Rozdział 8
niesprawdzony jak zawsze...
Kira
Budzę się w znakomitym nastroju i jeszcze zanim otworzę oczy uśmiecham się delikatnie pod nosem. Jestem rozkosznie rozleniwiona i pełna optymizmu.
Nagle w ułamku sekundy przypomina mi się gdzie jestem i że po uniesieniu powiek nie zobaczę mojej sypialni tylko tę nową we Włoszech. Sądząc po cieple dochodzącym do mojego ciała mój mąż nadal leży ze mną w łóżku. Spinam się przez to odrobinę, ale od razu odpuszczam bo wiem że zanim się położyliśmy zaszła między nami jakaś zmiana, dzięki której istnieje szansa że uda nam się dogadać.
Połączyła nas zjawiskowa chemia jaka jeszcze nigdy mi się nie przydarzyła. Wraz z początkiem naszej wspólnej nocy nadal miałam Fabiano za drania i dupka, ale później... stało się coś dziwnego. Przełomowego. Te drobne gesty z jego strony, których tak mi brakowało, a których sądziłam że już nie będzie mi dane przeżyć u jego boku, a jednak... Do tego ten szczególny błysk i jakieś niewytłumaczalne ciepło w jego przeważnie zimnych oczach... To wszystko sprawiło że nagle przestał mi się wydawać tak chłodny i bezwzględny jak wcześniej.
W dodatku rozbudził we mnie jakieś niezrozumiałe uczucie, które ma szansę rozwinąć się w coś więcej. Gdy zasypiałam w jego ramionach obudziła się we mnie nadzieja, że moje życie u jego boku wcale nie musi być takie złe i ponure. Mogłabym z tym wszystkim walczyć, ale jeśli mamy być z Rossim skazani na siebie do końca naszych dni to nie mam w tym sensu i warto spróbować, żeby zobaczyć czy wyjdzie z tego coś dobrego.
Nastał nowy dzień, pierwszy dzień naszego małżeńskiego pożycia i mam zamiar podejść do niego optymistycznie skoro Fabiano wykazał się wczoraj chęcią ocieplenia naszej relacji. Być może on również zrozumiał że nie ma sensu w tym żebyśmy wzajemnie utrudniali sobie nasz związek. Jest seksownym facetem, dzięki któremu przeżyłam w nocy nieziemską rozkosz, jakiej nie doświadczyłam jeszcze z żadnym innym mężczyzną, więc jeśli zacznie mnie traktować jak człowieka i okazywać należyty szacunek, to nasze małżeństwo wcale musi być tak wielką klapą jak myślach. A jakby w tym wszystkim pojawiło się między nami silniejsze uczucie to być może i z tego całego bajzlu wyrwiemy dla siebie kawałek szczęścia.
Dlatego też z nastawieniem na nowy początek unoszę wolno powieki. Rossi leży oparty plecami o zagłówek. Kołdra okrywa jego biodra, a ja leniwie wędruje wzrokiem ku jego twarzy. Kiedy nasze oczy się spotykają rozciągam usta w nieśmiałym uśmiechu, który zamiera na moich wargach pod wpływem jego chłodnego spojrzenie i słów które wypowiada.
-W którym dniu cyklu jesteś?- pyta, a raczej żąda odpowiedzi, lodowatym tonem.
-Nie wiem, nie liczyłam- bąkam zbita z tropu.
-To lepiej zacznij. W dodatku mam nadzieję, że nie jesteś na tabletkach, a wczorajszy seks możemy uznać za początek starania się o dziecko. Musisz jak najszybciej zajść w ciążę, bo jeśli za pierwszym razem nie doczekamy się syna, będziemy musieli czym prędzej to naprawić- rzuca surowo, a mnie przechodzi zimny dreszcz jakby wylał na mnie kubeł zimnej wody.
Leżąc w bezruchy przyglądam się jego beznamiętnemu wyrazowi twarzy, próbując odnaleźć tam resztki tego wczorajszego ciepła, które podtrzymają moją nadwątloną już nadzieję. Niestety niczego takiego się nie doszukuje. Wychodzi na to, że jak skończona idiotka łudziłam się czymś co w ogóle nie miało miejsca, a on jednak jestem takim draniem za jakiego go miałam. W oparach licznych orgazmów musiało mi się coś popieprzyć, że zaczęłam sądzić inaczej.
Dlatego porzucam swoje mrzonki i przybieram podobną maskę obojętności jak ta mojego małżonka.
-Nie, nie biorę tabletek- odpowiadam krótko miażdżąc go wzrokiem. Ale o tym, że jeszcze działa mój zastrzyk antykoncepcyjny nie mam zamiaru go informować.
-Świetnie. W takim razie być może jesteśmy już bliżej celu. Policz dni cyklu i wieczorem chce żebyś mi podała kiedy dokładnie masz dni płodne. Muszę to wcisnąć w swój grafik.- dodaje podnosząc się z łóżka.- Nie będzie mnie cały dzień i wrócę późno. Nie wychodź nigdzie poza teren posiadłości. Jeśli będziesz czegoś potrzebować Maks będzie do twojej dyspozycji.- oznajmia bezdyskusyjnie po czym wchodzi do garderoby i zaczyna się ubierać.
Wlepiam spojrzenie w jego nagi tyłek, opanowując chęć rzucenia czymś ciężkim w jego stronę. A więc tak będzie teraz wyglądała nasza, a raczej moja codzienność. Cóż nie będę narzekać. Jeśli on ma zamiar być bucem do potępi entej to lepiej żeby schodził mi z oczu i przebywał poza domem. Moja wyimaginowana bańka mydlana pękła wraz z jego słowami o poranku więc niech spierdala. Tylko gdyby jeszcze to palące uczucie zawodu również znikło czułabym się o wiele lepiej.
Postanawiam olać jego kretyńską wysokość i układam się na plecach rozciągając nadwyrężone mięśnie. W którymś momencie Fabiano wchodzi z powrotem do sypialni, a kiedy dostrzega moje nagie piersi z których zsunęło się okrycie, zagryza ze złością zęby jakbym irytowała go samym widokiem. Mam ochotę pokazać mu za to środkowy palec, ale tego nie robię. Nie ruszam się z materaca zanim jaśnie pan nie znika za drzwiami.
