16


Po mniej więcej godzinie obaj panowie pojawili się obok recepcji, Sam oparł się o blat rozluźniony.

-Molly już poznałeś? - Powiedział pogodnie.

-Tak, i chciałbym się zreflektować -  Daniel wyciągnął do mnie dłoń, niepewnie ją uścisnęłam, szybko puszczając jakby jego dotyk palił. Było to dość nieuprzejme zachowanie z mojej strony, ale cóż byłam bardzo zdenerwowana jego nie zapowiedzianą wizytą. Byłam również wściekła na Sama miałam ochotę znowu mu przywalić.

-Daniel Fisher - Powiedział pewnie. W przeciągu tych lat stał się prawdziwym mężczyzną. Dużo osiągnął, a ja przez ostatnie lata trwałam w wstanie zawieszenia i dopiero teraz pozbierałam się w sobie na tyle, ile to możliwe by zacząć wszystko od początku. W głębi serca zazdrościłam mu tego wszystkiego. Zazdrościłam mu normalnego życia.

-Molly pracuje dopiero od tygodnia, ale radzi sobie świetnie- Pochwalił mnie Sam.

-Miło mi powitać cię Molly w naszym zespole.

-Dziękuję - Wydukałam cicho.

-Pewne sprawy zmusiły mnie do powrotu do kraju. Będę teraz bywał w firmie znacznie częściej - Kontynuował, a ja czułam, jak panika rozprzestrzenia się po moim ciele. Bo jego powrót zmienia kolej rzeczy, nie wiem czy będę potrafiła znieść jego obecność tuż za swoimi plecami.

-Zgodnie z Samem stwierdziliśmy, że nie będziemy szukać dla mnie nowego asystenta, dlatego ty będziesz pracować dla nas obu jednocześnie. Nie bój się nie dojdzie ci góra nowych obowiązków, no może po za jedną bądź dwoma kawami dziennie - Mówiąc to obdarzył mnie tak zniewalającym uśmiechem, aż kolana same mi się ugięły. Zerkałam błagająco na Macalistera, ale on tego nie widziała, albo udawał, że nie widzi. W końcu zdobyłam się na odwagę, bo i tak musiałam go po prosić o wcześniejsze wyjście. Boże przecież mówiłam mu wczoraj, że mam wizytę u prawnika!

- Sam przepraszam, ale muszę się zbierać - Ten przejechał dłonią po twarzy.

-Szlag! Zapomniałem, przepraszam - Podniosłam torebkę i zaczęłam się pakować.

- Ja też będę się zbierał, może cię podwiesić Molly? -Zaproponował Daniel. Momentalnie zastygłam w bezruchu. Nie, to nie wchodziło w grę! 

-Dziękuje, ale kancelaria jest dwie przecznice stąd...

-Kancelaria?- Dopytywał, psia mać wsypałam się z tego całego zdenerwowania . Spojrzał na kolegę lekko zdzwiony.

-Nie wiem czy Sam opowiadał ci, że naszych pracowników traktujemy jak wielką rodzinę i dbamy o to by cały pakiet socjalny i medyczny był do ich dyspozycji. Po co masz płacić duże pieniądze skoro możesz skorzystać z usług naszych prawników- Powiedział.

-Dziękuje, ale to taka błahostka, że nawet nie warto sobie tym sprawy zawracać - Tłumaczyłam.

-W takim razie w porządku. Będę się już zbierał miło było cię poznać Molly - Westchnęłam z ulgą kiedy zniknął za drzwiami windy.

-Co to było?! - Zrugałam Sama.

-Przepraszam nie miałem pojęcia, że ona wraca. Zawsze uprzedzał nas przed przyjazdem!

-Boże tylko nie to - wydukałam słabo, musiałam usiąść bo chyba zaraz miałabym bliskie spotkanie z podłogą.

-Macalister ja nie mogę tutaj pracować - Tłumaczyłam rozgorączkowana, ten podszedł do mnie.

