Rozdział 1

niesprawdzony  

Kira

Miałyście kiedyś poczucie, że jakaś niewytłumaczalna siła uniemożliwia wam bycie szczęśliwą? Takie drażniące uczucie, które nie dawało wam spokoju i powstrzymywało przed czerpaniem maksymalnej radości z tego co macie? Tak jakby coś się miało wydarzyć, a wy przeczuwałyście nadchodzącą katastrofę?

Ja mam tak od dłuższego czasu, a w ostatnich dniach mi się to nasiliło. Sama nie wiem, dlaczego, ale to tak jakbym podświadomie broniła sobie cieszenia się z tego co udało mi się osiągnąć przewidując, że przewrotny los za chwilę rzuci mnie na kolana i będzie się ze mnie naśmiewał, że dałam się ponieść złudnemu szczęściu. Instynktownie wyczuwam jakąś wewnętrzną blokadę, tak jakby coś się nieodwracalnie zmieniło tylko nie wiem co. Mam świadomość, że to absurdalne, a nawet paranoiczne, ale nic na to nie poradzę. Nie mogę się pozbyć tego nieodpartego wrażenia, że lada moment stanie się coś strasznego co mnie zdruzgocze, a przeznaczenie z wrednym uśmiechem rzuci mi w twarz kpiną mojej iluzji szczęścia. Nigdy nie byłam paranoiczką. Wręcz przeciwnie nauczyłam się brać od życia to co najlepsze, to co daje mi choćby ulotną radość. A teraz kiedy naprawdę mam kilka świetnych powodów do tego, żeby się cieszyć moja podświadomość mi tego broni. Staram się walczyć z tym uczuciem, ale nie zawsze mi to wychodzi.

Co prawda winą można byłoby obarczyć ten ponury, mafijny półświatek, w którym muszę żyć wbrew swojej woli, ale ja już dawno się z nim pogodziłam i nauczyłam się czerpać z życia ponad to. W związku z tym nie może chodzić o to, że przez cały czas funkcjonuje rozdarta pomiędzy moimi dwoma tak skrajnie różnymi osobowościami, bo płynne przechodzenie z jednej w drugą mam opanowane po mistrzowsku. To moja rzeczywistość, z którą się pogodziłam, a te skrawki normalności jakie udawało mi się uszczknąć dla siebie, a które stanowiły to kim byłam naprawdę dodawały mi siły do odgrywania roli narzuconej mi przez mojego brata Dimitria. Jednak w ostatnich tygodniach to dziwne, niezrozumiałe przeczucie utrudnia mi podchodzenie do tych ulotnych chwil tak entuzjastycznie jak dawniej.

Od kilku miesięcy naprawdę mam więcej powodów do zadowolenie niż kiedykolwiek więc sama się na siebie wściekam za to, że doszukuje się jakiegoś dramatu, zamiast tak jak zawsze cieszyć się tym całą sobą. Irytuje mnie to, że mimo tego wszystkiego co sobie wywalczyłam coś nadal mi nie pasuje. Przecież odkąd dostałam awans w pracy idzie mi doskonale, a mój brat o dziwo zaczął mi dawać więcej swobody jak na jego poprzednie standardy. Naprawdę nie mam na co narzekać. Moja smycz została poluzowana w sposób o jakim nigdy bym nie marzyła.

Mimo tego, że nadal udawałam przed baratem ułożoną, niewinną damę to jednak nie musiałam się już posługiwać aż tak takimi zagrywkami, żeby urwać się z domu i spod jego kontroli. Stwierdził, że mi ufa i wierzy, że jestem na tyle rozsądna, żeby odpowiednio wykorzystać przywileje jakie zaczęły mi przysługiwać. Nadal nie miałam swojego samochodu, a kierowca wszędzie mnie woził, ale w każdej chwili mogłam go odesłać i zażyczyć sobie, żeby stawił się dopiero jak po niego zadzwonię. Jak się można domyślić maksymalnie korzystałam z nowej wolności, ale oczywiście nie tak otwarcie, bo przecież Dimitriowi włosy by się zjeżyły na głowie, gdy wiedział choćby połowę z tego co tak naprawdę robiłam, a moja swoboda zostałaby ograniczona jeszcze bardziej niż wcześniej.

Tak czy inaczej od ponad miesiąca zaczęłam się spotykać z kierownikiem działu ekonomicznego z tej samej fili, w której sama pracuje. Nikołaj jest naprawdę świetnym facetem. Przystojnym i łagodnym w obejściu co jest tak odmienne od tego do czego przywykłam w swoim świecie na co dzień, że już samo to mnie w nim urzekło. Do tego co by nie mówić seks z nim jest zajebisty. Dotychczas nawet nie próbowałam angażować się w jakiekolwiek długodystansowe związki, bo moje ograniczenia cholernie mi to utrudniały, ale odkąd Dimitri mi trochę odpuścił sytuacja wygląda inaczej. Oczywiście wszystko toczy się poza czujnym wzrokiem i wiedzą mojego braciszka, ale mojemu mężczyźnie to nie przeszkadza, bo już sama polityka firmy zabrania spoufalania się ze współpracownikami. Niemniej dzięki temu wszystkiemu wreszcie mogę podjąć próbę stworzenia poważnego związku.

