11. Kocham cię
Ostatni tydzień spędziliśmy z Kamilem osobno. Po ostatnich zawodach nasze kadry wyjechały w różnych terminach, a w Zakopanem byliśmy w różnych hotelach.
Co prawda byłem w jego hotelu, ale trener złapał mnie, gdy wracałem o szóstej rano do siebie i, delikatnie mówiąc, zdenerwował się. Tak więc miałem zakaz opuszczania hotelu. Do odwołania. No i miałem mały problem, bo choćbym bardzo chciał, nie miałem jak spotkać się z... Moim chłopakiem?
Mogę go tak już nazwać? Czy to jeszcze za wcześnie? Nie miałem pojęcia jak określić naszą relację.
Napisałem SMS-a do Kama informując go o tym, a po chwili zadzwonił mój telefon i to był właśnie mój Polak.
- Przyjdę do ciebie wieczorem - oznajmił od razu. Nie zdążyłem się nawet odezwać.
- Przeczytałeś SMS-a, którego ci napisałem? - westchnąłem.
- Tak... I mam pytanie... - urwał na moment. - Jak trener mógł cię złapać o szóstej rano? Cierpi na bezsenność?
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie siedzę z nim w nocy w pokoju... Sugerujesz mi, że mam go jakoś... Przekupić żeby zapomniał o tym co widział? - zażartowałem, bo wiem, że Kamil jest zazdrośnikiem.
- Ja nic nie sugeruję. Siedź w pokoju na tyłku, jasne? - mruknął. - Mnie nie złapie... - wrócił do pierwotnego tematu. - Nie raz się wymykałem z hotelu. Możesz być spokojny.
- Dobrze - zgodziłem się. - Drzwi będą otwarte.
- Jak zawsze, słonko. Ty nigdy nie zamykasz drzwi - zaśmiał się.
- Uważaj żebyś nie pocałował klamki, jak przyjdziesz - ostrzegłem z uśmiechem.
- Nie zrobiłbyś tego - śmiał się.
- Jesteś pewien?
- Tak. Chcesz mnie zobaczyć, tak samo mocno, jak ja chcę ciebie - wymruczał do telefonu, a ja poczułem przyjemne ciarki na plecach.
- Może - szepnąłem do telefonu.
- Proszę cię - jęknął. - Przyjdę o 23.
- Będę czekał.
- Muszę kończyć, słonko. Odezwę się później. Kocham cię, pa.
- Hej - uśmiechnąłem się i rozłączyłem.
Cały dzień spędziłem z Johannem, nie robiąc nic produktywnego. Jak zawsze zresztą.
Koło 22, wyszedłem od niego, bo chciałem się jeszcze ogarnąć zanim przyjdzie Kamil.
Po powrocie do siebie, od razu skierowałem się do łazienki. Wziąłem prysznic, doprowadziłem moje włosy do porządku, potem ubrałem granatowe spodnie i czarną koszulkę bez rękawów, w których zawsze spałem.
Następnie położyłem się na łóżku, wziąłem laptop i sprawdziłem media społecznościowe, przeczytałem wiadomości od fanów, na kilka odpisałem, tak samo na komentarze pod ostatnim zdjęciem.
- Hej - do pokoju wszedł Kamil, od razu położył się obok mnie. - Zdradzasz mnie z Andim? - wskazał na powiadomienie, które właśnie przyszło i mówiło, że Andreas polubił moje zdjęcie.
- Właśnie miałem ci powiedzieć.
- Moje serduszko - położył dłoń na klatce piersiowej, a po chwili się zaśmiał. - Obejrzymy jakiś film?
- Jaki?
- Jakiś fajny - wyszeptał, muskając wargami moje ucho. - Masz gęsią skórkę - przeciągnął palcami po mojej szyi.
- Przestań - poprosiłem, bo to było dla mnie lekko niekomfortowe.
- Przepraszam - szepnął i ponownie się do mnie przytulił.
- Kryminał, czy akcji? - zapytałem, wracając do tematu filmu.
