Rozdział 27
Obudziłam się z tempym bólem głowy. Odrazu przypomniałam sobie co się wydarzyło. Elf- porwanie. Kurwa mać dlaczego akurat ja ? Po jakiego huja jestem mu potrzebna. Ja pierdole. Dobra koniec tych przekleństw. Rozejrzałam się po mojej celi. Była jakby mały pokój, ściany były całe czarne. Wszystko było obleśnie, no cóż wiadomo było że to wszystko elfy. Usiadłam na pryczy po czym do celi wszedł elf. Mają kurwa wyczucie czasu.
- Jak się czujesz ? - zapytał.
- Gówno cię to obchodzi. - prychnełam.
Nawet nie miałam ochoty odpowiadać temu debilowi. Elf tylko kiwnął głową a do celi wszedł duży elf tylko że większy i miał kolce. Złapał mnie za gardło przyciskając do ściany celi.
Nic sobie z tego niezrobiłam tylko sarkastycznie uśmiechnełam.
- Widze że jesteś odważna. Jestem Malekhit. - przedstawił się. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Gówno mnie to obchodzi. Nie dotarło ? - syknełam próbując normalnie oddychać ale troche ciężko ze ściśniętym gardłem.
Mroczny elf przycisnął jeszcze mocniej mnie za gardło. Gdy już zaczeło braknąć mi tlenu, puścił mnie. Łapczywie łapałam powietrze do płuc.
- Jeśli chcecie mnie zabić to......
- Nie chcemy cię zabić. - oznajmił dalej przyglądając się mojej osobie.
- Więc po co tu jestem ?
- Widziałem jak walczysz. Uznałem że nam się przydasz. - że co ??
- Nie dołącze do was !!! - krzyknełam.
- Wiem, ale troche pozmieniam w twojej głowie i zabijesz Odyna wraz z całą rodziną a ja przejme władze. - odparł dumnie. Co za sukinsyn !!
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jeśli faktycznie to jest jego plan a ja mam zabić Odyna, Thora i... Lokiego ? Nie, nie pozwole na to.
Szybko podniosłam się z podłogi chwytając miecz przeklętego. Z całej siły wcisnełm go w jego piers ale on nawet nie upadł dlatego mu pomogłam robiąc pół obrót. Wyjełam miecz z jego torsu kierując go do Malekhita. Ten jednak zdążył uniknąć ciosu. Nie zważając na to wybiegłam z celi, nawet niewiem gdzie powinnam biec. Pokonałam kilka elfów po czym wybiegłam z wielkiego statku. Byłam gdzieś. Wiem tylko tyle że na Asgard to nie wygląda. Wszystko takie szare nie było żadnego życia. Usłyszałam kroki elfów, dlatego biegłam przed siebie dopuki nie zobaczyłam Malekhita stojącego przedemną.
- Czy ty naprawde myślałaś że tak szybko nam uciekniesz ?
- Jak widać już to zrobiłam- powiedziałam.
Nagle przed Malekhitem pojawiła się czerwona maź. Stałam tam nie wiedząc co to dopuki Malekhit mi tego nie wyjaśnił.
- To jest Eather. Wchłoniesz go a potem zabijesz każdego kogo ci powiem. - po jakiego on mi swój plan mówi ?
- Niczego nie.......-
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo Eather zatoczył się wokuł mojej ręki i zniknął. Widziałam jak kieruje się przez moje żyły. Nagle poczułam ból całego ciała. Moje oczy przybrały czarną barwe, potem tylko ciemność.
*Loki*
Mieliśmy już obmyślony cały plan gdy przybiegł do mnie Thor.
- Loki ! Znaleźliśmy ją- krzyknął Thor
- Co gdzie ? - zapytałem zdezorientowany.
- Na mroczej planecie- odpowiedział.
- Gdzie jest ?- zapytałem zmartwiony.
- U uzdrowicieli- oznajmił Thor.
Wybiegłem z komnaty. Normalnie kamień z serca. Bałem się o nią jak o nikogo innego. Wbiegłem do sali gdzie leżała. Podszedłam do niej- spała. Wyglądała na taką spokojną.
- Książe, musi teraz odpocząć- powiedziała jedna z uzdrowicielek.
Kiwnąłem głową i wyszedłem z pokoju. Cieszyłem się jak dziecko nie mogąc w to uwierzyć że jest tutaj cała i zdrowa. Ale ukryłem to wszystko pod maską obojętności.
Szedłem korytarzem bo miałem zamiar iść do ogrodów ale moją wędrówle przerwał mi Thor.
- Loki, musimy porozmawiać.
- O czym ?
- O Roxanie.
- Dobrze ale nie tutaj.
Poszliśmy do mojej komnaty po czym zamknąłem drzwi.
- Coś się stało ? - usiadłem na łożu.
- Nie dziwi cię to że elfy tak nagle ją pożucili ?
- To chyba dobrze, ale faktycznie to troche dziwne.
- Tak ale wtedy na planecie wyczuliśmy też Eather.
- Myślisz że mogła go wchłonąć ?
- Tak tylko dlaczego Malekhit to zrobił ?
- Dowiemy się później a teraz chce pobyć sam. - odparłem beznamiętnie. Musiałem sobie to wszystko przemyśleć.
Thor wyszedł z komnaty pozostawiając mnie samemu sobie bijącemu się z własnymi myślami.
Nawet jeśli elfy chciały by Roxana wchłoneła Eather to dlaczego ją porzucili ? Przecież z taką mocą mogłaby ich pozabijać ?
Jeśli ma faktycznie ten Eather to trzeba go z niej wyciągnąć bo wyśsie z niej życie a wtedy nie miał bym sensu żyć. Musiałem odwiedzić ją jeszcze raz by odrzucić tę myśl.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top