Bywają chwilę, że nawet zastanawiam się jak Dimitri przyjąłby wiadomość o mojej przyszłości u boku Nikołaja. Przecież sama ma wybrać sobie męża, więc może jakoś by przymknął oko na to, że gość nie tapla się w mafijnym błocie. Wiem, że to mojej optymistyczne podejście zapewne jest złudne, ale przyczyniło się do tego luźniejsze podejście mojego brata do kontrolowania mojej osoby. Podejrzewam, że to poluzowanie smyczy jest prawdopodobnie chwilowe, bo nawet nie wiem z czego dokładnie wynika ta zmiana. Ale nauczyłam się nie wnikać w pobudki mężczyzn z mojego półświatka tym bardziej Dimitria.

Oni mają swój świat i swoje kredki więc zwykły śmiertelnik nie ogarnia schiz przetaczających się przez ich popaprane głowy. Ja w każdym razie już dawno z tego zrezygnowałam. Najlepsze co można zrobić to korzystać z chwilowej łaskawości i tyle. Dlatego też ja właśnie tak robię. Tylko że kółko się zamyka i wracam do tego drażniącego uczucia, które nie pozwala mi czerpać z tego tyle radości co powinnam.

Serio chwilami sama siebie nie rozumiem. Można powiedzieć, że częściowo dostałam to o czym zawsze marzyłam, a i tak zachowuje się jak rozpieszczona, naburmuszona panna, która nie wie czego chce. Bo jak inaczej nazwać to, że sama uniemożliwiam sobie bezwiedne poddanie się temu co pojawiło się w moim życiu, a co jest czymś niezwykle optymistycznym. Chyba ktoś powinien mi nakopać do tyłka żebym się otrząsnęła z tych swoich paranoi.

W sumie to chyba dobre, ostre bzykano byłoby lepsze. I przyjemniejsze. Im dłużej o tym myślę to wydaje mi się to doskonałą terapią dla mojej przewrażliwionej podświadomości. W końcu dosłowne wypieprzenie sobie z głowy jakiś bezpodstawnych wymysłów brzmi interesująco.

Póki co właśnie szykuję się do wyjścia na randkę z Nikołajem więc okazja sama się nasuwa.

Jednak zanim do niego pojadę najpierw muszę wpaść jeszcze do Iriny, żeby zostawić u niej rzeczy, bo to od niej rano pojadę do pracy. Natomiast Dimitri sądzi, że to właśnie u mojej przyjaciółki spędzę wieczór i noc. Przecież mimo jego poluzowanych obostrzeń nie powiem mu, że przez połowę nocy planuje spoufalać się z kutasem swojego faceta, o którym o nic nie wie.

Mój kierowca podrzuci mnie do Iriny, a jak już się go pozbędę to pożyczę auto od przyjaciółki i podjadę do Nikołaja. Naprawdę dużo dawało mi to, że mój szofer i ochroniarz w jednym już nie musiał stać na czatach tak jak wcześniej. Może dla was nie jest to nic wielkiego, ale dla mnie to wiele znaczy. Dzięki temu nie muszę kombinować, żeby mu się tajniakiem wymykać, a to ogromnie ułatwia mi życie.

Nie tracąc czasu zakładam jeansy i obcisły czarny top, a na niego zarzucam luźną koszulę w czarno-czerwoną kratę. Im szybciej wyląduję pod umięśnionym ciałem mojego faceta tym szybciej moje fanaberie ulecą mi z głowy zastąpione rozkosznymi doznaniami. Dlatego pospiesznie wsuwam stopy w szpilki i schodzę na pół z torebką i sportową torbą na ramieniu. Jestem dwa kroki od drzwi wyjściowych z rozmyślań o czekających mnie atrakcjach w łóżku Nikołaja, wyrywa mnie głos mojego brata.

-Kira pozwól do mojego gabinetu- rzuca, a ja aż podskakuję z zaskoczeniem, bo wizja przyrodzenia Nikołaja w pełnym wzwodzie tak mnie pochłonęła, że totalnie odleciałam.

Oblewając się rumieńcem zawstydzenia odwracam się w stronę Dimitria. Czuję się jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku, choć nigdy by się nawet nie domyśli połowy tego co mi jeszcze sekundę temu chodziło po głowie.

Jednak szybko odzyskuję rezon, przyjmując maskę zahukanej łani.

-Czy to nie może zaczekać do jutra, bo umówiłam się z Iriną jak wiesz? - pytam słodko uderzając w ugrzeczniony ton, choć w zasadzie mam ochotę na niego warknąć.

Potrzebuję chwili, żeby przed swoją randką podjechać jeszcze do koleżanki, a Dimitri właśnie psuje mój harmonogram. Przez co opóźnia moment, w którym w końcu z Nikołajem wylądujemy nadzy na pierwszej lepszej płaskiej powierzchni.

-To ważne. Musimy porozmawiać. Twoja przyjaciółka będzie musiała zaczekać. - odpowiada stanowczo.

Jego ton sprawia, że zaczynam mu się uważniej przyglądać, a to co dostrzegam w jego postawie nie wróży niczego dobrego. Jednak nie mam pojęcia o co może mu chodzić. W każdym razie muszę to szybko odbębnić żebym wreszcie mogła wyjść z tego więzienia i spędzić wieczór tak jak tego pragnę. Z tego powodu jak na dobrą dziewczynkę przystało odkładam torbę przy drzwiach i podchodzę do niego. Bez słowa przepuszcza mnie w progu swojego gabinetu po czym wchodzi za mną i zamyka drzwi.

