23


Tydzień przed weselem, organizatorka ślubna Juliett Adison miała poważny wypadek samochodowy, przez odniesione urazy niestety nie była zdolna do pracy. Doznała złamania prawej nogi i lewej ręki, a jej mąż urazu kręgosłupa. To były straszne wieści, wszyscy martwiliśmy się o ich zdrowie, ale także o wesele. Ponieważ to wydarzenie stanęło nagle pod znakiem zapytania. Ciocia była zdruzgotana tą wiadomości, jak i samym faktem, że czekała ponad dwa lata w kolejce do Juliett, ponieważ była ona jedną z najlepszych organizatorek w stanie Nowy York. To był pech, oraz cios, którego nikt z nas się spodziewał. Ciocia zaczęła postrzegać to jako zły znak, omen. Nie mogłam dopuścić aby jej czarnowidztwo totalnie zatruły jej umysł. Dlatego obiecałam jej, że zajmę się wszystkim i doprowadzę sprawę wesela do końca. Wraz z dziewczynami zakasałyśmy rękawy i zabrałyśmy się do pracy z zespołem Juliett. Wszyscy mieliśmy wspólny cel, by wesel mojej cioci był tak jak sobie wymarzyła.

 Wesele miało odbyć się w przepięknym i kameralnym The Bowery hotel. Lucjan przyjaźnił się z jego właścicielem, co dawało nam przewagę jeśli chodzi o załatwianie wszelkich spraw z obsługą, czy dekoracją sali. Przez natłok obowiązków w tym wszystkim zabrakło mi czasu dla Daniela. Postanowiłam spróbować z nim, być już tak naprawdę, ale czy na poważnie? Wszystko się okaże, gdzieś tam pod skórą czaił się wciąż jeszcze ten strach, ale jak już powiedziałam A to musiałam powiedzieć i B, C, a nawet Z. Nękało mnie poczucie winy, bo to miał być nasz czas na poznawanie się, odkrywanie siebie nawzajem. A wszystko to musiało zaczekać, bo ciocia była teraz ważniejsza.  Ślub miał odbyć się w sobotę, więc w piątek popołudniu większość z nas zameldowała się do swoich pokoi. W tym również przyszli małżonkowie, reszta gości przybędzie na gotowe w sobotę o dwunastej. Z racji, że Lucjan był już raz żonaty, i nie uzyskał rozwodu kościelnego brali z ciocią ślub cywilny. Więc uroczystość zaślubin odbędzie się w hotelu na obszerny tarasie z widokiem na Nowy York. Wesele będzie kameralne w stylu boho, do godziny dziewiętnastej udało się pracownikom Juliett urządzić salę oraz taras. Girlandy z liści bluszczu przeplatane białymi różami porozwieszane zostały na ciemno drewnianych belkach. Dodatkowo by nadać charakteru na sznurkach pod sufitem umiejscowione zostały czarne lampiony, no i te stylowe żyrandole rodem z lat trzydziestych robiły piorunujące wrażenie. Bogoto nakryte stoły, które ustawione były w literę L, białe obrusy pokryte były prześliczną staromodną zastawą. Po prawej stornie był rozmieszczony taras, a po lewej gustowny bar, cały hotel utrzymany był w stylu starego Hollywood. Wystrój robił wrażenie. A ceny za noc w apartamencie wahały się tu od 1500 dolarów w górę.

Weszłam skonana do swojego pokoju, który tak jak cały hotel był klimatyczny i gustownie urządzony. Postawiłam walizkę obok łóżka a sukienkę zapakowaną w pokrowiec powiesiłam na drzwiach szafy. Dostrzegłam średniej wielkości czerwone pudełko leżące na łóżku. Zdziwiona wzięłam je w dłoń, otworzyłam, a w środku niego znajdowała się perłowa kolia składająca się z dwóch rzędów pereł z ze srebrnymi zdobieniami. Moja mama miała kiedyś podobną, zmarszczyłam brwi skonsternowana. 