-Cii dasz radę wierzę w ciebie. Daniel wrócił do kraju na swoją sprawę rozwodową. Jak załatwi wszystkie sprawy pewnie znowu wyjdziecie. To tylko na jakiś czas - Pocieszał mnie.

-Rozwodził się? - To on w ogóle miał żonę? Wszyscy żyli, rozwijali się, tylko ja przez pięć lat pozostawałam w szponach przeszłości? Ukryłam twarz w dłoniach załamana, ale to następne słowa, które padły z ust Sama, rozwaliły mnie najbardziej.

-Po ukończeniu studiów ożenił się z Bianką Moretti - Że co?


W pośpiechu opuściłam gmach firmy nie chciałam spóźnić się na spotkanie. W między czasie rozmyślałam nad tym wszystkim i doszłam do bardzo frapującego wniosku. Wszystko zaczęło jakby składać się na jedną całość. Doznałam olśnienia, które przyszło stanowczo za późno. Więc to był plan Bianki!? Rozdzielić mnie z Danielem, żeby sama mogła go zagarnąć dla siebie!? Uczucie rozczarowania i zdrady odnowiły się we mnie pomimo upływu lat. Byłyśmy przyjaciółkami od przedszkola, a ona wbiła mi nóż w plecy! Na dodatek podkopując moją samocenę na lata. Dostrzegła coś w Danielu coś na tyle istotnego, że zachowała się jak dwulicowa szmata! A potem sama wyszła za niego za mąż. A kiedy znów pojawiłam się w ich życiu rozwodzili się? Czy to był jakiś znak? Dla mnie? Dla Daniela? Może spotkaliśmy się teraz żeby ponownie być razem? Chociaż żyłam tą porąbaną przeszłością niczego nie pragnęłam bardziej, jak zostawić ja daleko za sobą, chciałam tego, takie miałam postanowienie, ale teraz już nie byłam tego pewna. Nie po tym jak go zobaczyłam. Uczucie, które wobec niego żywiłam wróciły. 

Kancelaria Amandy Black była usytuowana w ładnej kamienicy z brązowych cegieł, weszłam zdyszana do środka. W wąskim holu pod schodami stało małe mahoniowe biureczko przy którym siedziała czarnoskóra kobieta z wysoko spiętymi włosami, a na jej uszach pobłyskiwały duże złote kółka.

-Panna Hendrikson? - Kobieta zwróciła na mnie swoje wielkie brązowe oczy.

-Tak - Wydukałam łapczywie łapiąc powietrze, podeszła do mnie.

-Jestem Zoe miło mi panią poznać, proszę za mną - Podążyłam za nią wąskim korytarzem na sam koniec, otworzyła zielone drzwi i wskazała mi dłonią abym weszła, uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, ponieważ byłam spóźniona.  Amanda właśnie siedziała przy swoim biurku a na około niej na ziemi leżały dziwnie znajome pudła. A sama prawniczka miała rozłożone na blacie biurka kilkanaście szarych teczek. Zerknęła na mnie znad okularów. Szeroko uśmiechnęła się na mój widok.

-Witam Ellen - Odchyliła się na swoim skórzanym krześle. Jej skóra była ciemna jak czekolada. Usta miała duże i wydatne, zaskoczyły mnie jej zielone oczy oraz lekko garbaty nos, ale ogółem była piękną kobietą. Ubrana była w zielony cienki golf, czarne spodnie i buty na obcasie.  Czarne proste włosy miała rozpuszczone.

-Wody? - Zapytała z wesołą miną, widząc pewnie jak byłam zgrzana.

-Jeśli można? - Zapytałam.

-Ależ oczywiście skarbie, usiądź sobie tam - Kobieta wskazała na zielone krzesło na przeciw jej biurka. Podała mi szklankę, a ja wypiłam w mgnieniu oka jej zawartość. Amanda stała obok mnie oparta o biurko i lustrowała mnie swym przenikliwym wzrokiem.

