Rozdział 16
niesprawdzony
Kira
Wściekła, rozgoryczona, roztrzęsiona i w równym stopniu otumaniona krążę po sypialni, w której się zamknęłam jak tylko Marco przywiózł mnie do rodzinnej rezydencji.
Za cholerę nie byłam gotowa by opuścić swój gabinet, a już tym bardziej dać się stamtąd wyprowadzić jak jakaś posłuszna suczka! O nie, chciałam tam zostać i rzucić się do gardła mojemu obłudnemu mężulkowi! Pragnęłam dać upust swojej furii oraz słusznym pretensją. Pieprzony hipokryta! Z każdym wypowiadanym przez niego słowem ogarniał mnie coraz większy szał zwiększający chęć wydrapania mu oczu!
Cholernie pragnęłam wyrwać się Marco i spełnić swoje mordercze zapędy względem Rossiego, jednak mój szwagier stanowczo upomniał mnie żebym odpuściła, bo to się jeszcze gorzej skończy. Uległam choć budziło to we mnie ogromny bunt, ponieważ nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Ale dobrodusznie stwierdziłam, że mogę łaskawie zaczekać aż znowu zostanę sam na sam z tym łajdakiem, który uważa się za mojego właściciela. Co jak co, ale nie żartowałam mówiąc, że mam dość i kończę z całym tym pierdolnikiem. Podejrzewam też, że Fabiano raczej nie każe mi długo czekać na ciąg dalszy naszej burzliwej kłótni i wpadnie tu jeżąc się jak rozwścieczony grizzly.
W drodze powrotnej do domu Marco próbował wyciągnąć ode mnie cokolwiek na temat tego co zaszło w mojej firmie, ale nie uzyskał żadnego wyjaśnienia, bo od opuszczenia gabinetu milczałam jak zaklęta przeżywając swoje wewnętrze oburzenie. Nie było mnie nawet stać na to, żeby opłakiwać fakt, iż moje życie toczyło się po równi pochyłem ku ostatecznemu upadkowi.
W tym wszystkim jedyne nad czym ubolewałam to to, że Maks padł ofiarą moich nierównych porachunków z Fabiano oraz moich samolubnych wyborów.
Maks sobie na to nie zasłużył. Nie po tym jak starał się zapewnić mi szczęście pośrodku otaczającej mnie beznadziei. I na pewno nie po tym jak obdarzył mnie zakazaną miłością podczas gdy ja nie byłam wstanie odwdzięczyć mu się nawet namiastką tego uczucia. Za to ochoczo chłonęłam jego bliskość i czułość, jednocześnie nigdy do końca nie pozbywając się uciążliwego pragnienia, żeby na jego miejscu był mój mąż i dawał mi to co on.
Taa, mój małżonek, który nie tylko z zimną krwią zamordował mojego kochanka, ale i próbował odstawić emocjonalną szopkę, wykorzystując swoje manipulatorskie ciągotki nawet w takiej sytuacji. Jestem kretynką, biorąc pod uwagę fakt, że na miejscu Maksa za każdym razem podświadomie pragnęłam widzieć tego popierdolonego manipulanta, który próbował mi wmówić, że moja zdrada nie była jedynie ujmą na jego dumie oraz honorze.
Byłam i jestem popieprzona a ten niewinny facet przypłacił to swoim życiem. Może i wiedział co robi, a także wpakował się w romans ze mną w pełni świadom konsekwencji, ale to i tak nie powinno go spotkać. W obliczu tego wszystkiego wolałabym, żeby Fabio również mnie zabił, bo to uchroniłoby mnie od mierzenia się z brzmieniem winy za śmierć Maksa.
W równym stopniu brzydziłam się sobą, że do tego doprowadziłam, co nienawidziłam Rossiego za to, że odebrał życie mężczyźnie, u którego szukałam pocieszenia po wszystkich krzywdach i ciosach jakie mi sam zadał.
W mojej głowie panuje totalny wściekły rozgardiasz a ja nie ogarniam targających mną uczuć. Nie wiem co mam teraz ze sobą zrobić. Zniszczyłam życie sobie oraz Maksowi. Złe wybory doprowadziły mnie do martwego punktu, w którym nigdy nie chciałam się znaleźć. Obecnie oprócz gniewu i furii nie mam nic więcej.
Choć te dwie emocje popychają mnie do obrania sobie nowego życiowego celu jakim powinno być uprzykrzenie życia Fabio.
Rossi powinien zapłacić za swą hipokryzję.
Za hipokryzję, której nie pojmuję nawet po tym jak przyłapał mnie na jawnej zdradzie. Przecież jeśli on bez wahania zabił mojego kochanka to, dlaczego do cholery jasnej jego kurwy nadal oddychają! Też powinny gryźć piach, skoro facet, który miał odwagę obdarzyć mnie uczuciem przypłacił to swoim życiem!
I właśnie między innymi dlatego położę kres popieprzonym wyskokom mojego męża! Dokładnie tak jak zapowiedziałam. Nawet jeśli przyjdzie mi samej przypłacić to życiem. Obecnie mam to w dupie. Liczy się tylko to, żeby Rossiemu odbiła się czkawką popierdolona polityka naszego małżeństwa, którą sam wprowadził.
Już moja głowa w tym, żeby tak się stało.
Mam dość tej szopki jaką jest moje małżeństwo. Fabiano miał okazje i mógł mnie zabić, a teraz poniesie konsekwencje tego, że darował mi życie. W dupie mam pieprzenie o tym, że nagle zapragnął stworzyć ze mną coś więcej. Że niby od tak stałam się dla niego kimś ważnym. Pff...takie bzdety może wmawiać sobie, ale nie mi. Zranił mnie wystarczającą ilość razy żebym wiedziała, że jego słowa nie mają pokrycia w czynach ani w rzeczywistości. Maks poświęcił się dla mojego dobra, próbując dać mi szczęście, którego tak desperacko pragnęłam, bo Fabio pozbawił mnie jakichkolwiek nadziei a teraz bezczelnie śmie twierdzić, że cały czas czuł do mnie coś więcej.
Jasne a pieprzenie tabunu dziwek pewnie go tylko w tym utwierdzało. Nie wiem kogo Rossi bardziej próbuje oszukać. Siebie czy mnie? Może i te szalejące w jego oczach emocje powinny przyciągnąć moją uwagę, ale przestałam liczyć na jakikolwiek przełom z jego strony już wiele dni temu, jak nie tygodni. Wygodnie jest robić wyrzuty mi i twierdzić, że chciał oddać mi serce po tym jak przyłapał mnie na jawnej zdradzie. Każde działanie Rossiego było wykalkulowane więc zapewne te słowa również. Doskonale wiedział jak mnie najmocniej zranić i nie wahał się tego wykorzystywać, więc to też na pewno była z jego strony nieczysta zagrywka.
Pokonana wirującymi myślami schodzę na dół do kuchni po środki przeciwbólowe, bo głowa pulsuje mi od narastającego bólu. Kiedy jestem kilka kroków od miejsca docelowego dochodzą do mnie dwa męskie głosy.
Przystaję chcąc się upewnić, że żaden z nich nie należy do mojego męża, bo w tej chwili nie mam ochoty na niego patrzeć. Najpierw muszę się pozbyć tego nieznośnego łomotania w głowie, a dopiero później mogę mu wyjść naprzeciw.
