Rozdział 23
Kendall
Ze snu wyrywa mnie dźwięk budzika. Otwieram niechętnie jedno oko i biorę do ręki telefon, po czym patrzę na zegarek. Jest piąta rano... niech to szlag!
Tak bardzo nie chce mi się wstawać. Boli mnie głowa i jestem okropnie zmęczony po wczorajszym dniu. Co prawda było nawet fajnie, ale chyba jednak nie powinniśmy wczoraj imprezować, wiedząc że na drugi dzień idziemy do pracy.
Po wyłączeniu budzika przewracam się na drugi bok i przykrywam się szczelniej kołdrą, ponownie zamykając oczy. Mimo to wiem, że za chwilę i tak będę musiał wstać. Z ciężkim westchnieniem zrzucam z siebie pierzynę, która ląduje na podłodze, a potem opuszczam łóżko.
Biorę z szafy czyste ubrania, po czym kieruję się do łazienki, gdzie biorę zimny prysznic. To jednak ani trochę nie pomaga.
Mozolnie wykonuję pozostałe poranne czynności, a następnie ubieram się i idę do kuchni. Nie spodziewam się zastać tam kogokolwiek o tak wczesnej porze, ale życie znowu postanawia mnie zaskoczyć.
Po pomieszczeniu krząta się już Dominika, przygotowując śniadanie. Dziewczyna wygląda na wyspaną i radosną. Moje serce robi na jej widok fikołka, a żołądek zaciska się w supeł. O kurwa...
— Hej, Kendall! — wita mnie entuzjastycznie Domi. — Już wstałeś? Przecież mogłeś sobie jeszcze pospać. Do wyjazdu macie jeszcze półtorej godziny.
— Wiesz, obudził mnie budzik i uznałem, że już nie warto iść spać — mówię powoli, próbując opanować przyspieszone bicie serca. — A ty, czemu tak wcześnie wstałaś?
— Powiedzmy, że jestem rannym ptaszkiem. — Dziewczyna puszcza mi z rozbawieniem oczko, przez co czuję wybuch gorąca. — Pewnie masz niezłego kaca, co? Tu masz wodę z cytryną, powinna pomóc.
— Dzięki. — Biorę od niej szklankę z napojem. — A co będzie dzisiaj na śniadanie?
— Co powiesz na naleśniki z truskawkami i czekoladą? — pyta dziewiętnastolatka, wyciągając owoce z lodówki.
— Brzmi jakbyś miała bardzo dobry humor — stwierdzam, biorąc łyk wody, przez którą robi mi się jednak niedobrze.
— Bo mam — potwierdza moje przypuszczenia Domi. — Nie dość, że wczoraj spędziłam super wieczór z Kamilą, to jeszcze napisał do mnie Piotrek.
— J-jaki Piotrek? — pytam niepewnie, od razu poważniejąc. W sercu czuję ukłucie, ale staram się nie wyciągać pochopnych wniosków.
— Kolega z liceum — wyjaśnia dziewczyna, trochę mnie uspokajając.
— A zdradzisz, co napisał, czy to tajemnica państwowa? — dopytuję ze sztucznym uśmiechem. Próbuję rozluźnić atmosferę żartem, ale wychodzi to żałośnie.
— Stwierdził, że chciałby utrzymywać ze mną kontakt — oznajmia jak gdyby nigdy nic Dominika. — Zgodziłam się, wiesz? Pomijając Kamilę, w liceum Piotrek był jedyną przyjazną mi osobą.
— Rozumiem... — ucinam rozmowę, biorąc się za naleśniki położone przede mną przez dziewiętnastolatkę. Zupełnie nie mam ochoty słuchać o tamtym typie.
W kuchni zapanowuje cisza, przerywana jedynie odgłosami smażenia kolejnych naleśników. Domi kręci się po pomieszczeniu, co jakiś czas podając mi kolejną porcję.
Jem już chyba trzeciego naleśnika, a z głowy wciąż nie może wyjść mi tamten koleś. Wiem, że w żadnym stopniu nie mam prawa być zazdrosny o Polkę, ale to jest silniejsze ode mnie. Naprawdę nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje i wkurwia mnie to, że nie jestem już w stanie patrzeć na Dominikę tak samo, jak przed wczorajszą imprezą. Co się, do cholery, stało?!
Wzdycham cicho i wbijam widelec w kolejnego naleśnika, kiedy do kuchni wchodzą pozostali domownicy. Większość z nich od razu rzuca się na szklanki wody, przygotowane przez moją przyjaciółkę. Tylko Kamila, Carlos i Alexa siadają spokojnie przy stole, biorąc się od razu za jedzenie.
Domi zaczyna opowiadać swoim przyjaciółkom o tym całym Piotrku i wiadomości od niego, a mnie trafia szlag. Staram się tego nie okazywać, ale nie jestem w stanie słuchać tej historii po raz kolejny.
— Ej, a tak właściwie, miałam was o coś zapytać. — Dominika w końcu zmienia temat. — Wiecie może, co działo się tu wczoraj w nocy? Zasnęłam na kanapie, a obudziłam się w sypialni, ale nie mam pojęcia, jak to się stało.
— Ja cię zaniosłem — przyznaję się niechętnie, nie będąc pewnym, jakiej reakcji mogę się spodziewać.
