2
Nowy York
Piątek 4 kwietnia 2015r.
Było już grubo po piętnastej wszyscy już dawno opuścili gmach wydziału, by znaleźć się jak najdalej tych murów. W bibliotece przebywała tylko jedna osoba i tą osobą był Daniel. Chyba naprawdę nie miał życia towarzyskiego, bo kto normalny po zajęciach i to w piątek siedzi w bibliotece!? Moje obcasy stukały po drewnianej podłodze i nosiły się echem po sali. Jednak Daniel wydawał się być tak pochłonięty lekturą, że mnie nie zauważył. Przysiadłam w ławce obok niego, zdjęłam plecak przewiesiłam go przez oparcie krzesła.
-Hej- Powiedziałam zalotnie, chłopak zerknął na mnie zaskoczony.
-Cześć - Odpowiedział tak cicho, ledwie byłam w stanie usłyszeć jego głos. Wrócił do swojej lektury, tymczasem ja rozsiadłam się wygodnie zarzuciłam nogę na nogę odsłaniając uda. Specjalnie ubrałam dzisiaj krótszą spódnicę oraz granatowe za kolanówki. Wcześniej rozpięłam dwa górne guziki koszuli, które odsłoniły rowek moich piersi. W dłoni trzymałam ołówek specjalnie obgryzałam końcówkę. Wzrok miałam utkwiony w moim koledze z sąsiedniej ławki. Po jakiś pięciu minutach spojrzał na mnie ponownie zdumiony moją obecnością. Jego wzrok z twarzy prześlizgnął się na biust potem na nogi. Widziałam jak nerwowo przełyka ślinę bo na jego szyi uwydatniało się wtedy jabłko Adama.
-Szukasz kogoś? - Zapytał nerwowo rozglądając się po sali, chociaż byliśmy tu sami.
-Ciebie - Odpowiedziałam pewnie szczerząc się.
-Mnie?- Wydukał zszokowany.
-Aha - Nachyliłam się do niego bliżej. Daniel zerknął na nowoczesny szpanerski zegarek na swojej ręce i wstał gwałtownie. Zaskoczona jego zachowaniem, otworzyłam szerzej oczy.
-Boże już ta godzina zasiedziałem się - Zaczął pakować swoje rzeczy do torby. Spanikowałam, nie chciałam żeby jeszcze szedł, mój plan uwiedzenia go sypał się. Musiałam coś wymyślić na poczekaniu.
-Poczekaj - Rzuciłam - Jeśli nie śpieszy ci się tak bardzo, może mógłbyś mnie odwieść?
-Proszę? Nie, nie, nie to zły pomysł - Odparł spanikowany zawieszając torbę na ramieniu.
-Dlaczego? - Zapytałam zalotnie mrugając oczami.
-Ponieważ denerwuje się przy tobie, a nie chcę spowodować wypadku - Wytłumaczył spokojnie. Oj denerwuje się przy mnie, to słodkie. Zagryzłam dolną wargę.
-To może będę mogła jakoś na to zaradzić
- Niby Jak? - Zapytał wyraźnie zakłopotany.
-Poznamy się bliżej, gdzie zaparkowałeś? - Wyszliśmy obydwoje z biblioteki. Szłam obok niego, a on co jakiś czas zerkał na mnie. Był ode mnie sporo wyższy, to było na plus bo nie znosiłam kiedy chłopak był ode mnie niższy, wyglądało to tak dziwnie. Poprowadził mnie do podziemnego parkingu, gdzie parkowali wykładowcy i pracownicy uczelni. Stanęłam jak wryta, bo Daniel podszedł do najnowszego czarnego Audi A4.
-Wow to twoje? - Zapytałam szczerze zaskoczona.
-Tak - Odparł zwyczajnie wzruszając ramionami.
-Myślałam, że studiujesz tu bo przyznano ci stypendium? Czy coś w tym rodzaju - Powiedziałam. Daniel wyprostował się, spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie urażony. Zrozumiałam, że palnęłam gafę.
- Jakiś czas temu zrobiłem pewną aplikacje na telefon. Sprzedałem ją za nie małe pieniądze. Ale masz racje dostałem się na Uniwersytet przez specjalny program dla ubogiej uzdolnionej młodzieży.
