Epilog
Fabiano
Przeznaczenie bywa przewrotne, a nam pozostaje mieć nadzieją, że mimo swej nieprzewidywalności ześle nam szczęście.
Ja osobiście nigdy nie sądziłem, że można być, aż tak szczęśliwym, jak ja obecnie. Mawiają, że miłość dodaje skrzydeł. Co prawda nie posunąłbym się do aż tak wzniosłego określenia, ale oczywiste jest dla mnie to, że miłość stanowi moją siłę i sprawia, że wszystko inne staje się mniej ważne, a także pomaga przetrwać wszelkie komplikacje.
Po akcji z pijaną i nachalną Martą najadłem się w chuj strachu. Serio. A późniejsza reakcja Kiry, przyprawiła mnie o mini zawał z przerażenia. Byłem pewien, że spieprzyłem. Ostatecznie, bezpowrotnie, nieodwracalnie. Gdy zażądała żebym jej nie dotykał, a następnie wyrzuciła bezdyskusyjnie z sypialni, wywołała we mnie obawę, że to koniec. Że przelała się czara goryczy, a moja żona kopnie mnie w dupę po tym zajściu, które stanowiło gorzkie przypomnienie moich wyskoków. To była najgorsza noc mojego życia, a strach i przeświadczenie, że stracę ukochaną zaciskały się pętlą na moim gardle oraz sercu.
Chciałem to naprawić, ale nie bardzo wiedziałem jak skoro ona wyraźnie powiedziała, że nie zamierza ze mną rozmawiać. Miotałem się strzępiąc sobie nerwy przez pół nocy. Dopiero nad ranem postanowiłem mimo wszystko zakraść się do naszego łóżka i ją przytulić. Tym bardziej że mogła to być dla mnie ostatnia taka okazja. Co prawda nie zamierzałem poddać się bez walki, ale wiedziałam też, że nie chce jej unieszczęśliwiać.
Na szczęście gdy rano wyrwała mnie z głębokiego i krótkiego snu okazało się, że sytuacja nie jest aż tak fatalna jak sądziłem. Kira podeszła do tego rezolutnie i dała mi wszystko wyjaśnić. Żałowałem, że nie wspomniałem jej o Marcie wcześniej i czekałem z tym aż nie znajdziemy się w domu. Teraz wiem, że to był błąd. I to duży. Jednak nasza konstruktywna rozmowa o poranku następnego dnia, pokazała mi, że nasz związek nie jest z porcelany i nie rozpadnie się przy większym podmuchu komplikacji zesłanych przez przeznaczenie. Moja żona uświadomiła mi, że jesteśmy w tym wszystkim razem i tylko tak przetrwamy przewrotność losu, a naszą siłą napędową musi być nie tylko miłość, ale również bezwzględna szczerość. Kira to mądra kobieta i nauczyła mnie kolejnej ważnej rzeczy o prawdziwym związku. Kocham ją za to i za to że po prostu przy mnie jest. W dodatku byłem wdzięczny, że podeszła do całej sytuacji tak a nie inaczej.
Dlatego też chciałem zrobić wszystko, żeby więcej nie musiała się mierzyć z moimi błędami przeszłości, a co za tym idzie z Martą. Wszystko załatwiłem na spotkaniu z jej ojcem. Nie mógł się wymigać, bo moi ludzie doprowadzili go przy użyciu odpowiedniej perswazji. Z początku próbował się rzucać i strugać ważniaka, jednak szybko podciąłem skrzydła tej jego pewności siebie. Rzuciłem mu w twarz zdjęciami jego córeczki zabawiającej się w najlepsze w moim klubie. Bez hamulców i oddającej się naprawdę wyuzdanym rzeczą. Aż faceta zamurowało i zrobił się blady jak ściana w ułamku sekund. To mi wystarczyło więc już nawet nie kłopotałem się uświadamianiem go, że nigdy nie powinien zadzierać z Cosa Nostrą; nieważne na jakim szczeblu politycznym obecnie się znajduję. W każdym razie wystarczyła groźba upublicznienia skandalicznych poczynań jego córeczki, które pogrążyły by nie tylko jego wizerunek, ale i dalszą karierę, by bez mrugnięcia okiem zgodził się na moje warunki.
