzisiejszej reakcji. Poza tym chcę się skupić na czymś błahym zamiast na bałaganie panującym w moich uczuciach.

Gdy mocuje się z suwakiem na plecach, nagle na moich palcach lądują dłonie mojego męża.

-Pomogę ci- odzywa się cicho, a ja zaciskam zęby, bo moje ciało przeszywają ciarki podniecenia wywołane jego dotykiem które teraz są mi absolutnie nie potrzebne.

-Nie dotykaj mnie- żądam surowo, a Fabio zamiera za moimi plecami.- Zabierz ręce. Sama sobie poradzę- dodaję gdy nie reaguje na moje wcześniejsze słowa.

Kiedy w końcu z ociąganiem zabiera palce, sama rozpinam i ściągam suknię zostawiając ją na podłodze. Następnie odwracając się do męża zdejmuję naszyjnik który do niej dołączą.

-Kira- Rossi wymawia błagalnie moje imię.

-Chce zostać sama- oświadczam bezdyskusyjnie.

-Słucham?- duka, a błysk złości i buntu pojawia się w jego tęczówkach.

-To co słyszałeś. Nie mogę się denerwować, z wiadomego powodu, a jest to niemożliwe gdy na ciebie patrzę, więc wyjdź- oznajmiam stojąc przed nim nieprzejednana w samej bieliźnie i szpilkach.

-Kira, porozmawiajmy. Daj mi wyjaśnić- prosi z zawziętością zaciskając pięści.

Przyglądam mu się przechylając lekko głowę.

-Pozbyłeś się tego klubu?- pytam mrużąc oczy.

-Tak. Przekazałem jego nadzorowanie Oskarowi, a sam umyłem od tego ręce- odpowiada bez wahania.

-Miałeś się go pozbyć, a nie przekazać bratu- zaznaczam gniewnie.

-Kira, to przede wszystkim dochodowy biznes. Sam tam nie jeżdżę, ale nie mogę go od tak zamknąć.- tłumaczy się skruszony oraz frustrowany.

-Rozumiem- odpowiadam spokojnie- a teraz wyjdź.

-Słucham?- pyta ponownie niedowierzając.

-Na słuch ci padło? Powiedziałam żebyś zostawił mnie samą. Chyba nie chcesz żebym jeszcze bardziej się zdenerwowała? Bo jak dla mnie niczego dziś tak bardzo nie potrzebuję jak spokoju- rzucam srogo, wymijając go.

-Nie chce kochanie, ale uważam że powinniśmy porozmawiać. A przynajmniej powinnaś dać mi wytłumaczyć- zaczyna idąc za mną.

-Chcesz się tłumaczy?- pytam ostro- To proszę bardzo. Dlaczego nic nie wiedziałam o tym, że twoja dziwka będzie na dzisiejszej imprezie? Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? Albo dlaczego nie powiedziałaś mi tego w trakcie przyjęcia, od razu po tym jak na nią wpadłeś idąc po sok dla mnie?- mnożę pytania z prędkością światła, a Fabio wygląda na zagubionego.

Kolejny powód dla którego powinniśmy porozmawiać o tym dopiero jutro. Ja się musze uspokoić, a on przemyśleć to i owo.

-No to by było na tyle, a teraz wyjdź- oświadczam twardym tonem stając w drzwiach łazienki.

-Ale Kira...- podejmuje gniewnym tonem, jednak przerywam mu unosząc dłoń.

-Nie teraz. Nie dziś. Zostaw mnie samą, chyba że chcesz żebym to ja spała w sypialni gościnnej.- oznajmiam stanowczo, a w jego oczach dostrzegam zarówno obawę jak ich narastający bunt- Znam twoje zasady, ale dziś musisz je odpuścić. Potrzebuję czasu w samotności. Więc decyduj albo ty wychodzisz z tego pokoju albo ja- rzucam rezolutnie.

Przez dłuższą chwilę stoi przede mną patrząc na mnie uporczywie, a przez jego twarz przemyka tuzin różnych emocji, jednak zaciśnięte zęby i napięte ramiona świadczą o jego napięciu i niezadowoleniu.

-Będę w sypialni obok- wymrukuje nie wyraźnie przez zęby.

-Dobrze- odpowiadam tylko po czym zamykam drzwi i biorę prysznic.