-Przepraszam nie chciałam aby to zabrzmiało jakbyś był gorszy -Próbowałam się tłumaczyć, on skrzywił się lekko - Boże zabrzmiało to właśnie tak! - Uniosłam zażenowana dłoń do czoła, ale ze mnie debilka.
-Wiem, że na uczelni pełno jest bogatych dzieciaków, którzy mają podstawione wszystko pod nos i dlatego zachowuję się tak protekcjonalnie. Ale ja uważam, że mimo twojego statusu jesteś od nich lepszy!
-Tak?
-Zdecydowanie, masz talent, a tego nie da się kupić za żadne pieniądze - Popatrzył na mnie chwile oniemiały. Kiwnął głową otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja wsiadłam. Wnętrze auta robiło wrażenie, było po brzegi naszpikowane technologią. Po kilku minutach podziwiania wnętrza, przeszłam do dalszej części planu.
-Więc denerwujesz się przy mnie trochę mniej?- Zapytałam zalotnie, patrząc wprost w jego szarozielone oczy. On tylko przełknął ślinę, wydawała się bardziej zdenerwowany niż w bibliotece.
- Mam temu zaradzić?
-Ale ja-ak? - Zająkał. Położyłam dłoń na jego udzie, spojrzałam mu w oczy, następnie pocałowałam go. Delikatnie, ale namiętnie. Jego usta były ciepłe, ale suche więc zwilżyłam je za pomocą swojej śliny. Przesunęłam dłoń wyżej, niby nie chcący muskają palcem wybrzuszenie jego spodni.
-Czekaj- Przytrzymał moją rękę. Był spanikowany, pewnie bał się, że może nas ktoś zobaczyć.
-Wszyscy już dawno pojechali do domu - Zaczęłam rozpinać mu rozporek, pozwolił mi na to. Uwolniłam z majtek penisa. Zassałam powietrze zaskoczona. Jego trzon był ogromny, chudy, ale długi przez głowę przemknęła mi myśl, że nie zmieszczę go w swoich ustach. Na prawdę imponujący. Oblizałam ostentacyjnie usta schyliłam się. Polizałam go, a Daniel momentalnie zadrżał. Przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej, i zaczęłam ssać jego fiuta. Smakował dobrze, nawet więcej niż dobrze. Taki nieoszlifowany diament trzymał w spodniach i już nie mogłam się doczekać kiedy dosiądę tego ogiera. Po minucie poczułam jak coś wydobywa się z jego wnętrza, to była sperma. Połknęłam ją całą co do kropli, wylizałam do czysta jego penisa. Daniel patrzył na mnie z pod przymrużonych powiek, oddychał ciężko a głowę miał odchyloną do tyłu.
-Ja pierdolę! - Westchnął, jego oddech wciąż był urywany przez sile podniecenie, którego doznał. Oblizałam palce pokazując jaka to była dla mnie uczta. Bo była, nie pamiętam kiedy ostatni raz seks oralny sprawił mi tyle frajdy. Daniel pozbierał się po orgazmie i doprowadził się do porządku.
-Czy teraz będziesz denerwował się mniej? - Zapytałam ponownie.
-Zdecydowanie - Odpowiedział.
-Co jutro robimy? - Zapytałam później kiedy napięcie nieco opadło.
-My? - Wydukał. Ależ on był słodki, przed chwilą zrobiłam mu loda, a on jeszcze wątpił, że chce spędzać z nim czas. Miałam zakład do wygrania. Pogłaskałam go po policzku.
-Masz jakieś plany na weekend? - Ciągnęłam dalej.
-Nie, nie mam
-No to świetnie moi rodzice mają domek na Long Island możemy tam pojechać i spędzić miło czas - Zaproponowałam.
-Ok - Powiedział, włączył auto i ruszyliśmy. Nie mówiłam mu gdzie mieszkam, a jednak znał drogę do mojego domu hm...Ciekawe.
-Jesteśmy - Oświadczył cicho.
-Dziękuję, tato miał dziś po mnie przyjechać, bo jest piątek, ale jak zwykle coś mu wyskoczyło. Będę po ciebie jutro koło dziesiątej rano, spakuj sobie kąpielówki i ciuch na dwa dni - Pocałowałam go na do widzenia w usta znacząco popatrzyłam w oczy i wyszłam zadowolona. Zaciągnięcie go do łóżka to tylko kwestia czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top