Wymogłem na nim by odesłał córką na inny kontynent i by już nigdy więcej nie pokazywała się we Włoszech, bo inaczej nie tylko opinia publiczna zapozna się z jej wybrykami, ale i ją samą spotka „nieszczęśliwy wypadek". Ogólnie wszystko poszło z górki, a facet łykał moje żądania jak rasowa kurwa litry spermy swoich klientów. Miał pełną świadomość, że mam go w garści, a moja zemsta w przypadku nie dotrzymania warunków umowy będzie sroga. Po naszym owocnym spotkaniu Marta prosto z piwnicy w leśnej chacie została odeskortowana na lotnisko, z które odleciała najbliższym lotem, z biletem w jedną stronę i zakazem powrotu do kraju.
Zadowolony z takiego zakończenia spraw marzyłem żeby jedynie wrócić do mojej żony, która jest najbardziej zadziwiającą i najcudowniejszą istotą jaką znam. Pragnąłem ponownie się w niej zatracić, ale powstrzymały mnie przed tym niespodziewane odwiedziny Iwa i jego smętny wyraz twarzy.
-Co się dzieje?- pytam bez ogródek, jak tylko wchodzi do mojego gabinetu, bo doskonale widzę że coś go gryzie.
-Delia jest w ciąży- wyrzuca z siebie sfrustrowany wsuwając dłonie we włosy i ciągnąc za ich końcówki, a ja zamieram.
-O ja pierdolę- wyrywa mnie się.
-I mówi, że to na pewno będzie dziewczynka, bo widzi różnicę po objawach jakie miała w ciąży z Alice i z naszym synem- dodaje, a ciężar sytuacji w widoczny sposób odciska piętno na jego postawie.
-O kurwa- bąkam
-No właśnie.- wzdycha ciężko- Przecież to będzie jakaś masakra. Utonę pod taką ilością estrogenu, nie mówiąc już o upilnowaniu ich wszystkich.- żali się, miotając się nerwowo po moim gabinecie- a Delia jeszcze patrzy na mnie z wyrzutem i dopytuję dlaczego się nie cieszę, skoro jeszcze chwilę temu sam mówiłem, że powinniśmy szybko mieć kolejne dziecko- dodaje sfrustrowany.
-To był chujowy plan. Nigdy więcej nie możemy się tak rzucać na entuzjastyczne wizje Emilio bez wcześniejszego przemyślenia.-stwierdzam. Jednak mleko już się wylało, a mi cholernie szkoda kumpla, bo nie będzie miał lekko. Ba, lekko to on już teraz nie ma, a co dopiero jak zostanie ojcem jeszcze jednej córeczki- jego wizja była zbyt piękna i już to powinno zwrócić naszą uwagę. Zachowaliśmy się jak podrostki nie zdające sobie sprawy skąd biorą się dzieci- rzucam również wzdychając- Ale nie martw się jakoś to ogarniemy. Nie zostaniesz z tym sam. Mamy władzę i wspólnie ochronimy nasze córki, tylko z łaski swojej przestań już zapładniać moją siostrę, bo jak się dorobisz jeszcze większej gromadki jej kopi to nawet my możemy polec- oznajmiam.
-Weź mnie nie wkurwiaj. Nie po to wyrwałem się na chwilę spod czujnego oka Deli, żebyś teraz ty strzępił mi nerwy- warczy wściekły- Poza tym jak tylko urodzi nam się druga córka umówię się na wazektomię.- oświadcza zaciskając zęby- o ile dożyje- bąka pod nosem.
-Uspokój się. Ponownie będziesz ojcem i się tym ciesz, a resztą się nie przejmuj. Razem damy radę wszystko ogarnąć. Masz moje wsparcie. Nasze córki będą bezpieczne i wspólnie o to zadbamy- zapewniam stanowczo. Nie dodaję, że z genami i charakterkami swoich pociech oraz z moją siostrą we własnej osobie będzie musiał już sobie poradzić sam. Po co dobijać leżącego...
-Trzymam cię za słowo- mruczy nieprzekonany.
-I dobrze. A teraz wracaj do Deli i pokaż, że cieszysz się z jej ciąży, nie martwiąc się resztą. Wiesz, że nie może się denerwować, a jak zobaczy że się boczysz to rozpęta się piekło.- zauważam.