W samej koszulce nocnej wychodzę z łazienki i zauważam że Fabio rzeczywiście dotrzymał słowa i przeniósł się do innej sypialni. Całe szczęście, bo naprawdę potrzebuję chwili, żeby to wszystko sobie uporządkować.

Ufam mu. Wybaczyłam mu, ale nic nie mogę poradzić na to że dzisiejsze zajście mnie zabolało i zdenerwowało. Powinnam przewidzieć możliwość takich komplikacji, ale jakoś wcześniej nie przyszło mi to do głowy. A że życie nie jest kolorowe, znowu musiało uszczypnąć mnie w tyłek, bo jakżeby inaczej.

Wzdychając podchodzę do łóżka i wsuwam się pod kołdrę. Kocham mojego męża, a on mnie, to jest pewne i najważniejsze. A jego przeszłość, jest czymś z czym muszę się nauczyć żyć, mimo tego że mu wybaczyłam i staram się o tym nie myśleć. Może i z tego co mówił Fabio brunetka już więcej nie stanie na mojej drodze, ale co z innymi lafiryndami, które pukał na boku mój mąż?

Wiem jedno taka sytuacja jak dziś nie może się już nigdy powtórzyć. Ani z nią ani z żadną jej podobną ździrą, która dopieszczała fiuta mojego męża kiedy to już nosił na palcu obrączkę. Swoją drogą ciekawe czy Rossi w ogóle pisnąłby słówkiem o obecności swojej kochanki, gdyby nie doszło do tej żenującej sceny. Skrycie obawiam się że nie, a jest to rzeczy nie dopuszczalna.

Jednak nie uśmiecha mi się upominać mojego męża odnośnie tak oczywistej kwestii i liczę na to że jak dziś w nocy wszystko to sobie przemyśli w samotności, to sam wyciągnie odpowiednie wnioski oraz nauczkę. Tymczasem ja muszę się postarać uspokoić i przetrawić to że przeszłość Fabio mimo naszego nowego początku może jeszcze nie raz dać o sobie znać. Niestety często nasze błędy gryzą nas w tyłek nawet po dłuższym czasie i to kiedy się ich zupełnie nie spodziewamy. Mogłabym być zawzięta i pozwolić żeby takie niuanse rzucały cień goryczy na nasze życie, ale czy warto? Przed dzisiejszym przyjęciem cieszyłam się naszym wspólnym szczęściem, więc czy opłaca się to przekreślać przez gorzkie przypominajki o tym co było?

Po chwili namysłu stwierdzam, że nie warto. Życie jest zbyt ulotne i przewrotne w swojej istocie, by tracić czas na pretensje o coś czego już nie zmienimy, a co stanowi dla nas pogrzebaną przeszłość. Nie zamierzam pogrążyć się w odmętach zgorzknienia, skoro mam to czego tak bardzo pragnęłam, czyli miłość Fabiano. Wybaczyłam mu i przyjęłam go z powrotem, a co za tym idzie również jego bagaż starych brudów. Muszę wyrobić sobie odpowiednie podejście do takich sytuacji, tak żeby aż tak mną nie wstrząsały i tyle. No i jeszcze zadbać o to żeby mój małżonek wiedział jak ma się zachowywać w podobnych sytuacjach, czyli mówić mi otwarcie o możliwości spotkania jakiejś jego byłej panienki. Ukrywanie takich brudnych szczegółów do niczego nie prowadzi, a on doskonale powinien o tym wiedzieć...

Wyciszona tym racjonalnym podejściem do sprawy, zasypiam wtulając się w poduszę Fabiano, a zapach jego perfum, którym przesiąkła koi moje zmysły.

.................

Budzi mnie duszące gorąco, przez które nie mogę się ruszyć. W dodatku utrudnia mi oddychania. Zaalarmowana otwieram gwałtownie oczy i zamieram zdziwiona, po czym wzdycham z ulgą, bo nie dzieje się nic strasznego.

