21


DANIEL

Wróciłem do domu wkurzony jak cholera, miałem ochotę coś rozwalić. Kopnąłem z impetem figurkę stojącą przy wejściu,  przywiozłem ją z podróży do Indii. Upadła na podłogę roztrzaskując się na kawałki. Niestety nie przyniosło mi to nic poza bólem dupy, bo była cholerę droga. Z lodówki wyjąłem butelkę wódki, pociągnąłem długi łyk, paliło w przełyk niemiłosiernie. Czy ona nie widziała tego jak bardzo mi zależało? Oboje wyrządziliśmy sobie krzywdę, ona mi tym zakładem, a ja jej tym, że wybrałem inną i nie spróbowałem wyjaśnić sytuacji pomiędzy nami. Przez większość czasu uważałem się za jej ofiarę, pragnąłem znienawidzić ją, ale nie potrafiłem do jasnej cholery! Dlaczego teraz czuję się winny? Winny zaprzepaszczania naszej wspólnej przyszłości? Wiem, że spierdoliłem, ona spierdoliła oboje pokpiliśmy sprawę. Ale los znowu nas zetknął, jeśli to nie był znak z nieba, to już kurwa nie wiem co!

W poniedziałek przyszedłem do pracy później niż zwykle, było już południe. Cały weekend spędziłem pijąc i użalając się nad sobą. Czułem się do bani i pewnie nie wyglądałem za dobrze. Do pracy przyjechałem Uberem, bo wciąż czułem posmak wódki na języku. Spojrzeniem omiotłem recepcję, nie było jej, a więc jednak spełniła swoją groźbę zrzuciła pracę. Za to Sam wyszedł ze swojego gabinetu wkurzony jak cholera.

-Coś ty stary zrobił? - Rzucił z pretensjami. 

-Nic - Odpowiedziałem poirytowany jego zachowaniem.

-Jak to kurwa nic!? Dlaczego nie przyszła do pracy? - Pytał rozgniewany.

-Sądzisz, że to moja wina? - Spojrzałem na niego z pod byka.

-No chyba nie moja? - Odparował oburzony.

-Właśnie, że twoja po coś ją w ogóle zatrudniał!?- Wypomniałem mu. To była jego wina, nie miałem nawet szansy cieszyć się nowo odzyskanym spokojem po rozwodzie, bo pojawienie się Ellie wszystko zepsuło.

-Bo była nam potrzebna asystentka? Bo firmę którą stworzyliśmy RAZEM! Zostawisz na moich barkach? Zwiedzasz sobie świat, a ja tu zasuwam za trzech!? - Wyliczał mi powody. Moje życie było już wystarczająco skomplikowane, nie chciałem rozproszenia w postaci przepięknych oczu mojej byłej! O nie! Przejechałem ręką po twarzy zmęczony i wściekły, z windy wyszła właśnie Lucy. Pięknie jeszcze jej tu brakowało.

-Nie mogę się do niej dodzwonić - Rzuciła zmartwiona, ale kiedy zobaczyła mnie, przystanęła. Zmierzyła mnie tak wrogim spojrzeniem, jakbym co najmniej zabił jej kotka albo i dwa.

-Pan prezes - Zakpiła,  zaraz co tu się kurwa odpierdala?

-Wyszedłeś z nią z imprezy, a ona nagle nie zjawia się w pracy i nie ma z nią kontaktu. Co jej zrobiłeś? - Rzuciła dźgając mnie swoim palcem w pierś. Spojrzałem na jej dłoń potem na nią. Zdziwiony tym, że w ogóle miała czelność mnie tknąć.

-Nic jej nie zrobiłem! - Wyrzuciłem dłonie do góry w akcie wzburzenia.

- Akurat - Cisnęła mi w twarz jakimś papierem, wkurzony podniosłem go z podłogi.

-Co to? - Zapytałem.

-Moje wypowiedzenie!- Fuknęła. Zmarszczyłem brwi nie bardzo rozumiejąc powód jej zwolnienia. Nie cała ta sytuacja była jakaś chora! Prychnąłem.

