Rozdział 24

Kendall

Otwieram powoli oczy, słysząc dźwięk budzika, który dochodzi z mojego telefonu. Wyłączam denerwujący alarm, a następnie przewracam się na drugi bok, chcąc jeszcze chwilę sobie poleżeć. Moje plany jednak zmieniają się, kiedy obok siebie dostrzegam śpiącą słodko Dominikę. Przecieram ze zdziwieniem oczy, mając wrażenie, że to sen. Dopiero po chwili przypominam sobie, że w nocy dziewczyna rzeczywiście mnie budziła i pytała, czy może u mnie przenocować. Widocznie byłem tak zaspany, że wyleciało mi to na chwilę z głowy.

Uśmiecham się lekko, przez moment wpatrując się w Domi. Ona nawet, kiedy śpi, wygląda prześlicznie. Nie mogę jednak uwierzyć, że naprawdę śpi w moim łóżku. Ta sytuacja jest jak piękny sen, z którego nie chcę się budzić.
Muszę przyznać, że jeszcze kilka dni temu nie pomyślałbym, że taka mała rzecz będzie w stanie sprawić mi tyle radości. W ogóle nie przypuszczałbym, że poczuje cokolwiek do mojej najlepszej przyjaciółki. To wszystko wydaje się takie nierealne, a jednak dzieje się naprawdę.

Przecieram dłońmi twarz, rozbudzając się, a następnie podnoszę się na łokciu i przykrywam szczelniej Domi, która z jakiegoś powodu przykryła się jedynie skrawkiem kołdry, większość zostawiając dla mnie. Oddaję jej więc całą pierzynę, bo doskonale pamiętam, że dziewczyna, niezależnie od temperatury panującej na zewnątrz, zawsze woli spać przykryta.

Kilka minut później odrywam w końcu wzrok od Dominiki i wstaję z łóżka. Podnoszę leżące z ziemi ubrania, po czym zakładam bluzkę z wczoraj, bo myślę, że jest jeszcze w miarę czysta. Nie mogę niestety powiedzieć tego o moim pokoju. Kiedy omiatam pomieszczenie wzrokiem, dostrzegam okropny bałagan - ubrania sprzed kilku dni leżą rozrzucone po podłodze, na jednej z szafek leży pusty karton po pizzy, a podłoga nadaje się do porządnego mycia.
Schylam się i czym prędzej podnoszę ciuchy, mając szczerą nadzieję, że Domi nie zauważyła wczoraj tego syfu. Chyba zapadłbym się pod ziemię, gdyby okazało się, że dziewczyna widziała w nocy ten bajzel. Na swoją obronę mam jednak to, że nie spodziewałem się w swoim pokoju żadnych innych osób, a mi bałagan przeszkadza tylko wtedy, jak już naprawdę nie ma gdzie postawić stopy na podłodze.

— Kendall, co ty robisz? — Słyszę nagle zza pleców zaspany głos mojej przyjaciółki.

— O, hej, mała. — Odwracam się przodem do niej, podnosząc z szafki karton po pizzy. — Już nie śpisz?

— Jak widać nie. — Domi podnosi się do pozycji siedzącej, przeciągając się. — Co robisz?

— Sprzątam, bo zrobił się tu już niezły syf — mówię ze śmiechem, próbując zamienić to w żart, pomimo że jest mi cholernie wstyd.

— Pomóc ci? — pyta całkowicie poważnie dziewczyna.

— Nie, dziękuję. — Uśmiecham się lekko.

— Na pewno? — dopytuje Domi. — Bo wiesz, chciałabym jednak móc jakoś odwdzięczyć ci się za to, że pozwoliłeś mi tu przenocować.

— Daj spokój, przecież to nic takiego — mówię ze zdziwieniem. — Serio, nie musisz mi się w żaden sposób odwdzięczać.

— No dobrze, w takim razie idę robić śniadanie. — Dominika z zakłopotaniem wstaje z łóżka. — Na co masz ochotę?

— Na nic konkretnego, zdam się w tej kwestii na ciebie. — Wzruszam obojętnie ramionami, doskonale wiedząc, że cokolwiek moja przyjaciółka przygotuje, i tak będzie to pyszne.