-Usiądź proszę- mówi, a ja zajmuję miejsce naprzeciw jego biurka.

Siłową woli powstrzymuję się od niecierpliwego wiercenia się w miejscu, gdy Dimitri najpierw nalewa sobie wódki z lodem i dopiero całą wieczność później zasiada w swoim fotelu. Mi się tu spieszy a on wszystko przeciąga. Jak się nie ogarnę to frustracja zacznie się ze mnie wylewać kując w oczy mojego brata.

-Nastały ciężkie czasy siostrzyczko. - rzuca ciężko wzdychając.

-Co masz na myśli? - pytam zdezorientowana.

Przecież nasza rodzinna firma świetnie sobie radzi, więc naprawdę nie widzę sensu w tym, że Dimitri marnuje mój cenny czas takimi pustymi tekstami.

-Naszych wrogów- odpowiada krótko, a ja od razu orientuję się, że ma na myśli mafijną stronę swoich interesów. Więc zaczynam go słuchać tyle o ile, bo figę z makiem mnie to obchodzi.

Jednak jak przystało na ułożoną panienkę siedzę grzecznie i udaje, że słucham jego żali na kolegów biegających razem z nim ze spluwami. Boże każdy facet mafii jest taki monotematyczny. Tylko władza, broń i krwawe burdy, aż ciężko się powstrzymać od przewracania oczami, a już tym bardziej chcieć tracić czas na takie dyrdymały. Zapewne mój braciszek po raz kolejny grymasi i stroszy piórka, bo jakiś jego koleżka chciał mu nasikać do piaskownicy albo zabrać ulubioną zabawkę. Normalnie jak dzieci, a to już przecież stare konie po trzydziestce jak nie lepiej.

- Od dłuższego czasu ktoś próbuje podważyć moje wpływy i jak dotąd niezachwianą pozycję. Zaczęło się niewinnie, ale coraz bardziej zaczyna się rozkręcać na naszym terenie czując się bezkarnie, a na to nie mogę sobie pozwolić. Nasza rodzina od lat trzyma nad całą Rosją twardą rękę i to nie może się zmieć. Jeśli nie podejmę odpowiednich kroków i tego nie ukrócę inni mogą wziąć to za oznakę mojej słabości i zobaczyć w tym swoją szansę na obalenie mojej władzy, a to jest niedopuszczalne. Niestety takie skrajne sytuacje wymagają trudnych decyzji i bezwzględnych działań. - wyjaśnia bezdyskusyjnie.

-Rozumiem. - rzucam mechanicznie udając, że mnie to interesuje.

Choć tak naprawdę to mógłby gadać do ściany, bo w dupie mam te jego rozterki na temat tego do kogo pierwszego strzelić, skoro wszedł na jego boisko bez pozwolenia. Jak dla mnie to niech sobie ustawi wszystkich w rządku, bo naprawdę w nosie mam te ich przepychanki kto ma większego gnata. Walczą o to tak zawzięcie jakby to decydowało o wielkości ich przyrodzenia. Chociaż może rzeczywiście tak jest, skoro są gotowi na wszystko, żeby pozbyć się konkurencji. Jednak z grzeczności powstrzymuję ziewanie i dyskretnie zerkam na zegarek. Oby uwinął się z tymi swoimi smętami w piętnaście minut, bo jak nie to szlag trafi moje plany, a ja będę musiała gnać na łeb na szyję, żeby za bardzo nie spóźnić się na spotkanie z Nikołajem.

-Świetnie. Bardzo się cieszę, że tak do tego podchodzisz- mówi, a ja podrywam na niego baczne spojrzenie, bo nie kumam do czego zmierza. Czy coś mnie ominęło? Patrzę czujnie na Dimitria, bo chyba coś mi umknęło- Obecna sytuacja wymaga poświęceń i podjęcia nadzwyczajnych przedsięwzięć, które umocnią władzę naszej rodziny na skalę międzynarodową. Potrzebujemy wsparcia i wzmocnienia wpływów- dobra jednak nic mi nie uciekło, on nadal smęci o głupotach- Musimy podjąć sojusz z ludźmi, którzy nam to umożliwią. Wymaga to poświęceń, ale to wyższa konieczność. - dodaje patrząc mi w oczy, a ja rozumiem, że czeka na jakąś reakcję z mojej strony.

-Rozumiem- powtarzam się utrzymując moją uległą postawę, bo domyślam się, że właśnie tego chce. W końcu mam dużą praktykę w wyłapywaniu oczekiwań braciszka.

Ale do cholery jasnej czy ja awansowałam na jego powiernika duchowego, że mi się żali, czy jak? W dupie mam te wszystkie mafijne pierdoły.

-Znakomicie. - rzuca zadowolony- Połączenie naszej rodziny z włoskim rodem Rossich da nam możliwości i wsparcie jakiego potrzebujemy. – pieprzy trzy po trzy i znowu patrzy na mnie wyczekująco. Co to ma być? Sprawdza, czy go słucham, czy jak?

-Rozumiem- powtarzam się jak zdarta płyta.

Dalej człowieku do sedna, bo ile można marudzić. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie tu na tyłku i robienie za wolnego słuchacza. Chce sobie wziąć jakąś włoszkę za żonę to niech to zrobi. Co mam mu powiedzieć? Że już w tej chwili żal mi kobiety, która będzie zmuszona żyć u jego boku?