— Naprawdę? Dziękuję — Domi uśmiecha się z wdzięcznością i całuje mnie w policzek. Chyba dopiero po chwili dziewczyna uświadamia sobie, co zrobiła, bo jej twarz staje się cała czerwona, a mi na chwilę staje serce, żeby zacząć bić jeszcze szybciej. Ja pierdolę...
Wzdycham cicho i biorę ostatni kęs naleśnika. Chcąc zająć myśli czymś innym, sprawdzam na telefonie, która jest godzina. Na szczęście już za chwilę będę musiał jechać z chłopakami na sesję zdjęciową, a dzięki temu będę mógł zająć czymś myśli. Może kiedy włożę cały wysiłek w pracę, nie będę miał czasu ani siły myśleć o Dominice? Może wtedy przejdzie mi to idiotyczne zauroczenie i znów będę mógł patrzeć na nią jak na przyjaciółkę? Mam szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie...
Nie mam pojęcia, co zrobię, jeśli mój plan nie wypali. Doskonale wiem, że będzie mi cholernie ciężko mieszkać z moją przyjaciółką. Poza tym, prędzej czy później Polka zacznie się pewnie przecież z nim spotykać, chociażby z tym Piotrkiem, a ja będę musiał udawać, że cieszę się jej szczęściem. Nie wiem, czy dam radę żyć tak na dłuższą metę...
— Kendall, wszystko w porządku? — Głos Domi wyrywa mnie z zamyślenia.
— T-tak — odpowiadam niepewnie, wracając do rzeczywistości. — Dlaczego pytasz?
— Jesteś strasznie blady i zamyślony. — Moja przyjaciółka patrzy na mnie z niepokojem.
— Nie martw się, to pewnie przez niewyspanie — kłamię. — Jednak nie powinniśmy byli tyle imprezować.
— To prawda. — Ziewa James. — Dzisiaj przydałby nam się wolny dzień. Moglibyśmy pójść na przykład na plażę i zrelaksować się.
— Zajebisty pomysł — przyznaje Logan. — Szkoda, że niewykonalny.
— A niby czemu nie? — pyta Carlos, wstając od stołu. — Dzisiaj mamy tylko sesję zdjęciową, więc nie wrócimy tak późno.
— W sumie racja. — James przybija mu piątkę. — Dziewczyny, pójdziecie z nami?
— Jasne, czemu nie. — Kamila wzrusza obojętnie ramionami.
— Fajnie. A na którą plażę pojedziemy? — Logan wodzi między nami wzrokiem.
— Może na tę w Santa Monica? — proponuje Kevin, tym samym komunikując, że wybiera się tam z nami.
— No raczej. — Carlos nie widzi innej opcji. — A przy okazji pokażemy dziewczynom Third Street Promenade.
— Fajnie. — Na twarzy Dominiki pojawia się uroczy uśmiech. — A przyjedziecie po nas, czy mamy same tam dotrzeć?
— Przyjedziemy — zapewniam ją. — I tak będziemy musieli wziąć stąd parę rzeczy, więc będzie po drodze.
Dogadujemy z Polkami ostatnie szczegóły, a następnie żegnamy się z nimi, bo już czas jechać do pracy. Dzisiaj na szczęście nie będziemy mieli zbyt dużo do roboty, a nasze głosy trochę odpoczną po ostatniej kilkudniowej sesji nagraniowej.
Chociaż, z drugiej strony, chyba wolę śpiewanie od pozowania do zdjęć. Modeling wbrew pozorom też może być męczący. Wszystko zależy od tego, jak pozujemy, gdzie pozujemy, kiedy pozujemy i jak często przebieramy się podczas jednej sesji. Czasem są to naprawdę długie godziny i nawet kilkanaście różnych strojów. Mam tylko nadzieję, że dzisiaj nie będzie aż tak źle...
Na szczęście dzisiejsza sesja przebiega gładko i bez żadnych problemów. Świetnie dogadujemy się z fotografem, który wykorzystuje nawet parę naszych pomysłów, a zdjęcia wychodzą naprawdę dobrze. Wiadomo, że wymagają jeszcze profesjonalnej obróbki, ale ich surowa wersja też wygląda całkiem nieźle.
Jedynym minusem tej sesji jest to, że wykonujemy ją na ulicy, a nie w studiu fotograficznym. Z tego powodu często jesteśmy zaczepiani przez fanów, co tylko przedłuża godziny naszej pracy. W efekcie, robienie zdjęć kończymy dwie godziny później niż to było zaplanowane. Cieszę się tylko, że nie powiedzieliśmy dziewczynom, kiedy dokładnie wrócimy, bo dzięki temu nie mogą być na nas złe za spóźnione.
W drodze powrotnej piszę do Domi SMS-a, żeby zaczęły się szykować. Jest już dość późno, więc chcemy tylko wejść do domu, wziąć najważniejsze rzeczy, wyjść i pojechać na plażę, póki jeszcze mamy trochę czasu. Poza tym, chcemy iść jeszcze na Third Street Promenade, co też trochę zajmie, a jutro czeka nas dzień na planie serialu, więc będziemy musieli wrócić z Santa Monica trochę wcześniej.
Dzień nagraniowy zaczynamy już o piątej rano, więc będziemy musieli wyjechać z domu jakoś około czwartej. Biorąc pod uwagę tak wczesną porę, być może na drodze nie będzie zbyt wiele korków, ale mieszkamy na tyle daleko, że godzina drogi to minimum czasu, w którym będziemy w stanie dotrzeć na plan.
