Rozdział 5

CARLOS

Otwieram powoli oczy i przeciągam się, patrząc na miejsce obok mnie, gdzie powinna leżeć moja ukochana Alexa, ale teraz nikogo tam nie ma. Siadam zaspany na łóżku, przecierając oczy, po czym biorę do ręki telefon i sprawdzam godzinę. Jest dwunasta rano – no to sobie pospałem. Lexi już pewnie od dawna jest w pracy. Ziewam cicho, a następnie idę do łazienki, po drodze wybierając z szafy ubrania. Dzisiaj mam jeden z nielicznych wolnych dni, więc na szczęście nie muszę się stroić i mogę założyć zwykłe dresy i jakiś T-shirt. A swoją drogą, skoro dzisiaj nie idę do pracy, to mógłbym wreszcie odpisać fanom na portalach społecznościowych i uporządkować maile, bo dość dawno tego nie robiłem.

Z takim postanowieniem wracam do sypialni. Biorę z biurka laptop i siadam na łóżku, opierając się plecami o chłodną ścianę. Komputer natomiast ląduje na moich wyprostowanych nogach. Otwieram klapę i wciskam odpowiedni przycisk, ale sprzęt nie odpowiada. Wątpię, żeby był rozładowany, ale na wszelki wypadek podłączam kabel i ponownie wciskam guzik. Pomimo tego laptop nie reaguje. Wygląda na to, że się zepsuł. No to świetnie...
Wzdycham ze zrezygnowaniem, po czym zamykam komputer i odłączam go od prądu, kładąc go z powrotem na biurku. Wychodzę z pokoju, kierując się na parter dwupiętrowego domu, w którym mieszkam wraz z moimi trzema przyjaciółmi i dziewczyną. Zgaduję, że chłopaki już pewnie siedzą w salonie, jednak kiedy wchodzę do pomieszczenia, zauważam tam tylko jednego z nich – Kendalla.

— Siema. — Witam się z nim. — Gdzie reszta? — pytam od razu, podkradając mu kilka chipsów z miski, stojącej obok niego na kanapie.

— Logan jeszcze śpi, bo wczoraj wrócił jakoś nad ranem. Alexa jest w pracy, a James na spacerze z Foxem. — Kumpel wyjaśnia mi niecodzienną sytuację, nastrajając jednocześnie swoją gitarę.

— Spoko. A słuchaj, laptop kompletnie mi wysiadł. Mógłbym pożyczyć twój na kilka godzin? — pytam z nadzieją.

— Jasne, weź sobie. — Kendall natychmiast się zgadza. — Leży gdzieś na biurku. Albo na łóżku. W sumie to nie wiem, poszukaj.

— Dzięki. — Biorę głęboki oddech i idę do pokoju Schmidta, trochę bojąc się, co tam zastanę. Nie oszukujmy się, Kendall w przeciwieństwie do mnie nie należy do pedantów. Potrafi sprzątać dopiero wtedy, kiedy przewraca się o własne ubrania, leżące na niemal całej powierzchni podłogi.

Wchodzę ostrożnie do sypialni Kendalla i z pozytywnym zdziwieniem stwierdzam, że nie jest aż tak źle, jak sobie wyobrażałem. Tak naprawdę oprócz kilku ubrań na podłodze oraz niedokończonej pizzy z wczoraj, jest czysto. Mój wzrok od razu pada na łóżko, gdzie leży laptop. Podchodzę do sprzętu szybkim krokiem, który niespodziewanie zamienia się w chwianie, kiedy potykam się o coś, co wystaje spod łóżka. W ostatniej chwili łapie równowagę i z zaciekawieniem sprawdzam, co uniemożliwiło mi bezpieczne dojście do posłania Schmidta. Na podłodze znajduje się jakiś karton, który przewrócił się, kiedy się o niego potknąłem. Obok pudła leżą w nieładzie zdjęcia. Dużo zdjęć. Musiały wypaść wraz z upadkiem tektury.