-Wytłumaczmy coś sobie! - Warknąłem- Trzymasz tak bardzo jej stronę, a nawet nie wiesz co się wydarzyło! Nic jej nie zrobiłem! Kurwa ludzie o co wy mnie posądzacie!? To ona powiedziała, że nie chce zaczynać ze mną czegokolwiek, dała mi kosza! - Sam pobladł, patrzył to na mnie to na Lucy, która też wydawała się zmieszana.

-Przecież ona wciąż coś do ciebie czuje - Powiedziała skołowana.

- Widocznie to coś jest zbyt słabe, aby była gotowa spróbować - Rzuciłem.

-Musisz wiedzieć, że ona przeszła załamanie nerwowe, leczyła się długi czas na depresję. Dopiero jakiś rok temu ogarnęła się na tyle by wyrwać się ze stanu zawieszenia, w którym tkwił dłuższy czas - Po tych słowach całe zdenerwowanie uszło ze mnie.

-Chociaż nigdy tego nie przyznała, jestem prawie pewna że leczyła także swoje złamane serce. Ona się boi, Daniel, boi się ciebie. I jeśli nie masz wobec niej poważnych zamiarów to lepiej odpuść - Po tych słowach Lucy zabrała kartkę z mojej dłoni i opuściła nasz poziom. Stałem jak zamurowany. Nie zdawałem sobie sprawy z ogromu cierpienia Ellie, aż do tej chwili. Kurwa!

-Co zamierzasz teraz zrobić? - Zapytał poważnie Sam.

-Nie wiem - Odpowiedziałem skołowany. Poszedłem do swojego gabinetu i zamknąłem drzwi. Zapatrzyłem się w obraz za okna.

Na uczelnie zawsze przychodziłem pierwszy, a wychodziłem ostatni. Niestety nie miałem w życiu tak łatwego startu jak pozostali studenci, którzy pochodzili z zamożniejszych rodzin. Moja matka wychowywała mnie bez ojca, pracowała na pełen etat, a weekendy sprzątała domy u bogatych ludzi. Czasem bywało nam ciężko, ale starałem się pomagać jej w domowych obowiązkach, a przede wszystkim nie przy stwarzałem jej kłopotów zadając się z nie właściwym towarzystwem pakując się w kłopoty. Poświęciła dla mnie wszystko, a przecież mogła mnie oddać tak, jak kazała jej rodzina...

 Rodzice mamy byli bardzo religijni, wiara była dla nich wszystkim. Takie były ortodoksyjne żydowskie rodziny. Kiedy moja matka skończyła czternaście lat został wybrany już dla niej mąż, miała poślubić go kiedy osiągnie osiemnaście lat.  W chwili swoich osiemnastych urodzin uciekła z domu. Jak to opowiadała chciała uciec przed przymusowym małżeństwem, bo nie czuła się gotowa, a poza tym całe życie żyła pod dyktando rodziców. Od dziecka była uczona na matkę, żonę i kucharkę. Miała urodzić gromadkę dzieci swojemu mężowi dbać o ognisko domowe.  Tymczasem ona chciała poszaleć, zasmakować wszystkich tych rzeczy, których jej zabroniono. Kiedy rok od ucieczki stanęła w drzwiach swojego rodzinnego domu z ciążowym brzuchem, rodzice odmówili jej schronienia. Kazali usunąć ciążę, dopiero wtedy może by jej wybaczyli. Więc nie miała gwarancji, czy przyjęliby ją z powrotem. Ale ona nie chciała tego zrobić, nie otrzymała pomocy jakiej potrzebowała, a kiedy oświadczyła im, że chce urodzić dziecko czyli mnie, wyrzekli się jej. Mama miała jednak więcej szczęścia niż niektóre dziewczyny z jej środowiska. Trafiła na wspaniałą urzędniczkę, która pomogła jej ogarnąć mieszkanie i zasiłki. Ale poniosła też ogromny koszt swoich decyzji ponieważ nie mogła kontaktować się ze swoim rodzeństwem. Została sama jak palec, bo dla jej bliskich były ważniejsze pozory i to co powiedzą ludzie niż życie własnej córki.