To jedynie wielkie cielsko mojego męża w większej połowie należy na moich plecach, a jego silne ramie kurczowo obejmuje mnie pod piersiami. Z kolei ten mocny chwyt nie pozwala mi na ruch i swobodę głębokiego oddechu. Na krótki moment na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech, ale po chwili nachodzą mnie dwie myśli. Po pierwsze co on tu robi skoro wyprosiłam go w nocy z sypialni, a po drugie desperacja z jaką trzyma mnie przy sobie nawet przez sen wzbudza zastanowienie. Owszem każdej nocy przyciąga mnie do siebie i każdego ranka budzę się w jego objęciach, ale nigdy nie ma to aż tak zaborczego wyrazu. Może miał jakiś koszmar?

Cóż nie dowiem się dopóki go nie obudzę.

-Fabiano- mruczę próbując odchylić głowę do tyłu, ale ten ruch utrudnia mi jego twarz wtulona w moją szyję.- Fabio- mówię głośniej bo nie reaguje. Niestety za drugim razem również nie udaje mi się go obudzić. Musi spać naprawdę mocno.

Zaczynam się wiercić w jego objęciach, licząc że to może przyniesie pożądany efekt, ale w zamian uzyskuję tylko tyle że jeszcze mocniej do mnie przywiera, a jego ramie zaciska się wokół mojej tali.

-Fabiano obudź się bo mnie zaraz udusisz- wołam już rozdrażniona, na co jaśnie pan łaskawie drga a po sekundzie ciężko unosi powieki i obdarza mnie zdezorientowanym spojrzeniem.

-Co się dzieje?- chrypi zaskoczony unosząc głowę.

-To ty mi to powiedz- odzywam się, wykorzystując że poluzował ucisk na moje ciało i przekręcam się w jego objęciach, by położyć się na plecach.

-Co takiego?- pyta nieprzytomnie leżąc nadal na boku i opierając się na łokciu, a oczy mu się kleją, przez co wygląda naprawdę uroczo. Jak taki słodki zagubiony miś, w dodatku z gołą, umięśnioną klatą.

-Co tu robisz i dlaczego niemal mnie podduszasz przez sen skoro miałeś spać w sypialni gościnnej?- odzywam się spokojnie, a on przeciera dłonią twarz próbując się dobudzić.

-No więc?- pytam po chwili, gdy opuszcza ręka i patrzy na mnie z miną zbitego szczeniaka.

-Nie mogłem spać- mówi cicho i pokornie.

-I co w związku z tym?- dopytuję marszcząc brwi.

-Nie mogłem zasnąć z dala od ciebie, dlatego nad ranem przyszedłem i się tu położyłem- wyjaśnia lekko zawstydzony, a kiedy nadal na niego patrzę kontynuuje- Wiesz że nie lubię spać bez ciebie.

Serce mi rośnie na jego słowa, jednocześnie zaciskając się na widok jego skruszonej i smutnej miny. Mój kochana władczy don, jest w ten chwili taki bezbronny, że muszę uruchomić całą swoją silną wolę żeby się na niego nie rzucić i nie pocieszyć go tuląc z całych sił, jednocześnie próbując tym zabrać od niego wszelkie troski.

-A dlaczego owinąłeś się wokół mnie niczym rasowy boa dusiciel?- pytam, choć wydaje mi się że już znam odpowiedź.

-Nie wiem, musiałem naprawdę mocno zasnąć.- odpowiada pokornie- Przepraszam- dodaje patrząc na mnie i próbując się zorientować w sytuacji- Nic ci nie zrobiłem? Naprawdę nie chciałem- tłumaczy się z troską.

-Jest Ok. tylko martwi mnie to że tak bardzo się mnie uczepiłeś przez sen- mówię obejmując dłonią jego policzek, a cień porannego zarostu kuje moją skórą, gdy on się w nią wtula.- nigdy wcześniej tak nie robiłeś. Nie tak... zaborczo.

-Wybacz, to pewnie przez tę eksmisję jaką mi zarządziłaś i to że wcześniej nie mogłem zasnąć- odpowiada z przymkniętymi powiekami, podczas gdy ja pieszczę jego szczękę.

-Wiesz że zrobiłam to tylko dlatego że chciałam pobyć sama i przemyśleć wszystko na spokojnie?- pytam, a on uchyla powieki i patrzy na mnie niepewnie.

-I co wymyśliłaś?- pyta ostrożnie, a trwoga malująca się w jego tęczówkach, uświadamia mi że wczorajsze zajście nie tylko mi dokopało ale jemu również. Przez co zapewne zaczął snuć najczarniejsze scenariusze.