— W porządku. — Dziewczyna uśmiecha się uroczo, po czym wychodzi z pokoju.

Uśmiecham się pod nosem, a następnie wracam do sprzątania, ale moją głowę wciąż zajmuje sytuacja sprzed chwili. Szczerze mówiąc, naprawdę zdziwiłem się, kiedy Domi powiedziała, że chciałaby jakoś odwdzięczyć mi się za to, że pozwoliłem jej tutaj przenocować. Kiedyś było to zupełnie normalne, chociaż wiem, że teraz wszystko wygląda inaczej, bo jesteśmy dorośli. Jak tak myślę, to rzeczywiście gdyby ktoś zobaczył nas wczoraj razem w łóżku, mógłby pomyśleć, że łączy nas coś więcej niż tylko przyjaźń. Rozumiem więc, dlaczego Dominika wyglądała na tak zakłopotaną, kiedy stąd wychodziła.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że ta dziewczyna, pomimo wielu lat spędzonych osobno, jest moją najlepszą przyjaciółką. Niezależnie od tego, co jeszcze wydarzy się w naszych życiach, zawsze jej pomogę. Nieważne, o co by mnie poprosiła, starałbym się jej jak najlepiej pomóc. Ja po prostu nie mógłbym jej odmówić. Nie potrafiłbym.

— Kendall, śniadanie! — Z zamyślenia wyrywa mnie głos Domi, dochodzący z parteru. Tak szybko przygotowała jedzenie?!

W pośpiechu zbieram z podłogi swoje ubrania, a następnie biegnę z nimi do łazienki, gdzie wrzucam je niedbale do kosza na pranie. Chwilę później wychodzę z pokoju, obiecując sobie, że po powrocie z pracy umyję tę przeklętą podłogę, i schodzę na dół. W kuchni nie spodziewam się nikogo oprócz Dominiki, ale okazuje się, że pozostali współlokatorzy również już tam siedzą.

Byłem tak zajęty sprzątaniem, że nawet nie usłyszałem jak wychodzą ze swoich pokoi, nieźle...
Witam się ze swoimi kumplami oraz żeńską częścią domu, po czym siadam przy stole, zabierając się za jedzenie tostów francuskich. Naprzeciwko mnie siada natomiast Domi, przez co kompletnie wyłączam się z rozmowy, prowadzonej przez chłopaków.
Co jakiś czas zerkam na dziewczynę starając się jednak nie wpatrywać w nią nachalnie. Jest to jednak dość ciężkie, bo momentami naprawdę nie mogę oderwać od niej wzroku. Uwielbiam patrzeć jak Dominika z zafascynowaniem słucha opowieści chłopaków, a jej uśmiech, kiedy powiedzą coś zabawnego, jest tak przeuroczy, że nie da się samemu nie uśmiechnąć.

— A ty, stary, żyjesz, czy dzisiaj tak nie za bardzo? — Logan niespodziewanie zaczyna machać mi ręką przed twarzą. — Co ty dzisiaj taki cichy jesteś?

— Zabieraj tę łapę. — Odpycham dłoń Hendersona. — Po prostu skupiam się na tym, co mówicie.

— Serio? To o czym właśnie rozmawialiśmy? — pyta James, patrząc na mnie z rozbawieniem.

— Zastanawialiście się, co będziemy robić po pracy — twierdzę jak gdyby nigdy nic, ale w duchu modlę się, żeby to rzeczywiście była prawda.

— Brawo, trafiłeś — mówi Carlos, a ja oddycham z ulgą. Chociaż w sumie, takie debaty to ostatnio standard, więc nie było trudno zgadnąć.

Po kolejnych kilku minutach dyskusji, na której staram się bardziej skupić, dochodzimy do wniosku, że dzisiaj posiedzimy po prostu w domu. Z chłopakami pewnie wrócimy ze studia dość późno, więc raczej nie będzie chciało nam się nigdzie jechać, a jeden wieczór odpoczynku dobrze nam zrobi. Przynajmniej nie będziemy musieli martwić się o śledzących nas paparazzich i będziemy mogli spędzić czas wolny w spokoju.