Na razie jednak nie chcę o tym myśleć. Teraz przychodzi czas na relaks, a James parkuje już pod domem. Wchodząc do domu, pierwszym co słyszymy, jest krzyk Kami, pospieszający Dominikę, której mimo to nigdzie nie widać. Patrzę ze zdziwieniem na Polkę, a Logan podchodzi do niej zirytowany i zasłania jej usta ręką, dzięki czemu zapada cisza. Nie trwa ona jednak długo, bo Kamila prawie od razu gryzie dłoń chłopaka, który odskakuje od niej z bólem. Kręcę głową z dezaprobatą i, widząc że zanosi się na kłótnię, ewakuuję się z przedpokoju.
Przeskakując po dwa stopnie, wchodzę na pierwsze piętro, kierując się do pokoju Domi. Zakładam, że właśnie tam jest, zważywszy na to, że nie widziałem jej nigdzie na dole. Podchodzę do drzwi i już chcę zapukać, kiedy z wnętrza sypialni dochodzi mnie śmiech dziewczyny oraz męski głos. Zrezygnowany opuszczam rękę, robiąc krok w tył. Już chcę się wycofać, ale słyszę ponowny krzyk Kamili, ponaglający Dominikę. Teraz mam wymówkę, żeby przerwać mojej przyjaciółce rozmowę.
Pukam dwa razy do drzwi, po czym uchylam je niepewnie, zaglądając do środka. Domi siedzi po turecku na łóżko, a przed nią leży otwarty uśmiech. Na twarzy Polki gości uśmiech, a z komputera słychać męski głos.
— Hej, przeszkadzam? — pytam cicho, wchodząc do pokoju.
— O, cześć. — Dominika przenosi na mnie wzrok, uśmiechając się jeszcze szerzej. — Nie, nie przeszkadzasz. Coś się stało?
— Powinniśmy już jechać — wyjaśniam powód mojej wizyty.
— A, okay. Daj mi chwilę — prosi dziewczyna, a następnie żegna się po polsku ze swoim znajomym. Pomimo, że pamiętam trochę ten język, staram się nie podsłuchiwać i po prostu rozglądam się po sypialni.
Wcześniej jakoś nie miałem okazji dokładniej przyjrzeć się pomieszczeniu, a muszę przyznać, że zrobił się tu całkiem miły klimat. Kiedyś ten pokój stał zupełnie pusty, a że nie było w nim nic ciekawego, James zastanawiał się nawet nad przerobieniem go na domową siłownię. Cieszę się, że jednak nie zdążył wdrożyć swojego planu w życie, bo Domi kompletnie odmieniła to pomieszczenie.
Teraz jest tutaj przytulnie, a sypialnia wreszcie tętni życiem. Można nawet poczuć trochę rodzinnej atmosfery, kiedy spojrzy się na zdjęcia, poustawiane gdzieniegdzie przez Polkę. Niektóre fotografie są jeszcze z okresu dzieciństwa, a niektóre prawdopodobnie zostały zrobione zaledwie kilka miesięcy temu. Większość zdjęć przedstawia rodzinę Dominiki, ale są też takie, na których widać Kamilę.
Z lekkim uśmiechem przenoszę wzrok z fotografii na łóżko dziewczyny, gdzie zatrzymuję wzrok na trochę dłużej. Obok poduszki mojej przyjaciółki znajduje się bowiem coś, czego kompletnie bym się nie spodziewał.
— Czy to mój stary miś? — pytam ze zdziwieniem, podchodząc bliżej. Biorę do ręki swojego pluszaka i siadam obok Dominiki. — Nadal go trzymasz?
— Tak — mówi nieśmiało Polka. — Jakoś nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go wyrzucić.
— Poważnie? — Podnoszę brwi, niedowierzając. — Aż tak się do niego przywiązałaś?
— Wiesz, to była jedyna rzecz, która została mi po tobie, kiedy wyjechałeś. — Domi bierze do ręki misia, delikatnie gładząc jego futerko, które jest zachowane w niemal idealnym stanie. — Może zabrzmi to głupio albo dziecinnie, ale czuję się pewniej, kiedy mam go przy sobie. To tak jakbym miała jakąś cząstkę ciebie.
— Ej, to wcale nie jest głupie, ani dziecinne! — zaprzeczam z szerokim uśmiechem, czując ciepło na sercu. — Tak właściwie, to dlatego zostawiłem wtedy u ciebie tego miśka, wiesz? Po prostu chciałem, żebyś miała coś, dzięki czemu zawsze będziesz pamiętać o mnie i o naszej przyjaźni.
— Udało ci się — twierdzi dziewczyna, patrząc mi prosto w oczy.
Przez chwilę panuje między nami zupełna cisza, a ja po raz pierwszy od kilku dni zaczynam czuć spokój. Sielanka szybko jednak zostaje przerwana przez kolejny krzyk Kamili. Wzdycham ze zirytowaniem, a Domi wstaje w końcu z łóżka, odkładając pluszaka z powrotem obok poduszki.
Nie chcąc ryzykować kolejnego wrzasku, dziewczyna szybko łapie plecak, z którym nie rozstaje się od początku pobytu w Los Angeles, i schodzimy na dół.