-Nic strasznego- zapewniam by go uspokoić, jednak napięcie nadal go nie opuszcza- Ale najpierw chciałabym się dowiedzieć co ty chcesz mi powiedzieć o tym wszystkim.- rzucam spokojnie, a on pochyla głowę i ciężko wzdycha.

-Przepraszam cię za Martę. To się więcej nie powtórzyć, bo osobiście o to zadbam. Rozmówię się z jej ojcem i załatwię temat tak że więcej jej we Włoszech nie zobaczymy. Przegięła wczoraj, a kiedy rzuciła się na ciebie...- urywa zaciskając zęby- miałem ochotę zabić ją tam na miejscu, nie zwracając uwagi na to gdzie się znajdowaliśmy i na to że jest córką senatora. Taka sytuacja jak wczoraj nie powinna mieć w ogóle miejsca, ale jak widać Marta jest niestabilna psychicznie.- mówi wzdychając z frustracji.

-A może po prostu jej na tobie zależy i dlatego tak ciężko było jej przyjąć odrzucenie- odzywam się cicho.

-To nie istotne. Nigdy nie łączyło mnie z nią nic poza spotkaniami w klubie. Znała zasady, a to co wczoraj odwaliła było nie na miejscu i za to zapłaci. Gdyby nie jej tato polityk już gryzłaby piach.- wyjaśnia dalej, a napięcie aż z niego emanuje- Moja przeszłość jest zamknięta i nie mam zamiaru do niej wracać. Klub dalej funkcjonuje pod nadzorem Oskara bo stał się dochodowym źródłem, tym bardziej że mamy tam vipowskie kasyno, ale ja zupełnie w to wszystko nie ingeruje. Tak jak obiecałem odciąłem się od tego. A co do Marty, zaczepiła mnie w trakcie przyjęcia i próbowała swoich sztuczek, ale stanowczo ją odtrąciłem. Poza tym nie miała prawa robić mi tam żadnych aluzji, bo to co działo się w klubie zostaje za jego murami i nie wychodzi za nie. Już to zachowanie z jej strony powinno zwrócić moją uwagę, ale ją zignorowałem, bo nie jest dla mnie warta zainteresowania. Jednak żałuję że nie powiedziałem ci o tym zajściu wcześniej, a ty dowiedziałaś się o niej w taki sposób. Rozważałem czy nie poinformować cię wcześniej, ale dobrze się bawiłeś a ja nie chciałem cię denerwować. Stwierdziłem że później wspomną ci niezobowiązująco o mojej krótkiej wymianie zdań z nią na bankiecie, ale wyszło jak wyszło- tłumaczy, przy ostatnim zdaniu lekko się krzywiąc.

-I czego cię to nauczyło?- pyta unosząc brwi, a on patrzy na mnie nie ogarniając.

-Że naprawdę nie lubię spać bez ciebie i nie pozwolę żeby to się powtórzyło?- odpowiada ostrożnym pytaniem.

-Blisko- stwierdzam lekko- ale chodzi mi o to, że powinieneś mówić mi o takich sytuacjach zawczasu i nie odkładać tego na później. Tym bardziej że wolałabym wiedzieć, że mogę stanąć twarzą w twarz z twoją byłą kochanką- zauważam stanowczo.

-Ona nie była moją kochanką.- wtrąca twardo.

-Nieważne. Kochanką, dziwką czy kimkolwiek- zbywam go- chodzi o to że wolę wiedzieć z góry o możliwości takiego spotkania by nie podchodzić do tego aż tak emocjonalnie. To że my chcemy zapomnieć o przeszłości, nie znaczy że ona zapomniała o nas. Jednak poradzić sobie z tym możemy tylko razem i to dzięki szczerości, rozumiesz?- pytam, a on potakuje skwapliwie- Jesteśmy razem i zaakceptowaliśmy tym samym nasz bagaż przeszłości, ale niedomówienia będą nadszarpywały to co udało nam się zbudować, więc musisz mi mówić wszystko od razu, a nie odwlekać to w czasie w obawie o moją reakcję.- dodaje stanowczo.