Jednak dobiegające do mnie słowa rozbudzają jeszcze bardziej moją furię i chęć odwetu.
-Kurwa mać, a już liczyłem, że się wreszcie dogadają- odzywa się Marco.
-Wiem. Też uważam, że powinni najnormalniej w świecie pogadać jak ludzie i przerobić swoje błędy. Żadne z nich nie jest niewiniątkiem i powinni przejść nad tym do nowego początku. Ale niestety nasz braciszek odebrał jej zdradę jak śmiertelny cios i pojechał odreagować. Uprzedzałem go, że to się źle skończy, ale zaślepiło go to co się wydarzyło i nie chciał słuchać. - burczy wkurzony Emilio.
-To, gdzie się teraz podziewa?
-Jak to, gdzie? - prycha Emilio- W tym swoim klubie pod miastem na wypiździajewie pośrodku starej dzielnicy przemysłowej. Kupił tam sobie ten kawałek ziemi za bezcen i stworzył rozpustne królestwo, z którego mam przeczucie, że korzysta bardziej energicznie niż dotychczas. Obecnie już na pewno zatraca się w bezmyślnym pieprzeniu, żeby wyprzeć się uczuć, które dopiero co do siebie dopuścił. – wzdycha zrezygnowany, a ja zamieram słysząc jego wypowiedź.
No i kurwa pięknie! Teraz wiem, dlaczego Rossi jeszcze tu nie wpadł, żeby dokończyć naszą dziką dyskusję. Kolejne szybkie numerki na boku są wytłumaczeniem nieobecności mojego męża i to chwilę po tym jak zarzucił mi, że moja zdrada go boleśnie zraniła oraz zaprzepaściła jego uczucia do mnie. Taa, na pewno! Każda wymówka jest dla niego dobrym pretekstem, żeby zalec między nogami kolejnej dziwki!
Pierdolony, obłudny kłamca i jeszcze większy hipokryta! Nienawidzę go! Miał czelność zabijać Maksa podczas gdy sam nigdy nie zrezygnował ze rżnięcia swoich panienek! W dodatku jak się okazuje miał do tego specjalny kurwidołek, który sam sobie zorganizował pod przykrywką klubu!
Jak można być tak bardzo popierdolonym i obłudnym?!!!
- Mam szczerą ochotę potrząsnąć zarówno nim jak i Kirą. A następnie zmusić ich do tego, żeby ze sobą pogadali. Ale żeby tak się stało to pewnie trzeba by było zamknąć ich na klucz i najpierw zaczekać aż opadną z sił od skakania sobie nawzajem do gardeł. - wzdycha ciężko Emilio. Niech tylko spróbuje to zrobić, a jego braciszek nie wyjdzie z tego żywy. - Jak tak dalej pójdzie to te ich przepychanki i wzajemne zaprzeczanie temu co czują zwali nam na głowę jeszcze więcej trupów, a ostatecznie oni oboje będę ranić się w nieskończoność, dopóki nie stanie się kolejna tragedia, którą i oni mogą przypłacić życiem, bo nie podołają ciężarowi gówna, które się między nimi nawarstwi. - bredzi Emilio. Niech sobą potrząśnie a mi niech da spokój.
To jego braciszek jest potworem, który zniszczył jakąkolwiek szanse na nasze małżeństwo dużo wcześniej zanim ja zaczęłam szukać pocieszenia u Maksa.
-Wiem. Szkoda tylko że oni tego nie rozumieją. Chociaż ja się wcale Kirze nie dziwie, że odpłaciła mu się pięknym za nadobne, skoro porabiał ją od samego początku chcąc uciec przed tym co ona w nim obudziła. -te słowa sprawiają, że Marco staje się moim ulubionym szwagrem. Choć tą wzmiankę jakoby jego brat miał coś do mnie czuć mógł sobie podarować, bo teraz okazuje się, że jest równie naiwnych jak całe rodzeństwo Rossich. Ja też byłam, ale mój mąż już mnie z tego wyleczył. I to skutecznie. - W każdym razie może któryś z nas przejechałby się do tego klubu i przytargał jego skretyniały tyłek do domu? Jak sam nie potrafi zmądrzeć to może powinniśmy mu pomóc. -rzuca zamyślony.
-Z chęcią, ale ochrona tego obiektu jest w zmorzona aż do przesady i bez karty członkowskiej się tam nie dostaniemy. Nawet nasze nazwisko nie będzie stanowiło dla nas przepustki. A jak spróbujemy wejść tam siłą to dojdzie do krwawej masakry, bo wierz mi, że Fabio nie zwerbował sobie jakiś chłystków. - wyjaśnia niezadowolony Emilio- Już wcześniej o tym myślałem dlatego od razu po przyjeździe przeryłem jego gabinet, ale nigdzie nie ma ani śladu wejściówek, choć wiem, że miał kilka w zapasie, bo kiedyś mnie tam ze sobą zabrał. - dodaje Emilio, a ja doznaję nagłego olśnienia.
Może i on nie wie, gdzie mój mąż- drań we własnej osobie- chowa dodatkowe karty członkowskie, ale ja owszem. Fabiano nie jest aż tak sprytny jak mu się wydaje. Albo po prostu nie przewidział, że kiedykolwiek będę miała powód, żeby się nimi zainteresować czy też nie sądził, że jestem na tyle spostrzegawcza, żeby je w ogóle znaleźć.
– Więc nie zostaje nam nic innego jak liczyć, że w miarę szybko się opamięta i wróci do domu. - kontynuuje zrezygnowany i zły Emilio- Wtedy będziemy mogli mu wpierdolić to może zmądrzeje i się w końcu kurwa ogarnie, a jak będzie miał szczęście to Kira zgodzi się z nim pogadać i może, ale tylko może da mu szansę, żeby spróbowali stworzyć jakiś związek i się wzajemnie nie pozabijali- dodaję, a ja już całkowicie zapominam o bólu głowy i odwracając się na pięcie układam w głowie skrzętny plan.
Pierdole Fabiano i jego fałsz. Żal mi moich szwagrów, że mimo wszystko pokładają w swoim bracie nadzieje, które są bezpodstawne. Choć to rozczulające na swój sposób, że chcieliby żebyś się dogadali i byli razem szczęśliwi. Co prawda jest to tak bardzo niemożliwe i abstrakcyjne co absurdalne, ale i tak ich intencje ujmują mnie za serce.
Jednak nie pozwalam sobie ich za długo roztrząsać, bo mam zadanie do wykonania. Tak jak powiedziałam nie zamiaru spokojnie przyglądać się wyskokom Fabiano, ani też grzecznie czekać na niego w łóżku aż łaskawie wróci do mnie po ostrym bzykanku z jakąś ździrą. On zabił Maksa za to, że ten odważył się dać mi to czego on nigdy nie dawał więc ja również nie oszczędzę wywłok z którymi Rossi się zabawia w najlepsze. W tym co ja robiłam było drugie dno podszyte dręczącym mnie uczuciem pustki emocjonalnej i samotnością. A nagminne zdrady Fabiano wynikają tylko z jego popieprzonej potrzeby wkładania fiuta w każdą nadarzającą się cipkę. Bo w brew temu co próbował mi wmówić to nigdy nie czuł do mnie niczego więcej niż co najwyżej zwykły pociąg seksualny który i tak okazywał się nie wystarczający, żeby powstrzymać go przed korzystaniem z każdych chętnie rozłożonych przed nim nóg.