Jakiś czas później żegnamy się z naszymi współlokatorkami i jedziemy z chłopakami do studia, gdzie spędzimy dzisiaj pewnie cały dzień. Nawet chcieliśmy zabrać dziewczyny ze sobą, ale stwierdziły, że wolą posiedzieć sobie w ogrodzie i poplotkować. Poza tym, Domi chciała też zadzwonić do swojej rodziny, więc nie będziemy ciągnąć ich na siłę.
W zasadzie takie rozwiązanie może być dla nas lepsze, bo odkąd zacząłem czuć coś do mojej przyjaciółki, nie wiem, czy byłby w stanie się skupić na tworzeniu muzyki, kiedy byłaby obok. Na pewno byłbym trochę zestresowany, bo wiem, że Dominika bardzo lubi naszą twórczość, a nie chciałbym w żaden sposób jej zawieść.

W studiu, tak jak przypuszczałem, spędzamy niemal cały dzień. Udaje nam się jednak nagrać dwie piosenki i wstępnie porozmawiać z naszym managerem o następnej trasie koncertowej. Do nagrania zostało nam już niewiele utworów, a kiedy płyta ukaże się w sklepach, będziemy musieli zagrać pewnie kilkanaście koncertów w celu wypromowania jej. Czeka nas też sporo wywiadów oraz spotkań z fanami, ale Mark stwierdził, że na razie powinniśmy skupić się na jak najszybszym dokończeniu nagrywek, bo w przyszłym tygodniu wracamy na plan serialu. Nie będziemy mieli już czasu na siedzenie w studiu, a przed trasą koncertową musimy pomyśleć jeszcze o próbach i nauczeniu się nowej choreografii. Podejrzewam, że będziemy musieli jakoś to pogodzić, więc pewnie od rana będziemy nagrywać serial, a wieczorami ćwiczyć taniec. Cieszę się tylko, że do kilku piosenek, nagranych parę miesięcy temu, uczyliśmy się układów na bieżąco, a nasz choreograf dość szybko je wymyślał. Dzięki temu teraz będziemy mieli do nauczenia się około czterech lub pięciu tańców i, choć wciąż jest to dużo, na pewno lepiej sobie poradzimy niż gdybyśmy mieli uczyć się teraz czternastu układów.

Wzdycham ze zmęczeniem, wsiadając do auta z kumplami. Jest już dość późny wieczór, a my mamy jeszcze godzinę drogi do domu, więc jak wrócimy, to dziewczyny mogą nawet już spać. Poza tym, nam też przydałby się sen, bo każdy z nas jest naprawdę zmęczony po całym dniu. Mam nadzieje, że nasze znajome nie będą złe, jeśli zamiast spędzenia z nimi czasu, wybierzemy jednak wcześniejsze pójście spać. Wiem, że pewnie będzie to głupio wyglądać, ale lepsze to niż zaśnięcie podczas rozmowy z nimi.
Chociaż, tak sobie myślę, że jeśli Domi będzie jeszcze na nogach, to może ja też chwilę posiedzę? Naprawdę chciałbym móc spędzać z nią więcej czasu, ale przez pracę nie jestem w stanie. No i, nie chcę też być nachalny, ale wydaje mi się, że dziewczyna lubi spędzać ze mną czas. W każdym razie, nie unika wspólnych chwil, więc myślę, że nie ma nic przeciwko temu. Z drugiej jednak strony, cały czas martwi mnie to, że Dominika ostatnio coraz częściej rozmawia z tym całym Piotrkiem.

Chłopak wrócił do jej życia zaledwie dwa dni temu i od tego czasu moja przyjaciółka nie rusza się nigdzie bez telefonu. Cały czas wyczekuje nowej wiadomości, a kiedy ją dostanie, niemal od razu rzuca wszystko, co do tej pory robiła, i odpisuje z uśmiechem na twarzy. Co prawda, jeśli dostaje SMSa podczas rozmowy ze mną lub z chłopakami, tak jak na przykład wczoraj podczas śniadania, czy wieczorem podczas wybierania filmu, stara się ją dokończyć, a dopiero potem odpowiedzieć swojemu znajomemu, ale kiedy widzimy jak bardzo zależy jej na szybkim odpisaniu, to my kończymy dyskusję.
Naprawdę mnie to wkurwia, chociaż wiem, że nie powinno tak być. Niestety, nie potrafię już patrzeć na Domi tak, jak przed tamtą pieprzoną imprezą, a myśl o tym, że w jej życiu jest jakiś inny facet, który może być nią zainteresowany, przytłacza mnie i dobija. Z drugiej strony, sam doprowadzam do takiej sytuacji, bo nie powiedziałem dziewczynie, co do niej czuję. Nawet chciałbym, żeby wiedziała, ale za bardzo boję się jej reakcji. Martwię się, że jeśli Dominika dowie się o moich uczuciach, nie odwzajemni ich, a nasza przyjaźń się skończy. Nie wybaczyłbym sobie tego.