-Wiem. Dlatego przy pierwszej okazji zwiałem z domu, żeby odzyskać rezon. Po prostu wizja mieszkania w jednym domu z trzema nieprzewidywalnymi przedstawicielkami płci pięknej, mnie przeraziła i lekko zamroczyła. Kocham Delię, chce żeby była szczęśliwa i chce mieć z nią więcej dzieci.- wyznaje patrząc w okno.
-Więc bierz dupę w troki i wracaj do domu. A po drodze zmień nastawienie, bo jak zobaczy twoją minę to cię wykastruje sama- stwierdzam, a on wzdycha.
-Dobra, jadę. Nie powinienem jej za długo zostawiać samej z dzieciakami, bo teraz nie może się przemęczać.- mówi już bardziej racjonalnie.
Po czym opuszcza mój dom. Współczuję biedakowi. Posiadanie dwóch córek i Delię nad głową to najprostszy sposób by osiwieć.
Nie roztrząsając już bardziej zmartwień Accardiego podnoszę się z fotela i udaje się na poszukiwania mojej żony. Gdy mijam salon dostrzegam, że drzwi tarasowe są otwarte, więc udaje się do ogrodu, gdzie Kira w krótkich materiałowych spodenkach i luźno opadającej na jedno ramie koszulce siedzi na ławce. Trzymając ręce na brzuchu, wygląda na szczerze zafascynowaną.
-Fabio, chodź szybko- wała mnie z entuzjazmem, jak tylko mnie dostrzega.
Bez zwłoki dołączam do niej, a ona pospiesznie chwata moją dłoń i kładzie na swoim brzuchu.
-Czujesz jak kopie?- pyta z promiennym uśmiechem i przejęciem.
A ja czuję drganie pod ręką, co powoduje że zamieram porażony tym doznaniem. Po czym otrząsając się z szoku, klękam przed Kirą unoszę jej koszulkę i dotykam nagiej skóry jej brzucha ciesząc się wyczuwalnymi ruchami naszej córki.
-To niesamowite- chrypię, nie mogąc powstrzymać wzruszenia i ckliwości jaka mnie zalewa.
-Prawda?- chichocze radośnie moja żona- Coś mi się wydaje, że nasza mała będzie energicznym dzieckiem- dodaje układając swoją rękę na mojej.
-Kocham cię- mruczę unosząc głowę i spoglądając żonie w twarz.
-Też cię kocham- odpowiada z uśmiechem- miśku- dodaje scenicznym szeptem, również mnie rozbawiając.
Podnosząc się kradnę Kirze namiętnego całusa, po czym również siadam na ławce, odwracając ją tak żeby oparła się o mnie plecami, a ja zaplatam dłonie na niej brzuchu.
Ta kobieta jest dla mnie najważniejsza. Ona i nasza córka, która urodzi się za kilka miesięcy. Choć ta mała istotka już teraz spędza mi sen z powiek. A dokładniej to obawa o jej przyszłość, szczęście, niewinność i wszystko razem. Bycie ojcem to cholernie odpowiedzialne zajęcie i kurewsko stresujące, ale warte takich chwil jak ta.
-Wiesz co powiedział mi przed chwilą Iwo- mruczę do ucha mojej żonie, a on się lekko spina.
-Co takiego?- pyta spokojnie.
-Że Delia znowu jest w ciąży i twierdzi, że to będzie dziewczynka.- odpowiadam- Czy wy kobiety naprawdę potraficie przewidzieć płeć, ale bo po prostu to czujecie?- pytam ze szczerym zainteresowaniem, bo być może jest jeszcze jakaś nadzieja dla mojego szwagra, a Delia jest w błędzie.
-Nie wiem, pierwszy raz jestem w ciąży- rzuca z rozbawieniem.
-Ona go wykończy- mówię pod nosem.
-Kto?- pyta Kira zwracając ku mnie twarz.
-Delia Iwa. Facet jest tak zestresowany, że masakra. Choć wcale mu się nie dziwię. Do tego musi uważać na słowa, bo moja siostra w roli ciężarnej jest wyjątkowo drażliwa i wyczulona- stwierdzam, a Kira wybucha śmiechem.- Ślicznotko to wcale nie jest zabawne. Moja siostra w bojowym nastroju, wzmocnionym przez hormony jest gorsza niż szwadron krwiożerczych wrogów- wyjaśniam.
-A ty też byłbyś tak znerwicowany jak Iwo?- pyta ściągając usta, przez co wiem, że muszę uważać co powiem.