Dzisiaj wyrównanym z moim mężem rachunki, chociaż on ma więcej przewinień na swoim koncie niż ja. Ale będę na tyle łaskawa, żeby potraktować element zaskoczenia jaki wykorzystam dzisiejszej nocy na to, żeby uznać, że jesteśmy kwita.
To co nastąpi później wie tylko przeznaczenie, choć ja sama nie wykluczam, że wzajemnie się pozabijamy. Jednak w tej chwili jest mi to obojętne. Pokaże mu, że koniec z tą pozornie spokojną żonką! O nie. Miarka się przebrała, a Fabio przekona się czym jest kobieca furia i do czego może doprowadzić urażona damska duma! Nie mówiąc o zranionej kobiecie, która nie cofnie się przed niczym, jeśli pozbawi się ją ostatnich skrawków które utrzymywały ją na powierzchni, ratując przed zatonięciem w beznadziei losu.
Czym prędzej wraca do sypialni i wpadam do garderoby. Tam wertuje kieszenie kolejnych marynarek Fabiano, bo zauważyłam, że właśnie w którejś z nich chował kluczyk od szuflady w swoim stoliku nocnym. Udało mi się kiedyś zajrzeć do tej szuflady tylko dlatego że zapomniał wyjąć z niej kluczyk. Spędzałam tu tyle czasu bez niego i choć on mnie ignorował to nie przeszkodziło mi to w przejrzeniu jego rzeczy. W sumie to liczyłam, że dokopie się do jakieś kolekcji porno którą będę mogła mu rzucić z kpiną w twarz, ale nic takiego nie znalazła. Ale jak się okazuje moja mała inspekcja nie poszła w las i w końcu na coś się przyda.
Macam wszystkie kieszenie po kolei aż przez materiał jednej z marynarek wyczuwam zarys klucza. Wyciągam go i dopadam szuflady, która staje przede mną otworem. Spod sterty pierdół w którą wpisują się opakowania kilkunastu gumek, wyciągam czarną kopertę, z której wysypuję pakiecik czterech również czarnych kart. Na każdej widnieje złoty napis „Piacere" a pod nim drobnym druczkiem „karta członkowska", z kolei na odwrocie drobny maczkiem zamiast adresu jedynie współrzędne. Ale jak wpiszę je w nawigacje to na pewno tam trafię.
Zabieram jedną z kart, po czym resztę wrzucam do szuflady w ogóle nie próbując ukryć faktu, że w niej nie grzebałam. Zanim ją zamykam wyciągam jeszcze ze schowanej tam kasetki zapasową broń Fabiano. Mam swoją ukrytą razem z wibratorem i zapasem tabletek antykoncepcyjnych w apartamencie Deli, ale na moją akcję przyda mi się większy kaliber. Mój mężuś popamięta czym jest posiadanie żony! Aż mu się kurwa odechce instytucji małżeństwa, a on udławi się obrączką.
Spoglądam jeszcze przelotnie na zapasy gumek Fabio i zauważam, że odnowił zapasy w stosunku do tego co zauważyłam ostatnim razem. Cóż dobrze, że się chociaż zabezpieczał, bo przynajmniej mogę mieć nadzieję, że przez czas trwania tego czegoś między nami co niektórzy śmią nazywać związkiem małżeńskim nie przyniósł mi żadnej wenery w wątpliwym prezencie.
Zatrzaskuje szufladę, a po drodze do garderoby rozbieram się. Wciągam na tyłek czarną, wyzywającą i krótką sukienkę. Kończy się zaledwie poniżej moich pośladów, a górą wylewa mi się z niej niemal cały biust uwydatniony poprzez gorsetowe wykończenie pozbawione ramiączek. Przeglądam się pospiesznie w lustrze i stwierdzam, że wyglądam odpowiednio jak na akcję jaką mam zamiar przeprowadzić w tym tajemniczym kurwidołku. Myślę, że dla bywających tam osób będzie oczywiste po co tam przyszłam przynajmniej według ich mniemania. Do tego mając przy sobie kartę członkowską nie powinnam mieć żadnych problemów z dostaniem się do środka.
Wpadam jeszcze szybko do łazienki i robię makijaż. Włosy jedynie przeczesuje palcami a moje loki opadają bujną falą. Chwytam torebkę i upycham do niej spluwę, a czarną kartę wsuwam do portfela. Mam nadzieję, że nie będą chcieli ode mnie dowodu tożsamości. W razie czego dam im fałszywkę, którą zostawiłam sobie na pamiątkę po moich nastoletnich czasach młodości w Rosji. Istnieje możliwość, że nie uda mi się przekroczyć progu tego podejrzanego klubu, ale muszę spróbować.
W drodze do drzwi zabieram czarną skórzaną kurtkę, a szpilki chwytam w drugą rękę. Po cichutku schodzę na dół, ale wychodzi na to, że wbrew moim obawą nie kręci się tu chmara ochroniarzy, bo zapewne to bracia Fabiano mieli mnie trzymać w ryzach i murach rezydencji. Tym lepiej dla mnie.
Teraz muszę się jeszcze jakoś wydostać poza teren posiadłości. Jednak jak to mówią okazja czyni złodzieja. Na komodzie przy wejściu do salonu dostrzegam błyszczący breloczek z kluczem do ferrari Emilio. Uśmiecham się do siebie chytrze na to, że los zaczął mi sprzyjać. Pospiesznie zgarniam kluczyk i zaciskam na nim palce. Następnie przemierzam salon i otwieram bezdźwięcznie drzwi tarasowe. Trzymając się w cieniu wysokich krzaków otaczających budynek przechodzę na jego szczyt, gdzie dumnie stoi szpanerskie jak dla mnie cacuszko mojego szwagra. Wduszam przycisk na pilocie i słyszę słodki dźwięk odblokowywanego zamka.
Super. Rozglądam się ukradkiem wokół czy ktoś nie wyczaił moich zamiarów, ale wychodzi na to, że nie. Pospiesznie wsiadam do środka i wkładam klucz do stacyjki. Włączam też nawigację i wpisuję do niej dane z wizytówki. Muszę zrobić to teraz, bo jak chłopaki już się skapnął, że mnie nie ma to zaczną namierzać zaginiony samochodzik Emilio.
Kiedy jestem już gotowa do drogi odpalam silnik i ruszam z podjazdu nie dodając za dużo gazu by nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Mimo tego, że wszystkie szyby w tym samochodzie są przyciemnione to i tak spinam się, kiedy podjeżdżam do bramy wyjazdowej. Jednak okazuje się, że niepotrzebnie się tego obawiałam, bo stojący przy niej ochroniarz sam automatycznie otwiera przede mną wrota mojej wolności zapewne kierujący się tym, że Emilio postanowił w jego domyśle wrócić do domu.
Nie dając strażnikowi okazji do nabrania podejrzeń ruszam gwałtownie z miejsca od razu testując silnik zabaweczki Emilio. Może i wygląd ma szpanerski, ale silnik ma niczego sobie. Dlatego też dociskam gazu i błyskawicznie przemykam na obrzeża miasta. Nie znam tej okolicy, w ogóle średnio kojarzę tutejsze drogi, bo od mojego przyjazdu nie pozwolono mi zasiąść za kierownicą.
