Rozdział 17

No i jestem po urlopie... zachęcam do obserwowania mojego profilu, bo na tablicy wrzucam różne info między innymi odnośnie kolejnych rozdziałów 😊 przed urlopem nie udało mi się napisać żadnego rozdziału, ale mam nadzieję że długość tego dzisiejszego wynagrodzi Wam moją ostatnią nieobecność 😉 buziaki!!!

oczywiście niesprawdzony... 

Fabiano

Na fali wzburzenia dotarłem do klubu w rekordowym czasie. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tego jak zagłuszyć ten upierdliwy ból w klatce piersiowej, a wszystko inne przestało się liczyć. Z całych sił blokowałem wydarzenia dzisiejszego dnia, bo one tylko jeszcze bardziej potęgowały ucisk w mojej piersi. Niestety mimo wszystko urywki kłótni z Kirą i tak krążyły na pograniczu mojego umysłu, choć cholernie ich tam nie chciałem. Nie potrzebowałem ich, żeby jeszcze bardziej zadręczać się tym co mi zrobiła.

Jednak to, że nie chciały się ode mnie odczepić zwiększało moją determinację, żeby się tego wszystkiego pozbyć. Bólu, uczuć do mojej żony i dosłownie wszystkiego co się z tym wiązało. Potrzebowałem zapomnienia.

Nie interesowało mnie zdanie Emilio na temat tego co zamierzałem zrobić. Gówno wiedział o tym co przeżywałem. Nigdy nie był na moim miejscu więc niech się nie wpierdala. Lepiej dla wszystkich, żeby mi teraz nie wchodzili w drogę, bo nie ręczę za siebie. Nakręcają mnie negatywne i rozdzierające emocje, a ich ujście może być niebezpieczne dla otoczenia. Więc lepiej, żeby wszyscy mieli się na baczności, bo to może się źle skończyć dla każdej postronnej osoby jaka wejdzie mi w paradę i sprawi, że porzucę wszelką kontrolę, którą w zasadzie moja żona i tak mi odebrała.

Wysiadając z auta miałem w głowie jedną myśli: znaleźć jak najszybciej kilka dup i zamknąć się z nimi w moim pokoju aż nie pochłonie mnie nicość bezmyślności. Kiedyś to się w miarę sprawdzało więc teraz też musi. Nie ma możliwości, żeby było inaczej. Najwyżej spędzę tu więcej czasu niż zazwyczaj. Kira i tak mi nie ucieknie, bo Marco i Emilio mają dopilnować tego, żeby nie ruszała tyłka z domu, dopóki się tam nie zjawię, a później... cóż sam nie wiem co będzie później i nie mam też zamiaru się teraz nad tym zastanawiać, bo co jak co, ale chce na tą chwilę zapomnieć całkowicie o mojej żonie.

Opuszczę mury klub dopiero wtedy jak będę pewien, że zobojętniałem na wszystko co się wokół mnie dzieje. Nie wcześniej.

Moje wewnętrze opanowanie i obojętność muszę powrócić na swoje miejsce, a bezwzględność względem żony przejąć kontrolę nad moimi emocjami. Wychodząc stąd chce czuć się dawnym sobą bez tej popieprzonej otoczki, która jedynie wystawiła mnie na krzywdę i cios jakiego się nie spodziewałem, a który powalił mnie bardziej niż cokolwiek innego w moim życiu.

Z wyrazem nieprzystępności i wkurwiania w milczeniu mijam moich pracowników, którzy dostrzegając mój nastrój przezornie schodzą mi z drogi. Zrzucając z siebie marynarkę siadam na jednym ze stołków przy barze, a sekundę później wyrasta przede mną Martin.

-Co szefowi podać? - pyta z rezerwą również zauważając moje jawne podminowanie.

-Butelkę szkockiej i szklankę- burczę nie poświęcając mu za wiele uwagi, bo mój wzrok już z determinacją lustruje krążące po sali kobiety.

Niestety żadna nie wzbudza mojego zainteresowania, a mój fiut ani drgnie. Zaciskam zęby z frustracji, kiedy śledząc wzorkiem roznegliżowane panny nie potrafię wskrzesić w sobie choćby najmniejszego zainteresowania którąkolwiek z nich. Nie pomaga nawet to, że dobrze wiem na jak wiele stać każdą z nich za zamkniętymi drzwiami. Nie mają zahamowań i wykazują się niezwykłym entuzjazmem oddając się dzikiemu pieprzeniu na każdy możliwy sposób. Jednak dziś nawet świadomość poziomu ich wyuzdania nie jest wstanie mnie pobudzić choćby w nikłym stopniu. Zamiast tego nieproszone myśli o Kirze jedynie się nasilają zwiększając poziom mojej kurwicy oraz niezadowolenia.

Kurwa mać! Nie ma mowy, żeby mnie dziś cokolwiek powstrzymało. Nawet chwilowa niechęć mojego kutasa nie zatrzyma mnie przed zrobieniem tego po co tu przyjechałem. Mój penis chce strajkować? Proszę bardzo. Zobaczymy jak długo będzie mu się to udawało. Zaleję się tak bardzo, że sam nie będę ogarniał rzeczywistości a wtedy nawet on będzie musiał zapomnieć o swoich oporach.

Z tym postanowieniem odwracam się do baru, odkręcam gwałtownie butelkę drogiego trunku i nalewam go szczodrze do szklanki. Następnie na raz wypijam i ponownie dolewam sobie taką samą porcję. Martin obserwuje mnie dyskretnie zachowując dystans, a ja piję i dolewam sobie szkockiej aż butelka nie robi się pusta.

-Podaj mi następną- warczę do barmana, a on z niepewnością wymalowaną na twarzy wykonuje moje polecenie.

Bez wahania sięgam po nową butelkę i nalewam sobie pełną szklankę, bo nadal jestem stanowczo za trzeźwy. Zawsze miałem mocną głowę, a teraz jest to moim pieprzony przekleństwem, któremu muszę szybko zaradzić.

-Daj mi jeszcze paczkę fajek- rzucam, a on podaje mi papierosy i srebrną zapalniczkę.

Odpalając pierwszą sztukę zaciągam się głęboko i połykam kolejne łyki alkoholu, który pali mi przełyk.

Siedzę tak przy barze zalewając się niemal w trupa, a kolejne panienki przewija się obok mnie proponując wspólną zabawę, ale spławiam je bezlitośnie cały czas czując, że jestem za mało wstawiony, żeby podołać planom z jakimi tu przyjechałem.

Niezliczoną ilość alkoholu później, kiedy już zaczynam odczuwać przyjemne szumienie w głowie, nakazuję Martinowi zawołać mi dwie z dziewczyn, które dla mnie pracują i udaję się do swojego pokoju. Tam od razu sięgam po kolejną butelkę alkohol z mojego osobistego barku i nie trudzę się nawet wyciąganiem szklanki. Siadam w fotelu odkręcając butelkę i pociągam pierwszy łyk prosto z niej, kiedy wchodzą moje dwie pracownice.

Dwie profesjonalistki znające się na swoim fachu. Właśnie tego dziś potrzebuję, żeby mieć szanse uzyskać efekt jakiego chce. W obecnej sytuacji mogę się sprawdzić tylko dziwki znające się na rzeczy i doskonale wiedząc co do nich należy.

Gdy chcą do mnie podejść powstrzymuje je stanowczym ruchem ręki i wskazuję na stalową rurę ciągnącą się od sufitu po podłogę. Nadal jestem zbyt świadom, żeby stanąć na wysokości zadania dlatego polecam im, żeby zaczęły od striptizu. Od razu biorą się do rzeczy, podczas gdy jedna wspina się na rurę i się o nią ociera druga zaczyna ją bezwstydnie pieścić. One poczynają sobie coraz śmielej a ja osuszam butelkę, której nie wypuszczam z dłoni.

Po jakimś czasie, gdy obie panny są nagie i jedna wylizuje cipkę drugiej zaczynam odczuwać lekkie wirowanie w głowie, a mój fiut łaskawie wreszcie budzi się do życia. Gdy biorę ostatni łyk szkockiej stoi już niemal w pełniej gotowości. To jest to. Z opóźnieniem, którego nie planowałem, ale najważniejsze, że wreszcie mogę przejść do tego po co się tu znalazłem.

Odrzucając na bok pustą butelkę, nakazuję brunetce, żeby skrępowała ręce swojej koleżance. Brunetka od razu wykonuje mój rozkaz wykorzystując do tego jakiś element swojego wcześniejszego stroju. Ja w tym czasie podchodzę lekko chwiejnym krokiem do łóżka od drugiej strony. Opierając się kolanami o materac rozpinam pasek, a następnie spodnie i uwalniam swojego na wpół twardego fiuta w chwili, kiedy bruneta popycha rudą w moją stronę, a ta ląduje idealnie uległa tuż przede mną. Jednak to błysk ekscytacji oraz żądza błyszcząca w jej oczach zdradzą jak bardzo podoba jej się to co się z nią stanie i to jak bardzo chce się poddać wszystkiemu co jej zafunduję.

Nie spuszczając z niej oczu ujmuję pewnie swojego penisa i przejeżdżam po nim ręką kilka razy w górę i w dół. W tym czasie brunetka podchodzi do mnie od tyłu i sunąc rękami po moim ciele zabiera się za rozpinanie mi koszuli. Gdy rozpina ostatni guzik i przejeżdża paznokciami po moim torsie, chrząkam i odzywam się do rudej która klęcząc przede mną wpatruje się zachłannie w moją erekcję.

-Chyba nie muszę ci mówić co masz robić- kpię bełkotliwie.

Na moje słowa entuzjastycznie pochyla się do przodu przejeżdżając językiem po całej długości mojego kutasa, aż do samego czubka by pieścić koniuszkiem wrażliwą główkę. Jednocześnie druga dziwka przesuwa się do mojego boku przyciskając usta do mojego podbrzusza, a jej wprawne palce wsuwają się między nogami koleżanki by pocierać jej łechtaczkę. Dzięki rudej która umiejętnie lawiruje językiem po moim fiucie, odgłosom jakie przy tym wydaje oraz dobroczynnemu działaniu spożytego alkoholu przymykam powieki, a w głowie lekko wiruje mi od przyjemności, której tak bardzo chce się poddać. Potrzebuję by mną zawładnęła wypierając wszystko inne. Pomiędzy obłokami zamroczenia wyrywa mi się pomruk zadowolenia połączony z ulgą, że mój umysł wreszcie zaczyna się wyłączać.

