Rozdział 5

Nadszedł dzień moich urodzin. 14 października. Kończe 16 lat. Cieszyła bym się gdyby odbyły się u mnie w domu a tak to nawet nikogo nie zobacze. Moje urodziny jak co roku spędzałam z Alice i Weroniką. Bawiłyśmy się i oglądałyśmy filmy aż do północy. Alice miała dopiero 25 lat więc zachowywała się troche dziecinnie ale mi to nie przeszkadzało. Dziś miał być mój pierwszy dzień w pracy. Ciekawa jestem co na dziś los mi przygotował ( mam nadzieje że coś miłego nie takiak wczoraj ). Wywlekłam się z łóżka i powędrowałam w strone łazienki. Ubrałam się w czarną sukienke troche przylegającą do ciała. Moje brązowe włosy związałam w kitke. Byłam już gotowa do wyjścia. Założyłam czarne szilki i ruszyłam na postuj taksówek. Dzięki pieniędzom które zostawiła mi biologiczna mam Katrin mogłam pozwolić sobie na taksówke. Po kilku minutach byłam już pod wieżowcem. Wtedy uświadomiłam sobie że znowu zapomniałam zjeść śniadania. No ale cóż jest już za późno i nie zdążę. Weszłam do środka. Moim oczom ukazał się wielki nie wiem jak to nazwać "salon". Podeszłam do recepcjonistki.

- Dzień dobry ja miałam od dziś zacząć prace
- A tak Alice Johnson ?
- Tak
- Prosze za mną

Wstała od wielkiego stołu. Poszłam za nią. Wcisneła guzik nr 13. Troche się zdziwiłam bo to jest to samo piętro co wczoraj. Raczej nie wyglądało na pracownie informatyczną. Gdy drzwi windy się otworzyły zobaczyłam Starka siedzącego na kanapie tej co wczoraj.
Stark- Możesz nas zostawić- powiedział do sekretarki
- Rozgość się- usiadłam na przeciwko Tonego nie za bardzo wiedząc o co chodzi. Po chwili wszystko się wyjaśniło.

- Alice Johnson
- Nie pamiętam by byliśmy sobie na "ty"- Stark tylko się uśmiechnął
- Czego pan chciał ?
- Ja ? Niczego. To ty przyszłaś pracować
- Ale ja miałam jako informatyk
- Od razu cię awansowałem
- Co ?
- Teraz będziesz moją asystentką. Niestety Pepper jako dyrektorka Statk Intrudance ma sporo roboty. To jak zgadzasz się ?

Z jednej strony to nawet super. Nikt nie będzie podejrzewał że uciekinierka może pracować u Iron Mena. Zaśmiałam się pocichu.

- Ten śmiech oznacza że się zgadzasz ?
- No tak
- Cudownie a teraz

Wstał podszedł do mnie i przytulił. Nie wiedziałam o co mu biega. Troche speszona odsunełam się od niego.

- Co pan robi ?
- Wszystkiego najlepszego
- Co ?
- Sądząc po twoich danych w komputerze dziś są twoje urodziny więc Wszystkiego Najlepszego
- A no tak zapomniałam. Dzięki
- Mów mi Tony
- Alice

Podaliśmy sobie ręce.
- To co ja mam robić ?
- Robić mi plan dnia
- Nie rozumiem
- Zapisujesz dzień i godzine spotkania na kartce a potem mi o tym przypominasz, do tego załatwiasz transport
- Tylko tyle ? No okej
- Jest jeszcze jedno
- Zamieniam się w słuch
- Musisz zamieszkać w Stark Tower. Będziesz miała bliżej

Kurczę ale zarąbiście. Dzięki temu T.A.R.C.Z.A. na pewno mnie nie znajdzie. Ten dzień był chyba najszczęśliwszym w moim życiu. Bałam się tylko że znowu agent Coulson przyjdzie i mnie ropozna.

- Super a ten agent wczoraj to kto to ?- zapytałam jak bym tego nie wiedziała
- A to tylko agent z T.A.R.C.Z.Y.
- A co chciał ?
- Ciekawska jesteś
- Taka moja natura
- Nie moge ci powiedzieć

Musiałam z niego jakoś to wyciągnąć. Już wiem ALKOHOL. Stark nigdy nie odmówi.

- A może tak się czegoś napić ? Oczywiście okazjonalnie, bo jednak dziś moje urodziny- uśmiechnęłam się fałszywie

- Chętnie. Czego się napijesz ?- kurcze co mogłam pić by się pierwsza nie zchlać
- Yyyyyy wino ?
- Dobra, ja szkocką z lodem- dzięki temu napojowi na pewno uda mi się go upić i wszystko mi wyśpiewa. Niestety sprawy poszły nie po mojej myśli. Była to już chyba 15 szklanka a on się już zataczała. Gdy chciałam go spytać po prostu usnął.
- Cudownie- wstałam i ruszyłam w strone jego pracowni.

Kiedy przekroczyłam czerwoną linie usłyszałam J.A.R.V.I.S.A.
- Przykro mi panienko Alice nie może pani dalej iść
- Dlaczego ?
- Są tam tajne akta które nie są pani przeznaczone- Jest właśnie tego szukałam. Nie zwarzając na głos komputerowy szłam dalej. Wtedy J.A.R.V.I.S. zastosował drastyczne kroki. Wycelował we mnie z pistoletu usypiającego. Na szczęście dzięki moim umiejętnością mogłam je omijać. Gdy dotarłam do komputera wystarczyło tylko kilka minut na włamanie się do J.A.R.V.I.A. i go wyłączenie. Kiedy to zrobiłam dostałam się do tajnych akt. Było tam napisane:

Poszukiwana Roxana Spart.
Wygląd: brązowe sięgające do ramion włosy. Sylwetka szczupła. Lat 16. Zamieszkała w Polsce. Poszukiwana od 2 dni przez T.A.R.C.Z.E.

Uznałam że trzeba troche pozmieniać mój wygląd by Stark się niczego nie domyślił.
Wygląd: Blond włosy sięgające do pasa.
Wiek: 20

No tyle wystarczy by się skapnął że to nie ja. Przed wruceniem na góre musiałam wycziścić J.A.R.V.I.S.O.W.I. pamięć by nic nie wypaplał Starkowi. Po kilku minutach głos komputerowy działał jak należy.
- Co się stało ?
- Niewiem, mowiłeś coś i nagle urwałeś w połowie zdania. Byłam troche zaniepokojona ale na szczęście wszystko dobrze. Czy zechcesz zaprowadzić mnie do pokoju ?
- Tak jest panienko Alice

Udało mi się oszukać głos komputerowy a przynajmniej tak mi się wydawało. Na podłodze pojawiły się strzałki. Poszłam w ich kierunku. Znikneły przed brązowymi drzwiami. Weszłam do środka. Ściany były koloru beżowego. Podłoga była z brązowych paneli na których leżał czarny dywan. Łóko było ogromne, większe niż u mnie w domu. Na czerwonej kanapie leżała piżama. Ubrałam się w nią i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top