Swoją pierwszą aplikację stworzyłem w wieku szesnastu lat. Została bardzo dobrze przyjęta, za popularnością tej appki szły ogromne pieniądze, sprzedałem ją za okrągły milion dolarów. Potem stworzyłem jeszcze dla firmy Craft kolejne ulepszenia czy aktualizacje. Za pieniądze kupiłem mamie mieszkanie w przepięknej kamienicy w dzielnicy Greenpoint. Byłem cholernie dumny, że mogłem odwdzięczyć się mamie za te wszystkie lata poświęcenia i wyrzeczeń, które musiała podejmować mając na celu moje dobro, często zapominając o swoich potrzebach, czy zachciankach.

Geniusz to nie wszystko, choć mogłem tworzyć aplikacje z zamkniętymi oczami to podstaw biznesu musiałem się nauczyć. Miałem wielkie plany i marzenia, w przyszłości chciałem pracować na swój własny rachunek, stworzyć firmę technologiczną. Być pionierem i wyznaczać trendy. Te wszystkie godziny nauki nie poszły na marne, posiadałam tyle wiedzy, że dziekan postanowił przerzucić mnie o rok wyżej. Nigdy nie przypuszczałem, że coś odciągnie mnie od nauki miałem wyznaczony cel, który skrupulatnie realizowałem. W bibliotece zaczęła pojawiać się pewna blondynka. Rozpraszała mnie, wodziłem za nią wzrokiem bo była tak cholernie piękna, że gdybym nie zwrócił na nią uwagi byłbym totalnym ignorantem. Miała piękne długie nogi, które zawsze podkreślała kusymi spódniczkami. Delikatne rysy twarzy, szaroniebieskie duże oczy, które wydawały się bardzo jasne jakby nosiła specjalnie soczewki. Kiedyś przyłapała mnie na gapieniu się na nią. Byłem zażenowana tym faktem, bo dziewczyna cieszyła się sporym powodzeniem wśród chłopaków. Więc ja nie miałem u niej szans, pozostawało mi tylko podziwiane jej z daleka. Nie należałem też do rozmownych osób, preferowałem swoje własne towarzystwo. Większość chłopaków czekało tylko na weekend i imprezy. A ja lubiłem spędzać wolny czas na graniu na PlayStation.

Któregoś dnia odezwała się do mnie, byłem wtedy tak pochłonięty lekturom, że nawet nie zauważyłem kiedy zajęła miejsce obok w ławce. A kiedy zorientowałem się, że to ona spanikowałem. Była ubrana cholernie seksownie i czułem mocne naprężnie w swoich spodniach. Chciałem szybko od niej uciec, ale nie pozwoliła mi. Chciała, żebym ją odwiózł do domu. Tylko, że ja strasznie się przy niej denerwowałem i ten pomysł wydawał mi się zły.

Wtedy pierwszy raz dziewczyna robiła mi dobrze, było to najcudowniejsze przeżycie w moim życiu. Mało tego wyraziła chęć na spotkanie się ze mną ponownie byłem zmieszany, ale i podjarany, że taka laska zwróciła na mnie uwagę. Co już wtedy powinno zwrócić moją czujność. Weekend w jej domku nad morzem był kolejnym niezapomnianym dla mnie przeżyciem, pierwszy raz uprawiałem seks. Chociaż nie powiedziałem jej tego, bo wstydziłem się, że w wieku dwudziestu jeden lat nadal byłem prawiczkiem.

Spotykaliśmy się częściej, czasami pomagałem jej w nauce, ale zwykle lądowaliśmy w łóżku. Była mną nienasycona, a ja nią. Czułem, że zakochiwałem się w tej dziewczynie. Bo nie była tylko głupią pustą blondynka na jaką się kreowała. Była mądrą i bystrą dziewczyną o wielkich marzeniach.

Więc kiedy jej przyjaciółka Blanka powiedziała mi o zakładzie nie mogłem w to uwierzyć. Bo Elli wydawała się mi tak prawdziwa jak tylko mogła, i gdy dotarło do mnie, że przez cały czas grała i udawała poczułem się strasznie wykorzystany. Zakochałem się w oszustce, zniszczyła mnie psychicznie, Byłem załamany i wkurzony. Chciałem się z nią rozmówić, ale Bianka przekonała mnie, że to nie ma sensu, że ona robi tak do dłuższego czasu. I przestworzy mi to tylko więcej bólu. Posłuchałem ją, teraz wiem, że to był cholerny błąd. 