Jednak nadal to co się dzieje to za mało żebym odciął się całkowicie od rzeczywistości. Dlatego postanawiam nadać temu wszystkiemu szybsze tempo i intensywniejszy bieg zdarzeń. W tym celu wsuwam stanowczo palce we włosy rudej zdecydowany wepchnąć fiuta w jej usta, żeby na dobre wzięła się do roboty i zafundowała mi więcej doznań, które uwolnią mnie od tego co i tak dręczy mnie na pograniczu podświadomości. Kiedy odciągam jej głowę do tyłu by uzyskać lepszy dostęp do jej buzi, przemyka mi myśl, że powinienem wypić więcej szkockiej, bo nadal nie jestem do końca otumaniony.

Jednak zanim na dobre dokończę tę myśl, a już tym bardziej zacznę się wsuwać między wargi dziwki przede mną, w pokoju rozlega się odgłos wystrzału wyciszony tłumikiem, co skutecznie przywraca mnie od rzeczywistości. Od chwili tego jednego strzału wszystko dzieje się w zawrotnym tempie, a ja trzeźwieję coraz bardziej z każdą mijającą sekundą.

Podrywam gwałtownie spojrzenie w kierunku intruza gotów natychmiast zareagować, a brunetka kuli się za mną. Jednak, kiedy przy drzwiach zauważam moją żonę trzymającą pewnie broń i mierzącą w moją stronę ogarnia mnie totalny szok oraz dezorientacja. Jednocześnie jej zdruzgotany oraz pokonany wyraz twarzy sprawia, że serce przecina mi nagły ból, a oddech więźnie w gardle. W jej oczach dostrzegam tak wiele, ale najbardziej powalające jest to, że wszystkie głębiące się tam emocje stanowią odzwierciedlenie tego co sam czułem, gdy wszedłem do jej gabinetu. Co my kurwa odpierdalamy? Początkowo podejrzewam się nawet o pijackie omamy, ale przeczy temu wiotczejące ciało dziwki, którą trzymam za włosy.

-Kira- wyduszam z siebie niedowierzając i puszczając bezwładne ciało rudej.

Gdy szybkim ruchem chowam erekcję w bokserki kula przeszywa moje ramie, a za nią następne. Siła strzału oraz zaskoczenie powodują, że cofam się odrobinę na materacu, podczas gdy ból promieniujący z ran sprawia, że ostatnie opary alkoholu wyparowuję z mojego krwiobiegu zastąpione szokiem i wciekłością. Zanim pomyślę o tym co Kira w ogóle tu robi i co sobie myśli odpieprzając taki numer, ona warczy na mnie rozjuszona i mierzy do brunetki, która z piskiem zerwała się z łóżka próbując uciec z linii strzału. Jednak, gdy zarabia dwie kule, upada z hukiem na podłogę, w czasie, kiedy ja zapinam spodnie i spinam mięśnie, żeby rzucić się na swoją żonę, chcąc ją obezwładni oraz powstrzymać przed dalszą krwawą makabrą jaką zaczęła tu odwalać, bo za chuja nie wiem co chodzi po głowie tej kobiecie ani co sobie myślała wkradając się do mojego klubu a już tym bardziej do mojego prywatnego pokoju! I przede wszystkim skąd w ogóle dowiedziała się o tym miejscu oraz jakim cudem mnie tu odnalazła! Zanim mój gniew na nią oraz wściekłość na braci, że jej nie upilnowali zacznie się przebijać przez szok, Kira ponownie strzela a niespodziewana kula tym razem śmiga po skórze mojej szyi. Choć nie przechodzi przez wewnętrzne tkanki i tak narusza naskórek posyłając kolejne fale bólu wzdłuż mojego ciała. Gdy odruchowo chwytam się za obficie krwawiącą ranę moje zaskoczeni jeszcze bardziej narasta, a Kira patrzy na mnie nienawistnie z rozpaczą malującą się w jej tęczówkach.

-Pierdolę ciebie i twoje kłamstwa pieprzony hipokryto- syczy, a jej słowa sprawiają, że przestaję roztrząsać pobudki dla których się tu znalazła, bo pojawiająca się gwałtownie furia wypiera wszystko inne.

Jak ona może zarzucać mi kłamstwa, skoro to właśnie zgubna miłość do niej i jej zdrada sprowadziły mnie tu by pozbyć się ból po tym jak wydarła mi żywcem serce! Pieprzyć ten ból z ran postrzałowych to i tak nic w porównaniu do tego który dręczy mnie od środka właśnie z jej powodu, a który na powrót dumnie rozgościł się we mnie, gdy otumanienie, do którego próbowałem się doprowadzić odpuściło w chwili, gdy ona oddała pierwszy strzał ujawniając swoją obecność!

Niesiony na fali narastającego rozjuszenie na tą bezczelną babę, która najpierw wypierdoliła mój świat do góry nogami, a następnie doszczętnie go rozpieprzyła spinam mięśnie by jednym ruchem powalić ją na podłogę, jednak ona znowu jest szybsza ode mnie. Oddając dwa celne strzał tuż powyżej mojego kolana zatrzymuje mnie w miejscu na tyle długo, że udaje jej się uciec z pokoju zatrzaskując drzwi z hukiem, który odbija się nie tylko w moich uszach, ale i też w całym ciele. Nie wiem, dlaczego, ale przez sekundę nie mogę się pozbyć wrażenia jakby ten odgłos miał większe znaczenie niż w rzeczywistości.

Odwracając uwagę od przeszywającego mnie bólu promieniującego z kilku obficie krwawiących ran wyszarpuję komórkę z kieszeni i ze złością wybieram numer do szefa ochrony klubu. Podczas gdy kolejne sygnały połączenia wydłużają się, a on nie odbiera podnoszę się z łóżka kulejąc. Jednak zanim doczłapie się do drzwi, Tores łaskawie odbiera.

-Kto kurwa wpuścił moją żonę do klubu! - wrzeszczę na niego rozwścieczony za nim ten w ogóle zdoła się odezwać. - Jakim kurwa cudem się tu dostała! Złapcie ją, jeśli wam życie miłe! I przyślij mi do pokoju pierdolonego medyka! - wydzieram się, po czym kończę połączenie i opieram się dłonią o ścianę powstrzymując zawroty głowy wywołane rozchodzącym się z ran postrzałowych bólem oraz zapewne utratą pierdolonej krwi, o której upuszczenie skrupulatnie zadbała moja żonka.

Pieprzona kobieta! Co ona sobie do kurwy nędzy myślała wpadając tu i urządzając sobie z mojego ciała pierdoloną tarczę strzelniczą! Już ona mi zapłaci za swoją cholerną bezczelność! Policzę się z nią jak tylko ją dorwę w swoje ręce! Raz dwa oduczę ją tej pieprzonej brawury jaką odpierdala!

I pierwsze o co zadam to odebranie jej dostępu do jakiejkolwiek broni, bo wychodzi na to, że całkiem dobrze umie się nią posługiwać. Zataczając się lekko, ale już nie od spożytego alkoholu podchodzę do fotela nie przejmując się jękami bólu dochodzącymi zza łóżka. W tej chwili dziwki, które Kira umiejętnie powaliła swoimi strzałami są ostatnią rzeczą na tym świecie jaka mnie interesuje. Opadając tyłkiem na fotel wybieram numer Emilio.

-Skończyłeś już z tym bezsensownym pieprzeniem i zawierzasz łaskawie wrócić do domu- sakra jak tylko odbiera- Przyjechać po ciebie, bo już całkiem opadłeś z sił od rżnięcia swoich dziwek? - kpi złowrogo nie dopuszczając mnie do słowa.

-Weź się kurwa zamknij i lepiej powiedz mi jak do cholery jasnej udało się Kirze wymknąć z rezydencji, skoro ty i Marco mieliście pilnować jej rozwydrzonego tyłka! - wrzeszczę w furii zaciskając palce na komórce- A jeszcze lepiej wyjaśnij mi jakim cudem dowiedziała się o moim klubie!

-Co? - bąka zdezorientowany.

-To kurwa, że wpadała do klub strzelając na lewo i prawo! – krzyczę rozsierdzony do granic wytrzymałości.

W sumie to sam nie wiem o co wkurwiam się bardziej. Czy o to, że z premedytacją urządziła sobie ze mnie punkt strzelniczy czy o to, że przerwała mi wprowadzenie w życie planu, który przewidywał wyrzucenie jej z mojej głowy oraz z tych skrawków serca jakie mi jeszcze pozostały. Za cholera nie potrafię tego stwierdzić, ale furia na tę babę i tak roznosi mnie niesamowicie, przez co zaciskam pięść aż bieleją mi kostki.

-O kurwa- odzywa się zszokowany Emilio, najwyraźniej dzięki najnowszym rewelacją odebrałem braciszkowi chęć do dalszego wymądrzania się.

-Ustal jak to się stało! - wrzaskiem kończę połączenie.

Jak tylko odrzucam komórkę na stolik przede mną drzwi się otwierają i wchodzi przez nie Tores, a za nim jeden z ochroniarzy który ma przeszkolenie medyczne i bezzwłocznie podbiega do mnie ze swoją torbą, bez słowa zabierając się za oglądanie moich ran. Ja w tym czasie przenoszę rozwścieczone spojrzenie na przestraszonego szefa ochrony.

-Gdzie ona jest do cholery?! Już powinniście ją tu przyprowadzić?!- wrzeszczę uderzając pięścią w podłokietnik fotela, a po chwili syczę, gdy moje rany zostają polane środkiem odkażającym.

-Udało jej się wyjechać za bramę zanim podnieśliśmy alarm. Wysłałem za nią ludzi- tłumaczy się usłużnie z błyskiem obawy w oczach. Słusznie boi się mojej reakcji, bo nie po to zatrudniam najlepszych ludzi, żeby niedopełniali swoich obowiązków i pozwalali przemykać się tu nieupoważnionym osobom! - Chłopacy ustalają jak jej się udało dostać na teren klubu. Wiem tylko że wyjechała stąd najnowszym modelem ferrari. - dodaje pospiesznie.

Zaciskając zęby ze wściekle przybierającego na sile gniewu, ponownie wybieram numer Emilio.

-Kurwa! Kira podpieprzyła mi wóz- odzywa się brat, a w tle słyszę odgłosy zamieszania.

-Już to wiem! - warczę- Każ ją namierzyć do cholery jasnej, bo udało się jej spieprzyć ochronie klubu! - krzyczę- Czy już nikt do chuja jasnego nie potrafi wykonywać moich najprostszych rozkazów! - puszczają mi nerwy, bo to wszystko robi się coraz bardziej absurdalne.