- Czemu jesteś taki spięty? - szepnął. - Przez to co zrobiłem? Nie chciałem nic...
- Wiem, Kamil - obróciłem głowę w jego stronę. - Jest ok - musnąłem delikatnie jego wargi swoim, a na ustach Stocha pojawił się szeroki uśmiech.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę z każdego takiego twojego gestu w moją stronę - pogłaskał mnie po policzku.
- Ja też się cieszę - szepnąłem.
Popatrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a potem zaczęliśmy się zastanawiać nad filmem. W końcu zdecydowaliśmy się na klasykę, czyli serię z Bondem. Obaj znaliśmy te filmy na pamięć. Ale one się nigdy nie nudzą.
- Kamil? - szepnąłem w połowie drugiego filmu.
- Mmm?
- Nie mam nic przeciwko, żebyś się przytulał do mnie przez sen, ale będzie ci niewygodnie - zauważyłem, mając na myśli to, że jest w ubraniu.
- Już... Moment... Zaraz się rozbiorę... Daj mi chwilę - wyszeptał.
- Dam ci, ile chcesz - odparłem.
- Cieszę się - odparł, nie ruszając się. Wyłączyłem film i odstawiłem laptop na bok. - Dlaczego? Oglądałem to - podniósł głowę.
- Idziemy spać... Już prawie druga - odparłem.
- Ale... - zaczął
- Spać.
- Ale ściągasz koszulkę - oznajmił, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Kamil wstał, zdjął swoją bluzę i spodnie, i założył ręce na piersi, patrząc na mnie. - Wiesz, że nie odpuszczę.
- Czasami cię nie znoszę - oznajmiłem, po czym usiadłem i zdjąłem podkoszulkę. Ponownie się położyłem, Kamil do mnie dołączył kładąc mi głowę na klatce piersiowej.
- Lubię słuchać twojego serca.
- A przez koszulkę nie mogłeś?
- Nie. Tak lepiej słychać - muskał palcami mój brzuch, a mięśnie napięły się mimowolnie pod jego dotykiem. - Podoba mi się taka reakcja.
- Spodziewałeś się innej? - szepnąłem.
- Spodziewałem się, że mnie powstrzymasz.
- Kamil... - zacząłem niepewnie. - Bo...
- Co jest? - uniósł się na łokciu, ale nie patrzyłem na niego, tylko na jego dłoń, leżącą na moim brzuchu.
- No, bo jeśli... - czułem pieczenie na policzkach, moja skóra musiała być bardzo czerwona. - Jeśli nadal chcesz...
- Chcę wszystkiego, co ma związek z tobą - przeniósł dłoń z mojego brzucha na twarz i pogłaskał mnie po policzku.
- Pocałuj mnie - wyrzuciłem z siebie, a Kamil uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś pewien? Nie chcę wywierać na tobie presji - oparł czoło o moje.
- Nie czuję presji - odparłem. I naprawdę tak było. Kamil na mnie nie naciskał. Cierpliwie czekał aż to ja zdecyduję ci dalej i kiedy to będzie.
Usta Kamila dotknęły moich, na początku ten pocałunek nie różnił się od poprzednich, lecz po chwili poczułem język Kama na wargach. Rozchyliłem usta, wpuszczając go do środka. Starałem się odwzajemnić pieszczotę, odpowiadać na każdy ruch jego języka, lecz doskonale wiedziałem, że robię to niezdarnie i zapewne Kamil oczekiwał czegoś innego.
Czułem jak jego usta jeszcze bardziej naparły na moje. Uniosłem dłonie, wczepiłem palce we włosy Polaka i mimowolnie lekko za nie pociągnąłem, a on jęknął w moje usta, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.
Odsunąłem się troszeczkę, przerywając pocałunek. Kamil przycisnął jeszcze na chwilę usta do moich, a potem się odsunął. Obaj mieliśmy urwane oddechy.
- Bardzo cię kocham, Danny.
- Ja ciebie też - odparłem tym razem, bez wahania. Bo byłem pewien tego co mówię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top