-Masz rację. Powinienem powiedzieć ci o tym od razu, a tak Marta odjebała akcje przez co wyszło na to że chciałem coś przed tobą zataić, a zupełnie nie miałem takiego zamiaru.- wyznaje- ale to już się więcej nie powtórzy. A jeśli obawiasz się o podobne sytuacje to nie będą one miały miejsca z tego względu, że ona była jedyną kobietą z towarzystwa w jakim się obracamy, z którą spałem. Zawsze dbałem w tym temacie o dyskrecję, więc nie spotka cię już nic podobnego- zapewnia.

-Ok, trzymam cię za słowo, że będziesz teraz o wszystkim mnie informował a nie odkładał w czasie- stwierdzam pojednawczo.

-Tak, ale ty obiecaj że więcej nie wyrzucić mnie z naszego lóżka- prosi pochylając się nade mną, a jego spojrzenie mnie rozbraja.

-Postaram się- odpowiadam uśmiechając się pod nosem, ale on jest nie pocieszony moją odpowiedzią- dobrze obiecuję, w końcu jak się okazuje i tak nic z tego nie wychodzi, bo wracasz jak bumerang- dodaję z uśmiecham, a on odpowiada mi tym samym.

-No właśnie, więc to zupełnie bezcelowe, bo i tak się ode mnie nie uwolnisz- oznajmia, a jego pewność siebie wraca na swoje miejsce.

-Taa- mruczę- więc to chyba dobrze się składa że w ogóle nie chce próbować się od ciebie uwolnić- dorzucam przygryzając wargę i pocierając paznokciem jego biceps.

-Ma pani całkowitą rację pani Rossi, idealnie się składa- odpowiada niskim, głębokim tonem a jego duża dłoń ląduje na moim odkrytym biodrze. Palce muskające moją skórę wzbudzą skumulowany ogień pożądania.

Uśmiecham się tylko seksownie do mojego męża na jego poczynania, co skutkuje tym że z samczym warknięciem wpija się w moje usta, zgarniając moje wargi i język do namiętnego i głębokiego pocałunku, podczas gdy jego zwinne palce zakradają się pod koronkę moich majtek, bawiąc się moja natychmiastową wilgocią. Druga dłoń Fabio momentalnie wędruje na moje nabrzmiałe piersi, dopieszczając spragnione sutki, a ja na udzie czuję jego twardego penisa okrytego materiałem czarnych bokserek.

Jego pieszczoty są naglące, tak samo jak moja potrzeba poczucia go jak najbliżej. Gdy pierwsze oznaki orgazmu przejmują nade mną kontrolę urywam taniec naszych języków, jęcząc bez zahamowania w jego wargi. Na co on zwiększa intensywność swoich pieszczot, wsuwając we mnie dwa palce i trafiając w mój najczulszy punkt, sprawia że spadam ze szczytu skumulowanej przyjemności, sapiąc z rozkoszy w jego usta.

W następnej chwili mąż podrywa mnie z łóżka, przekręcając na brzuch i wymusza na mnie bym wspierając się na łokciach i kolach wypięła tyłek w jego stronę. Zanim zdążę na dobre dojść do siebie, on szybko rozrywa moje majtki, zsuwa swoją bieliznę i wchodzi we mnie jednym ostrym pchnięciem aż po nasadę.

-Tak!- krzyczę w ekstazie, zagłuszając siarczyste przekleństwo które wymknęło się Fabio.

Moja nadal pulsująca kobiecość zachłannie zaciska się na fiucie Rossiego z rozkoszą przyjmując tę słodką ingerencję i zapowiadając szybkie nadejście kolejnego orgazmu. Za to mój mąż nie czekając na zachętę od razu zaczyna swykonywać ostre i szybkie ruchy bioder, wypełniając mnie gwałtownie i mocno. Dłonie wbija powyżej moich pośladków przytrzymując mnie w miejscu podczas gdy posuwa mnie w dzikim tempie, które nawarstwia moje bezwstydne jęki i jego niski warkot posiadacza. Swoimi poczynaniami w ekspresowym czasie doprowadza nas do punktu kulminacyjnego naszej wzajemnej rozkoszy, z którego spadamy z intensywnymi okrzykami ekstazy.

-Moja na zawsze- wywarkuje ciężko Fabio wykonując ostatnie ruchy po których zalewa moje wnętrze gorącym nasieniem, a je jedynie jestem wstanie wtulić policzek w skotłowaną pościel i przymykając powieki cieszyć się ostatnimi falami orgazmu.