— Kendall, kurwa, co się z tobą dzisiaj dzieje?! — wrzeszczy nagle Logan, a mi serce podskakuje do gardła.

— Ja pierdolę, czego się drzesz?! — odkrzykuję, łapiąc się za klatkę piersiową. — Pojebało cię?

— Mnie?! — Oburza się Henderson. — To z tobą nie idzie dzisiaj pogadać. Pytałem o coś.

— Sorry, zamyśliłem się. — Wzdycham. — O co pytałeś?

— Chuj z tym, lepiej powiedz, nad czym ty się tak zastanawiasz od rana — prosi mój kumpel, marszcząc brwi z zaciekawieniem.

— To nic takiego, serio. Ja tylko...

— Dobra, skończ — przerywa mi Carlos. — Zawsze jak nie chcesz o czymś rozmawiać, to znaczy, że pojawiła się jakaś dziewczyna. Kto to?

— A co was to obchodzi? — pytam gniewnie, wkurwiony tym jak dobrze moi kumple mnie znają i jak łatwo potrafią mnie rozgryźć.

— Nie chcesz gadać, czyli uważasz, że się nie uda, albo że to głupie. — Analizuje Logan. — Przysięgam, że jeśli powiesz, że to ta cała Dziewczyna w Bandance to zafunduję ci wizytę u psychiatry.

— Nie, to nie ona. — Uspokajam go, bo to rzeczywiście byłoby trochę dziwne. — Serio nie chcę o tym gadać, jasne?

— Spoko — odzywa się zza kierownicy James. — To może powiesz nam chociaż, dlaczego Domi dzisiaj u ciebie spała?

Słowa Maslowa trafiają mnie jak grom z jasnego nieba. Patrzę na niego zszokowany, a Logan i Carlos od razu zaczynają zadawać miliony pytań.

— Zaraz, chwila, stop! — Hamuję ich. — James, skąd ty do cholery o tym wiesz?

— Po pierwsze, gdybyś zapomniał, mam pokój obok Dominiki. Wczoraj w nocy słyszałem jak z niego wychodzi, ale już nie wróciła. No a dzisiaj rano widziałem, jak wychodzi z twojego pokoju — wyjaśnia jak gdyby nic mój kumpel, a Henderson i Pena jeszcze bardziej się rozkręcają.

— Uspokójcie się, dobra? — Patrzę na nich z dezaprobatą. — Domi u mnie spała, bo wczoraj bała się być sama w pokoju przez ten jebany horror, który wybrała Kamila.

— I tyle? — Logan wydaje się być zawiedziony.

— Ja nie jestem tobą, żeby każdą dziewczynę zaciągać od razu do łóżka, jasne? — dogryzam mu.

— No dobra, ale przyznaj, że ci się podoba. — James drąży temat.

— A skąd taki wniosek? — pytam zdziwiony. — Pozwoliłem jej u siebie spać, bo jest moją przyjaciółką, a nie dlatego, że mi się podoba.

— Tak szczerze, to nie chcieliśmy nic mówić, ale od początku podejrzewaliśmy, że coś do niej czujesz — twierdzi Carlos, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. — W sensie, jak tylko się pojawiła, to widać było, że nie patrzysz na nią tylko jak na przyjaciółkę, ale jak na kogoś więcej.

— Poza tym, odkąd z nami zamieszkała, zachowujecie się jak para — wtrąca się znów Logan. — Przestań ściemniać, przecież nic jej nie powiemy.

— Dobra, może trochę mi się podoba — przyznaję po chwili namysłu, wywołując uśmiechy na twarzach moich kumpli. — I, tak, od początku wznowienia naszej przyjaźni uważam, że jest śliczną dziewczyną, ale dotychczas naprawdę patrzyłem na nią tylko jak na przyjaciółkę.