-To dobrze. Nie sądziłem, że aż tak spokojnie to przyjmiesz. - Co to niby ma znaczyć? Przecież jego przyszła żona to nie moja sprawa. Poza tym przyda się tu więcej estrogenu. - Fabiano Rossi jest przywódcom Cosa Nostry i potężnym człowiekiem. Mamy wspólnego wroga i już od dłuższego czasu współpracujemy, ale doszliśmy do wniosku, że przyszła odpowiednia chwila na radykalne środki, które zapewnią nam przewagę. - wyjaśnia, ale ja się zawiesiłam na tym, że Fabiano to raczej nie jest damskie imię i nie bardzo kumam co mi do tego wszystkiego.

Może mój brat właśnie próbuje mi powiedzieć, że jest gejem? Jak tak to spoko. Mi to nie przeszkadza. Tylko nie wiem, czy mafia dopuszcza homoseksualne małżeństwa. Hmm chyba nie. Ale to już problem Dimitria a nie mój. W sumie to jest przywódcą więc pewnie może robić co chce.

Moje rozważania przerywa nagle jego głośne chrząknięcie. Otrząsam się z moich domysłów i dostrzegam, że brat ponowie patrzy na mnie wyczekująco.

-Rozumiem? - odpowiadam znowu, ale nie mogę się pozbyć pytającej intonacji, bo to wszystko zaczyna nie mieć dla mnie sensu i nie nadążam za tokiem rozmowy.

-Fabio będzie dla ciebie dobrym mężem, a sama nie mogłabyś dokonać lepszego wyboru- rzuca, a ja aż tracę oddech z szoku. Co tu się odpierdala? Przecież jeszcze przed chwilą chyba chciał tego gościa dla siebie? Prawda? Kurwa nie słuchałam go zbyt uważnie i teraz grunt zaczyna mi się usuwać spod nóg. Całkowicie straciłam orientację w tej naszej wymianie zdań i nie wiem co tu się w ogóle dzieje.

Natomiast Dimitri po raz kolejny patrzy na mnie znacząco, ale mnie nie stać na przytaknięcie, bo za cholerę nie rozumiem tego co on pieprzysz. Jaki mąż? Jaki wybór? Ogarnia mnie totalna dezorientacja, przez co nawet zapominam, żeby odpowiednio odgrywać rolę ułożonej siostry. A myśl, że być może moje osobiste przedstawienie właśnie doczekało się dramatycznego zakończenia sprawia, że przechodzi mnie zimny dreszcz.

-Domyślam się, że jest to dla ciebie ogromna zmiana i pewnie też zaskoczenie, ale jak już mówiłem musimy działać mając na względzie dobro naszych interesów- dodaje wyrozumiale, a ja nadal siedzę otumaniona, bo nie nadążam. Co on pierdoli o interesach! Chuj mnie obchodzi jego mafijne mocarstwo tym bardziej w obliczu, kiedy chce je podbudować wykorzystując do tego moją przyszłość i waginę.

Chyba przyszedł czas żebym zabrała głos.

-Ale...- zaczynam, ale głos mi się załamuje, więc chrząkam- Przecież sama miałam wybrać sobie przyszłego męża- dukam, choć tak naprawdę mam ochotę wrzeszczeć na całe gardło. Zamiast tego tylko w mojej głowie rozlega się krzyk CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?!!!

-Owszem- mówi jakby ze skruchą, ale nie wydaje mi się, żeby takową odczuwał- Jednak jak już mówiłem obecna sytuacja wymaga bezdyskusyjnych decyzji, w świetle których wcześniejsze przewidywania muszą ulec zmianie. Domyślam się, że nie tego się spodziewałaś, ale jesteś odpowiedzialną i ułożoną kobietą znającą naszą rzeczywistość, więc wiem, że to zaakceptujesz. Wasze małżeństwo jest koniecznością, a nas nie stać na to, żeby odrzucić tak silny pakt. - dodaje nonszalancko, biorąc moją chwilą niedyspozycję słowną za wyraz uległości.

A ja po prostu nie jestem w stanie nic na to poradzić, bo pochłania mnie tornado emocji i myśli od których zaczyna mi się kręcić w głowie.

-Poza tym Fabiano jako don potrzebuje odpowiedniej żony, a ty się do tego idealnie nadajesz. Znasz swoje miejsce w naszym świecie i nie będziesz stwarzać mu problemów. Zapewniłem go stanowisz doskonałą partię i najlepszy wybór. - wyjaśnia ze spokojem, jakby właśnie nie powiedział, że zachwalał mnie przed jakimś makaroniarzem jak jakąś cholerną klacz rozpłodową na sprzedaż.

Oddech zaczyna mi przyspieszać z oburzenia, że ja i moja wagina mamy być środkiem do celu jaki ubzdurali sobie mój brat i jakiś inny mafijny psychol.

-Dimitri, ale ja...- zaczynam próbując przybrać dyplomatyczny ton, ale on mi przerywa.

-Kira, wiem, że to miało wyglądać trochę inaczej. Ale przecież to bez znaczenia. I tak musiałabyś wkrótce wyjść za mąż za kogoś z naszych kręgów, a Rossi jest naprawdę dobrą partią. Małżeństwo z nim zapewni ci jeszcze ważniejszą pozycję niż dotychczas. Poza tym i tak poszedłem ci na rękę dając więcej luzu, żeby łagodzić wiadomość o twoich zaręczynach które odbędą się w tą sobotę więc w zamian mogłabyś przestać wydziwiać. Ten dzień i tak musiał nadejść więc to bez różnicy.