Dopiero wówczas wyskakuję z łóżka i rozglądam się po otoczeniu. Sypialnia jest przestronna, a ogromne szklane drzwi prowadzą na sporych rozmiarów balkon. Nie zważając na swoją nagość podchodzę do nich i cieszę wzrok rozciągającym się niemal bez końca terenem zieleni. Ogród wokół domu jest piękny, jednak oszaleję, jeśli będę musiała przebywać tylko tu, bez możliwości wyściubienia nosa poza mury tego więzienia. Muszę poruszyć z moim małżonkiem temat tego że chciałabym wrócić do pracy. Nie zależnie od tego czy Fabio będzie miał ochotę choćby zamienić ze mną słowo. Muszę spróbować, bo powrót do zawodu mógłby nadać mojemu życiu jakiejś normalności w tym całym pierdolniku. Mam nadzieję, że się zgodzi, bo przecież co mu szkodzi i tak ma mnie w dupie.
Następnie przechodzę do garderoby, gdzie w przestronnym pomieszczeniu obok rzeczy Fabiano znajdują się mojego ubrania, buty, torebki i inne bibeloty. Ktoś musiał rozpakować moje rzeczy jak tylko tu dodarły. Podchodzę do jednej z komód i przeszukuję szuflady. Kiedy udaje mi się znaleźć komplet bielizny, ściągam z wieszaka jedną z letnich sukienek i idę do łazienki zmyć z siebie zapach Rossiego.
Stoję ubrana w beżową, zwiewną sukienkę pośrodku sypialni gdy rozlega się ciche pukanie.
-Proszę- odzywam się, a w uchylonych drzwiach pokazuje się nieśmiała twarz jakiejś dziewczyny.
-Przepraszam, że przeszkadzam pani Rossi, ale pan Fabiano prosił żebym zaprowadziła panią do jadalni.- mówi grzecznie, unikając ze mną kontaktu wzrokowego. W pierwszej chwili wmurowuje mnie to jak mnie nazwała, ale przecież moje nazwisko jest jedną z wielu zmian jakie nastąpiły wraz z wczorajszym dniem.
-Jak masz na imię?- pytam przyglądając się jej.
-Anne.
-Ja jestem Kira i w przeciwieństwie do mojego męża nie mam kija w tyłku więc proszę mów mi po imieniu- oznajmiam, a dziewczyna na moje słowa niemal parska rozbawieniem, ale szybko tuszuje to chrząknięciem.
-Dobrze. W takim razie pozwól że oprowadzę cię po rezydencji. Śniadanie już na ciebie czeka.- odpowiada, a ja ruszając za nią poznaję mój nowy dom.
Budynek jest równie wielki jak ten w którym mieszkałam w Rosji, więc nie robi na mnie jakiegoś szału. Najważniejsze żebym nauczyła się odnajdywać wśród tych wszystkim pomieszczeń.
Siadam do podłużnego stołu w jadalni, a chwilę później Anne podaje mi kawę. Sączę ją rozważając czy w ogóle jestem w stanie cokolwiek przełknąć, kiedy wchodzi Maks.
-Witaj. Jak ci się podoba nowy dom?- pyta, a ja posyłam mu wściekłe spojrzenie spod przymrużonych powiek.- Dobra- rzuca unoszą przed niebie dłonie.- Dzwoniła do mnie Delia dowiedzieć się czy żyjesz, bo nie mogła się z tobą skontaktować.
-Oh, zupełnie zapomniałam o mojej komórce- bąkam.
-W każdym razie zapowiedziała że niedługo przyjedzie osobiście sprawdzić twoje samopoczucie.- oznajmia, a ja się uśmiecham.
-Świetnie- przyda mi się towarzystwo, żeby nie popaś w dołek emocjonalny.
Bo jakim trzeba być skończonym fiutem żeby porzucić żonę pierwszego dnia po ślubie w obcym otoczeniu. W dodatku po tym jak w nocy sprzedało się jej iluzję okruchów normalności. I choć cieszę się że nie muszę oglądać parszywej gęby Fabiano, po dzisiejszym poranku to chodzi o sam fakt. Nie zrobił nic żebym poczuła się tu swobodnie, poza wydawaniem poleceń i żądań.
Po posiłku przebieram się w czarne bikini i udaje się nad basen. Kiedy przechodzę przez taras, a następnie przez ogród, dostrzegam, że Maks obserwuje mnie skryty w cieniu salonu. Uśmiecham się na to pod nosem. Już jakiś czas temu przekonałam się, że ma do mnie lekką słabość a teraz tylko jeszcze bardziej się w tym utwierdzam.
Przyjdzie czas, że to wykorzystam, a teraz dam mu małe przedstawienie. Pochodzę do leżaka, a następnie rozsupłuje wiązanie góry od stroju i odrzucam ją na obok. Wyginam ciało w łuk udając że się przeciągam, po czym wypinając tyłek w górę wchodzę po kolanach na leżach i układam się na nim na brzuchu. Zbieram włosy na czubku głowy i oddaje się przyjemności opalania. Może i Fabio skopał moją pewność siebie oraz mój dobry humor, ale paląc mnie nawet z takiej odległości spojrzenie Maksa, właśnie mi go poprawiło.
Może i mojego męża irytuje mój widok, za to innym się podoba i to bardzo. Wiem że to dość płytkie, ale jakoś muszę się podbudować, choćby taką błahostką.
Lekko przysypiam, kiedy budzi mnie radosny śmiech małej dziewczynki. Unoszę głowę i zauważam kroczącą w moją stronę Delie oraz małą ślicznotkę, która śmiejąc się w głos biegnie w stronę drewnianego domku i piaskownicy a za nią podąża jakiś postawny facet. Podnoszę górę od bikini i zakładam ją. Siadam na leżaku w chwili gdy moja szwagierka wyrasta przede mną i przygląda mi się uważnie.
-I jak?- pyta z troską, przez którą niechciane łzy szklą moje spojrzenie. Cholera jasna, wystarczyła jedna noc u boku męża, a moje słabości zaczęły wychodzić na wierzch, choć sądziłam że ich nie mam.
-Nijak- odpowiadam wzruszając ramionami i przecierając kąciki oczu.- Twój brat niestety nadal zipie i mimo moich szczerych nadziei nie zszedł na zawał po tym jak załapał że nie jestem dziewicą.
-No to kurwa szkoda- rzuca naburmuszona, opadając na leżak obok mnie.
Wygląda jak trzylatka którą pozbawiono szansy na zjedzenie deseru. Jej mina powoduje że zaczynam chichotać, a moje troski lekko się rozmazują.