-Wiesz, byciem ojcem jest wymagającym zajęciem i niesie za sobą wiele obowiązków. Sama widzisz jak martwię się o naszą córkę- tłumaczę, muskając kciukiem jej brzuch- a co dopiero jak w krótkim czasie miałbym zostać obdarzony dwiema takimi ślicznotkami.
-Hmm, rozumiem.- odpowiada mrucząc, a rozbawienie wykrzywia jej usta- ale nie musisz się martwić, o szwagra- rzuca luźno.
-Dlaczego? Przecież musimy razem wykombinować jak zapewnić bezpieczeństwo wszystkim naszym pociechom- oburzam się.
-Ale nie musicie brać przy tym pod uwagę kolejnej ciąży Deli- stwierdza, kręcąc głową z rozbawienia, a ja nic nie rozumiem- Powiem ci coś, ale masz milczeć jak grób, dopóki sprawa się nie rypnie, a raczej do momentu aż Delia się zlituje nad swoim mężem i go łaskawie oświeci w tej kwestii. Rozumiesz?
-Tak, ale nie łapie w czym rzeczy- odpowiadam zdezorientowany.
-Twoja siostra nie jest w ciąży. Nie będzie kolejnej dziewczynki w rodzinie... przynajmniej na razie- mówi Kira, a ja patrzę na nią nie nadążając za jej tokiem myślenia, przez co muszę mieć ciekawą miną, bo moja żona aż trzęsie się ze śmiechu- Delia chciała pokazać Iwowi co myśli o waszym knuciu za naszymi plecami, odnośnie kolejnych ciąż. Chciała mu dać taką nauczkę, która w przyszłości powstrzyma go od mataczenia i wciągania ją w jakieś jego potajemne plany. Accardi powinien być mądrzejszy. W końcu zna ją nie od wczoraj.- stwierdza prześmiewczo, a mnie aż zatyka.
Ale z drugiej strony to jest takie... takie podobne do mojej siostry. Tym bardziej jak się wkurzy, a widać musiała się mocno zdenerwować tym, że Iwo chciał się przyłączyć do naszego planu, który poległ już na starcie.
-No tak- chrząkam- moja siostra jest mściwa, a on dobrze o tym wie...- rzucam z zamyśleniem- przez co zastanawiam się jak długo Delia ma zamiar trzymać go w przeświadczeniu, że za kilka miesięcy urodzi mu się córka.
-Nie wiem. Ale to ich sprawa. I się w to nie wtrącaj. Iwo powinien wiedzieć, że nie należy kręcić i podstępem wciągać Delię w cokolwiek. Jeśli wcześniej tego dobrze nie zapamiętał to po tej akcji na pewno już się nie nabawi sklerozy- stwierdza, a ja wzdycham.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że ty taka nie jesteś- wyznaje zanim dobrze to przemyślę.
-Co masz na myśli?- fuka, a ja próbuję zatuszować swoją wpadkę.
-To, że nie jesteś wcieleniem diablicy tak jak moja siostra. – odpowiadam ostrożnie, żeby nie podsuwać jej głupich pomysłów.
-Wcale nie jest taka zła- upomina mnie- ona i Iwo są świetną parą. Widać, że się kochają i to najważniejsze. A Accardi w końcu musi nabrać rozumu i nie zadzierać ze swoją żoną. Chociaż zastanawiam się jak zareaguje gdy się dowie, że Delia go wkręciła- dodaje z zamyśleniem.
-Nie wiem i w ogóle nie chce o tym myśleć. – stwierdzam wzdrygając się- to moja siostra, więc nie poruszajmy tego tematu- precyzuję.
-Tobie to zaraz same sprośności przychodzą do głowy- kpi ze mnie Kira.
-Możesz nie używać określenia sprośności w odniesieniu do mojej rodzonej siostry- zaznaczam z niesmakiem, krzywiąc się przy tym otwarcie.
-Dobrze, przepraszam.- ripostuje pospiesznie.
A ja wtulam twarz w jej loki i napawam się panującym wokół spokojem. To jest moja osobista sielanka, do której niedługo dołączy gaworzenie córki. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nigdy nie sądziłby, że właśnie w takich wartościach odnajdę swój raj. Ale jak wspominałem przeznaczenie bywa przewrotne, a ja powinienem mu podziękować za miłość jaka została mi zesłana.