Czy on sobie kurwa ze mnie żarty stroi? Jak to bez znaczenie? Jakie bez różnicy? Przecież miałam uniknąć takiego losu! A on ma jeszcze czelność powiedzieć mi, żeby nie wydziwiała?!

Chciałabym mu wykrzyczeć tyle rzeczy w twarz, a zamiast tego siedzę nieruchomo z rozdziawionymi ustami, nadal nie ogarniając tego absurdu w jakie zmieniło się moje przeznaczenie.

-W dodatku wasz ślub jakoś wielce nie wpłynie na twój styl życia. Jedyne co ulegnie zmianie to to, że będziesz w końcu miała męża i przeprowadzisz się do Włoch, ale dalej będziesz robić to co teraz- dodaje usłużnie, wzruszając przy tym ramionami.

Czy on się w ogóle słyszy?! Jak to się nic kurwa nie zmieni? Jaki mąż? Jaka przeprowadzka? A co z moimi skrawkami wolności, z moimi przyjaciółkami, z Nikołajem, z moją pracą?

-A moja praca? - wypalam bez sensu, bo naprawdę nie wiem, dlaczego akurat to wychodzi z moich ust.

-Cóż nie wiem jak do tego podejdzie Fabiano. - mlaska z zadumą- Dlatego też dałem ci ten awans żebyś chociaż przez jakiś czas mogła się pobawić w kobietę biznesu, tak jak zawsze pragnęłaś. Ale jak to będzie po waszym ślubie to już musi zdecydować Rossi. - rzuca, a mi skacze ciśnienie i jeszcze bardziej opada szczęka.

Gapie się na niego zamurowana, a świadomość jak wielką iluzją było moje dotychczasowe życie uderza we mnie z siłą huraganu. Wszystko co się działo wokół mnie przez ostatni czas zmierzało do jednego. Wydania mnie za jakiegoś włoskiego psychopatę! No bo przecież normalni faceci nie bawią się w mafię ani nie biorą sobie żony w ciemno! Przez całe swoje życie grałam przed rodziną usilnie próbując uchować namiastkę prawdziwej siebie i nie dać się stłamsić i po co? Mój brat właśnie odebrał mi to co udało mi się wypracować przez tyle lat, a co pozwalało mi jako tako funkcjonować w tym pierdolonym półświatku. Rola podporządkowanej i uległej damulki właśnie obróciła się przeciwko mnie, gryząc boleśnie w tyłek. Z drugiej strony co by to by dało gdybym stawiała mu się na każdym kroku tak jak tego pragnęłam? Nic. Jedyne co bym na tym osiągnęła to brak nawet tych skrawków normalności jakie przeżyłam dotąd. I co najgorsze wychodzi na to, że będą musiały mi ona starczyć do końca mojego marnego żywota, bo coś mi się wydaje, że u boku włoskiego mężulka już tak łatwo nie pójdzie mi mydlenie oczu wszystkim wkoło.

Porażona grozą i powagą sytuacji unoszę drążąc dłoń do czoła. Biorę kilka płytkich oddechów starając się zapobiec nadciągającej panice. Za nic nie jestem wstanie odpowiedzieć Dimitriowi na jego popieprzone absurdy, bo dosłownie brak mi słów. Jego bezwzględność i działanie z pełną premedytacją za moimi plecami rozbiły mnie na drobinki, w których nie umiem doszukać się w choćby cząstki siebie.

Poza tym to chyba i tak bezcelowe, skoro właśnie zostałam potraktowana jako trofeum, któremu odebrano wolną wole i możliwość decydowania o sobie. Stałam się rzeczą, bez osobowości. Zwykłą kukiełką, która nie ma prawa do swoich uczuć. Przecież co innego mogą znaczyć jego słowa? Według niego marionetka tylko zmieni właściciela i kraj zamieszkania, a cała reszta pozostanie bez zmian. On chyba jest święcie przekonany, że jedyne co robię przez cały czas to wegetacja. W dodatku w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego co mi właśnie odebrał.

W tym wszystkim nawet nie próbuje myśleć o moich zaręczynach, bo to ponad moje siły. Jak na razie skupiam się na myśli, że mój rodzony brat przehandlował mnie już jakiś czas temu za jakiś popieprzony pakt ku chwale swojego mafijnego mocarstwa.

-Od kiedy? - wyduszam z siebie ciche pytanie.

-Co? - pyta zdezorientowany Dimitri

-Od kiedy planowałeś moje małżeństwo z tym Włochem?

-Od dłuższego czasu- odpowiada wzdychając. -Nic ci nie mówiłem, bo nie chciałem żebyś sobie niepotrzebnie zawracała tym głowę. Ale targu z Fabiano dobiłem w dzień, kiedy otrzymałaś awans.

Jak tylko jego wypowiedź do mnie dociera wiem, że muszę stąd wyjść. Nie chce na niego patrzeć. Nie chce z nim rozmawiać. W ogóle nic od niego nie chce. No może oprócz wolności, ale tego akurat na pewno nigdy nie dostanę.

Jestem na skraju pokazania bratu co tak naprawdę sądzę na temat jego planów oraz perfidności z jaką zmanipulował moje życie. Niewiele brakuje żebym całkiem porzuciła pozory jakie jeszcze do niedawna przed nim stwarzałam. Co więcej mam na to ogromną ochotę. Jednak wiem, że to i tak mi nie pomoże. Może i Dimitri początkowo będzie zszokowany, ale to co nastąpi później nie polepszy mojej już i tak fatalnej sytuacji.