-Ale mogę ci powiedzieć coś innego na osłodzenie rozczarowania- rzucam, a ona unosi na mnie znacząco brew w niecierpliwym zainteresowaniu.- Wielki pan Rossi ma parcie na posiadanie dzieci.
-No i?- pogania mnie.
-Nie wie, że jestem na zastrzyku- uśmiecham się diabelsko a ona mi wtóruje- Ale niedługo będę musiała sobie ogarnąć tabletki, bo nie znam tu żadnego lekarza który bez strachu o swoje życie z ręki psychola zwanego moim mężem będzie chciał mi je przepisać, albo zrobić zastrzyk.
-Spróbuję ci jakoś w tym pomóc- mówi, a ja widzę jak trybiki w jej głowie zaczynają pracować w zawrotnym tempie.- Bella na pewno może cię do kogoś umówić.
-Nie. Nie chcę cię w to mieszać, ani jej. Sama to załatwię, mam już nawet pewien pomysł.- rzucam, bo rozważam poproszenie Iriny o przesłanie mi paczki w której przemyci mi zapas antykoncepcji.- W każdym razie już się nie mogę doczekać, aż arogancki samiec alfa z przerostem mniemania o sobie, zacznie popadać w kompleksy, że nie może spłodzić dziedzica.- wyznaje z wrednym błyskiem w oczach, który odpija się również w spojrzeniu Deli.
-Zasłużył na o wiele więcej. A jak zacznie się martwić o sprawność swoich plemników to może nabierze pokory- mówi stanowczo.- Skoro o nim już mowa, to gdzie jest mój braciszek?- pyta rozglądając się.
-Wyszedł i powiedział że będzie późno.
-Serio? Palant z niego. Ale jak mówiłam zasłużył na potężnego kopa w tyłek.- wzdycha ze wzburzenia- Korzystając z okazji chciałam ci coś dać- dodaje grzebiąc w torebce, a następnie podaje mi klucz- To od mojego apartamentu. Bracia zostawili mi go do dyspozycji, więc nikt z nich tam nie wchodzi. Jeśli będziesz chciała się gdzieś zaszyć idź do mojego mieszkania, a nikt się nie domyśli gdzie jesteś. Tylko dobrze schowaj ten klucz.- wyjaśnia, a ja zaciskam palce na zimnym metalu. Jestem jej ogromnie wdzięczna za oferowanie mi cichego schronienia z dala od tego całego cyrku.- Czy z niego skorzystasz jest już tylko twoją decyzją, ale chce żebyś go miała.
-Dziękuję, Delia. Z pewnością mi się przyda- odpowiadam ściskają jej dłoń.
-To tam możesz schować rzeczy, które chcesz ukryć przed moim bratem. W tym zapas antykoncepcji- puszcza mi oczko, a ja rozciągam usta w szerokim uśmiechu.
Właśnie dała mi klucz do furtki mojej prywatności, której nikt nie będzie mógł naruszyć za drzwiami jej mieszkania.
-Mówiłam już że masz świetne pomysły?
-Być może, ale możesz to powtarzać bez końca, nie mam nic przeciwko- rzuca nonszalancko machając dłonią, po czym obie wybuchamy szczerym śmiechem.
-A tak na poważnie to chciałabym podjąć pracę. Jak myślisz co na to powie twój brat?
-Nie wiem, ale z przyjemnością pomogę ci to załatwić. Zawsze jak nie będzie chciał cię zatrudnić w rodzinnej firmie, to mogę wymusić na Iwie, żeby coś ci znalazł.- odpowiada pewnie.- Proponuje, żebyśmy szybko zaplanowały rodziną kolację i wtedy poruszymy ten temat. Jak zacznie burczeć to się go weźmie w krzyżowy atak słowny i tyle. W końcu będzie musiał odpuścić.
-Sądzisz że to się uda?- pytam z nadzieją.
-Musi. Już moja w tym głowa. Ty uprzykrzasz życie mojemu bratu, a ja ułatwiam twoje. Prosta wymiana- oświadcza.
-Kocham cię kobieto.- wyznaję pełna podziwu.
-Cóż mnie nie da się nie kochać, prawda?- pyta z udawaną skromnością i szczerym rozbawieniem.
Śmiejąc się kręcę głową i już wiem, że ten dzień nie będzie wcale taki zły jak myślałam. Może i zabolało mnie zachowanie Fabiano, ale muszę postarać się być ponad to. Powinnam zachować nienaruszalną fasadę oziębłości i nie dać mu satysfakcji, że odebrałam to jak trafnie zadane ciosy.
W tym całym popieprzonym teatrzyku Delia stanowi moje oparcie, niwelując uczucie samotności jakie zaczęło mnie dręczyć od środka.
.......................
Fabiano
Co się ze mną do cholery dzieje?! Co ta kobieta ze mną wyprawia?! Co to w ogóle za jakieś absurdy zakradające się do mojej głowy? Dlaczego nagle zapragnęłam żeby podczas seksu wypowiedziała moje imię? Co mnie kurwa naszło? Przecież pukam panienki nawet im się nie przedstawiając! No i o co chodzi z tą obsesyjną zaborczością? Dobra Kira jest moja, ale jako moja żona i tyle, nic więcej ponad to. A to ciepło rozlewające się po moim ciele gdy byłem w niej, kiedy tonąłem w jej spojrzeniu i jeszcze później gdy trzymałem ją w ramionach. Co to w ogóle jest? Jakieś choróbsko przywiozła mi z tej Rosji czy jak? I dlaczego zapiera mi dech, a zmysły szalejąc gdy ją całuję? Co się ze mną odpieprza?!
Ja pierdolę to nie może mieć miejsca. Nie ma mowy żeby jakaś cipka zawróciła mi w głowie. One wszystkie są takie same i służą tylko do jednego. No może akurat ta jedna oprócz łatwego pieprzenia ma jeszcze urodzić moje dziecko, ale nic ponad to. Kurwa mać! Nie mogę dopuścić żeby jakąś baba nawet będąca moją małżonką weszła mi na łeb i wyjebała wszystko do góry nogami. Kira nie może stać się moją słabością, a ja jestem gotów tego dopilnować. Nie mam zamiaru być jednym z tych facetów którzy nie widzą świata poza swoją kobietą. Ja taki nie jestem. Dla mnie przedstawicielki płci przeciwnej są tylko urozmaiceniem i ozdobą, a moja żona też musi pozostać tylko tym. Nie mogę sobie pozwolić na to żeby przedarła się przez moje opanowanie. Władza i poczucie kontroli są dla mnie najważniejsze i żaden babsztyl nie może tego zmącić.