Delektując się możliwością prowadzenia auta z porządną mocą pod maską kieruję się za wskazówkami nawigacji. Po jakimś czasie, gdy na dworze zaczyna zmierzchać dojeżdżam do opuszczonej okolicy, ale dzielnie pokonuje wyboistą drogę. W końcu dojeżdżam do wysokiego ogrodzeni pokrytego szczelnie bluszczem, a moje serce przyspiesza pod wpływem adrenaliny. Mam przeczucie, że to właśnie tu za tym murem mój mąż oddaj się sowim rozpustom.
Upewniam się w tym, kiedy nawigacja oznajmia koniec trasy a przede mną pojawia się bram z solidnie wykutego żelaza oraz stojący obok niej strażnik. Na jego czarnej koszulce dostrzegam to samo logo co widniejące na kracie, którą zabrałam z szuflady Fabio.
Bingo.
Szybko wyciągam z torebki wspomnianą kartę i opuszczam szybę, kiedy koleś podchodzi do mojego samochodu. Zachowuję pokerową twarz i wstrzymując oddech migam mu kartą przed oczami, a on bez słowa unosi rękę i przy pomocy mini pilota otwiera przede mną bramę wjazdową.
-Jak zwykle proszę o wyłącznie świateł podczas przemieszczania się po terenie klubu- rzuca jeszcze oficjalnie, a ja robię to czego ode mnie oczekuje i wjeżdżam na żwirowy podjazd.
Jadę powoli szybko lustrując otaczający mnie teren i orientując się w sytuacji. Stoi tu sporo markowych pojazdów, więc parkuje ferrari wśród nich, ale jak najbliżej wejścia. Gdy zrobię to co zamierzam będę musiała szybko brać nogi za pas, za nim goryle Rossiego mnie dorwą. Przezornie zostawiam torebkę w samochodzie a w wewnętrznej kieszeni kurtki chowam gnata, którego podebrałam Fabio. Zabieram ze sobą też kartę, bo nie wiem czy ktoś jeszcze będzie ją sprawdzał. Po założeniu szpilek wysiadam a kluczyki do auta chowam do kieszonki zapinanej na zamek. Podchodzę swobodnym krokiem do wejścia, przy którym stoi kolejny strażnik i przezornie kręcę biodrami, żeby odwrócić jego uwagę od mojej ewentualnej wpadki.
Gdy się do niego zbliżam zawczasu uśmiecham się seksownie, a on lustrując mnie lubieżnym wzorkiem otwiera przede mną drzwi. Niestety moja euforia z tego jak łatwo udało mi się tu dostać mija, kiedy w eleganckim holu wyrasta przede mną kolejny ochroniarz.
Coś ten mój mężulek jak na mafiosa jest cholernie przewrażliwiony pod względem ochrony tego obiektu.
-Kontrola osobista- rzuca przysadzisty facet z brodą, a ja wydymam seksownie usta na jego słowa.
-Powiedz od razu, że chcesz sobie pomacać moje ciało, a nie kryj się za pozornymi obowiązkami- rzucam zalotnie uśmiechając się do niego kącikiem ust i przygryzając wargę.
Koleś milczy, ale widzę, że na jego ustach zaczyna błądzić uśmieszek zaintrygowania. A błysk pożądania w jego spojrzeniu daje mi znak, że połknął haczyk. Ściągam ostrożnie kurtkę i podchodzę do niego trzymając ją w ręce.
- Żeby ci się przyjemniej macało- dodaję mrugając do niego zalotnie.
Na moje słowa ochroniarz nie jest już w stanie ukryć rozbawienia i zainteresowania a następnie nie odrywając wzroku od moich oczu przesuwa wolno dłońmi po mojej sylwetce. Jak dla mnie robi to w cholernie poufały sposób, ale nie zamierzam narzekać, jeśli dzięki temu w końcu uda mi się wejść do królestwa mojego męża. I to bez wykrycia mojego „nadprogramowego" bagażu.
-A telefon i inne urządzenia elektroniczne? - pyta unosząc brew.
-Zostawiłam w samochodzie słodziaku- odpowiadam słodko muskając palcem jego policzek.
Usatysfakcjonowany moją odpowiedzią usuwa mi się w końcu z drogi.
-Jeszcze chyba pani tu nie widziałem- rzuca mimo chodem, a ja rozciągam wargi w lubieżnym uśmiechu.
-Rzadko wpadam, ale gdy już to robię lubię się porządnie zabawić- mówię nie kryjąc podtekstu.
-W takim razie życzę udanej zabawy- rzuca dwuznacznie, a ja posyłam mu jeszcze szybki uśmiech i przechodzę przez czarną kotarę wchodząc do głównej sali klubu. Facet nawet nie ma pojęcia jak dobrze się dzisiaj zabawię kosztem mojego małżonka.
Podchodzę wolno do baru i dyskretnie rozglądam się po wnętrzu. Nie ma tu nic szczególnego, oprócz tego, że przebywające tu kobiety zamiast wyglądać jak zwykłe klubowe dziwki kreują się na ekskluzywne panienki do pieprzenia. Jednak im bliżej jestem baru moją uwagę zwraca długi korytarz ciągnąc się od rogu sali.
Siadam na stołku i obserwuję otaczających mnie ludzi. Zanim barman do mnie podchodzi udaje mi się zorientować w tym, że najwyraźniej nie obowiązuje tu opłata za drinki. Doceniam swoją zdolność do wyłapywania takich szczegółów, bo oszczędzi mi to wpadki.
-Co pani podać? - pyta przystojny Włoch.
-Szkocką z lodem- odpowiadam stanowczym tonem.
Wołałbym zwykła czystą wódkę, ale nie będę się wychylać, skoro tutejsi goście preferują to rude gówno.
Podczas gdy on przygotowuje mi drinka ja przeczesuję otoczenie próbując namierzyć mojego męża. Jednak nigdzie go nie dostrzegam. Wychodzi na to, że będę musiała tu trochę poczekać aż gadzina się ukaże. Ciekawe po jakich kątach chowa się ten obłudny drań.
-Proszę. Szukasz kogoś? - pyta swobodnym tonem, dając mi okazję, którą od razu wykorzystuję.
Przerzucam wyćwiczonym gestem loki przez ramię i pochylam się konspiracyjnie w jego stronę. Daje mu to sposobność zerknięcia w mój dekolt co robi bez wahania. Faceci są tacy prości w obsługę, że aż mam ochotę przewrócić oczami.
No przynajmniej większość z nich.
-Tak się składa, że zgadłeś mój drogi. - uśmiecham się seksownie- Koleżanka mówiła, że Fabiano chciał mnie dziś widzieć- mówię odważnie stawiając wszystko na jedną kartę.
Wóz albo przewóz.
Na moje słowa Włoch odrywa wzrok od moich cycków i spogląda na moją twarz. Podczas gdy ja staram się grać w najlepsza, serce wali mi dziko z adrenaliny.
-Szef? - dopytuje z lekką obawą.
Hmm, ciekawe, dlaczego nagle nabrał dystansu i odszukał pospiesznie moje oczy porzucając zainteresowanie biustem. Albo posunęłam się za daleko wspominając o moim mężu, albo facet boi się obczajać jego dziwki.
-Owszem. - potwierdzam z całkowitą pewnością w głosie.