— No niech ci będzie. — Przewraca oczami Los. — A zamierzasz jej o tym powiedzieć?

— Sam nie wiem... — Wzruszam ramionami. — Nie chcę spieprzyć naszej przyjaźni, wiecie?

Chłopaki kiwają tylko ze zrozumieniem głowami, ale nie odzywają się już. Z zamyśleniem patrzą w okna, a ja zastanawiam się, co powinienem zrobić. Może rzeczywiście powinienem powiedzieć Domi, co do niej czuję? A może jednak powinienem odpuścić i spróbować zapomnieć? Przecież szanse na to, że moja przyjaciółka odwzajemni moje uczucia są prawie zerowe. Bardziej prawdopodobne jest to, że zacznie czuć się przy mnie nieswojo. Zaczniemy się od siebie oddalać i koniec końców ją stracę. Nie mogę na to pozwolić. Chcę, żeby była w moim życiu, nawet jeśli tylko jako przyjaciółka. Już raz zaryzykowałem naszą przyjaźń i nie skończyło się to dobrze. Drugi raz nie popełnię takiego błędu. Nie ma nawet takiej opcji.

Zamykam na chwilę oczy, próbując uspokoić pędzące myśli. Dojeżdżamy już do domu, więc muszę się ogarnąć. Nie mogę dać poznać po sobie, że coś jest nie tak, bo Dominika zacznie drążyć temat. Muszę udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i zachowywać się tak, jak zawsze.
Z taką właśnie myślą wysiadam po jakimś czasie z auta. Po cichu otwieram drzwi wejściowe, zastanawiając się, czy Polki już śpią. Kiedy jednak słyszę śmiechy, dochodzące z salonu, zaczynam przypuszczać że babski dzień chyba trochę się przedłużył.

Wchodzę z chłopakami do salonu, gdzie siedzą dziewczyny w wyśmienitych humorach. Witamy się z nimi, a następnie padamy obok nich. Ja ląduję obok Domi, a resztki dobrego humoru, który miałem, kiedy tu wchodziłem, opuszczają mnie, gdy zauważam kątem oka, że dziewczyna znów wymienia SMSy z Piotrkiem. Wzdycham głęboko, ściągając na siebie zdezorientowany wzrok Polki.

— Wszystko w porządku, Kendall? — pyta moja przyjaciółka, odkładając na chwilę telefon.

— Tak, a co? Nie widać, że jest okay? — pytam, jak gdyby nigdy nic.

— Nie, nie widać. Co się dzieje? — Dominika patrzy na mnie ze zmartwieniem, nie zwracając uwagi na kolejne wiadomości od swojego kumpla.

— Nic. Odpisz lepiej swojemu chłoptasiowi, bo jeszcze się obrazi — rzucam, zanim udaje mi się ugryźć się w język. Kurwa...

— Słucham? — Dziewczyna marszczy brwi, chyba trochę zszokowana moim zachowaniem.

— Nieważne. — Biorę głęboki oddech, próbując opanować emocje.

— Właśnie, że ważne. Chcę wiedzieć, co się dzieje. — Upiera się.

— Po co? — pytam obojętnie, sięgając po pilot do telewizora.

— Po to, że jak ostatnio tak dziwnie się zachowywałeś, to wyjechałeś bez słowa na drugi koniec świata — mówi z wyrzutem moja przyjaciółka i zabiera mi urządzenie, żebym skupił się na rozmowie.

— Przestań, dobrze? Wszystko jest w porządku. — Przewracam oczami, chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat.

— Nie kłam, proszę cię. Martwię się i chcę wiedzieć, co jest nie tak. Chcę ci pomóc. — Domi kładzie rękę na mojej dłoni.

Patrzę na nasze ręce, ale szybko zabieram swoją, bo nie chcę, żeby zrobiło się bardziej niezręcznie niż już jest.

— Nie pomożesz mi, bo nie potrzebuję pomocy. Jest okay — zapewniam.

— No to o co ci chodziło z tym chłoptasiem? — pyta dziewczyna z coraz większym zdezorientowaniem.

— O nic. — Próbuję uciąć rozmowę.