Tylko dlaczego do cholery jasnej nie może z nią być tak jak z każdą inną? Dlaczego jej bliskość, spojrzenie, dotyk, cipka i głos działają na mnie tak mocno, zniewalając moje zmysły i wywołując tornado sprzecznych emocji. Ona sprawia że z każdą chwilą chce jej jeszcze więcej i to w każdym wydaniu. Przecież to chore. Spędziłem z nią jedną noc, a potrzeba zatrzymania jej przy swoim boku rozprzestrzenia się po moim ciele niczym zaraza. Do tego pojawiły się zupełnie obce mi uczucia, takie jak troska, zaborczość, a nawet zazdrość.
Kurwa, jak ja byłem zazdrosny przez fakt że przede mną jakiś fagas miał czelność zanurzyć fiuta w jej idealnej cipce. To palące uczucie przysłoniło wściekłość oraz szok spowodowany tym że nie była dziewicą. Nawet teraz na myśl o tym że była przede mną z innym odruchowo zaciskam pięści.
Po raz kolejny pytam co się ze mną dzieje?
To wszystko nie ma prawa bytu. Kira jest tylko pionkiem, potrzebnym do tego co chce osiągnąć i niczym więcej, więc dlaczego dostaje przy niej takiego pierdolca i sam się nie poznaje?! Nie mogę dopuścić do tego żeby to wszystko zaczęło wpływać na moje decyzje i podejmowane działania. Ona musi trzymać się roli jaką jej odgórnie narzuciłem i tyle. Nie może wychodzić poza ramy tego co stanowi jej obowiązek.
Wypuszczam długi oddech popijając spory łyk szkockiej. Rozsiadam się wygodniej na fotelu w moim gabinecie na najwyższym piętrze głównej siedziby naszej firmy i spoglądam na panoramę miasta. Do czego to doszło żeby baba wykurzyła mnie z własnego domu i to bez większych starań z jej strony. Jednak nie widziałem innego wyjścia jak ulotnić się z rezydencji i zdystansować się od niej. Od razu po obudzeniu się z Kirą przyciśniętą do mojego ciała zaczęły mnie bombardować przedziwne emocje i uczucia, których w ogóle nie powinno być. Do tego cholernie mnie przeraziło to jak bardzo podobało mi się uczucie trzymania jej w ramionach i po prostu odczuwanie tego że jest. To właśnie wtedy zmobilizowałem całe pokłady chłodu i opanowania, żeby zblokować te przepływające przeze mnie fanaberie.
Niemal wszystko szlag trafił gdy przed wyjściem zaświeciła przede mną swoim nagim ciałem. Miałem tak nie odpartą chęć wrócenia do łóżka, do niej i zatopienia się między jej udami, że naprawdę wiele kosztowało mnie to żeby się przed tym powstrzymać. Musiałem natychmiast opuścić sypialnie i uwolnić się od jej wszech obecnego zapachu, bo inaczej bym przepadł i poddał się pokusie jaką stanowiła dla mnie Kira. Owszem miałem prawo delektować się ciałem mojej żony, ale obawiałem się że jeśli sobie na to pozwolę to już na zawsze tam z nią zostanę, bo już nigdy się nie pozbieram na tyle żeby się od niej uwolnić. Dlatego zwiałem z posiadłości jakby mi się tyłek palił, bo nie ufałem już samemu sobie.
Jest niedziela, a ja siedzę sam w opustoszałej firmie próbując zebrać myśli oraz dość ze sobą do ładu. Wiadomo że na upartego znalazłbym sobie jakieś zajęcie bo tu zawsze wala się pełno dokumentów jednak na tę chwilę nie mam nic pilnego do ogarnięcia. Poza samym sobą. A żeby to zrobić muszę się czymś rozproszyć i odciągnąć myśli od Kiry. Tylko czym?
Nawet poszukiwania Azamata idą nam całkiem sprawnie, a z pomocą Dimitria Cosa Nostra i Camorra ustaliły jego rysopis. Skurwiel z pozoru wygląda na nierzucającego się w oczy chłystka i chyba to jest w nim najbardziej zwodnicze oraz pomocne w tym żeby trzymać się na uboczu. Nasi ludzie od zwiadu już obczajają jego kryjówki o których zebraliśmy poszlaki, a Oskar dziś nad ranem do nich dołączył. Wszystko idzie w najlepszym kierunku, a jak tak dalej będzie to niedługo kazachstański frajer przestanie być naszym problemem.
Na raz wypijam resztę alkoholu i dolewam sobie kolejną porcję. Jest dopiero południe, a ja już wyżłopałem prawie połowę butelki. Z frustracji przeczesuję dłonią włosy i wpatruję się w szklankę w mojej dłoni, jakby mogła udzielić mi odpowiedzi na dręczące mnie pytania i wątpliwość.
Muszę ukrócić to w jaki sposób działa na mnie Kira i wyrwać zalążki uczuć jakie zaczyna we mnie wzbudzać. Nie mogę sobie pozwolić na bycie słabym, a obdarzenie jej głębszym uczuciem właśnie takim by mnie zrobiło. Jestem bezwzględnym przywódcą i nie mogę zachowywać się jak reszta palantów pozwalających żeby fiut rządził ich decyzjami i zachowaniem. Muszę zachować przytomność umysłu, a nie tracić czas na bzdury. Rodzina oraz moi ludzie potrzebują mnie, a to wymaga chłodnej kalkulacji i racjonalnego myślenia niczym nie zmąconego, by podejmować odpowiednie wybory.
Muszę ograniczyć kontakty z Kirą do minimum i zadbać o to żeby dotarło do niej że nigdy nie będzie niczym więcej niż środkiem do celu. Oczywiście będę ją pieprzyć, ale tylko po to żeby zaciążyła i jedynie od czasu do czasu zamienię z nią sporadycznie parę słów. Do tego oczywiście będzie spać ze mną w naszym łóżku, bo tam jest jej miejsce i nie mogę pozwolić żeby sądziła inaczej. Ale poza tymi wyjątkami muszę się od niej zdystansować, zachowując między nami chłodne stosunki. Wówczas zniweluję jej wpływ na mnie i uniknę większych komplikacji do których mnie przez nią ciągnie. Muszę zrobić wszystko żeby nie dopuścić jej do siebie, bo głębsze uczucia zawsze są słabością, a wrogowie tylko na nie czyhają.