Pod wpływem moje odpowiedzi koleś jeszcze bardziej się peszy i przenosi spojrzenie na blat, który jakby w nerwicy natręctw zaczyna polerować białą szmatką.
-Wydaje się, że szef zdążył już zniknąć w swoim pokoju. Korytarzem prosto i drzwi we wnęce po lewej stronie. - wyjaśnia oficjalnie jakby przedstawiał mi ofertę drinków.
-Dzięki- rzucam biorąc zaledwie łyk ze stojąc przede mną trunku i zeskakuję z gracją ze stołka.
Swobodnym krokiem ruszam we wskazanym mi kierunku podczas gdy tak naprawdę mam ochotę zerwać się i rzuć się tam sprintem. A moja żądza zemsty narasta szaleńczo przyspieszając jeszcze bardziej mój puls.
Kiedy mijam bar, jeden z siedzących tam mężczyzn ogląda się za mną i kieruje do mnie mało dyskretną propozycję, ale zanim zdążę zareagować odzywa się barman.
-Odpierdol się od niej. To dupa szefa. Życie ci nie miłe- syczy na zaczepiającego mnie gościa.
Że kurwa co? Nie wierze, że to usłyszałam!
No to już mamy pewność jak wyglądają wizyty mojego małżonka w tym miejscu. W każdym razie słowa barmana jeszcze bardziej mrożą moją krew by po chwili wyzwolić nowe pokłady furii i gniewu. Skończony drań wmawiał mi zawzięcie jak to ja wszystko spieprzyła, podczas gdy sam stworzył tu sobie osobisty burdel! Pieprzony hipokryta i skurwiel! Pierdole go i to nasze małżeństwo!
Starając się zachować na twarzy chłodną maskę opanowania, wchodzę w ciemny korytarz. Nie mogę dopuścić do tego, żeby moje emocje wypłynęły na wierzch i stały się widoczne, bo jedyne co chcę, żeby zobaczył Rossi to wykalkulowane wyrachowanie i lód w czystej postaci. To właśnie chce mu zaprezentować. Beznamiętne opanowanie i zawziętą bezwzględność jaką on tak wiele razy częstował mnie.
Cokolwiek zobaczę nie mogę pokazać po sobie, że mnie to ruszyło. Bo to bardziej niż pewne, że będzie w tym pokoju posuwał jakąś dziunię rodem z pornosa klasy średniej. Im bardziej wchodzę w korytarz wypełniony niezliczoną ilością drzwi tym bardziej płynąca z głośników muzyka miesza się z jednoznacznymi odgłosami, a mrok oświetlą jedynie dyskretne punkciki. W powietrzu wręcz można wyczuć ogrom wyuzdania. To wszystko sprawia, że moje mięśnie nieprzyjemnie się spinają, ale wiem po co tu przyszłam więc nie mogę się wycofać.
Ostatecznie docieram do wspomniane wnęki, w której mieszczą się tylko jedne drzwi. Staję przed nimi sięgając po broń z doczepionym tłumikiem i zaciskam na niej palce. Odbezpieczam ją, biorę głęboki oddech i naciskam klamkę.
Obawiałam się, że drzwi będę zablokowane, ale jak widać mój małżonek był za bardzo otumaniony potrzebą zanurzenia kutasa w pierwszej lepszej waginie, żeby pomyśleć o czymś tak błahym jak zablokowanie zamka.
Gdy tylko uchylam drzwi moje uszy kłują jego chrapliwe warknięcia przyjemności oraz odgłosy podobne do mlaskania. Przełykam ciężko i nabieram powietrza przygotowując się na to co zaraz zobaczę. Głupio się przyznać, ale brawura jaka towarzyszyła mi podczas całej drogi i zachodu, żeby się tu dostać właśnie zaczyna mnie opuszczać.
Ale nie mam zamiaru się wycofać. Nie dam się pokonać moim emocją. Odpłacę Rossiemu za to co on zrobił Maksowi i za wszystkie jego dotychczasowe zdrady. Nie pozwolę, żeby nagłe wątpliwości powstrzymały mnie przed tym co sobie zaplanowałam. Czego ja się w ogóle boję? Przecież przez cały czas byłam świadoma tego, że mnie zdradza więc co zmieni fakt, że zobaczę to na własne oczy?
Z tym przekonaniem popycham ostrożnie drzwi i na widok przede mną zaciskam kurczowo drżące palce na spluwie w mojej dłoni. To co widzę w ułamku sekundy zapada mi w pamięć zabierając oddech. Jeśli jeszcze przed chwilą myślałam, że to, iż zobaczę swojego męża w jego kurwidołku, podczas zajęć którym najchętniej się oddaj nie zrobi na mnie druzgoczącego wrażanie byłam w ogromnym błędzie.
Choć możliwe, że za moją reakcję odpowiedzialna jest nadzieja czająca się w zakamarkach mojego serca, że w dzisiejszych ściemach mojego męża tkwiło choć ziarnko prawdy, a je choć nie chciałam to podświadomie łudziłam, że on może rzeczywiście coś do mnie w końcu poczuł poza prawem własności. Nie wiem.
Ale widok Fabiano pochłoniętego przyjemnością, podczas gdy ustawiona na przednim na czworakach naga kobieta ze skrępowanymi nadgarstkami liże zachłannie jego fiuta w pełnej erekcji jest dla mnie zatrważający.
Mimo to działam błyskawicznie i odruchowo. Unoszę przed siebie broń, a ręka mimo woli mi drży. Mierzę do jego dziwki podczas gdy on bez opamiętania wsuwa palce w jej włosy i przymierza się do zanurzenia kutasa w jej ustach, na co ta wydaje z siebie pomruki zadowolenia. Dostrzegam oprócz tego jeszcze jedną ździrę, która wodzi ustami po jego podbrzuszu, a ręką pieści swoją przyjaciółeczkę. Widać, że Rossi nie kłamał, gdy mówił, że lubi się bawić w trójkąty.
Kiedy mój umysł i serce zgodnie stwierdzają, że mają dość atrakcji naciskam spust a obciągara dostaje kulkę w udo.
Od tej chwili wszystko dzieje się w zawrotnym tempie.
Zaalarmowany tą akcją Fabiano podrywa na mnie zszokowane spojrzenie, a jego mina jest bezcenna. Gdyby nie ta tragiczna sytuacja mogłaby uchodzić nawet za komiczną. Jednak mi nie jest do śmiechu, tym bardziej że cała scena źle wpływa na moją celność, a roztrzęsienie bierze górę. Ale i tak nie pozwalam, żeby mnie to powstrzymało.
-Kira- odzywa się Rossi puszczając głowę swojej dziwki, która i tak zdążyła zemdleć, a ja strzelam do niego trafiając go dwa razy w ramie przez co cofa się na materacu.
-Nie wymawiaj mojego imienia podczas gdy prawie trzymasz fiuta w ustach swojej kurwy- warczę a głos w niechciany sposób mi się załamuje, jednak strzelam dalej i uciszam drugą pannę, która z piskiem zdążyła się poderwać z łóżka. Gdy obrywa upada na kolana. W tym czasie Fabio szybko się otrząsa, a ja dostrzegając to strzelam ponownie tym razem trafiając go trochę wyżej. Nie są to śmiertelne kule, ale i tak cud, że mimo roztrzęsienia udało mi się wycelować w jakąkolwiek jego część ciała, tak samo jak w przypadku jego dziwek.