Kiedy byłem załamany Bianka podtrzymywała mnie na duchu, była zawsze dostępna. Zaopiekowała się mną, rozśmieszała poświęcała mi swój czas. Nie wiem jak do tego doszło, ale przespałem się z nią jeden raz potem drugi. Była zupełnie inna od Ellie troskliwa, nazywała mnie swoim chłopakiem przy koleżankach, poczułem się ważny. A Ellie spotykała się tylko ze mną po za szkołą, na uczelni zachowywała się jakbyśmy się nie znali i nie pierzyli ze sobą. Brylowała w śród swoich znajomych, a ja stałem i patrzyłem na to wszystko z boku. Bianka została w moim życiu na dłużej, była przy mnie kiedy rozkręcałam firmę. Wspierała mnie, często pomagała. Była dobra i kochająca, ale był zawsze jeden problem nie była nią, nie była Ellie. Chociaż na wielu życiowych płaszczyzna wydawała się od niej lepsza.

Ślub wzięliśmy z powodu ciąży, jej rodzice nalegali wręcz by ich wnuk nie urodził się jako sierota. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że niepełna rodzina jest dysfunkcyjna. Lecz po dwóch miesiącach Bianka poroniła. Zmieniła się nie była już taka ja na początku, rozumiałem to, bo ja też straciłem dziecko nie była ona sama w swym cierpieniu, ale oddaliła się ode mnie, a robiłem wszystko by temu zapobiec. Zaczęły się miedzy nami kłótnie, wypominała mi, że cały dzień przebywam poza domem, że za mało pieniędzy przynosi firma. Cały czas chodziła obrażona, przestaliśmy ze sobą sypiać. Nie wiem co się z nami stało, czy tak było od zawsze, ale zacząłem dostrzegać między nami więcej różnic niż podobieństw. Bianka zrobiła się strasznie roszczeniowa, znosiłem jej nastroje dzielnie bo wymawiałem sobie, że ją kocham. Prawda była taka, że nie kochałem jej nigdy, byłem z nią z poczucia wdzięczności, a potem z obowiązku. A kiedy przyłapałem ją na zdradzie coś we mnie pękło. Złożyłem pozew o rozwód.

Choć Bianka pochodziła z bogatej rodziny, chciała zedrzeć ze mnie wszystkie pieniądze. Nie rozumiałem tego, jednak sąd orzekł, że rozpad małżeństwa był z jej winy. I żadne z jej żądań nie mogą zostać spełnione.  Nie mogła liczyć też na alimenty. Została z niczym, strasznie była wkurzona, ale sama sobie zgotowała taki los. Odetchnąłem w końcu, choć żałowałem tych czterech lat zmarnowanych u jej boku.

I pojawiła się znowu ona, kobieta o tak przejrzystych oczach, ale zmylił mnie inny kolor włosów i makijaż. Mimo to gdzieś pod skórą czułem, że już ją kiedyś spotkałem. Kiedy zaczynałem rozmowę, ona szybko ją ucinała. Unikała mnie, to zwróciło moją uwagę. A kiedy zobaczyłem jej zdjęcia na profilu randkowym doznałem olśnienia. Kobieta, która pracowała u mnie w firmie była moją Ellie z przeszłości. Z jednym wyjątkiem jak sama zauważyła nie była już tamtą dziewczyną, chociaż ja dalej ją w niej widziałem. A potem doszło do tej pieprzonej kłótni z moimi pracownikami, którzy stali za nią murem . A w szczególności Lucy broniła jej jak lwica. Była gotowa zrezygnować dla niej z pracy. Była gotowa mnie pobić dla niej, to było frustrujące, ale i urzekające. Kiedy słuchałem  jak opowiada o Ellie, czułem się paskudnie. Postanowiłem o nią zawalczyć, ale teraz na poważnie tak jak powinien był to zrobić wiele lat temu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top