Wiadomo, że gdyby kiedyś ktoś chciał mi ją odebrać w ramach zemsty, to i tak rozpierdolę cały świat żeby ją odzyskać, ale z zupełnie z innych pobudek niż Accardi czy Emilio. Zrobię to dla zasady i będę się kierował prawem wyłączności do mojej własność jaką stała się nosząc moją obrączkę na palcu, ale niczym innym. Miłość jest absurdem który miesza człowiekowi w głowie i psuje chłodne osądy. Przez nią człowiek mięknie, a na to nie ma miejsca w świecie mafii. Trzeba być twardym sukinsynem i przeć do przód nie zważając na nic.
Ja pierdolę, chyba naprawdę jestem chory, skoro przychodzą mi do głowy takie słowa jak pieprzona miłość. A może po prostu już za dużo wypiłem? Odrzucam trzymają szklankę i obserwuję jak toczy się po blacie, by ostatecznie roztrzaskać się na drewnianej podłodze.
Należy zastopować to jak wpływa na mnie moja żona. Nie ma mowy żebym skończył tak jak mój brat czy też szwagier. Nie będę takim idiotą jak oni. A już na pewno nie zakochanym idiotom. Jestem ponad to i nie mam zamiaru tego zmieniać. I co to w ogóle wczoraj miało być że zacząłem jej okazywać jakieś skrawki czułości? Przecież to do mnie nie podobne i nigdy więcej nie może się powtórzyć. Muszę się pilnować przy Kirze, bo to mi dobrze nie robi tylko jeszcze bardziej miesza w głowie. Poza tym jeszcze czasami jej też coś się ubzdura i będzie próbowała wykorzystać to na swoją korzyść, naciągając moje oczekiwania w stosunku do niej. A to że musi znać swoje miejsce nie podlega dyskusji. Nie potrzeba mi w moim otoczeniu kolejnej wariatki gotowej iść na wojnę z każdym kto nie podziela jej toku myślenia.
Jednak żeby zapobiec wpływowi Kiry muszę wyluzować, bo przez nią jestem cały czas w stanie pobudzenia, który potęguje to wszystko. Jeszcze przed całą uroczystością naszych zaślubin planowałem jak to będę ją posuwał od samego rana w dzień po naszym weselu, żeby nie miała wątpliwości do kogo należy, a tym czasem spieprzyłem z wyra jak jakiś cholerny tchórz z obawy przed tym jak się czułem oglądając ją w moim łóżku, w mojej sypialni, w moim domu i to rozkosznie nagą. A ten jej uśmiech... Nie kurwa, dość tego.
Wystarczy tych fanaberii, zaczynam się zachowywać jakby mi nagle cipka wyrosło zamiast kutasa.
Potrzebuje dobrego rżnięcia i to bynajmniej nie z moją żoną. Choć jej ciasna, mokra szparka stanowi czystą magię, a ona sama jest w łóżku jak tygrysica z ognistym temperamentem. No i znowu to samo! Właśnie dlatego nie będę posuwać mojej małżonki tak często jak tego pragnę, bo te nasze zbliżenia za bardzo mnie rozpierdalają, choć powinny być zwykłym, biologicznym aktem w celu osiągnięcia orgazmu i spłodzenia dziecka. Z tego powodu będę ją pieprzył tylko z pobudek czysto prokreacyjnych w określonych dniach jej cyklu. Zachowanie takiego reżimu nie pozwoli mi się od niej uzależnić, chociaż podejrzewam że i wtedy będę musiał się pilnować, bo to coś co we mnie obudziła jest zbyt intensywne. A to cholernie mnie drażni.
Na wczoraj potrzebuje jakiegoś rozproszenia. Mógłbym zadzwonić i ściągnąć tu jakąś chętną dupę, bo przecież obok mojego gabinetu za ukrytymi drzwiami mam prowizoryczną sypialnię. Jednak mój stan wymaga większych bodźców.
Dlatego też zbieram tyłek i każę zawieźć się kierowcy do mojego klubu na obrzeżach miasta. Otworzyłem go głównie z myślą o tym żeby mieć własną przestrzeń, gdzie z dala od wścibskich spojrzeń będę mógł pieprzyć panienki które chcą tego samego co ja. Ostrego seksu, w którym liczy się tylko przyjemność i wyładowanie napięcia. Dyskrecję zapewnia to, że żeby zostać jego członkiem należy uiścić holendarne wpisowe, a także opłacać roczną składkę która wynosiła kilkaset tysięcy. Dzięki temu w moim klubie zbiera się tylko śmietanka towarzyska i nie ma tam żadnych przypadkowych gości. Każdy podpisuje klauzulę poufności, dzięki czemu za drzwiami klubu wszyscy mogą być sobą. Ja też raczej nie wykorzystuję zdobytych informacji no chyba że zachodzi wyższa konieczność.
Członkami mogą być zarówno mężczyźni, jak i kobiety, single, ale i również pary które szukają urozmaicenia. Przychodząc do tego klubu robi się to po to żeby w ostatecznym rozrachunku pieprzyć się i to czasami w najróżniejszych konfiguracjach. Co kto lubi. Między gośćmi nie ma tematów tabu, a składane sobie nawzajem propozycje są niczym otwarte zaproszenie do zabawy. Każdy sam decyduje się na co tam robi. Zatrudniam również kilkadziesiąt dziewczyn, które są do dyspozycji gości, ale często członkowie klubu zabawiają się między sobą.
Teren dookoła otacza wyskoki mur od frontu pokryty bluszczem. Sam budynek jest parterowy i z wyglądu niepozorny. Wyróżnia się jedynie ogromną powierzchnią jaką zajmuje. Ale nikt patrząc na niego nie domyśliłby się tego co kryje się w środku.
Wysiadam z auta i mijam jednego z ochroniarzy wchodząc do klubu. Roi się tu od ochrony, bo to oni dbają o to żeby nie zakradł się tu nikt nieproszony. Wstęp mają tylko osoby posiadające czarną kartę członkowską ze złotym grawerem.
Bez większych ceregieli przechodzę szerokim korytarzem do głównej sali, która nie różni się niczym od innych miejsc w których zbierają się ludzie żeby się napić i potańczyć. Ale nawet już tu każdy wchodzi bez takich rzeczy jak telefon czy inne urządzenie elektroniczne. Nie możemy dopuścić do tego żeby ktoś sfotografował cokolwiek z tego co ma tu miejsce więc goście przed przekroczeniem progu przechodzą kontrolę osobistą. Może im się to nie podobać, ale to ich wybór. Jeśli chcą korzystać z uroków mojego klubu muszą się dostosować.