Nie chcąc zostawiać u Kendalla niepotrzebnego bałaganu, kucam i zaczynam sprzątać fotografie. Dopiero, kiedy je zbieram, dociera do mnie, że na zdjęciach jest jedna i ta sama osoba – jakaś mała dziewczynka. Co do cholery?! Po co Schmidtowi pod łóżkiem zdjęcia dziewczynki? Nawiasem mówiąc, bardzo radosnej dziewczynki. Po chwili zdezorientowania zauważam również jakąś płytę, a pod łóżkiem... drugi laptop? Co się tutaj dzieje?!

— Znalazłeś?! — Słyszę nagle krzyk Kendalla oraz jego kroki, zbliżające się do pokoju. Szybko wrzucam zdjęcia do pudełka i wsuwam je pod łóżko, jednocześnie łapiąc płytę. Chowam ją pod bluzkę i przyciskam do ciała laptopem, mocno ją obejmując.

— Tak, tak. Oddam ci za kilka godzin. Jakbyś coś chciał, to jestem u siebie — mówię, po czym posyłam Schmidtowi szeroki uśmiech, dziękując Bogu, że umiem grać i nie wyglądało to sztucznie. Chwilę później kieruję się do sypialni, którą dzielę z Alexą i znów siadam na łóżku. Tym razem na szczęście bezproblemowo uruchamiam laptop, po czym wpisuję hasło, które zna każdy w tym domu, ze względu na to, że Kendall jako jedyny bardzo dba o sprzęt i często nam go pożycza. Niepewnie sięgam po płytę, a następnie z zaniepokojeniem wkładam ją do komputera. Przełykam ślinę i biorę głęboki wdech, klikając trójkącik, znajdujący się na samym środku ekranu. Na wszelki wypadek zakładam też słuchawki, a to, co widzę, wprawia mnie w osłupienie.

Na filmie, a raczej kompilacji filmików, znajduje się ta sama dziewczynka, co na tamtych zdjęciach. Na jednym z nagrań uśmiecha się nieśmiało, rozmawiając z osobą za kamerą. Na innym filmie widać ją na jakimś szkolnym przedstawieniu, a na jeszcze innym dziecko stoi jedną nogą na deskorolce, patrząc niepewnie na operatora kamery. Widać, że mała się boi. Nagranie z deską w roli głównej urywa się, kiedy dziewczynka ma zacząć jechać.
Na końcu kompilacji pojawia się natomiast niezwykle przerażające zdjęcie. To samo dziecko leży skulone z zamkniętymi oczami na łóżku. Na policzkach ma zaschnięte łzy, a do klatki piersiowej przyciska pluszowego misia. Nie wiem, czy oddycha, ale jest to naprawdę straszne.

Jakiś czas później wciąż wpatruję się z oszołomieniem w ekran laptopa, na którym cały czas widnieje to okropne zdjęcie. Nie rozumiem, dlaczego Kendall ma to wszystko na płycie. Nie rozumiem skąd to ma i nie rozumiem, kim jest ta dziewczynka, ani co mawspólnego ze Schmidtem. W głowie mam jeden wielki bałagan. Naprawdę nie mam pojęcia, o co chodzi z tą kompilacją i z tamtymi fotografiami. Kendall nie ma przecież córki, ani siostry. Poza tym, te nagrania wyglądały na dość stare. To wszystko nie trzyma się kupy.
Przerażony i zszokowany zaczynam grzebać w laptopie Schmidta, próbując znaleźć jakiekolwiek informacje o tym dziecku. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale zwyczajnie się boję, przede wszystkim o tę małą. Przecież na ostatnim zdjęciu wyglądała na nieprzytomną, a może nawet martwą. Nie, Carlos, spokojnie. Ona na pewno żyje, na pewno. Tylko w takim razie, dlaczego Kendall nigdy o niej nie wspominał?
Przeglądam pliki na dysku komputera i nagle doznaję olśnienia. Raz jeszcze włączam kompilację filmików i szukam daty, która powinna być gdzieś na nagraniu. Chwila... mam! Zaraz, co?! Wideo, na którym dziewczynka miała uczyć się jeździć na deskorolce pochodzi z 18 września 2000 roku. Przecież Kendall miał wtedy jakieś dziesięć lat! No dobra, trochę mnie to uspokaja, bo wiem, że w takim razie dziecku pewnie nie stała się żadna krzywda, ale to wciąż nie wyjaśnia, kim jest ta mała.