Jakiś czas później jesteśmy już w drodze do Santa Monica. Kami na szczęście jedzie drugim samochodem z Loganem i Carlosem, więc mamy choć odrobinę ciszy i spokoju. Kurczę, ja naprawdę staram się polubić tę dziewczynę, bo jest przyjaciółką Domi, ale jej charakter potrafi przytłoczyć. Poza tym, ona sama zamyka się na innych ludzi, a obrażanie ich jest u niej na porządku dziennym. Muszę jednak przyznać, że ostatnio i tak już się uspokoiła, przynajmniej w stosunku do mnie.
Wydaje mi się, że teraz najbardziej obrywa Logan, ale trochę sam się o to prosi. Mam wrażenie, że Kamila zaintrygowała go na tyle, że próbuje jakoś się do niej dostać i poznać ją lepiej, ale zamiast tego na każdym kroku jest przez nią gnojony. Szczerze mówiąc, jestem ciekawy, co z tego wyjdzie, bo mój kumpel bywa uparty. Mam tylko nadzieję, że będzie wiedział, kiedy odpuścić, bo jeśli poważnie wkurwi Kami, to może być nieprzyjemnie.
Po około półgodzinnej jeździe dojeżdżamy wreszcie na Third Street Promenade, zaczynając upragniony relaks. Głównie spacerujemy po deptaku, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Dziewczyny od czasu do czasu robią też zdjęcia, a Domi cały czas chodzi z włączoną kamerką, uwieczniając wszystko, co możliwe. Widać, że Polki są bardzo zafascynowane tym miejscem, więc z chęcią je po nim oprowadzamy, opowiadając co nieco. Każda z nich zainteresowana jest jednak innym aspektem.
Dominika podziwia krajobrazy, Kamila obserwuje otoczenie i wsłuchuje się w gwar, a Monikę najbardziej interesują uliczni twórcy, próbujący trochę sobie dorobić. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale dziewczyna zatrzymuje się przy każdym z artystów, obserwując przez chwilę ich pracę. Monia wrzuca im też przynajmniej po dolarze, a jej przyjaciółki po krótkiej wymianie spojrzeń idą w jej ślady.
Na plażę docieramy więc trochę później niż przewidywaliśmy, ale nie przeszkadza nam to jakoś bardzo. Od razu po dotarciu na miejsce, razem z chłopakami rozbieramy się do kąpielówek i biegniemy do wody, stęsknieni za oceanem. O dziwo dołącza też do nas Kamila, rzucając swoje ubrania Dominice. Dziewczyna bez problemu je łapie, a następnie zaczyna składać je w kostkę.
Uśmiecham się pod nosem, przypominając sobie, jak dokładnie tę samą rzecz Domi robiła już za dzieciaka. Pomimo że zawsze była najmłodsza z grupy, to właśnie ona była najbardziej opiekuńcza. Miała w sobie najwięcej wrażliwości i empatii, a jej chęć pomocy wszystkim ludziom, jakich znała, wykraczał poza skalę. Jak widać, nie zmieniło się to. Teraz też jest najmłodsza z naszej paczki, a i tak "matkuje" najbardziej z nas wszystkich. Nawet Alexa nie pilnuje wszystkiego tak bardzo, jak robi to Polka.
Patrzę jeszcze raz na Dominikę i, widząc jak siada w cieniu jednej z palm, odwracam wzrok. Wraz z resztą moich znajomych wskakuję do wody, od razu nurkując. Po chwili wypływam jednak na powierzchnię, a następnie przecieram oczy, chcąc się rozejrzeć. Szybko jednak znów przestaję cokolwiek widzieć, kiedy ktoś rozpryskuje obok mnie wodę.
Po odzyskaniu wzroku od razu ogarniam spojrzeniem moje najbliższe otoczenie, dzięki czemu zauważam Kamilę. Dziewczyna macha do mnie z szyderczym uśmiechem, po czym pokazuje mi środkowy palec i odpływa, śmiejąc się radośnie. Zabiję ją...
— Pomóc ci, stary? — Słyszę nagle Logana, który podpływa do mnie.
— Jak? — pytam, podnosząc z zaciekawieniem brew.
— Zemsta Lexi? — proponuje mój kumpel, obserwując chłodnym wzrokiem Kamilę.
— Zemsta Lexi — zgadzam się i wymieniam z Hendersonem porozumiewawcze spojrzenie.
Chwilę później oboje ruszamy w kierunku dziewczyny, która jak gdyby nigdy nic relaksuje się, z zamkniętymi oczami dryfując na plecach. Logan nurkuje trochę głębiej, a następnie łapie Polkę za nogi i wciąga ją pod wodę, zanim zdąży zorientować się, co się dzieje. Dziewiętnastolatka z piskiem znika pod taflą wody, a ja podpływam bliżej. Mój kumpel trzyma Kamilę zaledwie kilka sekund, po których pozwala jej wypłynąć na powierzchnię. Z szerokim uśmiechem macham do zdenerwowanej dziewczyny, rozwścieczając ją jeszcze bardziej.
Polka rusza na mnie z zaciśniętymi pięściami, ale na szczęście szybko udaje mi się złapać jej nadgarstki. Odwracam ją tyłem do siebie i obejmuję w ramionach, zaczynając czochrać jej włosy, podczas gdy Logan z dużą siłą ochlapuje jej twarz wodą. Szybko jednak odpuszczamy, kiedy dostaję dość mocnego kopniaka w udo. Kami potrafi zadać ból nawet w wodzie.