Ta kobieta to jakieś chodzą tornado z nieprzewidywalnymi niespodziankami. Co ona sobie do chuja myśli?! Sądzi, że uda jej się uciec przed moim gniewem?! Policzę się z nią za akcje jaką odstawiła, a kara będzie sroga! Nikt nawet moja żona, a może tym bardziej ona nie będzie do mnie bezkarnie strzelać!

-Zaraz ustalę, gdzie jest- rzuca Emilio.

-Oby kurwa szybko! – unoszę się na fali furii- wyślij za nią ludzi i lepiej dla nich, żeby czekała na mniej jak wrócę do rezydencji! A zrobię to jak tylko usuną mi kule, które mi sprzedała ta nieobliczalna baba! – wrzeszczę.

-Postrzeliła cię? - pyta zszokowany Emilio.

-Żeby to kurwa raz! - oburzam się- Znajdź moją żoną i niech przytargają jej bezczelny tyłek z powrotem do domu! Będę tam jak tylko ogarnę jeszcze ten szajs tu na miejscu- warczę po czym się rozłączam.

Następnie zwracam się do szefa ochrony.

-Zleć komuś, żeby sprzątnął te dwie- polecam chłodno wskazując na rozrzucone ciała dziwek. - Jak się same nie wykrwawią to dokończcie i się ich pozbądźcie. Żywe nie mogą opuścić klubu- syczę.

Trzeba je uciszyć zawczasu zanim rozsieją ferment. Nikt z wyjątkiem ochrony nie może wiedzieć o tym co tu się odpierdoliło.

-Niech ktoś przyniesie mi też czyste ubrania, które mam w gabinecie. - wydaję kolejny rozkaz- Zbierz tam ludzi, a jak tylko pozbędę się kul zjawie się i oczekuję wyjaśnień- warczę gniewnie, na co on potakuje i rusza do wyjścia- I jeszcze jedno- dodaję- Chyba nie muszę ci mówić, że goście nie mogą zauważyć, że wydarzyło się cokolwiek niepokojącego. Nie po to płacą nam full kasy, żeby teraz dowiedzieć się, że twoi ludzie nie dają rady zapewnić im odpowiedniej dyskrecji oraz ochrony!

-Oczywiście szefie- mówi po czym wychodzi.

Opadam na oparcie i pozwalam, żeby zajęto się moimi ranami. Ta kobieta wpakowała mi w ciało tyle kul, że normalnie mam ochotę ją udusić! Trzeba było ją zabić zawczasu, a nie dawać czas na rozwój jej fanaberii! To co odjebała nie przedzie bez echa, a ona pożałuje, że w ogóle podniosła na mnie broń! Do tego pozostaje druga kwestia jaką jest jej ucieczka z rezydencji oraz przedostanie się do klubu. Cholera jedna nie może mi dać spokoju nawet po tym co odstawiła z Maksem! Z premedytacją uprzykrza mi życie, jakby jej zdrada nie była wystarczającym ciosem!

Jest cholernym utrapieniem! A swoimi wyskokami nie pozwala mi wyrwać się spod jej wpływu i choćby spróbować w spokoju wylizać rany jakie zadała mi swoją zdradą! Może i miała racje mówiąc, że jestem hipokrytom, ale w obliczu tego co zastałem dziś w jej gabinecie nie jestem zdolny racjonalnie myśleć. Obecnie napędza mnie furia, która przybiera jedynie na sile, a chęć odegrania się na żonie wzrasta z każdą chwilą. Pożałuje tego co mi dziś zafundowała, aż jej się odechce kolejnych numerów!

Jak tylko kule postrzałowe zostają usunięte z mojego ciała, a rany opatrzone podnoszę się z fotela i przebieram się w czyste ciuchy które zostały mi dostarczone do pokoju. Następnie podchodząc stanowczym krokiem do drzwi krzywie się przy każdym kroku, ale nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed doprowadzeniem do końca sprawy pomiędzy mną a moją żoną! Jednak zanim udam się z powrotem do domu, żeby pokazać jej co myślę o tym czego nigdy nawet nie powinna próbować robić, muszę się rozmówić z moją nieudolną ochroną! Ich dzisiejsza wpadka jest niedopuszczalna!

Omijając główną salę przechodzę przez drzwi prowadzące do podpiwniczenia, gdzie w dyskretnej wnęce znajdują się drzwi do odosobnionego korytarza, na końcu którego znajduje się mój gabinet.

Gdy przekraczam jego próg cały emanuje skumulowaną agresją oraz furią. Powinienem zostawić to dla mojej żonki, która dziś stanowczo przegięła, ale cóż część z tego wyładuję na ludziach, którzy dopuścili do tego, że wkroczyła na teren klubu.

Wchodzę pewnie do gabinetu i podchodzę do biurka. Siadam w fotelu i rozluźniam zranione kolano by zmniejszyć dokuczający mi ból.

-Słucham. Jak to się stało, że moja żona postawiła nogę na terenie klubu- warczę mierząc każdego z pięciu mężczyzn bezwzględnym spojrzeniem, podczas gdy oni spuszczają głowy. Doskonale wiedzą, że dali dupy po całości. To w ogóle nie miało prawa się wydarzyć. - A jeszcze chętniej posłucham, o tym jak udało jej się przemycić broń- dodaję lodowatym tonem przepełnionym wściekłością.

-Okazuje się, że miała kartę członkowską. Dlatego bez problemu wjechała na tern klubu- podejmuje wyjaśnienia Tores, po czym chrząka i kontynuuje- Procedura przy wjeździe przeszła bez komplikacji, więc monitoring nie wykazał niczego co mogłoby wzbudzić podejrzenia. Tak samo jej wejście do środka. Co do kontroli osobistej to musiała ukryć spluwę, w kurtce której nikt nie sprawdził- dodaje zakłopotany, a moje ciało spina się z oburzenie na nieudolność ludzi którym niemało płacę za to, żeby nie dopuszczali do takich uchyleń- Do prywatnego pokoju trafiła, bo podała się za szefa panienkę, przez co Martin wskazał jej, gdzie ma iść- wyjaśnia unikając mojego spojrzenia.

Przetrawiając te informacje unoszę wyrachowanym gestem brodę i przyglądam się nieudacznikom przede mną. Nie wiem skąd Kira wytrzasnęła kartę członkowską, ale oni i tak powinni wychwycić, że coś jest nie tak! Gdyby odpowiednio przeprowadzili kontrolę od razu zorientowaliby się, że nie jest zwykłą bywalczynią klubu, tym bardziej że miała ukrytą spluwę.

-Hmm, chyba wszyscy się zgodzimy, że taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca- odzywam się z udawaną swobodą- Prawda? - rzucam niebezpiecznie spokojnym tonem retoryczne pytanie, jednocześnie szybkim ruchem wyciągając podręczną broń z szuflady biurka. Czego moi towarzysze nie dostrzegają wpatrując się w podłogę

-Zgadzacie się ze mną? - dopytuję.

Wszyscy jak jeden wydają z siebie skwapliwe pomruki, że to się więcej nie powtórzy. To akurat na pewno, bo sam o to zadbam!

-No właśnie takie uchybienia nigdy więcej nie będą mieć miejsca. A że nie toleruję wpadek to oczywiste, że to się więcej nie powtórzy- oznajmiam po czym szybkim ruchem odblokowuję magazynek i oddaje kolejno pięć błyskawicznych oraz celnych strzałów, a oni jeden po drugim padają na ziemię wydając odgłosy zaskoczenia oraz jęki bólu.

Podrywam się gwałtownie z fotela i wychodzę za biurka by stanąć naprzeciw nich. Unoszą na mnie przerażone spojrzenia, a ja czwórce z nich sprzedaje śmiertelne strzały, po czym zwracam się do klęczącego i trzymającego się za ramię Toresa.

-Jeśli nie chcesz skończyć jak oni to lepiej ogarnij dupę i swoich ludzi, bo następnym razem sam pójdziesz na odstrzał jako pierwszy- oświadczam bezlitośnie mierząc go bezwzględnym wzrokiem.

-Oczywiście szefie. Wszystkim się zajmę- mówi z pełnym przekonaniem.

-Oby, bo teraz osobiście odpowiadasz swoim życiem, za partactwa swoich ludzi. - oświadczam chowając broń i otwieram drzwi- Zrób selekcje i wyjeb tych którzy nie rozumieją panujących tu zasad, ale najpierw zajmij się posprzątaniem tych którzy właśnie zakończyli pracę dla mnie- dodaję wskazując cztery trupy obok niego- I znajdź mi kierowcę. Czekam w moim jaguarze- mówię po czym opuszczam gabinet zatrzaskując za sobą drzwi.

Nie oglądając się za siebie wychodzę z klubu, a gdy wychodzę na zewnątrz dostrzegam czekającego już na mnie pracownika, któremu szybkim ruchem rzucam kluczyki. Zajmuje miejsce na tylnym siedzeniu mając nadzieję, że moi ludzie zrobią dzisiaj porządnie choć jedną rzecz i dostarczą moją żonę do rezydencji jeszcze przed moim przybyciem. Gdy samochód wtacza się na wyboistą drogę odzywa się moja komórka. Widząc na wyświetlaczu numer Emilio wykrzywiam usta we wrednym grymasie. Kira zapewne jest już na miejscu swojego przeznaczenia, która na pewno nie będzie dla niej łaskawe, bo osobiście o to zadbam!

-Mów- odbieram stanowczym głosem, a zawziętość i furia na żona wściekle krążą w moim ciele.

-Jesteś już w drodze? - pyta poddenerwowany.

-Owszem, niedługo będę. - oświadczam.

-Świetnie- odpowiada z przekąsem- Czekamy. - dorzuca po czym się rozłącza.

O tak świetnie, bo moja żonka mnie popamięta jak tylko stanę z nią twarzą w twarz! Nie wiem co sobie myślała ta kobieta, ale wybije jej te fanaberie z głowy raz a porządnie! W całym tym gniewie zastanawia mnie tylko czy specjalnie unikała wykonania śmiertelnego strzału, który odebrałby mi życie, czy to tylko czysty fart. Co jak co, ale zadbam o to, żeby nie mieć więcej okazji by się o tym przekonać! Kira zaskakuje mnie na każdym kroku, zwłaszcza dziś. Jednak mam zamiar to ukrócić! Nie po to podarowałem jej życie, żeby ona sama rzucała się na mnie ze spluwą! Jeszcze tego kurwa mi brakowało! Jakby odkrycie jej zdrady nie było wystarczające! Powinna siedzieć grzecznie na tyłku, czekać aż wrócę i liczyć, że okaże jej łaskawość oraz litość! Jednak ona zawsze musi robić po swojemu i jeszcze bardziej wszystko komplikować! Wiedziałem, że dopuszczenie jej do siebie to cholernie zły pomysł i niepotrzebnie uległem pokusie, bo teraz za to płacę i to z nawiązką!