W laptopie nie znajduję więcej informacji o nieznajomej dziewczynce. Pewnie coś jest w tym komputerze pod łóżkiem Schmidta. Wiem, że się do niego nie dostanę i w zasadzie nie wiem, czy jest jakikolwiek sens drążyć ten temat. Z drugiej jednak strony, pomimo że wiem, że Kendall też był dzieckiem podczas nagrywania tych filmików, to ostatnie zdjęcie nadal mnie niepokoi. Nie mogę jednak wprost zapytać o to Schmidta, bo wyszłoby na jaw, że grzebałem w jego rzeczach i zabrałem tę płytę. Nie mam pojęcia, co zrobić...

Jakąś godzinę później ciągle siedzę przy komputerze Kendalla, próbując skupić się na odpisywaniu fanom, kiedy nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi z pokoju obok – to Logan wreszcie wstał. W sumie, może warto byłoby z nim pogadać. Moje myśli ciągle wracają do tej dziewczynki z filmików, a Henderson zna Schmidta najdłużej, więc jest szansa, że będzie wiedział coś na ten temat.
Zwlekam się z łóżka i wychodzę z pokoju, zmierzając do kuchni, gdzie słyszę Logana. Wchodzę do pomieszczenia, po czym siadam na krześle barowym przy kuchennej wyspie. Obserwuję jak Henderson krząta się od szafki do szafki w poszukiwaniu leków przeciwbólowych, jak zawsze, kiedy mamy dzień wolny. Ten facet za każdym razem, gdy ma okazję, imprezuje do rana, a potem niemal umiera z bólu głowy i niewyspania, zarzekając się, że już nigdy więcej nie tknie alkoholu. Cóż, jeśli taki dzień kiedyś nastąpi, to chyba mu zaklaszczę.

— Logan? — Odzywam się nagle, a on patrzy na mnie pytająco. — Znasz Kendalla najdłużej z nas wszystkich, nie? — pytam prosto z mostu.

— Ta, jakoś od gimnazjum, a co? — Henderson odpowiada pytaniem, chyba trochę zdziwiony moim nagłym zainteresowaniem jego znajomością ze Schmidtem.

— To znaczy, że wiesz o nim dużo, tak? — dopytuję zaniepokojony.

— Można tak powiedzieć, ale czemu pytasz?

— Chodź, coś ci pokażę. — Wstaję z krzesła i prowadzę Logana do mojego pokoju. Mój kumpel opiera się o framugę drzwi, patrząc na mnie wyczekująco.

— To laptop Kendalla? — pyta nagle, po czym siada niepewnie obok mnie, a ja potwierdzam jego przypuszczenia i obracam komputer przodem do niego, pokazując mu tę dziwną fotografię. — Dziecko z misiem. No i? — Logan patrzy na mnie obojętnie, jakby nie rozumiejąc, o co chodzi.

—No i? — powtarzam, zdziwiony tym, że Henderson wcale się nie przejął. — Stary, ta dziewczynka ma zamknięte oczy, a w dodatku jest zapłakana. Wygląda jakby nie żyła, no i...

— Nie przesadzasz aby trochę? — Kumpel przerywa mi wpół zdania. — To zwykłe zdjęcie, a ta mała pewnie śpi. Nie dramatyzuj.

— Dobra, nawet jeśli żyje, to dlaczego ma na policzkach zaschnięte łzy? I czemu znalazłem to zdjęcie na płycie, która była schowana pod łóżkiem Kendalla?

— Że gdzie? O czym ty mówisz? — Logan wreszcie zaczyna interesować się tematem, więc opowiadam mu wszystko. — No dobra, to może po prostu zapytaj? — proponuje Henderson po wysłuchaniu historii.

— I co ja mu niby powiem? Że grzebałem w jego rzeczach i ukradłem mu płytę? Zastanów się trochę. — Pukam się w czoło.

— Nie, Carlos. — Mój kumpel wzdycha ze zrezygnowaniem. — Powiesz mu prawdę, jasne? Wyjaśnisz, że potknąłeś się o pudełko, a kiedy sprzątałeś zaniepokoiły cię zdjęcia, więc zabrałeś płytę, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku.