-To nie możliwe - Powiedziałam do siebie,  bo przecież wszystkie pamiątki jak i cała biżuteria przepadły pochłonięte przez ogień. Usłyszałam pukanie do drzwi, odłożyłam kolię do pudełka i poszłam otworzyć.

-Daniel - Powiedziałam na widok swojego chłopaka przed drzwiami. Miałam do niego dzwonić, a on już tu był. Cóż za przemiła niespodzianka. Nasze usta zderzyły się ze sobą, wpadliśmy razem do środka pokoju, zatoczyłam się do tyłu, ale on przytrzymał mnie w pionie.

-Stęskniłem się - Wymruczał - I to bardzo - Dodał.

-Też się cieszę, że cię widzę - Zawiesiłam dłonie na jego szyi. Patrzyliśmy sobie w oczy kilka dłużysz sekund, po czym Daniel znowu mnie pocałował tym razem namiętniej niż chwilę temu. W końcu wylądowaliśmy oboje na łóżku. Zaczęłam się śmiać, bo on był niemożliwy, rzucił się na mnie niczym wygłodniały wilk. Nagle przerwał, sięgnął ręką na koniec łóżka. Wziął w dłoń czerwone pudełeczko i zaskoczeniem spojrzał na mnie.

-Masz tajemniczego wielbiciela? - Zapytał.

-Tak mam, ciebie - Chwyciłam go za poły marynarki z zamiarem ponownego przysysania się do jego ust,  ale on spojrzał na mnie zdenerwowany. Zaświeciła mi się czerwona lamka w głowie.

-To nie od ciebie? - Zapytałam zbita z tropu.

-Nie - Odpowiedział.

-O kurczę - Rzuciłam zawstydzona i skonsternowana, to w takim razie od kogo był ten prezent? Wyrwałam mu je z dłoni ponownie otworzyłam. Z tyłu na zapięciu był przyczepiony mały bilecik zawieszony na białej nitce. Przyjrzałam się uważniej maleńkim literką.

-Własność M.B.R - Przeczytałam na głos. MBR? Czyżby ta kolia należała do mojej babki? Nagle doznałam olśnienia.

-Ta kolia należała do moje babci MBR to są jej inicjały Miranda Bank's Rubens - Powiedziałam oniemiała. Daniel pokręcił głową, a potem wziął ode mnie kolię i zerknął na nią z podziwem. I już wiedziałam kto zostawił tutaj to pudełko. 

-Twoja ciotka

-Ciocia - Powiedzieliśmy jednocześnie. Nie mam zielonego pojęcia skąd ona go miała, myślałam, że wszystko spłonęło w pożarze. Ponieważ mam trzymała w domu większość rodzinnych pamiątek po babci w tym także biżuterię, a moja babcia uwielbiała błyskotki. Miała ich od groma -Czułam silną potrzebę pójścia do cioci i wyjaśnienia tej sprawy, jednak Daniel tu był, i nie chciałam go znowu zostawiać. Stwierdziłam, że później wypytam o to ciocię. Teraz chciałam się nacieszyć naszym czasem sam na sam.

-Więc jak w pracy? - Zapytałam odkładając pudełko na stolik nocny.

-Bez ciebie jest tam jakoś tak smutno - Uuu położyłam dłoń do jego policzka, a on wtulił się w nią.

-Wrócisz do nas, do mnie, do firmy? - Zapytał z nadzieją.

-Oczywiście, nawet nie wiesz jak przykrzy mi się za pracą - Jego oczy rozbłysły nadzieją.

-Tylko za pracą? - Dopytywał.

-No za Samem też - Daniel zmrużył oczy, droczyłam się z nim, co sprawiała mi niebywałą radość.

-I za takim jednym gościem, na którego bez przerwy wpadałam. I który cały czas mnie zagadywał i który...- Ucięłam zdanie, bo pocałowałam go. Zamruczał tuż przy moich ustach. Objął tył mojej głowy i przyciągnął mnie do siebie, przylgnął do mnie i nie wypuścił z objęć do czasu, aż musieliśmy zaczerpnąć wdechu.