Koncentrując się na buzującej we mnie furii nawet nie zauważam, kiedy a mój kierowca już zajeżdża pod rezydencję. Mimo kumulującego się we mnie szału, dostrzegam na podjeździe kilka samochodów oraz grupę około dwudziestu moich żołnierzy, którzy zapewne byli ściągnięci do pościgu za moją żoną. Jednak nie to wzbudza moją czujność. Nie podoba mi się natomiast to jak Emilio oraz Marco ciskają się wściekle krążąc przed nimi, a mój capo wydziera się na nich wymachując gwałtownie rękami.

Coś jest nie tak.

Ja pierdolę nie potrzebuję teraz jeszcze więcej szajsu, ale jak widać moi ludzie planują dziś testować moją cierpliwość! Jak tylko samochód się zatrzymuję wysiadam błyskawicznie, trzaskając drzwiami i podchodzę z wkurwem do zebranych. Zaalarmowani zwracają twarze ku mnie, a to co na nich dostrzegam sprawia, że zaciskam wściekle zęby. Bo już z góry wiem, że cokolwiek usłyszę za chuja mi się nie spodoba!

Czy ten dzień może być jeszcze kurwa gorszy?!

-Fabiano, posłuchaj- odzywa się Emilio nerwowym tonem, choć chce brzmieć uspokajająco zbliżając się w moją stronę- Stary słuchaj. Nie jest dobrze- dodaje stając przede mną i blokując mi widok na resztę obecnych osób- A dokładniej to jesteśmy w czarnej dupie. Kira zgubiła ekipę, która ruszyła jej śladem jak tylko namierzyliśmy moje ferrari- urywa i spogląda niepewnie w moje oczy, a ja zaciskam pięści, bo jego wahanie doprowadza mnie do skraju wytrzymałości.

Przecież to, że udało jej się wykiwać, chłopaków, którzy ją śledzili, to żadne wielki problem! GPS od tak nie wyparował więc, w czym o on tu widzi problem?! Czy tylko ja tu myślę, czy kurwa jak?!

-Emilio, do sedna, bo nie mam całej nocy, a ty miałeś zadbać o to, żeby chłopacy sprowadzili Kirę przed moim powrotem- warczę- Mam sobie z nią kilka rzeczy do wyjaśnienia więc ogarnij tę bandę nieudaczników i nich przytargają tu jej tyłek jak najszybciej, bo naprawdę stracę cierpliwość, a wierz mi, że za wiele to mi jej nie zostało. - syczę okazując swoje jawne niezadowolenie oraz złość i próbuję wyminąć brata jednak on zachodzi mi drogę- Emilio nie wyprowadzaj mnie jeszcze bardziej z równowagi! Zajmij się ściągnięciem Kiry do domu- cedzę przez zęby- Nie prowokuj mnie żeby pokazał ci co myślę o tym że razem z Marco dopuściliście do tego że ona w ogóle opuściła teren posiadłości!- unoszę się zaciskając pięści by powstrzymać się od chęci przywalenia bratu w mordę za nie dopilnowanie mojej żony- Do tego zostaje jeszcze kwestia tego jak udało jej się dowiedzieć o klubie więc lepiej dla ciebie żebyś zszedł mi z drogi i zajął się tym czym masz, bo kilkukrotne postrzelenie mnie jest czymś co muszę sobie wyjaśnić z Kirą i to bez zwłocznie- syczę rozjuszony.

-Widzisz...- zaczyna po czym urywa, a mi coraz bardziej skacze ciśnienie na te jego kręcenie- Tak jakby będziesz się musiał z tym wstrzymać, bo Kiry tu nie ma i nie zapowiada się, żeby szybko się zjawiła. No chyba że sama zdecyduje się wrócić znienacka do domu- oświadcza patrząc mi w oczy tym razem ze zdecydowaniem- Nie wiem co się odjebało w tym twoim klubie, ale twoja żona była zdeterminowana uciec naszym ludziom i zniknąć z ich radaru- dodaje.

-Co to niby ma kurwa znaczyć?!- cedzę przez zaciśnięte zęby, a ciało spina się od wyrywającej się na wolność kurwicy.

-To, że twoja żona nie tylko zgubiła ogon, ale i porzuciła auto w jakieś uliczce, a jakieś dwieście metrów dalej wyrzucił do kosza swoją komórkę. – wyjaśnia lakonicznie- Więc ... cóż jak mówiłem jesteśmy w czarnej dupie. Chłopaki krążyły po mieście, ale nigdzie nie ma po niej śladu. Za to przywieźli jej telefon. – rzuca pokazując mi wyłączoną komórkę Kiry- Nie udało mi się jej włączyć, bo wymaga podania pinu- dodaje ściskając urządzenie w pięści.

-Co ty pierdolisz?!- warczę, a furii płynąca jeszcze przed chwilą w moich żyłach zamienia się w płyną lawę.

A kiedy brat zamiast mi odpowiedzieć spuszcza wzrok, nie wytrzymuję nagłych emocji jakie zaczynają szaleć w moich ciele pobudzając mój rozjuszony obłęd, przez co wychylam się za sylwetki brata jednocześnie chwytając za swoją spluwę. Ruszając energicznym, pewnym i gniewnym krokiem ku zebranym żołnierzom zaczynam oddawać serię strzałów. Kilku pada od razu, a reszta zauważając co się dzieje, zaczyna się rozbiegać jak banda cholernych tchórzy. Jednak ja nie ustaję w strzelaniu, dopóki każdy z nich nie pada trupem.

Następnie sapiąc z rozwścieczenia obracam się do braci opuszczając broń. Wpatruje się w nich podczas gdy gniew szalejący we mnie rozpierdala mnie od środka. Stoimy w tróję w milczeniu przez dłuższą chwilę, a ja sapię ciężko z rozprzestrzeniającego się we mnie szału. Co ta cholera baba sobie do kurwy nędzy myśli?! Sądzi, że od tak może sobie urządzić ze mnie ruchomy cel strzelniczy a później jeszcze spieprzyć sprzed nosa moim ludziom?! Miarka już dawano się przeprała, ale teraz przegięła na maksa! Takie rzeczy nie uchodzą na sucho i to również tyczy się mojej żony! To, że nosi na palcu moją obrączkę nie znaczy, że może sobie robić co jej się żywnie podoba! To do mnie należy ostatnie słowo a ona się o tym przekona i zapamięta to po kres swoich dni! Wyjebane mam na jej histerie i babskie fochy, bo nagrabiła sobie co nie mara i przyszedł czas, żeby za to zapłaciła!

Z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić, że odpierdoliła mi kolejny numer, bo przecież pokazała już, że stać ją na wiele podobnych i bezczelnych numerów! Jest rozwydrzoną cholerą, która nie rozumiem, gdzie jej miejsce nawet po tym jak przyłapałem ją z jej kochasiem! Po tej akcji w jej gabinecie powinna podwinąć ogon i kulić się przede mną w kącie modląc się o to, żeby nie zmienił zdania i jednak jej nie zabił! No ale oczywiście Kira nie może robić niczego co powinna! Jedyne co jej wychodzi to przeciwstawianie się wszystkim przyjętym kanonom posłusznej żony i łamanie wszelkich zasad!

Ta kobieta doprowadza mnie do szału i coraz bardziej zastanawiam się nad tym czy słusznie postąpiłem darując jej życie! Stanowi dla mnie tylko utrapienie i skuteczny środek podnoszący mi ciśnienie oraz nadwyrężający moje opanowanie!

Nie dość, że nie pozwoliła mi się w spokoju zatracić w mojej rozpaczy i próbie wyleczenia się z niej to jeszcze odwaliła kolejny numer absorbując moją uwagę i zwiększając moją furię! Albo nie rozumie konsekwencji jakie ją czekają za to wszystko albo naprawdę życie jej nie miłe!

Twierdzi, że już się na mnie poznała, ale chyba jeszcze za mało! Dopiero przekona się jakim skurwielem potrafię być, a to co dotychczas doświadczała z mojej strony to tylko dziecinne igraszki! Nikt mi się nie przeciwstawia a już na pewno nie będzie tego robić moja żona! Składając przysięgę małżeńską wydała na siebie wyrok i nie uda jej się uciec przed jego wykonaniem! Jak to szło? Dopóki śmierć nas nie rozłączy? Tak, to jedyny sposób w jaki mogłaby się ode mnie uwolnić, ale skoro zadbam o to, żeby nie miała dostępu do broni to raczej zbyt szybko nie będzie miało to miejsca. No chyba że w końcu w afekcie sam zakończę jej irytujący żywot.

Mój wewnętrzny szał przerywa sygnał komórki. Przenoszę twarde spojrzenie na Marco widząc, że zerka na ekran swojego telefonu marszcząc brwi.

-Wychodzi na to, że Kira dokonała wypłaty sporej gotówki z waszego wspólnego konta- bąka, a mi na jego słowa zaczyna niebezpiecznie drżeć mięsień na szczęce a zaciśnięte zęby grożą ich połamaniem.

Nie tylko postanowiła się ulotnić, ale jeszcze wymyśliła, że pomogą jej w tym moje pieniądze! Bezczelna cholera! Ale w końcu pokazała, że niczym nie różni się od innych kobiet jej pokroju. Skoro nie ma problemu z rozkładaniem nóg przede pierwszym lepszym to, dlaczego nie miałoby jej zależeć też na kasie, jak każdej pospolitej dziwce!

Tak to sobie umyśliła? Że skoro zabiłem jej regularnego popychacza, to ona zwieje mi sprzed nosa odpierdalając podobną akcję, a na deser wspomagając się moimi pieniędzmi zaszyje się w jakiejś ciemnej dziurze, żeby jeszcze bardziej pokazać jaką jest suką?!