Jak na wczesną porę i tak jest tu sporo osób. Siadam przy barze, Martin bez słowa stawia przede mną szkocką z lodem, dokładnie w takich proporcjach jak lubię.
-Ostatnio niedziele są coraz bardziej oblegane- odzywa się barman wycierając blat.- W pokojach mamy prawie komplet.- oznajmia, a ja tylko potakuje głową.
Za częścią typowo rozrywkową znajduje się korytarz z którego każde drzwi prowadzą do specjalnie przygotowanych pokojów, gdzie nasi gości mogę robić ze wzajemną zgodą dosłownie wszystko na co przyjdzie im ochota. Dla tych którzy lubią pieprzyć się przy widowni na końcu tego korytarza znajduje się przestrony loft z niezliczoną ilością szelongów, łóżek i innych płaskich powierzchni na których mogą się bzykać jak tylko chcą. Każdy ma tam wstęp i sam decyduje czy tam zajrzy. Jedni udają się tam po to żeby wziąść czynny udział w zabawie, a jeszcze inni żeby popatrzeć.
Jednak nie oceniam ich. Ludzie mają różne gusta, a ja stworzyłem to miejsce po to żeby bez problemu móc się odstresować jeśli tego potrzebuję. Bez potrzeby martwienia się o to żeby pryzmat panienek jakie posuwam nie wpłynął na postrzeganie mojej bezwzględnej i opanowanej osoby. Chciałem i chce uchodzić za zimnego przywódcę, a nie za dziwkarza z fiutem na wierzchu.
Poza tym klub powiększał moje zyski, bo chętnych na członkostwo w nim było o wiele więcej niż sądziłem, gdy go zakładałem. W dodatku w podpiwniczeniu kręci się mój drugi dodatkowy biznes, którym jest kasyno. Jak widzicie dostarczamy naszych gościom szeregu dogodności i rozrywek.
Popijam alkohol rozglądając się po sali. Jak tylko szklanka w mojej ręce robi się pusta, pojawia się przede mną kolejna. Sączę szkocką zastanawiając się na co w sumie mam dziś ochotę, kiedy do moich pleców przylega nagle kobiece ciało, a zapach konwalii podpowiada mi, że to Marta. Jest córką jednego z polityków który siedzi w kieszeni Cosa Nostry, a także panienką która lubi naprawdę ostrą jazdę.
To właśnie ją często rżnę za zamkniętymi drzwiami jednego z pokoi, który jest moim prywatnym popieszczeniem i nikt poza mną z niego nie korzysta. Często dobieram sobie do niej jeszcze jakieś inne laski, albo którąś z pracujących dla mnie dziewczyn. Nie mam nic przeciwko małym orgietką, ale nigdy nie zgadzam się żeby miał w tym swój udział jakiś inny facet. Jestem typowym drapieżnikiem i nie lubię się dzielić, nawet uwagą cipek które mam zamiar w danej chwili pieprzyć.
Marta bez zahamować przejeżdża swoimi dłońmi po moim torsie ostatecznie zaciskając palce wokół mojego fiuta. Jednak nadal nie reaguję popijając drinka. Jeśli chce żebym to właśnie ją dzisiaj zerżnął będzie musiała się bardziej postarać.
-Najlepsze życzenia z okazji ślubu dla ciebie i twojej żonki- mruczy zalotnie do mojego ucha rozpłaszczając cycki na moich plecach i pocierając mojego kutasa przez materiał spodni- Nie wiem jak to się stało ale nie dostałam zaproszenia, ale skoro tu jesteś chętnie dam ci swój prezent- mówi seksownym głosem liżąc mnie po szyi.
Pod wpływem ruchu jej dłoni mój penis twardnieje, a może dzieje się tak na wspomnienie mojej żony? Teraz nie jest to ważne. Musze spuścić z krzyża, a Marta świetnie się do tego nadaje. Jednak nie ona jest tu osobą kontrolującą sytuację. Dlatego stanowczo chwytem ją za nadgarstek boleśnie wpijając w niego palce.
-Jeśli chcesz mojej uwagi, to znajdź jeszcze dwie laski które spełnią moje oczekiwania. Masz na to piętnaście minut. Macie czekać pod drzwiami mojego pokoju. Jeśli nie uda ci się wykonać tego zadania przelecę cię, ale nie będę patrzeć na to czy cokolwiek będziesz z tego miała i dziś po raz ostatni poczujesz mojego fiuta.- oświadczam władczo, szarpnięciem odrywając ją od siebie i stawiając ją przy barze.- A jak jeszcze raz wspomnisz o mojej żonie to uciszę cię raz a porządnie.- dodaję surowo patrząc na mną lodowatym wzrokiem.- A teraz nie trać czasu, chyba że jednak chcesz dziś zakończyć zabawy z moim kutasem.- rzucam beznamiętnie wracając do drinka, a Marta od razu rusza na łowy.
W międzyczasie dopijam kolejnego drinka, a kiedy mija ustalone piętnaście minut podnoszę się ze stołka i kieruję się w stronę korytarza. Po kilku metrach docieram do wnęki w której znajduje się wejście do mojego pokoju rozrywki. Zastaję w niej oprócz Marty dwie inne dziewczyny, które skupiają na mnie swoje gorące spojrzenia i przygryzają zgodnie wargi.
Bez słowa przechodzę między nimi i otwieram drzwi.
-Zapraszam. Zobaczymy czy się spisałaś Marto- rzucam zimno wchodząc do środka.
W pomieszczeniu ze ścianami wyłożonymi czarnym pikowanym materiałem wygłuszającym znajduje się ogromne łoże, dwa fotele niski stolik oraz szeląg i metalowa rura, jeśli miałbym ochotę na jakiś wymyślny striptiz.
Podchodzę do fotela i rzucam na niego marynarkę. Stojąc plecami do moim towarzyszek zaczynam rozpinać mankiety koszuli.
-Radzę się wam brać do roboty. Ta która pierwsza doprowadzi koleżankę do orgazmu będzie pierwszą w którą wsadzę fiuta.- mówię kontynuując zdejmowanie koszuli.
Już po chwili do moich uszu dochodzi szelest zrzucanych ubrań i pierwsze jęki przyjemności. Zdejmuję koszulę i odwracam się podziwiając przedstawienie przede mną. Trzeba przyznać Marcie, że wybrała dziewczyny pełne entuzjazmu.