— Co jest w porządku? — Słyszymy niespodziewanie głos Jamesa, przez który prawie dostaję zawału. Skąd on się tu niby wziął? W ogóle, kiedy wrócił do domu? On ma jakąś moc teleportacji, czy co?
Maslow patrzy wyczekująco to na mnie, to na Hendersona, więc tłumaczę raz jeszcze, co zaszło dziś rano. Szczerze mówiąc, mam cichą nadzieję, że może James wie coś o tym dziecku i nie będę musiał rozmawiać o tym z Kendallem. W przeciwieństwie do Logana, James zgadza się ze mną, że jest to trochę niepokojące. Nie zmienia to jednak faktu, że żaden z nas nic nie wie o tej dziewczynce, bo Schmidt nikomu nigdy o niej nie wspomniał. Zrezygnowany chcę już zamknąć laptop i spróbować zapomnieć o sprawie, kiedy nagle jeden z moich kumpli mnie powstrzymuje.

— Chwila, czekaj. — James bierze laptop, siadając obok mnie. — Co to za plik?

— Nie wiem, nie widziałem go wcześniej — mówię zdziwiony, patrząc na ikonkę, którą dojrzał James. — Włącz to.

Zgodnie z moją prośbą Maslow uruchamia plik, który okazuje się kolejnym filmikiem. Tym razem na ekranie widać tylko stare, brudne kafelki, apotem na momencik obraz zmienia się. Nie udaje nam się jednak dostrzec, co było pokazane podczas tej sekundy, ponieważ wszystko dzieje się za szybko. Skupiamy się więc na dźwięku. W tle można usłyszeć przytłumione, chaotyczne rozmowy i jakieś pikanie. Nagranie nie trwa jednak długo, bo zaledwie kilka sekund, po których osoba trzymająca kamerę odkłada ją gdzieś, ukazując tym samym szpitalne maszyny. Chwilę później wideo się kończy, a ja automatycznie sprawdzam datę – 14 kwietnia 1994 r.

Patrzę ze zdziwieniem na chłopaków, a w głowie mam kompletny chaos. Po ich minach widzę, że też są zdezorientowani. Mam jednak wrażenie, że ta sekunda obrazu, której nie dojrzeliśmy, mogłaby nam trochę rozjaśnić tę sprawę. Nie czekając, zabieram Jamesowi laptop i uruchamiam ten sam filmik, co przed chwilą, ale tym razem w zwolnionym tempie, dzięki czemu udaje mi się zatrzymać nagranie w idealnym momencie. Na ekranie pojawia się stop-klatka, na której widać noworodka, leżącego w szpitalnym łóżeczku.

— No dobra, TO jest niepokojące — przyznaje w końcu Logan. — Bierz ten laptop i i idziemy to wyjaśnić, już. — Zarządza Henderson, na co bez wahania się zgadzam.


KENDALL

Siedzę w pokoju, komponując kolejną piosenką na drugi album zespołu, którego jestem liderem. Do skończenia kolejnej płyty Big Time Rush brakuje już tylko kilku utworów, a skoro dzisiaj mam dzień wolny, to postanowiłem wykorzystać ten czas i nagły przypływ weny, który nawiedził mnie po przebudzeniu.
Zapisuję kolejne nuty w pięcioliniowym zeszycie, co jakiś czas grając na gitarze stworzoną już melodię. Brzmi to całkiem nieźle, a jak jeszcze dojdzie do tego tekst, będziemy mieli kolejny hit. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Z muzycznego transu wyrywa mnie pukanie do drzwi mojej sypialni. Pozwalam niespodziewanym gościom wejść do środka, a moim oczom ukazują się moi kumple. Carlos trzyma w rękach mojego laptopa, Logan trzyma coś za plecami, a James po prostu na mnie patrzy, jakby ze zmartwieniem. W ogóle oni wszyscy mają jakieś dziwne miny.

— Siema. Co tam? — pytam niepewnie, zastanawiając się, o co im chodzi.

— A nic, tak przyszliśmy — mówi z uśmiechem James, ale za cholerę mu nie wierzę. — Komponujesz?

— Tak, już prawie skończyłem. Coś chcecie, czy serio przyszliście bez powodu? — Przelatuję wzrokiem po moich przyjaciołach.