Choć tak naprawdę chciałabym Rossiemu odstrzelić fiuta.
-Pierdolę ciebie i twoje kłamstwa pieprzony hipokryto- syczę już bardziej opanowana, a kiedy opuszczam broń zauważam, że on nadal szykuje się, żeby na mnie naskoczyć, dlatego przezornie strzelam mu jeszcze dwa razy w okolicę nóg, po czym odwracam się na pięcie i już mnie nie ma.
Szybko zatrzaskuję za sobą drzwi i znikam w ciemny korytarzu, którym tu przyszłam. Starając się nie zwracać na siebie uwagi szybko przepierzam lokal zmierzając do wyjścia. Jestem świadoma tego, że mam niewiele czasu na to, żeby się stąd wydostać zanim zostanie podniesiony alarm. Dlatego w pośpiechu wychodzę z budynku nie nawiązując z nikim kontaktu wzorkowego. Domyślam się, że gdy tylko ktoś spojrzał na moją twarz choćby przelotnie od razu dostrzegłby moje roztrzęsienie, którego jestem w pełni świadoma. Bo czy chce to przyznać czy nie to widok Fabio z jego dziwkami wstrząsnął mną i to cholernie mocno. Tylko dziękować opatrzności, że nie przerwałam mu w trakcie grubszej akcji, bo i tak wiem już, że to co zobaczyłam będzie mnie nawiedzało przez resztę mojego życia.
Niestety cała ta wyuzdana i niesmaczna otoczka przyćmiewa moją satysfakcję z tego, że odpłaciłam mu się choć w połowie za to co on zrobił mi. Chciałam to rozegrać inaczej. Na chłodno, ale jestem na to za słaba, przez co ze złości na samą siebie zaciskam zęby powstrzymują drżenie warg.
Dopadam wściekle do swojego samochodu i starając się nie robić większego zamieszania podjeżdżam pod bramę. Kiedy zaczynam już główkować nad procedurą opuszczania tego terenu brama nagle się przede mną rozsuwa, a ja z piskiem opon wyrywam się na nierówną drogę, we wstecznym lusterku dostrzegając jakieś zamieszanie.
Dlatego też nie tracąc czasu i nie oszczędzając auta Emilio gnam przed siebie, żeby w mgnieniu oka wypaść na jedną z głównych ulic, którą jadę z pełną prędkością. Przez napływające do mnie fale potężnych emocji oddycham szybko, a palce zaciskam na kierownicy.
Jak dobrze, że zostawiłam auto przed samym wejściem. Normalnie jakbym przeczuwała, że będzie jeszcze gorzej niż się spodziewałam. Nie oszukujmy się, było wiadome, że Fabiano nie siedzi tam zabawiając panienkę samą rozmową, jednak moja reakcje na to co zobaczyłam stanowczo mnie przerosła. Za cholerę nie jestem tak twarda jak mi się wydawało i jakbym sobie tego życzyła.
Skupiam się na drodze, ale nachodzące łzy zamazują mi wzrok. Przecieram ze złością oczy, bo na pewno nie dam temu skurwielowi, który ma czelność nazywać się moim pożal się boże mężem, satysfakcji zabijając się na najbliższym zakręcie. Pierdolony, skończony fiut! Całe szczęście, że ich nie pieprzył, bo wtedy to chyba polałabym sobie oczy kwasem, a tak to jak na razie chce je sobie tylko wydrapać, żeby pozbyć się tego upokarzającego widoku.
Jadę jak szalona przemierzając kolejne przecznice. Nie wrócę do niego. Nie ma mowy, żebym dalej ciągła ten teatrzyk naszego małżeństwa po tym czego byłam świadkiem, krótko po tym jak próbował mi wmówić, że się we mnie zakochał. Kurwa mać, chyba każda kobieta ma jakąś swoją wytrzymałość, a moją właśnie szlag trafił. W obecnych okolicznościach nie jestem wstanie dłużej się mierzyć z Fabiano. Chciałam grać w jego wyrachowaną grę z równą bezwzględnością jak on, ale nie dam rady... to nie dla mnie. Bardzo chciałabym stawić mu czoła z wykalkulowanym chłodem, ale nie jestem w stanie. To mnie przerasta, bo mam już nikłe pojęcie o tym co on odpierdalał w tamtym klubie od początku naszego małżeństwa. Oraz dziś po tym jak chciał mnie omamić swoimi emocjonalnymi bredniami. Jeśli którekolwiek z nas wyrwało dziś drugiemu serce on mi. Bo ja go w żaden sposób nie zwodziłam, nie tak jak on robił to ze mną.
W każdym razie koniec z tymi upokorzeniami oraz niekończącymi się ciosami emocjonalnymi. Mówiłam, że mam dość i tak też jest.
Chce mieć swoje dziwki to niech je ma proszę bardzo! Ale beze mnie! Ja nie idę z nimi w parze! Pieprzony hipokryta! Robi mi wyrzuty z powodu Maska podczas gdy sam robi poleciał do swoich dziwek od razu po tym jak wyrzygał mi swoje domniemane uczucia. Kręcę z roztargnieniem głowę i ocieram mokre policzki. Wystarczy mi tej nierównej walki. Teraz niech robi co chce, bo ja nie chcę go już więcej widzieć na oczy. A o tym, żeby się do mnie zbliżył to już zupełnie nie ma mowy. Muszę się stąd wynieść.
Uciec od niego i jego popierdolonej wizji małżeństwa, w której jemu wolno pieprzyć wszystko w jego prywatnym kurwidołku, podczas gdy mnie nazywa dziwkę za to, że próbowałam szukać odrobiny szczęścia u boku faceta który potrafił mnie doceni w przeciwieństwie do niego. Może nie jestem święta i też go zdradziłam, ale nie tak perfidnie jak on mnie. On robił to od samego początku i wracał do mnie pachnąć swoimi szmatami, bo nawet nie chciało mu się zmywać z siebie dowodów tego co robił przed powrotem do naszej sypialni. Do tego próbował wpędzić mnie w poczucie winy i wmawiać bzdury o swoich rzekomych uczuciach oraz przyszłości, którą przekreśliłam marnymi próbami osłodzenia sobie mojej niedoli jakiej doznawał u jego boku.
Pierdolony drań.
Nie wiem jeszcze, dokąd wyjadę, ale gdzieś na pewno. A decyzję muszę podjąć jak najszybciej, bo zapewne nie zostało mi za wiele czasu zanim jego pieski się do mnie przyczepią. Do Rosji nie mam co wracać, bo jak brat mnie wytropi to odeśle prosto do mojego cholernego mężulka.
W takim razie muszę wykombinować coś innego. Ale zanim wybiorę miejscówkę na swój nowy dom muszę zrobić kilka rzeczy, które mnie do niego przybliżą. Klucząc uliczkami, zauważam, że się spóźniłam a dwa czarne SUVy już siedzą mi na ogonie.