Wszystkie trzy leżą rozłożone na szerokim materacu dogadzając sobie nawzajem. Podchodzę do czarnowłosej która ma dupcię wypiętą w moją stronę i uderzam ją mocno w pośladek, na co ta skomli tracąc rytm. Szybko rozpinam spodnie i zakładam gumkę na sterczące fiuta. Pocieram czubkiem swojego sprzętu o jej ociekającą szparkę podczas gdy koleżanka drażni jej łechtaczkę. Zmotywowana panienka przykłada się do swojego zadania, a Marta chwilę późnej dochodzi na jej języku.
-No to mamy zwyciężczynię- warczę, po czym bez ostrzeżenia wchodzę ostro w cipkę czarnowłosej szarpiąc ją jednocześnie brutalnie za włosy i prostując jej plecy. Dziwka jęczy bezwstydnie napierając na mnie tyłkiem.- Nie ruszaj się- rozkazuję- A wy drogie panie pokażcie koleżance swoje zdolności- polecam, co skutkuje tym że jedna zaczyna pieści jej piersi, a Marta liże jej łechtaczką, podczas gdy ja pieprzę ją jak w amoku za wszelką cenę próbując wybić sobie z głowy obraz mojej szczytującej żony.
I tak spędzam z moim towarzyszkami upojne popołudnie. Później zostawiam je na jakiś czas żeby odpoczęły a sam schodzę na dół do kasyna sprawdzić jak się sprawy mają. Rozgrywam trzy partyjki black jacka, wypijam dwa drinki, wymieniam kilka słów z menadżerem i wracam do swoich panienek. Można powiedzieć, że zdążyłem już każdą z nich porządnie wypieprzyć, ale potrzebuję więcej seksu, żeby wrócić do domu z w miarę czystym umysłem i dać radę oprzeć się krążącym po zakamarkach mojej głowy wymysłom.
..................
Kira
Spędziłam z Delią i Alice cały dzień. Bella nie mogła do nas dołączyć, bo męczyły ją nudności i nie była w stanie podnieść się z łóżka. Umówiłyśmy się, że za tydzień w sobotę spotkamy się na rodzinnej imprezie, podczas której dziewczyny pomogą mi wywalczyć powrót do pracy. Bella wzięła na siebie zorganizowanie całej kolacji, zapewniając że jej gosposia będzie w siódmym niebie mogąc przygotować więcej jedzenia. Cieszyłam się z tego, bo sama jeszcze nie zdążyłam poznać nikogo z obsługi w swoim nowym domu oprócz Anne.
Tak czy inaczej szwagierka i jej córeczka odciągnęły moją uwagę na sporą ilość czasu, jednak teraz jest wieczór, a ja kręcę się z kąta w kąt w napięciu czekając na powrót Rossiego. Nigdzie też nie ma Marco, który mógłby chociaż posiedzieć ze mną i obejrzeć jakiś film. Nawet nie wiem dlaczego tak się spinam myśląc o wracającym po całym dniu mężu. Może to przez to że nie wiem czego się po nim spodziewać. W końcu wczorajszej nocy zaczęłam dostrzegać w nim człowieka, a nie bezlitosnego drania, a on o poranku swoim zachowaniem znowu cofnął nas do punktu wyjścia. Co będzie tym razem? Z łaską okaże mi choć trochę zainteresowania czy może całkowicie mnie zignoruje? Nie lubię niejasnych sytuacji, a tląca się we mnie nadzieja, że po całym dniu poza domem przemyślał naszą relację i to co możemy mieć wcale mi nie pomaga. Jestem przez to jeszcze bardziej nerwowa. Chociaż w sumie to chyba nawet normalne skoro to pierwszy dzień naszego małżeństwa, a ja praktycznie nie znam mojego małżonka. Dlatego też jestem spięta utrzymując tym swój samym organizm w stanie gotowości do walki, jeśli przyjdzie mi stoczyć ewentualne starcie z panem cierpię na przewlekłe zatwardzenie.
Jednak kiedy dochodzi godzina dwudziesta druga idę do sypialni, biorę prysznic, zakładam satynową, czarną koszulkę do spania i wsuwam się pod kołdrę. Biorę do ręki książkę i zaczynam czytać popijając wino z kieliszka stojącego na szafce nocnej. Gdy oczy zaczynają mi się kleić zerkam na zegarek i okazuje się że jest już prawie w pół do dwunastej.
Ok, jeszcze tylko te dwie strony do końca rozdziału i idę spać, nie ma sensu na niego czekać.
Może mój mąż zapomniał o mnie, albo po prostu zmienił zdanie i nie ma zamiaru wracać na noc. Cóż jeśli tak ma wyglądać nasze pożycie, to chyba powinnam się z tego cieszyć. Wychodzi na to że naprawdę nie będziemy sobie wchodzić w drogę, a jak jeszcze uda mi się w tym wszystkim podjąć prace i spotykać się z dziewczynami to będę mieć jakąś swoją normalność w tym wszystkim. Tylko dlaczego ta myśl uwiera mnie nieprzyjemnie, a ja pragnę czegoś więcej i to od mężczyzny z którym w ogóle nie chciałam mieć żadnej przyszłości? Przecież właśnie tego chciałam, funkcjonowania poza pozorami małżeństwa i życia które w niewielkiej mierze będzie związane z moim mężem. Więc dlaczego tak źle się czuję z przeczuciem że prawdopodobnie będzie tak jak początkowo chciałam?
Gdy jestem w połowie ostatniej strony otwierają się drzwi i do sypialni bez słowa wchodzi Fabiano. Obserwuję jak zamyka drzwi, a mój wzrok przyciąga jego lekko pogniecioną koszula. Za to on z zaciętym wyrazem twarzy nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Kieruje się od razu do łazienki.
Jak widać szczególne „interesy" zatrzymały go poza domem, a sądząc po słodkiej woni perfum rozchodzącej się po sypialni były bardzooo zajmujące, myślę z przekąsem. Niesiona na fali irytacji i chyba też złości wstaję gwałtownie z łóżka pochodząc do drzwi balkonowych i ostentacyjnie otwieram je na oścież żeby pozbyć się dowodu na to co było przyczyną dzisiejszej nieobecności mojego małżonka. A także tego dlaczego olał mnie w pierwszy dzień naszego wspólnego życia. Gdy stoję wciągając w płuca rześkie wieczorne powietrze, pozbawione natrętnej nuty konwalii, nieproszone łzy cisną mi się do oczu, a ja zaciskam dłonie w pięści. Już chyba dosadniej Rossi nie mógł mi pokazać jak bardzo ma mnie w dupie. Podczas gdy ja jak skończona kretynka czekałam na niego, licząc podświadomie na kolejny, lepszy przełom w naszych stosunkach. Na to że choć spróbuje mnie poznać i dać mi też coś od siebie. Że dostrzeże we mnie kobietę która może być jego prawdziwą partnerką a nie tylko ozdobą jego pozycji w półświatku mafii. Zamiast tego dostałam męża wracającego w środku nocy i cuchnącego jednoznacznie jakąś lafiryndą. Nie ma to jak całkowity brak szacunku w stosunku do swojej świeżo poślubionej małżonki.