-Wyślij ludzi niech dalej jej szukają! - odzywam się do niego a lodowaty szał przebija się na prowadzenie. - Emilio- zwracam się do brata- Jedź do domu i sprawdź czy Kira nie pojawiła się u was albo czy nie kontaktowała się z Bellą- polecam stanowczo, a on potakuje- Marco, zajmij się jej telefonem. Niech któryś z naszych ludzi go sprawdzi. Potrzebujmy namiary wszystkich osób z jakimi się kontaktowała. - wydaję kolejne rozkazy a targający mną niepohamowany szał sprawia, że ciało mam napięte do granic wytrzymałości. Tak chce się bawić cholera jedna?! To jeszcze zobaczymy kto w tej jej grze będzie kotem, a kto płochliwą myszką! - Ja jadę do Deli. Może ona coś wie. - oświadczam ze zdecydowaniem po czym ruszam stanowczo w kierunku swojego jaguara. Lepiej, żeby moja siostra od razu zaczęła sypać, jeśli posiada jakieś informacje, bo nie ręczę za siebie, jeśli zacznie mnie wyprowadzać z równowagi- I niech któryś z was przekaże Oskarowi, że sam musi dzisiaj ogarnąć spotkanie z naszymi żołnierzami. Nie możemy go odpuścić, bo znalezienie Azamata nadal jest priorytetem- dodaję stalowym tonem po czym wsiadam do samochodu i każe się zawieźć do posiadłości mojej siostry przez całą drogę zaciskając pięści w próbie powstrzymania się przed rozniesieniem wnętrza pojazdu.

Co ta pieprzona baba odpierdala do cholery jasnej?! I za jakiego idiotę mnie ma, skoro łudzi się, że jej się to uda! Właśnie głównie te myśli wściekle krążąca mi po głowie. Jednak po dłuższej chwili klaruje się w mojej podświadomości wniosek, że ona naprawdę ma mnie za zidiociałego kretyna, bo w końcu pieprzyła się za moimi plecami z moim człowiekiem licząc, że się nie skapnę a jej wszystko udzie na sucho! Kira stanowczo ma zbyt duże mniemanie o siebie, a ja jak tylko ją znajdę będę musiał jej to ręcznie wybić z głowy raz na zawsze!

.........................

Podjeżdżając pod dom Deli zauważam, że nie pali się tam żadne światło, nie licząc pomieszczenia ochrony. Jednak mam to w dupie i mało mnie obchodzi która jest w ogóle godzina. Muszę ustalić, gdzie jest moja nieposłuszna żonka i jak najszybciej się z nią rozprawić, a wtedy pożałuje, że w ogóle ze mną zadarła!

Wypadam z auta i każę czeka swojemu kierowcy. Wbiegam błyskawicznie po schodach i zaczynam walić wściekle w drzwi nie zważając na nic.

Chwilę później Victor wyrasta przede mną w oświetlonym holu.

Przepycham się koło niego zanim zdąży się odezwać.

-Sprowadź tu moją siostrę- warczę rozkazująco.

-Szef i jego żona już śpią- bąka jednak dostrzegając moje nieustępliwe rozjuszenie unosi przed siebie ręce i rusza w kierunku schodów. Zanim do nich dotrze w holu rozlega się tubalny głos Accardiego.

-Co tu się odpierdala? Fabiano nie masz nic ciekawszego do roboty niż wpadać tu w środku nocy- warczy stając na pół piętrze w samych czarnych spodniach od piżamy. Krzyżując ręce na piersi mierzy mnie niezadowolonym wzorkiem.

-Szukam żony. Była u was? - pytam bezpardonowo w dupie mając jego fochy.

-Nic o tym nie wiem- odpowiada przyglądając mi się uważnie- Co się stało?

-Wiele- syczę wściekle- Ale to teraz nie ważne. Kira zniknęła, a ja muszę porozmawiać Delią. - oświadczam, a raczej żądam rozmowy z siostrą.

-To nie najlepszy pomysł. Wiesz, że nie powinna się denerwować- odpowiada nieustępliwie, a ja się jeżę przelewając na jego osobę szalejący we mnie szał.

-Przestań pieprzyć! Dobrze wiesz, że bardziej niż prawdopodobne jest to, że twoja żona a moja siostra maczała palce w zniknięciu Kiry! Więc nie pierdol tylko obudź Delię! - z każdym słowem coraz bardziej unoszę głos ostatecznie wrzeszcząc.

Accardi również tężej na mój wybuch jednak zanim dochodzi między nami do większego spięcia, na schodach pojawia się Delia.

-Chcecie obudzić Alice tymi hałasami, czy jak?!- warczy mierząc nas ze złością i tupiąc zmierza w kierunku swojego męża- Pamiętajcie, że jak wstanie to sami będziecie ją usypiać, bo cały wieczór kaprysiła, a ja nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić z powodu waszej bezmyślność- syczy pochodząc do Iwa i z oburzeniem zawiązując jedwabny szlafrok powyżej swojego wydatnego brzucha.

-Muszę z tobą porozmawiać- odzywa się stanowczo, a ona przenosi na mnie znudzone spojrzenie, podczas gdy Iwo obejmuje ją i zaborczo przyciąga do siebie zaciskając z niezadowolenia szczęki.

Dobrze wie, że teraz nie ma już wpływa na to co się stanie, bo to jego żona zadecyduje sama czy łaskawie poświęci mi chwilę. A lepiej dla niej, żeby tak zrobiła, bo jeśli odmówi to ja i tak nie odpuszczę, aż nie dowiem się tego po co tu przyszedłem. Jestem w pełni świadom do czego jest zdolna więc nie dam jej spokoju, dopóki nie wyśpiewa mi tego co pomogła uknuć mojej żonce.

-Serio? - burczy.

-Chodzi o Kirę- warczę dając jej do zrozumienia, że domyślam się jej udział w całej tej intrydze i w szale furii nie zwracam nawet uwagi na to na jak bardzo zmęczoną wygląda.

-Czyżby? - rzuca z rozdrażnieniem- Nagle zacząłeś się interesować swoją żoną? - sarka, a ja zaciskam pięści, bo gwałtownie narasta we mnie nie odparta chęć uduszenia własnej siostry- Tylko dlaczego musiało to nastąpić tak nagle i to jeszcze w środku nocy- kpi wrednie.

-Delia- rzucam ostrzegawczo- To nie czas na twoje wywody. Nie testuj mojej cierpliwości- burczę gniewnie.

-Dobra- warczy mierząc mnie nieprzyjaznym wzrokiem i ruszając schodami w na dół tupie jak rozkapryszony dzieciak- Choć i tak nie rozumiem co ci nagle przeskoczyło w tym ptasim móżdżku wielkości orzeszka, że chcesz gadać o swojej żonie, skoro jawnie masz ją w dupie- docina mi przechodzą do salonu, a ja nie zważając na jej chimery podążam za nią zresztą tak samo jak Accardii.

Zatrzymuje się przed kanapą i krzyżując ze zniecierpliwieniem ręce nad ciążowym brzuszkiem odwraca się do mnie z bojowym wyrazem twarzy. Wygląda na to, że późna pora i tak nie powstrzymuje jej od być chodzącym utrapieniem.

-To o co chodzi? Co jest tak pilne? - pyta zirytowana.

-Kira zniknęła, a ja nie mogę jej namierzyć. Porzuciła samochód i wyrzuciła komórkę. - cedzę przez zaciśnięte zęby lustrując ją uważnie i nie umyka mi wredny błysk satysfakcji w jej oczach co tylko utwierdza mnie w tym, że mam cholerną rację dopatrując się jej udziału w tym całym cyrku. Ciekawe tylko czy urządzenie sobie polowania na mnie i towarzysząc mi dziwki również było entuzjastyczną sugestią mojej siostrzyczki czy Kira sama wpadła na ten genialny pomysł- Muszę dowiedzieć się, gdzie jest, a coś mi podpowiada, że ty posiadasz całkiem sporo informacji na ten temat- oznajmia bezdyskusyjnie i patrzę na nią wyczekująco zimnym wzrokiem.

Jednak Delia nic sobie nie robi z mojej kipiącej wściekłości oraz tego, że ledwie nad sobą panuje. Skądże znowu. Moja siostra w żadnym razie nie okazuje przejęcia. Zamiast tego mierzy mnie lekceważącym spojrzeniem co sprawia, że skroń zaczyna mi dziko pulsować, a mięsień na szczęce drga.

-Nic mi nie wiadomo na ten temat- odpowiada pewnie po czym patrzy na mnie wyzywająco, a moje ciśnienie sięga zenitu!

-Delia- warczę z buzującą furią.

- No co? - burczy obrażona - Pojęcia nie mam, gdzie jest Kira, ale domyślam się, że gdzieś jak najdalej od siebie. Przynajmniej, jeśli wie co dla niej dobre- odpowiada z zadowoleniem i z dużą dawką sarkazmu.

-Delia, nie mam czasu na twoje chimery, więc nie baw się ze mną w kotka i myszkę tylko powiedz co wiesz. - cedzę przez zęby z trudem stojąc w miejscu, bo najchętniej rzuciłbym bym się na nią i ręcznie z niej wszystko wydusił. Ale jestem świadom jej stanu, więc tylko zaciskam pięści licząc, że przestanie zachowywać się jak suka, która skutecznie próbuje wyprowadzić mnie z równowagi. Baby to cholerne utrapienie. Nie ważne czy tyczy się to twojej żony czy rodzonej siostry. Najlepiej trzymać się od nich z daleka, jeśli człowiek chce pozostać przy zdrowych zmysłach.

-Co ty nie powiesz- fuka- Coś podejrzane wydaje mi się to twoje zainteresowanie Kirą- zauważa zjadliwie- A może najpierw powiedziałbyś mi, dlaczego w ogóle twoja żona miałaby nagle zniknąć, co? - docieka z ironią.

-Nie o to tu chodzi! Powiedz mi tylko co wiesz! - unoszę się wyprowadzony z równowagi, na co Delia się obrusza, po czym podchodzi do mnie z zaciętym wyrazem twarzy.

-Nie wiem, gdzie teraz jest, ale zapewne tam, gdzie jej lepiej, poza twoim wpływem. - oświadcza żarliwie.

-Delia- warczę rozsierdzony na maksa.

-I jak mniema zostanie tam przez dłuższy czas, bo dzwoniła do mnie i powiedziała, że wyjeżdża, bo nie może już dłużej z tobą być, a sądząc po jej roztrzęsieniu miała ku temu świetny powód- ripostuje mierząc mnie srogo.

-Jak to do ciebie dzwoniła?! Kiedy?! Mówiła co zamierza?! - pytam natarczywie, a wściekłość niemal mnie rozsadza od środka. - Jeśli maczałaś w tym palce, a nie powiesz mi dokładnie wszystkiego co wiesz to nie ręczę za siebie- warczę pochylając się w jej stronę, za co zostaje mi wymierzony siarczysty policzek przez który głowa ucieka mi na bok.