Z błogich obłoków wyrywa mnie uderzenie w pośladek, po którym Fabiano ostrożnie się ze mnie wysuwa, a następnie obejmując poniżej biustu przyciąga mnie plecami do swojej piersi.

-Kocham cię- mówi do mojego ucha ciężko oddychając, po czym cmoka mnie w zgięcie szyi.

-Ja ciebie też kocham miśku mój- wymrukuje półsennie, bo mnie wykończył tym intensywnym porannym seksem.

-Miśku?- pyta zaskoczony zamierając z wargami przy mojej skórze.

-Tak- odpowiadam z zadowoleniem- od dziś będę tak na ciebie mówić- stwierdzam z pewnością, a on milczy przez dłuższą chwilę w ogóle się nie ruszając.

-A możesz to ograniczyć do chwili kiedy będziemy sami?- dopytuje niepewnie, a ja próbują powstrzymać narastające rozbawienie.

-Dlaczego? Nie podoba ci się?- odpowiadam próbując wyrazić szczere zaskoczenie i żal.

-Nie o to chodzi- chrząka zakłopotany, próbując znaleźć odpowiedni sposób żeby przekazać mi to co chce- ale nie sądzę żeby moi ludzie to odpowiednio przyjęli- rzuca w końcu, a ja nie mogąc już wytrzymać wybucham chichotem.

-Czyżby mój miś bał się że takie pieszczotliwe określenie podważy jego autorytet wśród podwładnych?- pytam udając zdziwienie i odwracam ku niemu twarzy, a on w odpowiedzi ponownie chrząka, więc się nad nim lituję- Dobrze misiu, nikt się nie dowie że bezlitosny don, prywatnie potrafi być słodkim misiem- zapewniam z uśmiechem, a on unosi na mnie skonsternowane spojrzenie.

-Czy ty się ze mnie nabijasz?- pyta zupełnie poważnie.

-Skądże znowu miśku- odpowiadam po czym z rozbawieniem zrywam się z łóżka i szybkim korkiem udaję się do łazienki- jakże bym mogła zrobić to mojemu.... Słodkiemu miśkowi- rzucam ze śmiechem przez ramię.

-Ty nie pokorna kobieto, zapłacisz mi za to – dobiega mnie głęboki głos mojego męża, w którym pobrzmiewa groźba.

Po czym dopada mnie zanim jeszcze uda mi się włączyć natrysk pod prysznicem i gryzie mnie w szyję.

-Czy twój sprzęt jest na pewno gotów spełnić już twoją groźbę- wymrukuję, ocierając się pośladkami o jego ponownie pełną erekcję.

-Zawsze. Przy tobie zawsze.- wyznaje gardło, zaciskając dłonie na moich piersiach i ponownie kąsając mnie w szyję- Tym bardziej, że jak się okazuję musze ci wybić głupoty z głowy, jakimi jest naśmiewanie się z prawowitego małżonka.

-W takim razie oddaję się w pana ręce, panie Rossi bo wygląda na to że byłam niegrzeczna- odpowiadam seksownie, przez co Fabiano z dzikim, głębokim warknięciem przenosi jedną dłoń na moją łechtaczkę, a drugą zsuwa na mój pośladek. Najpierw ją na nim zaciskając a następnie dając mi siarczystego klapsa.

-I to jak bardzo niegrzeczna- sapię przez zęby, po czym opiera mnie o blat obok umywalki i ponownie we mnie wchodzi od tyłu. Wpijam palce w marmur, by zachować równowagę, bo ogrom pożądania niemal zwala mnie z nóg.

Kocham tego faceta i uwielbiam takie poranki z nim...

..................

No więc został nam jeszcze tylko epilog i kończymy historię Fabiano i Kiry 😉

Ten tydzień był dla mnie zakręcony i następny też się lepiej nie zapowiada. Jednak mam nadzieję że uda mi się napisać nie tylko epilog Przewrotnego, ale i na dobre zabrać się za Oskara 😊 gdy już to zrobię usunę pierwszy rozdział jego historii i opublikuje w trochę zmienionej wersji. Już tu wspominam o Luce (jeśli ktoś zwrócił uwagę) i choć chciałam trochę zaczekać z jego wątkiem w Nieomylnym, stwierdziłam że jednak pojawi się szybciej 😉 Buziaki!!!!! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top