Jedyne co to zamknięta pod kluczem czekałabym na przybycie zawszawionego, podstarzałego Włocha, który wsuwając mi pierścionek na palec przypieczętuje mój marny los. Nie przeżyłabym siedzenia bezczynnie czekając na ten wyrok, więc powstrzymuje wszystkie moje wzburzone odruchy i w milczeniu wstaje z fotela. Choć przez trzęsące się nogi ledwie utrzymuje się w pionie.

-Pojadę już. - mówię jedynie, a on mi się uważnie przygląda- Chciałabym zostać u Iriny również jutro. Mam nadzieję, że nie będzie problemu, jeśli jutro nie pojawię się w pracy- dodaję. Ale szybko zdaję sobie sprawę z bzdur jakie wygaduję. Przecież Dimitri chwilę wcześniej uświadomił mi, że moja posada to czysty pic na wodę. Nie ma znaczenie czy się pojawie w firmie czy nie bo i tak jestem tam zbędna. Moje stanowisko było fikcją, która miała mnie zmylić. Kurwa ja to naprawdę jestem głupia. Jak mogłam się nie domyślić. Za to jak skończona kretynka cieszyłam się z rozwoju zawodowego i z satysfakcji jaką dzięki temu odczuwałam.

Powiem wam jedno. Medal za czujność należy się mojej podświadomości, która wyczuwała nadciągający kataklizm. Jednak kobieca intuicja nigdy się nie myli, a popełniłam błąd ignorując ją.

-Oczywiście. Z resztą nie wiem czy po zaręczynach Fabiano nie będzie wolał żebyś z niej całkiem zrezygnowała i skupiała się na planowaniu ślubu. Bo czas jest ograniczony- odpowiada mi brat, a ja naprawdę zaraz się przewrócę pod naporem tych rewelacji jakie na mnie zrzuca. Jakie przygotowania do ślubu? I co temu Włoch-dupkowi do tego co będę robiła zanim nie zaciągnie mnie do ołtarza?

-Co masz namyśli? - pytam, choć z góry wiem, że odpowiedź mi się nie spodoba, a jednie jeszcze bardziej rozsierdzi i zdruzgocze jednocześnie.

-Wasze małżeństwo ma zostać zawarte jeszcze przed weselem brata Fabiano, więc wstępnie ustaliliśmy, że ślub odbędzie się w Włoszech po trzech miesiącach od zaręczyn. - rzuca luźno, jakby właśnie nie nadał daty ważności mojemu życiu. - W dodatku od soboty to Rossi będzie w dużej mierze decydował o tobie, więc możliwe, że już nie wrócisz do firmy. Jednak to ustalimy, jak przyjedzie- Coraz kurwa lepiej!

Za dwa dni poznam swojego pana i władcę, który będzie rozstawiał mnie po kątach. Sama nie wiem czy mam się gorzko roześmiać czy płakać nad przewrotnym przeznaczeniem, które ściągnęło na mnie los, który nigdy nie miał się stać moim udziałem.

Zamiast tego w automatycznym odruchu jaki wyrobiłam sobie przez lata potakuje sztywno głową i bez słowa wychodzę z gabinetu. W odrętwiałym amoku zabieram porzuconą wcześniej torebkę i torbę, a następnie udaje się do czekającego na mnie samochodu. W takim otumanieniu upływa mi cała droga do domu Iriny. Nie dociera do mnie nawet przeciągły dzwonek mojej komórki. Otoczenie przestało mieć dla mnie znaczenie. Przecież to wszystko jest nieistotne. Mojej życie skończy się w sobotę, a to co nastąpi po tym dniu będzie jedynie marazmem żałoby po tym co dotychczas miałam.

-Panienko już jesteśmy- z odmętów beznadziei wyrywa mnie głos kierowcy.

Podrywam wzrok i zauważam, że stoimy na podjeździe domu mojej przyjaciółki.

W milczeniu wysiadam i czekam aż poda mi moje rzeczy. Wszystko robię mechanicznie, oderwana od rzeczywistości. Rzeczywistości, której częścią w ogóle nie chce być. Na pytanie czy będę go jeszcze dziś potrzebować przecząco kręcę głową i zaczynam wchodzić po schodach a mój telefon nadal wściekle dzwoni w czeluściach torebki. Jestem w połowie schodów, kiedy drzwi otwierają się z rozmachem, a w progu staje moja kumpla.

-Kira do cholery mogłabyś odbierać jak się do ciebie dzwoni- fuka na o mnie, ale jak tylko zauważa mój wyraz twarzy, zamiera lustrując mnie uważnie. - Co się stało? - pyta z troską.

Ale nie odpowiadam przechodząc obok niej, a następnie bez niczego kieruje się bezpośrednio do salonu. Iriny mieszka sama więc nikt oprócz niej nie będzie świadkiem mojej życiowej klęski. Opadam ciężko na sofę i zapatruje się tępo w przestrzeń.

-Kira, powiedz coś, bo zaczynasz mnie przerażać- mówi Irina cicho z jawnym strach w głosie.

W sumie to nie ma się jej co dziwić, zważając na fakt, że jeśli wyglądam tak jak się czuje, to przypomina zombi.

-To już koniec- odpowiadam beznamiętnie.