-Nie naskakuj na mnie, bo oboje wiemy, że musiałeś dać dupy po całości, skoro Kira zdecydowała się na ucieczkę od ciebie! - stwierdza stanowczo i bezdyskusyjnie, a ja w niemałym szoku obserwuje jej niespodziewany wybuch. Jednocześnie jej słowa wywołują nagłe kłucie w okolicy mojej serca- Przez tygodnie znosiła wiele, więc musiało się wydarzyć coś naprawdę chujowego co w końcu popchnęło ją do tak skrajnego działania!- wykrzykuje mi ze złością w twarz, a palcem wskazującym kłuje mnie w pierś.- A jak chcesz się wściekać, to wściekaj się na siebie!- ruga mnie zawzięcie, a mnie aż zatyka od jej rozjuszenia- Myślałam że w końcu zmądrzejesz i ogarniesz jakoś to wasze małżeństwo, ale oczywiście ty musisz być mistrzem wyparcia i głupcem jakiego świat nie widział! Pierwszy tydzień waszego małżeństwa nawet jako tako rokował, ale z tego co słyszałam ty oczywiście musiałeś znowu schować łepetynę w piach i udawać, że nic takiego nie miało miejsca, a twoja żona niemal nie istnieje! Weź się pierdolnij w tą zakłutą pałę, bo gębę masz nie tylko od parady! Czy kiedykolwiek porozmawiałeś normalnie i szczerze ze swoją żoną?! Tak zwyczajnie jak dwoje równych sobie osób? - pyta tonem przesiąkniętym jadem- wydaje mi się, że nie! No bo przecież po co wielki zasrany don ma się zniżać do pogadanek z kobietą, z którą dzieli życie! A wiesz stąd wiem, że traktowałeś ją wedle swojego pieprzonego widzimisię? - pyta zjadliwie, a ja zwężam oczy w szparki mierząc ją wrogo. No tak Kira pewnie raz dwa poleciała do niej na skargę- Otóż twoja żona nic nie musiała mi mówić, bo mam oczy i doskonale widziałam jej postawę przy tobie. - mówi jakby czytała mi w myślach, doskonale wiedząc do jakich wniosków doszedłem- A najbardziej przykre było jej widoczne spięcia, kiedy próbowałeś się zachowywać znośnie! Rozumiesz co to znaczy!? Że spierdoliłeś tak bardzo, że twoja żona na każdym kroku posądzała cię o bóg wie jakie zamiary, bo to ty nauczyłeś ją, żeby spodziewała się po tobie tego co najgorszego! - wrzeszczy gestykulując gwałtownie- Więc nie pierdol mi bzdur i mi się nie odgrażaj, bo jak na razie powinieneś spojrzeć obiektywnie na to co się wokół ciebie dzieje! Kira nie jest przedmiotem, bez uczuć który możesz przestawać w zależności od kaprysu! Znikła? Cóż to może wreszcie pomyśl o tym, dlaczego mogła mieć dość życia u twojego boku! Bo choć niewiele mi mówiła to ja i tak widziałam, jak zapada się w sobie z każdym kolejnym dniem. Tylko ciekawe przez kogo co?!- wypluwa z sarkazmem z każdym słowem popychając mnie mało delikatnie do tyłu, a moje zaskoczenie jej narastającym wybuchem powoduje, że jej na to pozwalam bez najmniejszego sprzeciwu aż opadam bezwładnie na fotel za moimi plecami. – Więc może zamiast doszukiwać się najgorszego w swojej żonie, wieź zastanów się nad swoim zachowaniem, bo jak sam wiele razy powtarzasz chłopakom nie jesteście w pierdolonym przedszkolu! To jest prawdziwe życie, w którym nie jesteś panem świata i musisz ponosić konsekwencje tego co robisz! - wrzeszczy pochylając się nade mną gniewnie, a wypieki wściekłości zalewają jej policzki. Podczas gdy ja wpatruję się w nią w milczeniu, przetrawiając to co właśnie wykrzyczała mi w twarz, a Accardi wyrasta przy niej i uspokajająco gładzi po ramionach.

-Kochanie uspokój się, nie możesz się tak denerwować- mruczy miażdżąc mnie ciężkim spojrzeniem. Jednak ja jestem zbyt zszokowany oburzonym i pełnym pretensji wywodem mojej siostry, żeby zwracać na niego uwagę.

-On musi to w końcu usłyszeć! A ja mam dość jego hipokryzji i szowinistycznego egoizmu- fuka na męża strząsając jego dłonie- Sam odpowiadasz za to, że Kira od ciebie zwiała. - ponownie zwraca się do mnie zionąc jadem - W dodatku mam przeczucie, że jak w końcu dowiem się co stoi za jej nagłą decyzją, to nawet opatrzność boska ci nie pomoże. - warczy zapalczywie- Nie zasługujesz na nią i pewnie nigdy nie będziesz zasługiwać! Masz ostatnią szansę, żeby się ogarnąć! Jedną jedyną. Dokonaj przewartościowania swoich poglądów i otwórz cholerne oczy! To może jeszcze uda ci się cokolwiek naprawić, choć domyślam się, że to co skłoniło Kirę do wyjazdu jest czymś nie wybaczalnym! - syczy oskarżycielsko prosto w moją twarz.

-Ona mnie zdradziła do cholery jasnej! - krzyczę wściekle, gdy puszczają mi nerwy od tego nie do końca uzasadnionego linczowania mojej osoby.

Myśli, że tak wiele wie o mojej sytuacji małżeńskiej?! Jeśli chce dokonywać osądów to powinna poznać również moją wersję wydarzeń!

Jednak moje słowa nie robią na Deli żadnego wrażenia, jedynie przybiera przez nie jeszcze bardziej zacięty wyraz twarzy.

-I co z tego?!- ripostuje ostro- Co sam robiłeś od początku!?- cedzi pytanie przez zaciśnięte zęby, a ja podrywam na nią zaskoczone spojrzenie- Co myślałeś że o niczym nie wiem?- sakra wrednie- To że Kira nic mi nie mówiła to wcale nie znaczy że nie doszły mnie słuchy o twoich wyskokach!- oburza się- Tak się składa że całkiem nie dawano kiedy poprosiłam Marco żeby towarzyszył mi i Alice podczas wizyty u naszej matki dowiedziałam się całkiem sporo o tym jak wygląda sytuacja w rodzinnym domu- zauważa, a ja zaciskam szczęki. No oczywiście mój najmłodszy braciszek musiał się wysypać ze wszystkim przed naszą siostrzyczką. Ciekawe tylko czy mamuśce też się pożalił, choć domyślam się, że gdyby to zrobił to matka wpadłaby jak tajfun do posiadłości domagając się mojej głowy- Twoje szczęście w tym wszystkim było takie, że Marco zapowiedział, że zdecydowałeś w końcu zmienić swoje podejście i że z tego co mówiłeś liczył, że wasze małżeństwo z Kirą zacznie wyglądać tak jak powinno od samego początku. Tylko to uchroniło cię przed tym, że nie dorwałam cię w swoje ręce! - oświadcza po czym odwraca się ode mnie i podchodzi do barku, gdzie nalewa sobie szklankę wody. - Ale jak widać z twoich postanowień niewiele wyszło, skoro Kira zamiast być w końcu szczęśliwą mężatką uciekła od ciebie, gdzie pieprz rośnie! - zauważa zjadliwie.

-A co może miałem kurwa paść jej do stóp po tym jak przyłapałem ją z kochankiem ?!- wrzeszczę ścierając się wściekłym spojrzeniem z siostrą. Co te baby sobie myślą zachowując się jakby pozjadały wszystkie rozumu do chuja!

-Tego nie powiedziałam- ripostuje ciętym tonem- Ale nie wpadłeś na to, żeby spojrzeć na to przez pryzmat tego co sam odpierdalałeś?! - zauważa z przekąsem mierząc mnie karcącym wzorkiem. A ja kręcę głową nie dowierzając w to co wygaduje.

-Nie wiesz co mówisz- burczę- Ja chciałem zacząć z nią wszystko od nowa a ona w tym czasie znalazła sobie lowelasa na boku! - wybucham wściekły, bo nikt nie potrafi zrozumieć tego co się ze mną stało, gdy odkryłem zdradę mojej żony, a co cały czas nadal we mnie siedzi i rozpierdala coraz bardziej.

-No i co?!- rzuca zaczepnie- Ona też wcześniej chciała od ciebie czegoś więcej a ty odsuwałeś się od niej traktując jak gówno! Nie mówiąc już o tym co pieprzyłeś na boku! Przestań być takim pierdolonym hipokrytą, bo twoje zaślepienie i głupota doprowadzają mnie do szału! - wrzeszczy rzucając we mnie trzymaną szklanką, która rozbija się wokół moich stóp- Otrząśnij się wreszcie idioto i zrozum, że nie wszystko kręci się wokół ciebie i nie tylko ty się liczysz, bo twoja żona też ma uczucia!

-Wbiła mi nóż w serce! Czego ty do cholery jasnej nie rozumiesz?!- wrzeszczę podnosząc się z fotela, a Delia ze spokojem mierzy mnie krytycznym spojrzeniem.

-I co w związku z tym zrobiłeś? - pyta zwodniczo łagodnym tonem przechylając lekko głowę na bok, wysuwając przy tym zadziornie brodę, podczas gdy lustruje mnie uważnym spojrzeniem. - No słucham co zrobiłeś? - odcieka natarczywie wlepiając we mnie nieustępliwe spojrzenie, pod wpływem którego wybucham.

-Pojechałem do klubu! - wypluwam w szale wyrzucając ręce w górę.

-Powtórz- rzuca spokojnie choć jej twarz tężeje.

Orientując się, że powiedziałem więcej niż zamierzałem odwracam spojrzenie i milczę zaciskając zęby.

-Powiedziałam żebyś powtórzył- zauważa przesuwając się za barkiem.

-Pojechałem do klubu- mówię cicho, bo nie ma co próbować się wykręcać, skoro bijąca od niej wrogość świadczy o tym, że doskonale słyszała za pierwszym razem.

-Po co? - dopytuje stanowczo ze spiętym głosem.

-A jak myślisz? - burczę wściekły, bo nie rozumiem, dlaczego w którymś momencie ta rozmowa zaczęła się skupiać na mnie i stanowić licz nad moją osobą zamiast na ustaleniu co stało się z moją żoną!

Za nim uda mi się całkiem przenieś spojrzenie na siostrę kątem oka dostrzegam, że zaciska na czymś palce, a ułamek sekundy później Delia rzuca we mnie gwałtownie pierwszą lepszą szklanką. Przez co udaje mi się jedynie osłonić ręką głowę, a szkło odbija się od mojego przedramienia spadając z hukiem na podłogę. Jednak ona na tym nie poprzestaje, posyłając w moją stronę grad nie kończących się szklanek i kieliszków, a którymi świga na oślep.