— Dobra, w sumie mamy powód — przyznaje Carlos. Wiedziałem... — Mam tutaj taki dziwny filmik. Mogę ci go włączyć? Może ty będziesz wiedział, o co chodzi.

— Jasne. — Zgadzam się bez wahania. Na chwilę wracam jeszcze tylko do zeszytu, zapisując ostatnie nuty, a Pena włącza nagranie. Kiedy słyszę, co na nim jest, ołówek niemal wypada mi z ręki, a moja twarz robi się cała blada. Patrzę w szoku na Carlosa, trzymającego mój laptop. Sprzęt odwrócony jest przodem do mnie, żebym mógł dokładnie zobaczyć wideo z jednego z najcięższych dni w moim życiu.

*

Pani Lipińska rozmawia po polsku z panem doktorem, ale nie jest wesoła. Nikt tu nie jest wesoły. Patrzę zdziwiony na mamusię, bo nie wiem, co się dzieje. Wczoraj wszyscy byli jeszcze uśmiechnięci, a dzisiaj już nie.
Mama podchodzi do pani Ani. One bardzo się przyjaźnią. Obie zaczynają po cichu coś mówić, ale nie słyszę, co. Tata bierze mnie na ręce i podchodzi do łóżeczka na kółkach, gdzie leży moja nowa przyjaciółka, Dominika. Dopiero kilka dni temu się urodziła, ale ja już wiem, że będziemy się przyjaźnić, tak jak nasze mamusie i tatusiowie. Dziewczynka teraz śpi. Jest bardzo malutka, a tata mówi, że takie dzieci muszą mieć bardzo dużo snu.

Pan doktor znów mówi coś po polsku do pani Lipińskiej, a potem jakieś dwie panie podchodzą do łóżeczka Domi. Dziewczynka otwiera na chwilkę oczy i patrzy na mnie. Uśmiecham się do niej, a panie gdzieś ją zabierają. Pani Ania też wychodzi z sali i idzie tam, gdzie Dominika, ale cały czas jest smutna. Chyba coś jest źle...

Zeskakuję z rąk taty i biegnę za mamą mojej przyjaciółki, ale ktoś łapie mnie w połowie drogi. Próbuję wyrwać się moim starszym braciom, Kevinowi i Kennethowi. Nie udaje mi się, a mama bierze mnie na ręce.

— Mamusiu, gdzie jest Domi? Czemu ją zabrali? — pytam, przytulając się do niej.

— Nie martw się, skarbie, na pewno zaraz wróci. Pan doktor chce tylko ją zbadać, wiesz? Ale możemy tu na nią poczekać, jeśli chcesz.

— Okay. — Zgadzam się, a mama siada na krzesełku przy ścianie i bierze mnie na kolana.

*

Wstaję z łóżka, a następnie podchodzę do Carlosa i zabieram mu swój laptop. Szybko wyłączam nagranie, po czym zamykam sprzęt, kładąc go na łóżku. Moi kumple patrzą na mnie z zaniepokojeniem i wyczekiwaniem. Szczerze mówiąc, chciałbym im to wszystko wyjaśnić, ale nie wiem nawet, od czego zacząć.

— Skąd wzięliście ten filmik? — pytam niepewnie, a Carlos zaczyna opowiadać mi, co stało się rano. Niech to szlag!

— Możesz powiedzieć nam, o co z tym wszystkim chodzi? Naprawdę się martwimy, stary. — Logan bierze moje biurowe krzesło i siada na nim tyłem do przodu, obejmując rękami oparcie.

— O nic nie chodzi. Nie macie o co się martwić. — Wyciągam płytę z laptopa i chowam ją z powrotem do pudełka.

— Serio? W takim razie po co ci te zdjęcia? — Carlos patrzy na mnie przenikliwie, oczekując odpowiedzi.

— Mama ostatnio robiła porządki i znalazła je. Te zdjęcia i nagrania są z mojego dzieciństwa, więc postanowiłem je zatrzymać. Coś jeszcze chcecie wiedzieć? — Trzęsącymi rękami wrzucam pudełko z płytą do kartonu pod łóżkiem, modląc się w duchu, żeby moi kumple przestali zadawać pytania. Po części powiedziałem przecież prawdę i to powinno im wystarczyć.