Wymieniamy z moim kumplem porozumiewawcze spojrzenia, a następnie obaj nurkujemy, zaczynając płynąć w kierunku brzegu. Na powierzchnię wypływamy dopiero, kiedy od piasku dzieli nas już tylko kilka kroków. Odwracam się niepewnie i z przerażeniem dostrzegam, że Kamila zdążyła już się otrząsnąć, a teraz z zaciętą miną zmierza w naszym kierunku. Nie myśląc długo, wychodzę z wody, po czym zaczynam biec w kierunku palmy, pod którą siedzą Domi i Monia.
Jak tylko moja przyjaciółka mnie zauważa, w jej oczach pojawia się niepokój, a chwilę później dziewczyna idzie już w moją stronę. Odwracam się znów za siebie, dzięki czemu dostrzegam, że Kami już za mną biegnie. Skubana jest szybka, więc przyspieszam kroku, w mgnieniu oka docierając do Dominiki. Chowam się za nią, a następnie, jednym zwinnym ruchem, łapię moją przyjaciółkę obiema rękami w talii i podnoszę ją. Dziewczyna z piskiem odrywa się od ziemi, chwytając mnie za nadgarstki.
— Wy jednak jesteście jebnięci — komentuje Kamila, widząc że Logan chowa się za mną i Domi.
— Odsuń się! Nie zawaham się jej użyć! — ostrzegam dziewczynę, która podchodzi coraz bliżej.
— Spoko, prędzej czy później ją odstawisz, a wtedy się policzymy. — Kami uśmiecha się szyderczo, po czym zarzuca włosami i podchodzi do Moniki, która podaje jej ręcznik.
— Kendall? — Słyszę nagle głos Domi.
— Tak? — pytam niepewnie, bacznie obserwując Kamilę.
— Odstawisz mnie dzisiaj, czy będę tak wisieć? — Dziewczyna odchyla do tyłu głowę, opierając ją o moją klatkę piersiową, żeby móc spojrzeć na mnie z politowaniem.
— Już, sorki. — Ostrożnie opuszczam moją przyjaciółkę z powrotem na piasek. — Musiałem się jakoś ratować.
— Zauważyłam, ale dlaczego? — pyta z rozbawieniem Dominika. — Co się takiego stało?
— W skrócie, Kami mnie ochlapała, a ja postanowiłem się zemścić. Logan pomagał — wyjaśniam.
— Jak z dziećmi... — wzdycha Monika, przewracając oczami.
— Gdybyś też weszła do wody, to może obudziłoby się w tobie dziecko — sugeruje Kevin, podbiegając do nas z Jamesem, Carlosem oraz Alexą.
— Sorry, nie lubię pływać i nie rozumiem, jak komukolwiek może to sprawiać przyjemność — oznajmia dziewczyna, rzucając mu ręcznik.
— A, no tak. Zapomniałem, że za dzieciaka przydarzył ci się pewien "incydent" — mówi Kev, robiąc z palców cudzysłów.
— Incydent?! — oburza się Monia. — Ja się prawie utopiłam, a ty nazywasz to incydentem?!
— Faktycznie marny dobór słownictwa. — Dominika staje po stronie swojej kuzynki.
— Dobra, sorry, nie odzywam się już. — Kevin podnosi ręce w geście poddania i sięga po swoją koszulkę, leżącą na ziemi.
Domi i Monia przybijają sobie z uśmiechem piątkę, zadowolone że chyba po raz pierwszy w życiu udało im się uciszyć mojego brata. Kev zazwyczaj dyskutował ze wszystkimi do samego końca, a zwłaszcza z Moniką. Jako mała dziewczynka, Lipińska nie potrafiła go przegadać, chociaż też była rozmowna i nie odpuszczała do samego końca. W zasadzie trochę to dziwne, że tym razem Kevin się zamknął, ale może i dobrze, bo myślę, że teraz Monia bez problemu wygrałaby z nim dyskusję. Ona naprawdę wydoroślała, a on zatrzymał się na poziomie szesnastolatka.
Ciekawe, czy Kev też kiedyś dojrzeje. Wiem, że rodzice bardzo by tego chcieli, bo jako jedyny wciąż z nimi mieszka. I, chociaż go nie wyganiają, to marzą o tym, żeby po prostu się usamodzielnił, tak jak nasza pozostała dwójka. Kenneth, czyli nasz najstarszy braciak, wyprowadził się z domu rodzinnego w wieku dwudziestu trzech lat, a ja jak miałem lat dwadzieścia. Kevin za to jest już dwudziestopięciolatkiem i na razie nie zapowiada się na to, żeby szybko wyfrunął z gniazda.
— Ej, a w ogóle, co wam przyszło do głowy z tym chlapaniem i podtapianiem mnie? — pyta nagle Kamila, wyrywając mnie z zamyślenia.
— Alexa tak robi, jak docinki Carlosa za bardzo ją wkurwiają — odpowiada Logan.
— No i za każdym razem działa — twierdzi z dumą Vega, a jej chłopak przewraca z rozbawieniem oczami.
Jakiś czas później zaczynamy w końcu zbierać się do domu, bo robi się już późno, a poza tym na plaży pojawiają się paparazzi. Nie chcąc, żeby znowu zdjęcia moje oraz Dominiki, a może tym razem nawet całej paczki wylądowały w mediach, poganiam moich przyjaciół, którzy jednak nie zauważyli jeszcze fotografów. Wskazuję dziennikarzy palcem, prosząc żeby się pospieszyli, a dziewczyny wpadają w panikę.