-Ty popierdolony sukinsynie! Ty skończony palancie! Ty cholerny dupku! Dziwkarzu jeden! - wrzeszczy poprzez odgłosy rozbijającego się szkła, a mnie ogarnia dezorientacja z powodu jej wybuchu, przez co jedynie stoję osłaniając twarz.

Po dłuższej chwili zapada ciężka cisza.

Gdy już żaden szklany pocisk nie rozbija się o mnie ani w moim pobliżu opuszczam ręce i spoglądam na siostrę, która sapiąc wściekle podpiera się o blat barku. Sądzą po jej widocznym rozjuszeniu chyba właśnie wytłukła cały zapas dostępnego tam szkła, ale i tak jeszcze nie do końca dała upust swojemu gniewowi.

-Czy ty w ogóle sam siebie słyszysz? - warczy- Byłeś dupkiem dla Kiry! Zdradzałeś ją notorycznie, a kiedy już zacząłeś dochodzić do właściwych wniosków, jej zdradę potraktowałeś jako dobry pretekst do tego, żeby znowu wrócić do starych nawyków i zamoczyć na boku?! Komu kurwa chciałeś tym zrobić na złość?! Bo jak na razie wydaje mi się, że sam sobie strzeliłeś w kolano! - unosi się.

-W kolano to akurat ona mnie postrzeliła- zauważam bezsensownie, a Delia mruży oczy.

-Co masz na myśli, bo już się gubię w tych bzdetach jakie wygadujesz- syczy.

-Mówię o tym, że jak wpadał do klubu to mnie postrzeliła kilkukrotnie, po czym uciekła i do teraz nie ma po niej śladu- wyjaśniam beznamiętnie, jednocześnie czując jak moja furia zaczyna odpuszczać przygnieciona pojawiającymi się wyrzutami sumienia, gdy umysł zaczyna przetwarzać słowa mojej siostry.

-I dobrze zrobiła! Tylko jakoś mało się do tego przyłożyła, skoro siedzisz w moim salonie i stroszysz się jak naburmuszony dzieciak! Co więcej powiem ci żebyś naprawdę przemyślał to co się stało i zamiast zwalać wszystko na Kirę, zacznij doszukiwać się w tym wszystkim swojej winny! Bo od ciebie to się zaczęło i przez ciebie się skończyło! Zacznij podejmować właściwe decyzje i dokonuj mądrych wyborów, a być może dostaniesz szansę, żeby płaszczyć się przed żoną! O ile ona w ogóle będzie chciała cię kiedykolwiek jeszcze oglądać! - zauważa surowo, a ja podrywam na nią czuje spojrzenie- Bo jedno jest pewno. Jak na razie Kira potrzebuje czasu. Choć jak dla mnie sto lat to nawet za mało, żeby się uporać z szajsem jaki jej zgotowałeś! Każdy ma jakąś swoją wytrzymałość, a ty przegiąłeś już dawno temu, więc dziw bierze, że ona dopiero teraz zdecydowała się zostawić cię za sobą! - oświadcza bezlitośnie.

-Musze ją znaleźć- cedzę przez zęby choć już nie jestem pewien jakie są moje motywy. Czy nadal rządzi mną furia i chęć odwetu za jej bezczelność czy determinacja by ponownie znalazła się przy mnie. Zarzuty jakie wyrzygała mi bezpardonowa Delia zaczynają mieszać mi w głowie nakręcając naglącą potrzebę, żeby znaleźć się blisko mojej żony.

-Nic jej nie jest. Jeśli cię to w ogóle interesuje- mówi, a ja marszczę brwi z nasuwających mi się podejrzeń.

-Delia, kochanie co ty znowu zrobiłaś- pyta ostrożnie Accardi, który dotychczas odsunięty w kąt pokoju przyglądał się czujnie mojej wymianie zdań z siostrą.

-Nic wielkiego- odpowiada słodko moja siostra- Postanowiłam przyłożyć rękę do nauczki jaką przeznaczenie chciało dać mojemu braciszkowi, a która jest mu nieodzownie potrzebna- wyjaśnia wzruszając ramieniem. – Wszystko dla jego dobra. - dodaje uśmiechając się przebiegle.

-Gdzie ona do cholery jest?!- wrzeszczę gwałtownie robiąc krok w stronę siostry, jednak Iwo dostrzegając niebezpieczny rozwój sytuacji staje mi na drodze.

-Tam, gdzie jej nie znajdziesz- zauważa z zadowoleniem Delia, a ja zaciskam pięści- Załamana prosiła mnie o pomoc a ja nie mogłam jej odmówić wiedząc jakim draniem był dla niej mój brat. Z resztą była tak zdeterminowana, że uciekłaby nawet bez mojej pomocy. Jednak wolałam, żeby nie działała na własną rękę. - wyjaśnia, a mi oddech więźnie w gardle na fakt, że moja żona naprawdę ode mnie uciekła. To nie jakieś tam babski foch. Kira naprawdę mnie porzuciła. Uciekła ode mnie z pełną premedytacją, skoro zwróciła się o pomoc do mojej siostry.

Przez ten fakt, który nabiera coraz większej realności serce mi się gwałtownie zaciska a klatkę piersiową przeszywa ostry ból. Ból, który otrzeźwia mnie na tyle że dociera do mnie ogrom konsekwencji tego, że Kira znikła.

Przestając się skupiać na własnym gniewie uświadamiam sobie w jak w wielkim niebezpieczeństwie może być moja żona zostawiona na pastę samej sobie, z kryjącym się gdzieś tam Azamatem który tylko czyha by jeszcze bardziej nam dopierdolić. Strach o nią przebija się na pierwszy plan pomijając wszystko inne.

Do tego świadomość, że sam przyczyniłem się do ułatwienia mu dostępu do Kiry dopija mnie realnością, że tracę oddech, a przerażenie chwyta mnie za gardło powodując, że nie mogę zaczerpnąć powietrza. W tej chwili wszystko inne idzie w nie pamięć. Liczy się tylko to jak bardzo łatwym celem stała się Kira bez towarzyszącej jej ochrony. Nadal jestem na nią wściekły za to co odpieprzyła, ale kurwa mać nigdy nie powinna była ode mnie uciekać.

Ja, pierdolę, gdzie ona może być do cholery? Już raz przechodziłem przez jej zniknięcie i za chuja nie chce tego powtarzać. Tylko że teraz jest jeszcze gorzej, bo nie ma szans na to, żeby ukrywała się gdzieś w domu. Tym razem naprawdę zniknęła a ja nie mam pojęcia, gdzie może być ani co się z nią, gdzie. A sądząc po tym co dostrzegłem w jej oczach w klubowym pokoju jest kurewsko źle, bo ona za chuja sama do mnie nie wrócić. Do tego Delia nie wydaje się, skora do współpracy. Zawarła z moją żoną jakiś popieprzony babski pakt i za cholerę od tak sobie tego nie odpuści.

Będę musiał wywrócić Sycylię do góry nogami, żeby znaleźć Kirę, bo żadna z nich mi nic nie ułatwi. Na to, że moja małżonka nagle zmieni zdanie też nie mam co liczyć, bo przecież jakby nie było wkroczyliśmy na zgubną ścieżkę wojenną, w której każde z nas pragnęło odegrać się na drugim.

Jednak w obecnych okolicznościach nic nie liczy się dla mnie bardziej niż odnalezienie jej i sprowadzenie do domu, gdzie będzie bezpieczna. Później zajmę się tym całym szajsem między nami. W żadnym razie jej nie wybaczyłem, z resztą tak samo jak ona mi. Jednak różnica polega na tym, że w moim przypadku strach o nią przysłania wszystko inne. A moje uczucie do niej które mimo wszystkich dzisiejszych wydarzeń w żaden sposób nie osłabło, bierze górę nad moją dumą oraz innymi rzeczami tak bardzo błahymi w zderzeniu z nową rzeczywistością.

Nie mogę jej strać. Nie zabiłem jej, bo wiedziałem, że sam nie przeżyłbym, gdy jej zabrakło. Byłem tego świadom przez cały czas nawet pomimo furii jaka mnie ogarnęła z powodu tego co zrobiła oraz towarzyszącemu temu bólowi.

Kurwa mąć! Trzeba było zawinąć tyłek i przyjechać za nią do domu, żeby doprowadzić do końca całą tą gówno burzę między nami, a nie jechać do klubu w zaślepieniu, żeby uciec od bolesnej oraz brutalnej prawdy. Z roztargnieniem wsuwam palce we włosy i ciągnę mocno za końcówki, wyrzucając sobie swoją głupotę oraz hipokryzję, która przysłoniła mi wszystko inne. Delia ma cholerną rację opierdalając mnie jak bezmyślnego nastolatka! Przez dręczący mnie ból skupiłem się tylko na sobie oraz na tym co Kira zrobiła mi, wypierając to co sam jej fundowałem przez długie tygodnie. Nic nie usprawiedliwia jej zdrady, ale mojej również. Oboje zawaliliśmy, a ja zachowałem się jak cholerny egoista skupiając się tylko na tym co sam przeżywałem, a nie dopuszczając do siebie tego jak ona się czuła, gdy sam wielokrotnie ją zdradzałem. Nie mówiąc już o tym jak ją traktowałem.

Widok jej i Maksa, razem spowodował, że zapomniałem o wnioskach jakie wyciągnąłem zanim przekroczyłem próg jej gabinetu. Zanim tam nie wszedłem byłem świadom swoich przewinień i tego co jej robiłem zachowując się jak skończona świnia. Chciałem dla nas nowego początku, ale odkrycie jej zdrady oraz związany z tym amok w jaki wpadłem wyparły z mojego umysłu, że pragnąłem dla nas nowego początku. A skoro chciałem, żeby Kira dała nam szanse puszczając w nie pamięć moje zdrady oraz to jakim byłem dla niej dupkiem, to czy sam nie powinienem inaczej zareagować? Jeśli mieliśmy zacząć na nowo, to czy nas oboje nie powinna obowiązywać ta możliwość?

Mętlik rozbieganych myśli szaleje mi w głowie, podczas gdy ciało ogarnia napięcie związane z potrzebą odnalezienia mojej żony. Ona musi z powrotem znaleźć się przy mnie.

- W każdym razie, tak przy najmniej mam jakąkolwiek wiedzę o tym co się dzieje Kirą. - kontynuuje Delia, a ja choć jestem na nią wściekły muszę przyznać, że ma trochę racji w tym, że gdyby Kira sama zorganizowała swoją ucieczkę ślad po niej całkowicie by zaginął- Więc zrobimy po mojemu- rzuca unosząc bojowo brodę- Zrób to co powiedziałam. Przemyśl wszystko, ogarnij się i pokaż, że potrafisz się zmienić. A gdy sięgniesz dna, być może wreszcie zrozumiesz to co najważniejsze i będziesz potrafił w tym wytrwać. Dopiero wówczas, gdy Kira się zgodzi powiem ci, gdzie możesz ją znaleźć. - zauważa stanowczo, a mięśnie tak mi pulsują ze skumulowanego gniewu, że aż cały drżę od powstrzymywanego rozsierdzenia.