— Ty, ale skoro to zdjęcia z twojego dzieciństwa, to kim jest ta dziewczynka? — James nie zamierza odpuścić.

— To moja... — Zastanawiam się, jak dobrać słowa. — Znajoma. Przyjaźniliśmy się jako dzieciaki, ale już od dawna nie mam z nią kontaktu.

— Od kiedy? — Carlos zaczyna być natarczywy.

— Bo ja wiem? — Wzruszam ramionami, kłamiąc. Doskonale wiem, ile czasu już minęło. — Pewnie byłoby to jakieś dziesięć lat, jeśli nie więcej. To naprawdę stare dzieje.

— Poważnie? To czemu nadal trzymasz te zdjęcia? I to w dodatku pod łóżkiem? To trochę niepokojące, wiesz? — Logan dalej drąży temat, o którym tak ciężko mi mówić.

— Posłuchaj, mama dała mi te zdjęcia, kiedy robiła porządki — powtarzam wymyśloną na poczekaniu bajeczkę. — Zachowałem te zdjęcia dla wspomnień, jasne? A trzymam je w kartonach pod łóżkiem, bo nie mam żadnych wolnych albumów. — Poza tym, jak jeszcze przyjaźniłem się z tą dziewczynką, też wszystko trzymaliśmy w kartonach. To był taki nasz zwyczaj, do którego mam duży sentyment, ale przecież nie powiem tego moim kumplom. Wyszedłbym na idiotę.

— No dobra, a co z tym szpitalem z nagrania? Co się tam wtedy stało?— dopytuje Carlito.

— Nic, to jakiś urywek z dłuższego nagrania. Już dawno miałem to usunąć.

— Stary, nie o to nam chodzi. Czemu ty masz w ogóle jakiekolwiek nagranie ze szpitala do jasnej cholery?

— Wiesz, ta dziewczynka ze zdjęć była o kilka lat młodsza ode mnie, a nasze mamy bardzo się przyjaźniły... — Po raz pierwszy mówię  prawdę — ...więc to może być nawet nagranie z dnia jej narodzin. — Następne kłamstwo.

— Okay, a jak wytłumaczysz te dziwne, chaotyczne rozmowy? W sensie, nie wydaje mi się, żeby ci ludzie z nagrania mówili po angielsku. — Carlos nie odpuszcza.

— A to akurat łatwo wyjaśnić. Kendall za dzieciaka mieszkał w Europie przez pracę ojca, co nie, stary? — Logan po raz pierwszy staje po mojej stronie.

— Owszem, od drugiego roku życia — potwierdzam to, co powiedział. Mój kumpel zna mnie od dawien dawna, więc trochę o mnie już wie, co czasem działa na moją korzyść.

Moi współlokatorzy po jeszcze kilku minutach w końcu dają mi spokój i wychodzą z pokoju, nie zadając już innych pytań. Oddycham z ulgą, kiedy drzwi zamykają się za Jamesem. Mówiąc szczerze, nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę musiał rozmawiać z przyjaciółmi na temat mojego dzieciństwa. I choć było ono szczęśliwe, bywało też trudne, zwłaszcza właśnie przez tę dziewczynkę ze zdjęć. Była dla mnie jak młodsza siostra i byliśmy do siebie bardzo przywiązani, ale kilka pierwszych lat jej życia spędziła ona w szpitalu, do którego nieraz potem wracała.
Pamiętam nawet dzień, w którym wróciła do kliniki na dłużej. Po dwóch latach względnie normalnego życia, moja przyjaciółka wylądowała na oddziale na kilka kolejnych miesięcy. Najgorsze było to, że nie mogłem przy niej wtedy być i wspierać jej, choć bardzo tego chciałem. Wydaje mi się, że pomimo tego, że byłem wtedy dzieckiem, miałem dość duże poczucie odpowiedzialności i rozumiałem rzeczy, o których większość moich rówieśników nawet nie miała pojęcia.
Muszę przyznać, że trochę odbiło się to na moim dorosłym życiu, bo już nieraz zauważyłem, że pomimo upływu jedenastu lat od mojej wyprowadzki z Europy, wciąż mam pewne nawyki, których byłem nauczony jako dzieciak. Staram się to kontrolować, ponieważ niektóre moje zachowania mogą być odebrane jako bardzo dziwne, ale nie zawsze udaje mi się nad tym zapanować. W sumie ostatnio chyba w ogóle przestałem się starać.  Wydaje mi się, że po prostu czas zaakceptować fakt, że niektóre nawyki są częścią mnie oraz mojego charakteru i nie zmienię już tego.