Świetnie. Ale jeszcze nie wszystko stracone. W końcu nie jestem delikatną księżniczką tylko kobietą z charakterem a my Rosjanki tego akurat mamy w nadmiarze. Wciskam gaz do dechy i wchodzę ostro w zakręt. Może i Fabiano rozdzielił mnie z Iwanem, ale tego co się od niego nauczyłam ze mnie nie wypleni. Wystarczająco dużo najeździłam się z nim na nielegalnych wyścigach, żeby wiedzieć jak zgubić nieproszony ogon. Wykonuje kolejne niebezpieczne manewry wjeżdżając do centrum, gdzie jest jeszcze więcej bocznych uliczek. Ludzie Rossiego mają co robić, żeby za mną nadążyć, a kiedy zmieniają się światła na skrzyżowaniu przede mną to jest moja szansa.
Ryzyk fizyk. Sygnalizacja zmienia się na czerwone, a ja przyciskam pedał gazu i kilkanaście sekund później przecinam krzyżówkę odprowadzana licznymi wściekłymi klaksonami, samochodów które przez ze mnie zderzyły się na środku jezdni, skutecznie blokując ludzi Fabiano.
Sorry, ale to była wyższa konieczność. Przyspieszam i zwiększam dystans pomiędzy mną a moją pogonią. Następnie porzucam auto na poboczu jednej z ciemnych uliczek z kluczykami w stacyjce. Jak mi się poszczęści to ktoś się połasi na cacuszko Emilio i odciągnie ode mnie jeszcze bardziej uwagę ludzi Rossiego.
Nie jestem głupia i wiem, że na pewno każdy z ich samochodów ma wbudowany GPS który ściągnie mi na głowę pachołków Fabiono, jak miód pszczoły. To samo tyczy się komórki, która wściekle wibruje mi w torebce. Mam ochotę się roześmiać dostrzegając, że to mój „kochany" małżonek próbuje się ze mną skontaktować. Serio? Teraz jak jego lafiryndy są już nie do użytku? Myślałam, że jednak jest inteligentniejszy. Odrzucam jego połączenie i wybieram numer Deli mimo tego, że jest już późno.
-Kira, coś się stało? - pyta zaspana przyjaciółka, a mnie mimo wszystko dopadają wyrzuty sumienia, że ją obudziłam, bo ostatnie dni ciąży są dla niej męczące. - Kira? - ponagla mnie.
-Potrzebuję twojej pomocy- odzywam się chrząkając, żeby oczyścić gardło- Muszę stąd wyjechać. Nie mam czasu wszystkiego ci tłumaczyć, ale muszę zniknąć. Nie chce go więcej widzieć. - rzucam łamiącym się głosem.
Spodziewam się, że mimo wszystko Delia będzie próbowała drążyć temat i pociągnąć mnie za język zanim zgodzi mi się pomóc, albo po prostu mi odmówi, ale tak się nie dzieje.
-Oczywiście kochana. - zapewnia bez wahania, co mile mnie zaskakuje- Wszystko załatwię. Masz pieniądze które wystarczą ci na początek?
-Zaraz będę mieć, właśnie szukam bankomatu na piechotę, bo pozbyłam się już samochodu. - odpowiadam przeciskając się przez kolejne zakamarki.
-Świetnie. Teraz mnie uważnie posłuchaj. Oto co zrobimy...- rzuca cicho, a w tle słychać szelest odrzucanej pościeli.
Po chwili przyjaciółka przedstawia mi szczegółowy plan, który ma mi pomóc oswobodzić się od dyktatury jej brata. Zaskakuje mnie precyzja całego planu, a nadzieja na jego pomyślą realizację zwiększa się z każdym wypowiedzianym przez Delię słowem. Natomiast łzy ponownie wypływają z kącików oczu, ale tym razem są oznaką ulgi.
Ta kobieta jest moim osobistym aniołem. Ona i Bella, bo ta druga również będzie miała w tym swoją dużą zasługę.
Jak tylko kończymy rozmowę wyrzucam komórkę do najbliższego kosza na śmieci i czym prędzej oddalam się od niego piechotą, przeklinając swoje szpilki. Ale co tam prawdziwa kobieta potrafi dokonać spektakularnej dezercji właśnie w nich. Kilkanaście uliczek dalej, kiedy mam już zapewniony bezpieczny dystans, rozglądam się za bankomatem. Który na moje szczęście wyrasta przede mną już po kilku krokach.
Jak chcę uciekać to muszę mieć na to środki a mój mąż mi je nieświadomie zapewni. Wypłacam maksymalną możliwą kwotę. Na szczęście moja karta nie ma ograniczeń i jedyne czym muszę się martwić to ilość gotówki dostępnej w bankomacie. Udaje mi się wypłacić 500 tysięcy. Więc nie jest źle. Starczy mi na długi czas, a później to mogę pracować nawet jako striptizerka byle być daleko od tego skurwiela. Choć być może nie będzie to konieczne, bo Delia stwierdziła, że znajdzie sposób na to, żeby mnie wesprzeć finansowo.
Dokładniej powie mi o wszystkim, kiedy znajdę się w miejscu swojego przeznaczenia i kupię nową komórkę. Mam do niej zadzwonić z zastrzeżonego numeru. Jej bracia nie mają dostępu do rejestru jej połączeń więc mogą jej naskoczyć, bo ona na pewno nie pozwoli, żeby Iwo z inwigilował jej telefon ku pomocy w wytropieniu mnie przez Fabiano.
Wkładam pospiesznie pieniądze do torebki, w której mam również niezawodną spluwę oraz portfel, w którym za ukrytym zameczkiem znajdują się moje lewe dokumenty. Miałam nosa, żeby się ich nie pozbywać. Są nie do podważenia, bo robił je facet których jest rosyjskim geniuszem w podrabianiu papierów. A że jest kumplem mojego brata, to zgodził się zrobić mi przysługę pod warunkiem, że Dimitri się o tym nie dowie. A że było to dawno temu to nikt już nawet nie pamięta, że je miałam i na jakie nazwisko były wyrobione. I to właśnie jest to co ułatwi wiele w planie mojej ucieczki opracowanym z Delią. Podstawą jest opuszczenie Sycylii i to jak najszybciej.
Przechodzę jeszcze kilka kolejnych uliczek, a kiedy dostrzegam taksówkę od razu korzystam z okazji i ją zatrzymuje. Kierowcą jest miły straszy pan, który podchodzi sceptycznie do tego, żeby zawieść mnie aż do innego miasta, ale kiedy ładnie go proszę i obiecuję dorzucić coś ekstra w końcu się zgadza. Chociaż nie jestem pewno czy decyduje większa ilość gotówki czy raczej żal i rozpacz malująca się w moich oczach. Jednak nie ważne. Liczy się tylko to, że pomoże mi się wydostać z Palermo z dala od mojego nieszczęsnego małżeństwa i jeszcze bardziej pojebanego męża.
Jak tylko opuszczamy grancie miasta wpuszczam drżący oddech i oglądam się do tyłu obserwując znikające światła. Nie rozumiem, dlaczego jestem aż tak roztrzęsiona i z jakiego powodu zobaczenie na własne oczy tego co Fabiano robił od samego początku jak tylko wcisnął mi obrączkę na palce aż tak mnie ugodziło. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z jego nad programowych zajęć. Poza tym już dawno poprzysięgłam sobie, że wyzbędę się wszelkich uczuć względem niego. Już wiele razy wcześniej powtarzałam sobie, że nie pozwolę, żeby mnie jeszcze bardziej złamał. A jednak mimo wszystko właśnie to zrobił. I to ostatecznie. Nie dociera do mnie jeszcze sens tego w jaki sposób mu się to udało, pomimo barier jakie zawzięcia starałam się wznieść wokół mojego serca, ale dokonał tego.