-Co masz na myśli?

-Wszystko- rzucam i w końcu patrzę w jej rozszerzone, nic nierozumiejące oczy- Mój teatrzyk na rzecz braciszka dobiega końca. A najbardziej dramatyczny akt rozegra się w sobotę. - wyznaje a łzy same cisną mi się do oczu, następnie spływając po moich policzkach.

-Kira co ty pieprzysz? - dopytuje z przerażeniem siadając obok mnie i chwytając mnie za rękę.

-Dimitri nakreślił mi dziś moją przyszłość. W sobotę poznam mojego narzeczonego, a za trzy miesiące zostanę jego żoną i to w pieprzonych Włoszech- słowa z trudem opuszczają moje usta, tak jakby ich brutalna realność kaleczyła mi gardło.

-Co takiego?!- oburza się nie dowierzając

-Mój brat oddał moją waginę w zamian za jakiś popieprzony pakt, który ma mu ochronić dupę i umocnić władze. Co więcej jestem przecież tak bardzo posłuszna jego woli, że to oczywiste, że pogodzę się z jego decyzją mimo tego, że obiecywano mi co innego- wyjaśniam, a przez moją rozpacz zaczyna się przebijać kiełkująca, słuszna furia.

-Chyba kurwa żartuje?!

-Nie. Co więcej zaczynam rozumieć, dlaczego niecały rok temu wysłał mnie na kurs włoskiego. Wtedy pieprzył, że to ze względu na interesy jakie prowadzi nasza firma, ale teraz wiem, że było to tylko po to żebym dobrze zrozumiała mojego przyszłego męża jak będzie mi wydawał polecenia jak psu.

-Ja pierdole- bąka zszokowana.

-Tak. Pierdolić to on mnie na pewno będzie niezależnie od tego czy będę miała na to ochotę. Nie wiem po co uczyłam się płynnie mówić w jego rodzinnym języku, skoro na dobrą sprawę wystarczyłoby mi jedynie zrozumienie kilku krótkich poleceń. Na plecy, rozłóż nogi, milcz i temu podobne. Przecież to oczywiste, że właśnie do takich krótkich komunikatów będzie się ograniczało mojej małżeńskie pożycie, którego większość czasu spędza zamknięta w klatce. O ile mój właściciel będzie w ogóle łaskaw mnie z niej wypuszczać. - wyrzucam z siebie ze złością.

-Boże Kira. Nie możesz się tak łatwo poddawać.

-Ale ja już nic nie mogę z tym zrobić Irina. - przyznaję zrezygnowana.

-Jak nie. Przez całe życie udawało ci się nie zwariować w tym półświatku więc teraz też nie musi tak być. Dokonałaś niemożliwego i wyszarpnęłaś dla siebie kawałki normalności, które pozwalały żebyś była sobą. W obecnej sytuacji tym bardziej musisz o to zawalczyć. Nie masz już nic do stracenia. Więc możesz z jeszcze większą determinacją do tego dążyć. Co ci mogą gorszego zrobić? - wygłasza przemowę.

Zamyślam się na jej słowa, bo ma dużo racji. Mój los został już przesądzony, a nic gorszego niż ten pieprzony Włoch już mnie nie spotka. Jestem na niego skazana tak samo jak on na mnie. Co mi zrobi, jeśli nie będę zgrywać posłusznej żonki? Pobije mnie, zgwałci, zamknie w piwnicy, zabije? Śmierć byłaby dla mnie tylko wybawieniem od jego osoby. A cała reszta? Umiem się broni i wcale nie jestem niewiniątkiem. Jak dłużej o tym myślę to dochodzę do wniosku, dlaczego nie miałabym tego wszystkiego wykorzystać, żeby wreszcie skończyć z grą pozorów jaką ciągnę, odkąd tylko pamiętam. Kto powiedział, że nie mogę dołożyć wszelkich starań, żeby uprzykrzyć życie bucowi, który za moimi plecami zadecydował o naszym wspólnym życiu. Może i będzie próbował mnie złamać, ale jednego się nauczyłam. Kobiety potrafią być bardziej przebiegłe od gatunku męskiego, a ja mam wprawę, w grze która jak dotąd zmyliła nie jednego. Nawet mojego braciszka, który uważa się za nieomylnego. Co tam włoski małżonek, skoro udało mi się grać na nosie Dimitrowi przez tak długi czas. Poza tym w starciu z tym włoskim pacanem będę miała o jeden autu w rękawie więcej. Seks jest narzędziem nie tylko w rękach facetów. My kobiety w równej mierze, a może nawet bardziej niż oni potrafimy się nim posługiwać, żeby osiągnąć przewagę. Każdy mężczyzna ma czuły punkt, a ja w przeciwieństwie do mojego przyszłego narzeczonego nie mam już nic do stracenia, a co za tym idzie nie mam słabości, która mogłaby mnie zranić. Nie tak naprawdę. Dopóki nie zacznie mi na czymś zależeć nie będzie miał nade mną przewagi. Do tego czasu to ja będę górą. A że w obecnej sytuacji nie ma możliwości, żeby cokolwiek stało się dla mnie ważne, bo przecież moje życie na dobrą sprawę właśnie się skończyło, to może mnie skurwiel w dupę pocałować.