Wzdycham, zmęczony ciężką rozmową z kumplami, a następnie kładę się na łóżku, biorąc do ręki gitarę. Zaczynam cicho wygrywać jakąś melodię, próbując wyrzucić z głowy trudny temat, który zaczęli moi przyjaciele. Znów jednak zaczynają męczyć mnie wyrzuty sumienia i czarne myśli, jak zawsze kiedy wracam do dnia, kiedy w wieku dwunastu lat wróciłem do Ameryki.
No kurwa... Tak bardzo starałem się nie wracać myślami do przeszłości i chociaż nie zawsze się udawało, to przynajmniej się nie martwiłem. Teraz za to, po rozmowie o szpitalu, nie potrafię się skupić. Mój strach wrócił ze zdwojoną siłą, a ja nie potrafię się go pozbyć. Nie potrafię pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. Jeszcze zrozumiałbym, gdyby mój niepokój dotyczył kumpli, z którymi żyję na co dzień, ale ja mam przeczucie, że coś złego dzieje się z moją dawną przyjaciółką, której nie widziałem od jedenastu lat. Czasami zastanawiam się, co po takim czasie dzieje się z tą dziewczynką, a raczej już teraz kobietą. Jestem ciekaw, co robi w życiu, jakie ma plany i co się u niej zmieniło.

Odstawiam gitarę obok łóżka, opierając ją o szafkę nocną. Podnoszę się do pozycji siedzącej, a następnie sięgam po laptopa i uruchamiam na nim Facebooka. Może to głupie, ale mam ochotę poszukać Dominiki. Pewnie i tak nic mi to nie da, ale nie zasnę dzisiaj w nocy, jeśli przynajmniej nie spróbuję czegoś zrobić.
Właśnie dlatego nie lubię wracać do przeszłości, ani myśleć o dzieciństwie. Zawsze po przypomnieniu sobie kilku rzeczy zaczynam na nowo szukać kontaktu do dawnych znajomych i jakichś informacji o nich. Nie jestem jednak w tym dobry, bo pomimo że już kilka razy próbowałem coś znaleźć, kompletnie niczego się nie dowiedziałem. Cóż, może tym razem pójdzie mi lepiej.

~*~

Hejka!

Jak widzicie, wracam do Was po dość długiej, bo ponad miesięcznej przerwie. Wiem, że obiecałam dodawać rozdziały regularnie, ale niestety pewne czynniki mi na to nie pozwoliły za co bardzo Was przepraszam. W ramach rekompensaty przygotowuję jednak małą niespodziankę, którą postaram się opublikować najszybciej, jak się da.

A co do rozdziału, jak myślicie, dlaczego Kendall nie powiedział chłopakom całej prawdy? No i co właściwie jest prawdą? Dlaczego Schmidt ukrywa przed swoimi przyjaciółmi swoje dawne życie, a przynajmniej dużą jego część? Myślicie, że Logan, James i Carlos poznają kiedyś wszystkie szczegóły?

Dajcie znać w komentarzu, co o tym wszystkim sądzicie, a ja chcę jeszcze tylko przypomnieć, że na moich social mediach wciąż będą pojawiały się ciekawostki o tym opowiadaniu oraz zwiastuny nowych rozdziałów i materiały dodatkowe. Za dwa dni natomiast pojawi się parę faktów o kimś, kogo poznaliście już w tym rozdziale. Wszystkie nazwy znajdują się na samej górze, w miejscu, gdzie wstawiony jest zwiastun tego rozdziału.

No i to chyba wszystko, co chciałam dzisiaj przekazać. Jeśli spodobał Wam się ten rozdział, możecie zostawić gwiazdkę – będę wdzięczna. Jeśli natomiast macie jakieś zastrzeżenia, śmiało napiszcie to w komentarzu. Jestem otwarta na krytykę, ale tylko tę konstruktywną ;-)

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top