-Celowo nie odezwałam się do ciebie Molly wiesz? To co zrobił twój ojczulek niewątpliwie było złe, ale nie musisz się wyrzekać tego kim jesteś. A twoja matka zawsze chodziła z podniesioną głową - Powiedziała, spuściłam wzrok na swoje dłonie zakłopotana jej słowami.

-Tak jest mi łatwiej żyć - Wydukałam.

-Gówno prawda - Warknęła aż podskoczyłam na krześle przestraszona.

-To jest tylko ukrywanie się!  Przejrzałam wszystkie akta, trochę mi to zajęło nie powiem, ale nie załatwimy tej sprawy jeśli ty będziesz chowała głowę w piasek.

-Komendant policji powiedział mi..

-Wiem co powiedział, rozmawiałam z nim.

-Och - Wydukałam, prawniczka wróciła na swoje miejsce, przybrała łagodniejszy wyraz twarzy.

-Przykro mi z powodu twoje mamy, była niesamowitą kobietą pełną pasji, niestety związek z twoim ojcem zmienił ją. Ona przy nim zgasła- Niestety wiem, co miała na myśli. Opuściłam wzrok na swoje dłonie. 

-Powiem tak, źle zrobiłaś idąc z tym na policję, ale czasu już nie cofniemy. Komendant była tak miły, że udostępnił mi wszystkie akta sprawy. Fundusz twojego ojca liczył sporą bazę klientów. Większość z nich zainwestowała oszczędności całego życia, ale byli też bardziej zamożniejsi klienci. Kwoty wahały się od pięciu tysięcy dolarów wżywszy. Najwyższa kwota opiewała na 500 000 tysięcy dolarów i była to nie jaka - kobieta zerkała na kartkę pod sobą - Anna Muller. Po podsumowaniu wszystkich wpłat wyszło tego 12 milionów dolarów - Z wrażenia zassałam nerwowo oddech.

-Ile? - Powiedziałam wstrząśnięta. Amanda spojrzała na mnie ze współczuciem. Zrezygnowana ukryłam twarz w swoich dłoniach.

-Co ja głupia sobie myślałam - Byłam na granicy płaczu.

-Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie Ellie - Starałam się przyswoić wszystko co miała mi do powiedzenia kobieta, ale moje myśli błądził już zupełnie gdzie indziej. Chciałam zwrócić ludziom te pieniądze, ale nie miałam zamiaru dokładać własnych.

-Opcja A. Możemy zwrócić wszystkim ich wkład i zobaczyć czy starczy nam pieniędzy. Opcja B Sprawdzimy ile z tych ludzi wciąż jeszcze żyje i zwrócić pieniądze tym żyjącym. To ostatnie zajmie nam jakiś czas, ale myślę, że opcja B jest najlukratywniejsza dla ciebie.

- Zastanawia mnie jedno, jak oni podzieli się tymi pieniędzmi, przecież było ich trzech - Próbuję to sobie jakoś poukładać - 12 milionów wynosi dług czyli podzielili się po 4 miliony na głowę. To skąd te 10 milionów!? - Amanda spojrzała na mnie poważnie zaniepokojona.

-Być może przez pięć lat ta kwota wzrosła? Być może posiadał jeszcze inne środki? - Zmarszczyłam brwi skonsternowana, o czym jeszcze nie wiedziałam? Co mój ojciec miał jeszcze za plecami? Gdyby tylko mój dom rodzinny nie spłonął doszczętnie, miałabym gdzie szukać, a teraz zostałam z niczym innym, jak tylko jeszcze większą ilością pytań.

-Elli robisz coś, na co żadna inna osoba nigdy by się nie zdobyła. To są ogromne pieniądze i pewnie większość zatrzymała by je dla siebie. To pokazuje jak dobrym człowiekiem jesteś - Powiedziała Amanda, chciałam w to wierzyć, że jestem lepsza, że jestem ponad to. Czas pokaże, bo ja wcale się tak nie czułam.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top