Ok. chce się Włoch bawić, to zagramy oboje. Jego osoba w ogóle się dla mnie nie liczy, ale chętnie mu pokaże jakim utrapieniem może być przyszłość przy nieodpowiedniej kobiecie. Cały ten seksizm, w którym mafia aż tonie po uszy może sobie palant w tyłek wsadzi. Jak to powiedział mój braciszek? Uległa i ułożona? Ta, jasne. Niedoczekanie. Nie kiedy odbiera mi się rzeczywistość, którą udało mi się dla siebie wykreować ponad wszystko.

Jestem gotowa na wszystko, żeby nie dać się stłamsić i to odzyskać. Czy mi się to uda? Bardzo wątpliwe. Jednak na pewno nie ułatwię sprawy mojemu mężulkowi. Za planowanie za moimi plecami mojej niedoli dostanie całkowite przeciwieństwo posłusznej żonki. On wykazał się perfidnością i to samo dostanie z mojej strony, ale nie aż tak otwarcie, bo przecież jestem kobietą i nie wolno mi mieć swojego zdania. Poza tym w końcu liczy się odpowiednie podejście, które podkurwi go najbardziej.

-Masz rację. Nie dam im satysfakcji. Nie złamią mnie, a przynajmniej nie tak łatwo. Co więcej zrobię wszystko, żeby mój małżonek szybko pożałował, że zdecydował się wziąć sobie mnie za żonę. - odpowiadam zamyślona, a w głowie już kiełkuje mi zalążek intrygi.

-I to mi się podoba- Irina klaszcze w ręce.

-Chce uległej damulki to z pozoru taką dostanie, ale raz dwa przekona się, że zamiast tego ma u swojego boku jadowitą żmije. No chyba że inteligencją nie grzeszy, to dłużej mu zajmie zrozumienie swojego błędu- rzucam z zadumą stukając się palcem w brodę.

-Kto jak kto, ale ty mu moja droga pokażesz co to znaczy życie usłane kolcami- śmieje się wrednie moja przyjaciółka.

-Żebyś wiedziała. Będę robiła mu na przekór, ile tylko będę mogła, a teraz znajdź nam jakieś imprezowe cichy i wbijamy do klubu. Nie zabrałam ze sobą nic odpowiedniego, ale na pewno nie zamierzam tu spokojnie siedzieć i z żalem oczekiwać na swój wyrok. Nie zostało mi zbyt wiele czasu, ale mam go zamiar maksymalnie wykorzystać. I na pewno nie mam zamiaru tonąć w żalu myśląc o potencjalnym impotencie, u boku którego spędzę resztę życia. Dziś i jurto będziemy imprezować bardziej niż kiedykolwiek. - postanawiam stanowczo. Żaden buc nie popsuje mi tych resztek wolności jakie mi zostały- Ty leć już się szykować, a ja musze wykonać jeszcze jeden smutny telefon. Nikołaj nie zasłużył na to żebym w ten sposób zakończyła naszą znajomość, ale nie mam wyjścia. - dodaję wzdychając ciężko. Przyjaciółka rzuca mi jeszcze spojrzenie pełne wsparcia i znika na schodach na piętro.

-Wiesz co w tym szajsie będzie najlepsze? - krzyczy do mnie z góry.

-Co?

-On na pewno spodziewa się, że jesteś niepokalaną dziewicą- kpi śmiejąc się w głos.

-Racja- odkrzykuje jej z rozbawieniem, a humor automatycznie mi się poprawia.

Mój mężulek już na dzień dobry dostanie z zimnej wody w twarz na przebudzenie, bo do niewinnej dziewicy to mi akurat daleko. Irina ma rację. Ten buc na pewno liczy na to, że trafi mu się pruderyjna panienka wstydząca się choćby spojrzeć na fiuta, a on będzie jej pierwszym. Cóż za długo się nie połudzi tymi mrzonkami. No ale trudno tak bywa jak się bierze kota w worku. Będzie miał za swoje i na pewno się wkurwi jak odkryje, że daleko mi do płochliwej panny młodej stresującej się swoją nocą poślubną i tym, żeby zadowolić męża.

Jak dla mnie to on tą naszą pierwszą wspólną noc może spędzić na zabawach ze swoją ręką. Tym bardziej, że jak znam swoje szczęście to będzie jakimś obrzydliwym palantem. Lepiej dla niego, żeby znał się na rzeczy, bo nie omieszkam w razie potrzeby wytknąć mu braku umiejętności. Domyślam się jak dotąd przeleciał przez morze dziwek, ale przecież to wcale nie oznacza, że wie, jak się posługiwać swoim sprzętem ku satysfakcji obojga. W takim przypadku już ja zadbam o to, żeby skopać jego pewność siebie i uświadomić go jak kiepski jest w łóżku.

Po trudnej rozmowie z Nikołajem udaje się w ślad za Iriną. Nie pozwalam sobie na to, żeby ogarną mnie smutek związany z tym, że nie przekonam się, dokąd zaprowadziłaby mnie znajomość z nim, bo nie mam czasu na takie rozterki.

Zegar tyka, a czas mojej wolności wkrótce dobiegnie końca. Dlatego szybciutko wraz z przyjaciółką szykujemy się w najbardziej skąpe kiecki jakie udało się jej znaleźć w swojej szafie, a następnie taksówką jedziemy do klubu. Tej nocy mam zamiar pić aż mi się film urwie, a poczucie zdrady ze strony brata oraz wizja tragicznego małżeństwa wyparuje z mojego umysłu.

..............................

Coś na dobranoc 😊 Buziaki!!!!!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top