Domi, Monia i Kami najszybciej, jak mogą, wrzucają do toreb rzeczy, nawet ich nie składając. Chwilę potem wszyscy pędzimy już w stronę aut, modląc się, żeby paparazzi nas nie zobaczyli. Co prawda zostawiliśmy ich na plaży, ale w każdej chwili na Third Street Promenade mogą pojawić się kolejne zastępy tych hien.
Przyspieszamy bieg, a ja przeklinam w duchu, że nie pomyślałem i nie wziąłem nawet głupiej czapki z daszkiem. Mógłbym dać ją Dominice, żeby choć trochę zakryła twarz. Dziennikarze mogliby wtedy jedynie zrobić zdjęcia jakiejś dziewczyny, ale nie byłoby dowodów, kim ona jest. Na fotografiach byłoby widać jedynie jej sylwetkę oraz ewentualnie jej włosy, wystające spod nakrycia głowy. Przy następnych wyjściach naprawdę muszę zadbać o takie rzeczy, bo nie chcę, żeby Domi miała przeze mnie problemy. Doskonale wiem, jak paparazzi swoją natrętnością potrafią zniszczyć człowieka, ale nie mam zamiaru pozwolić, żeby spotkało to moją przyjaciółkę.
Dominika
Wsiadam do samochodu Kendalla, uspokajając oddech. Ta cała wycieczka na plażę nie była chyba aż tak dobrym pomysłem, jak nam się wcześniej wydawało. Na całe szczęście udało nam się uciec przed paparazzimi, bo nie wiem, co by było, gdyby znów nas sfotografowali. Tym razem agencja by mi nie odpuściła i dziwię się w ogóle, że pozwalają mi oraz dziewczynom nadal mieszkać z Big Time Rush. Czuję jednak, że to wszystko jest zasługą Browna.
Od czasu włamania do naszego hotelowego mieszkania, mężczyzna robi wszystko, żeby było nam choć trochę łatwiej. Zgadza się na wszystko, o co go poprosimy, a jego pomoc jest nieoceniona. Nie dość, że wciąż wozi nas w każde miejsce, w którym akurat przebywają muzycy, to jeszcze siedzi tam z nami całymi dniami, a potem odwozi nas pod dom, pilnując przy tym godzin pracy zespołu, aby nie zorientowali się, że pod ich nieobecność opuszczamy rezydencję.
Chłopcy cały czas myślą, że kiedy oni są w pracy, my odpoczywamy w ich mieszkaniu, albo relaksujemy się przy basenie, znajdującym się w ogrodzie. Na razie nie mają pojęcia, że wychodzimy zaledwie kilka minut po nich, a wracamy parę chwil przed nimi. Nie wiem jednak, jak długo to potrwa, ponieważ ukrywanie tego staje się coraz cięższe. Widzę, że dziewczyny są już wykończone trybem życia, jaki prowadzimy, a ja nie czuję się lepiej. Wszystkie jesteśmy w ciągłym pośpiechu, przez całą dobę czuwając, aby nic złego się nie wydarzyło. Nawet ze snu potrafi wybudzić nas najmniejszy hałas, a my jesteśmy cały czas gotowe do działania. Nie mam pojęcia, ile jeszcze wytrzymamy w ten sposób. Szczerze mówiąc, kiedy przyjechałyśmy do Los Angeles, myślałam że będzie jakoś łatwiej. To znaczy, wiedziałam że nie będzie to życie jak ze snu, ale nie przypuszczałam, że będzie aż tak ciężko.
Naprawdę chciałabym, żeby to wszystko już się skończyło. Musimy z dziewczynami wziąć się wreszcie za rozwiązywanie tej sprawy, ale na ten moment, nie do końca mamy na to sposób. Na razie czekamy, aż będziemy mogły pojechać do szpitala, gdzie wylądował mężczyzna, którego postrzeliłam w kawiarni podczas pierwszej akcji. Rozmowa z nim może być naprawdę pomocna, chociaż mam świadomość, że chłopak pewnie nie powie nam zbyt wiele, o ile w ogóle się do nas odezwie. Z opowieści rodziców znam przypadki, gdzie przestępcy podczas całego przesłuchania nie wypowiedzieli ani jednego słowa. Można było trzymać ich w zamknięciu godzinami, a oni i tak milczeli. Trochę boję się, że tym razem też tak będzie, ale mam nadzieję, że jednak uda nam się czegokolwiek dowiedzieć.
Gdybyśmy miały choć skrawek informacji o tej całej szajce, mogłybyśmy wreszcie to zakończyć i pozwolić chłopakom znów normalnie żyć. My za to mogłybyśmy zrzucić z siebie ten ciężar i, choć będzie to oznaczało powrót do szarego, nudnego życia, myślę że jest nam to potrzebne. Boję się tylko momentu, w którym będziemy musiały pożegnać się z zespołem i wrócić do Polski, a wiem, że taki moment nastąpi, kiedy zakończymy sprawę.