Zaciskam zęby siłą woli powstrzymując łzy od spłynięcia po policzkach. Nie pozwolę żeby zobaczył jak bardzo mnie to zabolało. Jak wielki zawód mi sprezentował dzień po wypowiedzeniu przysięgi małżeńskiej. Byłam idiotą łudząc się na coś lepszego z jego strony. Ja już to wiem, ale on nie musi i się o tym nie dowie. Obiecywałam sobie że będę twarda i musze taka być. Przynajmniej z pozoru. Wewnętrznie będę mogła roztrząsać swoje nieszczęście, ale na zewnątrz muszę utrzymać pozę obojętnej zołzy. Choć już teraz domyślam się że będzie mnie to wiele kosztowało. O wiele więcej niż kiedykolwiek sądziłam.
Z tym postanowieniem wracam do łóżka, odkładam książkę i wypijam resztę wina w kieliszku na raz. Gaszę lampę i w mroku rozjaśnianym jedynie światłem dochodzącym z łazienki układam się na boku przodem do balkonu. Przy odrobinie szczęścia Rossi potknie się pokonując pokój po ciemku i zaryje gdzieś zębami, psując sobie ten swój idealny śnieżnobiały zgryz. Wyręczyłoby mnie to od własnoręcznego przywalenie mu w gębę za jawny brak szacunku dla mnie i całą resztę, bo mam nieodpartą chęć równie dosadnie pokazać mu swoje zdanie na temat dzisiejszego dnia, tak jak on okazał swoje podejście do naszego małżeństwa.
Choć nie ukrywajmy mogło być gorzej patrząc na to co potrafią odpieprzać mafiosi będący po ślubie. Każdy z tych drani sądzi że może robić co mu się żywnie podoba, a żona ma się przed nimi kulić jak mysz pod miotłą. Fabiano przynajmniej łaskawie poszedł spłukać z siebie zapach swojej dziwki zanim położył się obok mnie w naszym łóżku. Oby tylko nie przyszło mu do głowy dobierać się do mnie jak tylko jego tyłek dotknie materaca bo nie ręczę za siebie, a on nie bacząc na konsekwencje zostanie impotentem.
Po dłuższym czasie szum wody milknie, a chwilę później w sypialni słychać ciężkie kroki Fabio. Jednak zamiast się położyć podchodzi do drzwi balkonowych i je zamyka. Obserwuję go spod na wpółprzymkniętych powiek. Owinięty w pasie jedynie ręcznikiem pochodzi jeszcze do komody i wciąga na tyłek bokserki. Następnie zachowując się tak jakby w ogóle mnie tu nie było przechodzi na swoją stronę łóżka i kładzie się na plecach. Czekam czy choć odezwie się do mnie słowem skruchy, albo chociażby spróbuje mi wcisnąć jakąś wątłą wymówką odnośnie do tego dlaczego zostawił mnie samą na cały dzień podczas gdy on spędzał ten czas między nogami jakiejś wywłoki. Ale nie dostaję od niego zupełnie nic. Nul. Jak się okazuje nie jestem warta nawet tego żeby wysilił się na sprzedanie mi jakiejkolwiek ściemy tłumaczącej jego nieobecność. Widać że Rossi nie ma zamiaru się trudzić żeby utrzymywać przede mną jakiekolwiek pozory. Nie mówiąc już o tym że nie wysilił się również na zadanie mi chociaż krótkiego pytania o to co dziś robiłam. Na tak ale to go przecież nie interesuje skoro wolał spędzić pierwszy dzień po ślubie ze swoją dziwką niż ze mną, więc po co miałby mnie o cokolwiek pytać. Nie chodzi o to że ja w ogóle po całym tym jego numerze mam ochotę z nim rozmawiać, chodzi mi o sam fakt, że nie podejmuje żadnego wysiłku żeby choć trochę mnie udobruchać. I to stanowi dla mnie kolejny cios, pokazując jak bardzo bezwartościowa dla niego jestem.
Przez chwilę się kręci po czym również układa się na boku plecami do mnie.
Otwieram oczy i wpatruję się tempo w przestrzeń, słuchając jego głębokiego oddechu. Czyli tak to będzie teraz wszystko wyglądało. Będzie mnie pieprzył z nadzieję na spłodzenie dziecka, a później będzie wychodził do swojej dziwki jednocześnie uziemiając mnie w domu, a jak już zaszczyci mnie swoją obecnością to będzie ignorować i liczyć na to że nie zwrócę uwagi na jawne oznaki tego od kogo wraca.
Super!
Ale myli się jeśli sądzi że będę się temu wszystkiemu biernie przyglądać. Może i zniosę to we względnej ciszy, skrycie przeżywając swoją trwogę, ale na pewno nie zostawię tego bez odwetu ze swojej strony. Nie wiem jeszcze do czego ostatecznie się posunę, ale już na tą chwilę jestem pewna że o jakiejkolwiek ciąży może zapomnieć. Wcześniej rozważałam, że być może kiedyś, jak się lepiej poznamy i będzie nam się dobrze układać, ale teraz mowy nie ma. Nie będzie żadnego dziecka ani teraz ani nigdy. Chyba że zapłodni jedną ze swoich lafirynd, ale na pewno nie mnie!
Kiedy jego oddech staje się bardziej miarowy podnoszę się z łóżka i ponownie otwieram drzwi balkonowe. Może i przesłodzone perfumy jego ździry przeżarły Fabiano już zmysł węchu, ale mi nie. Nie dam rady zasnąć dusząc się odorem konwalii. Wystarczy że i tak muszę się męczyć z obecnością tej szumowiny w moim łóżku.
Prychając pod nosem układam się wygodnie w poprzedniej pozycji i po jakimś czasie w końcu udaje mi się zasnąć.
................
Buziaki!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top