-Co powiesz na prysznic? - Zaproponował.

-Yhm...

Oboje staliśmy na przeciwko siebie nadzy, prysznic okazał się tak wielki, że spokojnie zmieściłoby się czworo dorosłych ludzi. Zerknęłam na imponujący wzwód partnera i zaczęłam się śmiać. Takie zachowanie nie było na miejscu, ale kiedy bardzo się czymś stresowałam reagowałam na to śmiechem. Zakryłam dłonią usta.

-Przepraszam - Wyszeptałam. - Denerwuję się przy tobie bardzo, ja wiesz...- Urywam zawstydzona. Kto by pomyślał, że będę się wstydzić przed mężczyzną, przecież kiedyś miałam ich na pęczki, a moja seksualność była o poziomy wyżej niż teraz. Bo teraz czułam się jak głupia niedoświadczona dziewucha, która nie wie gdzie podziać oczy.  Daniel bierze w dłoń żel pod prysznic, wyciska na moje ramiona dużą porcję, nawet pod strumieniem ciepłej wody czuję chłodność żelu na swojej skórze. Wzdrygam się dosłownie na sekundę, bo kiedy ciepłe dłonie lądują na moich ramionach, całe zdenerwowanie uchodzi ze mnie. Jego dłonie suną, po śliskiej skórze, a jego oczy. Boże są całkowicie zamglone od pożądania. 

-Jesteś idealna, a nawet piękniejsza niż wcześniej - Zapiekły mnie policzki pod wpływem jego słów. 

-Twoje piersi są idealnie stworzone do moich dłonie, zobacz - Chwycił je w obydwie napienione dłonie, obchodził się z nim czule, pieścił jej z taką nonszalancją. Obrócił mnie twarzą do ściany. Poczułam jego dłonie na plecach. 

-A twoje pośladki... - Dotknął ich - Idealnie wpasowują się w mojego....- Poczułam jak przyłożył do mojego tyłka swojego penisa. 

-Kutasa wrr..- Warknął podniecony. Czułam go, jego długość oraz delikatny a jednocześnie zmysłowy dotyk. Potem zjechał niżej pocierając swoją długością o moją szparkę. Odruchowo wygięłam plecy w łuk bardziej napierając na niego tyłkiem. Ugryzł mnie w ucho, wydałam jęk zaskoczona tym doznaniem. Delikatnie wszedł we mnie, bardzo powoli i płynnymi ruchami docierał głębiej. Czułam go intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej. Odchyliłam głowę do tyłu, a on pochłonął moje usta łapczywie. Przyśpieszył, a ja z każdą sekundą stawałam się bardziej zamroczona podnieceniem. Spazmy orgazmu przecięły moje ciało. Jęczałam, krzyczałam, skamlałam. W głowie miała jeden wielki emocjonalny bałagan. Daniel wyszedł ze mnie, a ja obróciłam się do niego twarzą, opierając się plecami o marmurową ścianę. Byłam zdyszana jak po przebiegnięciu co najmniej pięciu mil. Daniel masował właśnie swojego penisa spuszczając się na ziemię. Sperma pomieszana z wodą spłynęła do kratki kanalizacyjnej. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. Podniosłam płyn z ziemi, nalałam sobie na dłonie.

-Teraz moja kolej - Rzuciłam z uśmiechem, Daniel odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać. Podeszłam do niego i rozsmarowałam płyn na jego okazałej klatce piersiowej. Cudownie było czuć po skórą jego twarde mięśnie.

-Boże tyle czasu zmarnowałam - Powiedziałam smutna, a jednocześnie byłam też szczęśliwa. Szczęśliwa ponieważ miałam go przy sobie. Daniel położył ręce na moich przedramionach, spojrzał mi z tak wielką intensywnością w oczy.

-Dość - Powiedział zdeterminowany - Dość użalania się nad przeszłością. Zdecydowałaś się dać nam szansę, jestem cholernie szczęśliwy z tego powodu - Przytulił mnie do siebie - Było minęło, od dzisiaj liczymy się tylko i wyłącznie my. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top