— Kendall... — Dominika ze zniecierpliwieniem unosi wzrok.

— Dobrze, po prostu nie podoba mi się, że cały czas z nim wypisujesz i tyle, zadowolona? — wyznaję to, co ostatnio mnie męczyło.

— Ale dlaczego? — dopytuje ze zdziwieniem Polka.

— Przestań drążyć, dobrze? Nie podoba mi się to i tyle. — Staram się cały czas mówić spokojnie, ale jestem coraz bardziej zdenerwowany.

— Ale dlaczego? O co ci chodzi? — Dziewczyna wodzi wzrokiem po mojej twarzy, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy.

— O nic! — Wstaję wściekły z kanapy, tracąc cierpliwość, a w salonie zapada głucha cisza.

— Przestań i powiedz mi w końcu, co się dzieje! — Domi staje po chwili naprzeciwko mnie, obserwowana przez naszych przyjaciół. — Dlaczego nie chcesz, żebym pisała z Piotrkiem?! Dlaczego tak ci to przeszkadza?!

— Bo cię kocham, rozumiesz?! — Podnoszę głos, tracąc nad sobą panowanie. Dopiero, kiedy dostrzegam zszokowaną minę dziewczyny, dociera do mnie, co tak naprawdę powiedziałem.

— A-ale, kochasz mnie jak przyjaciółkę lub siostrę, tak? — pyta cicho Polka, robiąc krok w tył. No pięknie...

— Nie do końca. Znaczy... ja... — Widząc niedowierzanie w oczach Dominiki, próbuję jakoś wywinąć się z tego, co właśnie ode mnie usłyszała. — Albo wiesz co? Nieważne. Zapomnij o tym, co ci właśnie powiedziałem. Ty masz Piotrka, a ja nie chcę wpieprzać ci się w życie. Będzie lepiej, jeśli wszystko zostanie tak, jak jest teraz.

— Ty... mnie... co? — Twarz dziewczyny coraz bardziej blednie, a jej oddech staje się szybki i płytki.

— Nieważne Domi, naprawdę. Przepraszam, że to powiedziałem, po prostu o tym zapomnij. — Uśmiecham się smutno, zmierzając w kierunku drzwi wyjściowych.

— Czekaj, gdzie idziesz? — Polka robi kilka kroków w moją stronę.

— Przed siebie — Wzruszam ramionami i wychodzę z domu.

Zarzucam na głowę kaptur od bluzy, a następnie zaczynam iść przez miasto, wkładając ręce w kieszenie moich dżinsów. Jestem idiotą. Po co się w ogóle odzywałem? Mogłem uciąć tę rozmowę już na samym jej początku, ale nie, przecież ja nie umiem trzymać języka za zębami. Kretyn ze mnie. Teraz pomiędzy mną, a Domi już nigdy nie będzie jak kiedyś. Nasze relacje staną się niezręcznie i kto wie, czy moje wyznanie nie doprowadzi nawet do wyprowadzki Dominiki. Tak cholernie boję się, że kiedy wrócę do domu, jej już tam nie będzie. Przeraża mnie myśl, że mogę ją stracić, w dodatku przez własną głupotę.

~*~

Hejka!
Jak widzicie, ten rozdział jest dość mocny, ale myślę, że jeszcze mocniejsze jest ogłoszenie, które dzisiaj dla Was mam. Pozwólcie, że przejdę od razu do rzeczy, bo jestem naprawdę podekscytowana. Otóż, kiedyś obiecałam Wam, że zrekompensuję Wam moje nieobecności, które potrafiły być dość długie. Rekompensata natomiast zaczyna się właśnie teraz, ponieważ właśnie ten rozdział rozpoczyna mini-maraton! A co to oznacza? Ano, nic innego niż to, że dzisiaj oraz jutro opublikuję po dwa rozdziały (a więc razem cztery części), a maraton zakończy się w poniedziałek epilogiem powieści! Mam nadzieję, że jesteście podekscytowani, bo ja już nie mogę się doczekać! :D

A jeśli chodzi o rozdział, spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Jak myślicie, co teraz zrobi Domi? Sądzicie, że wszystko skończy się dobrze? A może uważacie, że to koniec relacji głównych bohaterów? Piszcie! :D

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top