Wiem, że w obecnej sytuacji powinnam pokazać, że mam twardą dupę i nic mnie nie ruszy, ale nie mogę. Po prostu nie jestem w stanie. Z drugiej strony mam już dość życia u boku człowieka, który w ogóle mnie nie dostrzega, a jak już traktuje jak swoją fakultatywną dziwkę. Do tego jeszcze jakby było mu mało, że w tym wszystkim doszczętnie mnie niszczy to jeszcze zaczął sobie ze mną pogrywać, idealnie trafiając w mój czuły i naiwny punkt.
Fabiano jest popieprzony, ale ja jeszcze bardziej bo pomiędzy całym tym szajsem nigdy do końca nie wyzbyłam się zwodniczej nadziei na naszą wspólną lepszą przyszłość.
Chciałam być odporna na niego i to jak na mnie działał, ale poległam już naszej pierwszej nocy. Nie rozumiem tylko dlaczego dopuściłam do tego, żeby chemia między nami i pociąg fizyczny zmienił się w mrzonki na coś więcej niż pusty formalny związek. Jedyne co od niego otrzymałam oprócz zajebistych orgazmów oraz obłudy to ogrom krzywdy. Na każdym kroku przekonywałam się, że jestem dla niego niewystarczająco ani warta zachodu.
Więc dlaczego przyłapanie go z jego ździrami na gorącym uczynku oraz zostawienie go za sobą sprawia mi taki ból i żal? Nie rozumiem samej siebie. Co jest całkowitym absurdem, bo przez tego faceta niewiele ze mnie zostało. Jednak to nie zmienia faktu, że potoki łez spływających po mojej twarzy nie chcą ustać, lecz przybierają na sile, chodź mój mąż nie jest wart ani jednej z nich.
Nigdy nie był, a teraz tym bardziej. Powinna się cieszyć, że w końcu uda mi się od niego uwolnić.
Droga do Trapani upływa mi szybciej niż sądziłam, ale prawda jest taka, że rozpacz pochłonęła moją uwagę na tyle intensywnie, że podróż minęła mi w mgnieniu oka. Pospiesznie reguluję należność z taksówkarzem, dorzucając sowity napiwek. Jednak zanim opuszczam samochód dobiegają mnie jego zatroskane słowa.
-Uważaj na siebie dziecko- odzywa się życzliwie, a ja ocierając mokre policzki posyłam mu smutny uśmiech i wysiadam.
Szybkim krokiem przechodzę przez drzwi lotniska i nie przejmując się swoim wyglądam kupuję bilet na najbliższy lot poza granice Sycylii. Nie interesuje mnie to, dokąd polecę muszę się po prostu stąd wydostać, a następnie dotrzeć do niewielkiego miasteczka na wybrzeżu Włoch. Dopiero wtedy jak już tam będę kupię nowe cichy oraz telefon i skontaktuję się z Delią, żeby się dowiedzieć co wymyśliła.
Na tą chwilę nie wiem nic więcej niż to, że będzie tam na mnie czekać łódź, która zabierze mnie do mojego nowego domu z daleka od mojego męża.
Czekając w hali odlotów nie spuszczam wzroku z wejścia, jakbym podświadomie spodziewała się, że Fabiano w każdej chwili może się w nim pojawić. Nie wiem czy jest to wywołane lękiem przed tym, że będzie mnie szukał aż nie znajdzie ze względu na swoją męską dumę czy bardziej przeraża mnie pragnienie, żeby powstrzymał mnie przed wylotem, ale z zupełnie innych pobudek. Czuję się kłębkiem sprzeczności i zdenerwowania. Moje rozdarcie wewnętrze jest dla mnie nie pojęte. Nie rozumiem, dlaczego nadal nie mogę się pozbyć jego słów o tym, że wyrwałam mu serce, skoro niemal cała sobą wątpię w prawdziwość jego wyznania. Poza tym jaki mężczyzna, który rzeczywiście żywi głębsze uczucia do swojej żony gna na łeb na szyję do burdelu by zatracić się w dziwkach złaknionych jego fiuta. Boże drogi mniej mnie w swojej opiece, bo ja sama nie mam już do siebie siły.
Przecież to co właśnie robię jest tym co powinnam zrobić już na samym początku. Jak tylko dowiedziałam się, że to właśnie on będzie moim mężem powinnam brać nogi za pas i zaszyć się w najgłębszej dziurze tak żeby nie znalazł mnie ani on ani mój brat. A tak sama skazałam się na bajzel i dramat w jaki zamienił się mój już wtedy marny żywot.
Nie wiem, jak mogłam sądzić, że dam radę zachować zimną krew mimo tego co spotka mnie z jego strony. Może i wcześniej grałam przez wiele lat, ale nie przed człowiekiem, z którym obcowałam w sposób który uniemożliwił mi zachowanie całkowitego dystansu emocjonalnego. Zgubnie zaczęłam się doszukiwać w nim, nas czegoś czego tam nigdy nie było. Bez podstawienie zaczęłam sobie wmawiać coś na co nigdy nie mieliśmy szansy. Całkowitą głupotą z mojej strony było to, że łudziłam się by dostrzec w nim człowieka, którym Fabiano nie potrafi być. Byłam złakniona jakichkolwiek ciepłych gestów z jego strony, które później i tak analizowałam i odbierałam jako podstęp służący jego chorym zagrywką.
Wychodząc za niego przegrałam samą siebie i to jest chyba jedyny logiczny fakt. Bo cała reszta to mieszanina paradoksów i krzywd. Jeśli Rossi powiedział mi o swoich potencjalnych uczuciach wobec mnie tylko dlatego że chciał się na mnie zemścić za romans z Maksem, to mu to kurwa doskonale wyszło. Bo mimo całego ogromu nieszczęścia jego słowa nadal nie chcą się ode mnie odczepić, szydząc ze mnie, że mogłam naprawdę mieć to czego w którymś momencie zapragnęłam od mojego małżonka.
Jednak, jeśli mówił prawdę to przecież nie wylądowałby z kutasem w ustach pierwszej lepszej ździry. Nie mówiąc już o tym, gdzie jeszcze by go wcisnął gdybym mu nie przerwała. Nie tak zachowuje się facet, któremu zależy na swojej kobiety. Może i sama miałam romans, ale jego podłoże było zupełnie inne niż jego skoki na boki. Z resztą po co ja w ogóle myślę o tym wszystkim?! Powinnam jak najszybciej zapomnieć o tym draniu, a już w ogóle o tym, że był moim mężem.
Na szczęście moje rozterki przerywa zapowiedź mojego lotu i informacja o rozpoczęciu odprawy, po której w końcu zajmuje miejsce w samolocie który zabiera mnie z dala od Sycylii, Fabiano oraz absurdu jakim było nasze małżeństwo.
Gdyby jeszcze moje poharatane serce podchodziło do tego tak logicznie jak powinno...
Ale cóż czas, żeby rozum zaczął kierować moim życiem, bo jak widać emocje mi nie służą i mnie przerastają.
....................
Czas namieszać jeszcze bardziej w ich historii 😊 Do przyszłego weekendu chciałabym wrzucić jeszcze dwa rozdziały, bo później wyjeżdżam na urlop, ale zobaczymy czy mi się to uda... oby tak 😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top