Siostra doskonale wie, gdzie znajduje się moja żona, ale nie zamierza mi nic powiedzieć. Zaraz uduszę tą wariatkę, bo dostaję przez nią coraz większego szału!

- Kira co prawda nie chce cię obecnie nigdy więcej widzieć, ale jeśli zobaczę, że zaczynasz wychodzić na prostą, pomogę ci i mam nadzieję, że nie będę tego żałować. Jestem po jej stronie, ale jeśli zauważę, że rzeczywiście się ogarnąłeś podejmę próbę przekonania jej, żeby choćby z tobą porozmawiała. A wtedy już wszystko pozostanie w twoich rękach. Albo wykorzystasz tą szansę albo wszystko przepadnie bezpowrotnie. Pamiętaj, że będzie to jedyny raz, gdy będziesz mógł zawalczyć o waszą przyszłość. Więcej taki możliwości nie będzie, bo jeśli raz od ciebie uciekła to nie zawaha się tego powtórzyć, jeśli zdecydujesz się siłą przytargać jej tyłek do Palermo. My kobiety nie jesteśmy przedmiotami, a wy wszyscy powinniście to wreszcie zrozumieć! Nie jestem kruchymi porcelanowymi lakami, które boją się własnego cienia! Potrafimy zawalczyć o swoje, choć się to wam nie podoba! – wyjaśnie zapalczywie- A teraz przestań zawracać mi głowę, swoją życiową nieudolnością, bo powinnam spać zamiast użerać się z twoim durnym tyłkiem- burczy ruszając pewnie do wyjścia- Wróć do domu i zacznij pomstować na swoja głupotę, bo to będzie pierwszy krok we właściwym kierunku- rzuca do mnie przez ramię.

-I tak będę jej szukać aż nie znajdę- cedzę przez zęby.

-Rób, jak uważasz, ale pamiętaj, że bez mojej pomocy i tak niewiele osiągniesz. - zaznacz swobodnie.

-Wiesz, że może jej grozić niebezpieczeństwo- uderzam w inny punkt licząc, że to sprawi, że się złamie i powie mi co wie- Może być już w łapach Azamata a ty nawet o tym nie wiesz- rzucam

-Po pierwsze Kira powiedziała, że jest gotowa podjąć każde ryzyko byle się od ciebie uwolnić- zaznacza- Więc pomyśl jak źle to o tobie świadczy- Po drugie zapewniła, że umie o siebie zadbać. A po trzecie jest w miejscu zapomnianym przez wszystkich, więc wątpliwe, żeby ktokolwiek tam ją znalazł. Poza tym, jeśli chcesz jej zapewnić bezpieczeństwo to zepnijcie tyłki i chwyćcie Azamata zanim w ogóle zdąży jej zagrozić. Latacie za nim jak zagubione dzieciaki we mgle, więc może czas w końcu bardziej się przyłożyć. W końcu właśnie po to zawarłeś pakt z Dimitrim i poślubiłeś Kirę. Więc może zacznij działać zamiast jęczeć jak żałosny złamas! Jeśli nie chcesz, żeby Azamat zbliżył się do twojej żony to sam dobierz mu się do tyłka pierwszy. Wydaje mi się, że teraz masz jeszcze większą motywację. Więc nie trać czas skomląc jak zbity pies tylko bierz się do roboty! - oświadcza- A jak przyjdzie odpowiednia pora pomogę ci, ale tylko i wyłącznie dla tego, że jesteś moim bratem. Gdybyś nim nie był nigdy nie dałabym ci sposobności żebyś ponownie pojawił się w życiu kobiety, która doświadczyła tak wiele krzywdy oraz przykrości z twojej strony. Radzę ci żebyś sobie wziął do serca mojej słowa i w końcu raz na zawsze poukładał sobie w głowie szajs, który tam masz, a który za każdym razem nakłania cię od podejmowania coraz gorszych decyzji. Ogarnij się, a wtedy będziesz miał szansę zawalczyć o żonę. A kiedy to nastąpi mam nadzieję, że jeszcze bardziej mnie nie zawiedziesz i dasz z siebie wszystko. Bo jak na razie przynosisz wstyd rodzinnemu nazwisku, a ojciec pewnie przewraca się w grobie. - mówi po czym przechodzi do holu. - W dodatku, jeśli nadal będziesz taki nieznośny i zaślepiony to sięgnę po broń ciężkiego kalibru i zrzucę ci na głowę matkę. - wygraża mi- A co do ciebie- zwraca się do swojego męża- Nie próbuj mnie kontrolować, ani cokolwiek ode mnie wyciągać, bo nic ci nie powiem. W dodatku, jeśli zaczniesz grać ze mną w podchody i sprzedawać mu informacje- wskazuje na mnie- To tego pożałujesz, a wiesz, że ja nie rzucam słów na wiatr, bo nie raz już się o tym przekonałeś. Zamiast knuć jak stare przekupy weźcie się do pracy i znajdźcie Azamat, skoro uważacie, że może realnie zagrażać Kirze! - oznajmia- A teraz idę spać i niech mi już nikt nie przeszkadza, bo zacznę gryźć- warczy po czym znika na schodach.

W oszołomieniu wgapiam się w jej oddalające się plecy i niedowierzam w to co się tu odpierdoliło. Ten dzień z każdą chwilą jest coraz gorszy, a ja dowiaduję się, że sam jestem odpowiedzialny za to co mnie spotka. Choć nie mogę zaprzeczyć temu, że ostre słowa siostry dały mi do myślenia. Jednak tak czy siak muszę znaleźć Kira, czy to z pomocą Deli czy też bez niej.

-Sorry stary, ale jak się uprze to i tak nic z niej nie wyciągniemy- odzywa się z zadumą Iwo.

-Kurwa mać! Nie wierzę- warczę zrezygnowany i poirytowany- Jak moja własna siostra może mnie jeszcze dobijać.

-Nie mów, że to dla ciebie wielkie zaskoczenie- zauważa podchodząc do barku i wyciąga butelkę whisky- Dobrze wiesz jaka jest, a przyjaciółki to dla niej świętość i wskoczyłaby za nimi w ogień. Poza tym od samego początku odgrażała się, że będzie trzymałą stronę twojej żony. Wiesz co myśli o ustawionych małżeństwa, a biorąc pod uwagę początkowe nastawienie Kiry oraz to co domyślam się, że odpieprzałeś po ślubie...- urywa wzruszając ramieniem- Sam rozumiesz. - dodaje pociągając spory łyk prosto z butelki i podchodzi z nią do mnie- Masz wparcie moich ludzi. O ile współpracujemy w sprawie Azamata, to są do twojej dyspozycji również, jeśli chcesz pomocy w poszukiwać Kiry. - mówi po czym podaje mi bluetkę- Wybacz, ale przez ciebie moja żona wytłukła wszystkie szklanki- rzuca, a ja prychając pod nosem biorę od niego butelkę i również pociągam łyk, który pali mi przełyk.

-Muszę ją znaleźć- rzucam zapalczywie.

-Wiem- oznajmia kładąc mi ciężką dłoń na ramieniu- Mimo wszystko postaram się jakoś urobić Delię, ale nic nie obiecują, a ty rób co musisz. Moja żona trzyma stronę twojej, ale ja jestem po twojej stronie. - oświadcza- Ale Delia ma racje w tym, że musimy zacząć działać z większym rozmachem, żeby dorwać Azamata. Tym bardziej Kira jest gdzieś w świecie bez ochrony.

-Tak, musimy w końcu go przycisnąć. Jesteśmy już cholernie blisko i choć chcieliśmy rozegrać to bardziej na chłodno i strategicznie nie mam co zwlekać. Musimy sprawą nadać tempa i to natychmiast- wzdycham ciężko próbując oprzytomnić swoje myśli- Dobra wracam do domu. Muszę wysłać jeszcze więcej ludzi na poszukiwania Kiry i ustalić co nowego ma dla mnie Oskar. Do tego muszę Emilio ponownie wysłać do magazynu, gdzie przetrzymujemy Pietrowa. Miał się nim dzisiaj zająć, ale przez to całe zamieszanie z moją żoną... – urywam zrezygnowany, bo już sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć ani co zrobić jako pierwsze.

-Jedź, a w razie czego dzwoń- oznajmia odbierając ode mnie alkohol i poklepując po ramieniu- Znajdziemy ją nieważne, gdzie się ukryje. Razem przetrząśniemy nawet cały świat, jeśli właśnie tego będzie wymagało od nas znalezienie twojej żony.

Potakuje jednymi ruchem głowy na jego słowa i odwracam się do wyjścia. Opuszczając ich posiadłość mam w głowie jeszcze większy mętlik niż zanim tu przyjechałam. Wcześniej zaślepiała mnie wściekłość na Kirę oraz jej brawurę, ale Delia swoimi brutalnymi słowami rzuciła nowe światło na pewne kwestie. Miała słuszność robiąc mi wyrzutu. Prawda jest tak że moje własne cierpienie przysłoniło wszystko inne, a wygodniej było rzucić się na wypad do klubu i próbować łatwym pieprzeniem wyprzeć moją żonę z myśli niż stawić czoło rzeczywistości oraz brzydkiej prawdzie. Żadne z nas nie jest święte, ale to ja niezaprzeczalnie mam więcej za uszami niż Kira.

Jednak nic nie zmienia faktu, że ode mnie uciekła a ja muszę ja sprowadzić z powrotem. Koniecznie też trzeba ogarnąć sprawę Azamata.

Pogrążony w smętnych rozmyślaniach wracam do domu, po drodze odbierając telefon od Emilio, z informacją, że nie udało mu się nic wyciągnąć ze swojej żony na temat Kiry. Jednak nie jestem tym zaskoczony, bo po wybuchu Deli nie liczyłem, że jej psiapsiółka przekaże nam pomocne informacje. Te dwie zawsze działa ją razem, a ich zmowa nie wróży nigdy niczego dobrego. A jak się okazuje obecnym ich celem jest trzymanie mnie z dala od żony i to na wyraźne życzcie Kiry. Tak więc mam przejebane. To już pewne, ale tak łatwo się nie poddam.

Poruszę niebo i ziemię, a dopnę swego.

..............

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top