Na samą myśl o rozstaniu z naszymi nowymi znajomymi, w moich oczach pojawiają się łzy. Być może to głupie, ale ja strasznie szybko przywiązuje się do ludzi. Właśnie dlatego dotychczas starałam się nikogo do siebie nie dopuszczać. W Polsce pozwoliłam wejść do mojego życia tylko Kamili, a Monika i Kacper byli przy mnie od zawsze. Nikomu innemu nie pozwoliłam na bliższe poznanie mnie. No, może trochę zaufałam Piotrkowi, ale też nigdy nie uważałam go za przyjaciela, tylko za zwykłego znajomego...
Tak właściwie, to dziwi mnie, że chłopak postanowił kontynuować ze mną znajomość, bo naprawdę nigdy nie dawałam mu żadnych powodów do tego. Traktowałam go raczej z dystansem i, choć dobrze się ze sobą dogadywaliśmy, nie przypuszczałam że nasza relacja przetrwa dłużej niż do zakończenia liceum. Kiedy więc wczoraj dostałam od niego wiadomość z pytaniem co u mnie, a dzisiaj prośbę o rozmowę na kamerce, byłam w lekkim szoku. Z ciekawości postanowiłam jednak odpisać chłopakowi i znalazłam też kilka minut, żeby spotkać się z nim na Skypie.
Muszę przyznać, że widok Piotrka trochę sprowadził mnie na ziemię. Na chwilę przestałam myśleć o pracy i o całym niebezpieczeństwie, które czyha w Los Angeles. Przez moment znów czułam się jak zwyczajna dziewczyna, prowadząca normalne, spokojne życie. Dzięki tej rozmowie odrobinę oczyściłam swój umysł i odetchnęłam.
Szybko musiałam jednak do ciężkiej rzeczywistości, gdzie nawet na plaży nie mogłam zaznać odpoczynku. Cały czas rozglądałam się po okolicy, czując że zagrożenie może pojawić się wszędzie, nawet w wodzie. Wiem, że podchodzi to już pod paranoję, ale od ponad tygodnia nie miał miejsca żaden napad. Z jednej strony powinnam się z tego cieszyć, ale z drugiej czuję, że to jeszcze nie koniec. Nie wierzę, żeby bandyci tak nagle sobie odpuścili, zwłaszcza że to wszystko wyglądało na grubszą akcję. Właśnie dlatego boję się, że planują coś naprawdę mocnego i zaatakują znienacka.
Wzdycham ze zmęczeniem, zauważając że podjeżdżamy już pod dom chłopaków. Kendall wjeżdża do garażu, gdzie parkuje auto, a miejsce obok niego zajmuje samochód Logana. Chwilę później wszyscy wchodzimy do domu i w ciszy rozchodzimy się do swoich pokoi. Tylko Monika zostaje na dole, żeby przygotować kolację, na którą woła nas dość szybko.
Bez słowa siadamy więc w kuchni i jemy zrobione przez nią kanapki. Żadne z nas nie ma raczej ochotę na rozmowę. W pomieszczeniu słychać tylko dźwięki spożywania kolacji, ale wydaje się, że nikomu to nie przeszkadza. Przynajmniej możemy zebrać myśli i choć przez chwilę skupić się na własnych problemach.
Po zjedzeniu kanapek dochodzimy jednak do wniosku, że godzina jest jeszcze dość wczesna, a nikt z nas nie jest na tyle zmęczony, żeby iść już spać. Zgodnie ustalamy więc, że obejrzymy jakiś film, tak na miłe zakończenie dnia. Padamy wszyscy na kanapę, a Kami bierze do ręki pilot, zaczynając skakać po kanałach.
— Może być horror? — pyta w pewnym momencie dziewczyna, a mnie przechodzą ciarki.
— Wiecie co? Ja chyba jednak sobie odpuszczę i pójdę do pokoju poczytać jakąś książkę. — Wstaję czym prędzej z kanapy.
— O nie, zostajesz tutaj. — Kamila ciągnie mnie z powrotem przed ekran. — Prędzej czy później cię do tych filmów przekonam.
— Nadal boisz się horrorów, co? — Kendall patrzy na mnie ze zmartwieniem, obserwując jak sięgam po niewielką poduszkę, którą przyciskam do piersi.
— Może... — mówię cicho, zawstydzona.
— Spokojnie, to tylko film — uspokaja mnie chłopak.
— Kendall, mówiłeś mi to za każdym razem, jak byłam mała. Czy kiedykolwiek zadziałało? — pytam ze zrezygnowaniem.
— Nie — odpowiada, zamyślając się na chwilę.
— Więc naprawdę pomyślałeś, że teraz zadziała? — Patrzę na niego z niedowierzaniem.
— Nie, ale spróbować zawsze można. — Uśmiecha się lekko, a ja przewraca oczami, skupiając się już na filmie.
Horror okazuje się być jednym ze straszniejszych, jakie kiedykolwiek oglądałam. Od czasu do czasu zdarza mi się podskoczyć, widząc, co dzieje się w filmie. Chłopaki też nie siedzą spokojnie, a Monika nawet nie patrzy już na ekran. Tak naprawdę tylko Kamila nie okazuje jakichkolwiek emocji. Siedzi niewzruszona, z obojętną miną śledząc losy filmowych bohaterów.
Trzęsąc się ze strachu, zamykam oczy, a dłonie zaciskam na poduszce. Nagle czuję jednak, że ktoś się do mnie przybliża. Uchylam niepewnie powieki, zerkając na Kendalla, który obejmuje mnie ramieniem. Patrzę na niego ze zdziwieniem, na co on przytula mnie odrobinę mocniej. Moje serce zaczyna bić jak szalone, a ja, po chwili namysłu, wtulam się w chłopaka, próbując się uspokoić. Czuję jednak, że będę siedzieć tak już przez cały film, bo nie ma opcji, żebym w inny sposób przetrwała ten horror.