-Pamiętasz, że w poniedziałek jadę z tobą do pracy?- mruczy Kira opierając się wygodnie o mnie.
-Tak i już nie mogę się doczekać, aż odwiedzę moją żoną w jej gabinecie i dam jej swój prezent powitalny- odpowiadam niskim głosem.
-Coś mnie ostatnio rozpieszczasz- stwierdza z zadowoleniem.
-Zawsze ślicznoto. Zawsze- zapewniam.
-A jaki to dokładnie prezent ma być?- dopytuje zaintrygowana.
-Seks powitalny na twoim nowym biurku- odpowiadam z przekonaniem, a Kira wybucha śmiechem i szturcha mnie w ramie.
-To już wszystko jasne. Ściągnąłeś mnie do budynku swojej korporacji, żeby mieć zapewniony dostęp do mojej waginy- komentuje rozbawiona.
-Nic nie poradzę, że nie mogę się tobą nasycić, a to taki dodatkowy plus wynikający z całokształtu- oznajmiam, trącając nosem jej policzek- a co do bycia niewyżytym, może dasz się zaciągnąć do sypialni na małą drzemkę- składam propozycję zachrypniętym tonem.
-Naprawdę jesteś niemożliwy- śmieje się- ale co tam. Masz rację korzystajmy, póki jeszcze możemy- odpowiada podnosząc się z ławki.
-Jak to „póki możemy"?- pytam z obawą, bo nie podoba mi się kierunek tej rozmowy.
-W sensie dopóki moja ciąża nie jest aż tak wysoka, że o seksie będziemy mogli pomarzyć, a później jeszcze okres połogu i w ogóle- rzuca swobodnie, ruszając w kierunku domu i kręcą przy tym zalotnie biodrami- więc wykaż się Rossi póki możesz- dodaje prowokacyjnie, a ja podrywam się z ławki.
-Twoje życzenie to dla mnie rozkaz- oświadczam, po czym podbiegam do niej i biorę ją na ręce.
Ma rację, że muszę się nią nacieszyć póki mogę i mam zamiar dobrze wykorzystać ten czas.
-Kocham cię misiu- mruczy Kiry zarzucając mi ramiona na szyję.
-Ja ciebie też ślicznotko- odpowiadam po czym całuję ją przelotnie w usta.
Dreszcz podniecenia jaki w wyniku tej pieszczony przeszywa moje ciało sprawia, że porzucam drogę do naszej sypialni na piętrze i skręcam do mojego gabinetu.
-Dokąd idziesz?- pyta zdziwiona.
-Postanowiłem, że już dziś zacznę panią zaznajamiać z zaletami seksu na biurku, pani Rossi- mruczę do jej ucha, a ona seksownie chichocze.
W ten oto sposób spędzamy upojne popołudnie testując mebel w moim gabinecie, a wieczorem rozsiadamy się na kanapie w salonie by obejrzeć film, wybrany przez Kirę.
Tak właśnie wygląda szczęście, przynajmniej w naszym wydaniu. Przeszliśmy przez wiele szajsu, ale najważniejsze, że przeznaczenie pozwoliło nam odbudować nasze małżeństwo i miłość. Natomiast ja mimo wszystko nadal jestem upartym draniem i będę walczył, żeby tak już zostało.
Ja i moja żona na zawsze...
😉
.................
Dziękuję, że towarzyszyliście mi przy tworzeniu historii Fabiano i Kiry <3
Doceniam to ogromnie 😊
Czy książka będzie wydana? Nie mam pojęcia, bo jeszcze w ogóle nad tym nie myślałam i nawet nie wiem czy wydawnictwo byłoby zainteresowane 😉 może się zdarzyć, że ta historia zniknie w którymś momencie z wattpad, ale niekoniecznie z powodu planów wydawniczych. A jeśli jednak miałaby się doczekać papieru to Was o tym na pewno poinformuję 😊
Teraz biorę się na poważnie za Oskara i zapraszam zainteresowanych do NIEOMYLNEGO PRZEZNACZENIA 😊 Na dzień dobry robię porządek z pierwszym i drugim rozdziałem jego historii. Wyrzucę je i opublikuję w zmienionej wersji i to dosłownie chwilę po tym jak przeczytać ten epilog 😊 co do następnych rozdziałów Nieomylnego mam nadzieję, że już nowy wpadnie w przyszłym tygodniu 😊 BUZIAKI!!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top