Około dwie godziny później film wreszcie dobiega końca. Odrywam się od Kendalla, w którego objęciach spędziłam ostatnią godzinę. Kątem oka dostrzegam, jak Kamila ziewa ze znudzeniem i zaczyna szukać kolejnego filmu.
— Ciebie serio to nie ruszyło? — Logan patrzy z niedowierzaniem na Kami.
— Ale co? — pyta zdezorientowana dziewczyna.
— No film — wyjaśnia Henderson.
— Błagam cię, to był najgorszy i najnudniejszy horror jaki w życiu widziałam — prycha z kpiną Kamila.
— To jakie ty horrory oglądałaś?! — pyta zszokowany chłopak.
— Dobre. Oglądamy coś jeszcze, czy idziecie spać? — Moja przyjaciółka szybko zmienia temat.
— Ja idę spać, drugiego horroru mogę nie wytrzymać. Dobranoc. — wstaję z kanapy i czym prędzej kieruję się do pokoju, kątem oka widząc, jak salon opuszczają też pozostali. W efekcie tego przed telewizorem zostają tylko Kamila i Logan.
Wchodzę do sypialni i siadam na łóżku, biorąc głęboki oddech. Siedzę tak przez chwilę, a następnie wstaję, wyciągam z szafy piżamę i idę do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic. Po powrocie do pokoju od razu padam na łóżko, przykrywając się po uszy kołdrą i próbuję zasnąć, bo jutro czeka mnie ciężki dzień.
Kilka godzin później na zegarku wybija jednak godzina trzecia nad ranem, a ja wciąż nie śpię. Od paru godzin bezskutecznie przewracam się z boku na bok, starając się zasnąć, ale kompletnie nic to nie daje. Jak tylko zamykam oczy, widzę sceny z tego głupiego horroru i coraz bardziej się boję.
Siadam sfrustrowana na łóżku, nie wiedząc, co zrobić. Zapalam lampkę nocną i zastanawiam się nad dobrym sposobem na zaśnięcie. Za trzy godziny muszę wstać, więc nie ma opcji, żebym dzisiaj nie spała. Muszę zdrzemnąć się chociaż godzinkę, bo inaczej może być naprawdę źle.
Kładę się z powrotem, wtulając się w kołdrę. Nie wyłączam lampki nocnej, z nadzieją, że może jej światło trochę mnie uspokoi. Jejku, nie pamiętam już, kiedy po raz ostatni tak bardzo się bałam. To, co się teraz ze mną dzieje, jest co najmniej niedorzeczne. Przecież wiem, że to był tylko zwykły film i nic tam nie działo się naprawdę. Mimo to nie umiem przestać się bać. Leżę sama w ciemnym pokoju i dosłownie wszystko, na co tylko spojrzę, przypomina mi stwory z najgorszych koszmarów. Niestety nawet zapalona lampka nic nie daje, więc około czwartej wstaję zrezygnowana z łóżka i po cichu wychodzę z pokoju.
Z mocno bijącym sercem idę przez ciemny korytarz, zmierzając w kierunku pokoju jednego z moich przyjaciół. Znam jedną metodę, która działała na mój strach i bezsenność, kiedy byłam mała, więc mam szczerą nadzieję, że to rozwiązanie zadziała również teraz.
Pukam dwa razy w drewniane drzwi, po czym uchylam je lekko, mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Wchodzę powoli do sąsiedniej sypialni i podchodzę do łóżka, na którym uroczo śpi Kendall. Biorę głęboki oddech, a następnie lekko szturcham blondyna w ramię, tym samym budząc go po chwili.
— Domi? Co się dzieje? Która godzina? — pyta zaspany chłopak.
— Późna. Mogę dzisiaj tu spać? Boję się po tym horrorze — mówię niepewnie, trochę bojąc się reakcji mojego przyjaciela.
— Jasne, kładź się — zgadza się bez wahania chłopak
— Dziękuję. — Uśmiecham się lekko, po czym kładę się na skrawku łóżka, zamykając oczy.
Chwilę potem czuję, jak Kendall narzuca na mnie kołdrę, przez kilka sekund głaszcząc mnie uspokajająco po ramieniu. Wtulam się w pościel, a moje policzki zaczynają się czerwienić. Czując obok obecność Kenda, przestaję się bać i wreszcie udaje mi się zasnąć.
*~*
Hejka!
Jak widzicie, wreszcie pojawia się nowy rozdział. Teraz mam już wszystkie części napisane na zapas, więc postaram się codziennie coś dodawać, ale nic już nie obiecuję. Mam teraz dość duże zamieszanie w życiu prywatnym, a poza tym wciąż pracuję nad czymś, co według planu powinno pojawić się tutaj już w przyszłym tygodniu, więc jedyne, co mogę zrobić, to poprosić Was o jeszcze chwilę cierpliwości.
A jeśli chodzi o rozdział, ciekawi mnie, co sądzicie o relacji Dominiki i Kendalla. Uważacie, że może wyjść z tego coś więcej, czy raczej będzie to tylko przyjaźń? A może shipujecie kogoś zupełnie innego? Piszcie! ;)
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top