Rozdział 26
- Roxi, Roxi. - usłyszałam czyjś głos.
- Czego ? Jeszcze za wcześnie. - marudziłam.
- Musisz wstać.
Uchyliłam oczy.
- Loki ?
- Ciiii . - położył mi palec na ustach.
- Co się dzieje ?- szeptałam.
- Elfy. - odparł.
Kiwnełam głową że rozumiem tylko że nie mogłam walczyć w piżamie. Wstałam z łóżka po czym szybko poszłam do łazienki by się przebrać.
Wyszłam z łazienki. Lokiego już nie było. Wyszłam z komnaty i skierowałam się w strone sali biesiadnej. Uchyliłam drzwi, tam również nikogo nie zauważyłam. Stałam tam aż usłyszałam kroki tuż za mną. Szybko chwyciłam za nóż przy łydce i obróciłam się przykładając go do szyji sprawcy.
- Matko Loki ! Ocipiałeś ? Mogłam cię zabić. - krzyknełam zmartwiona.
- Ale tego nie zrobiłaś. - na jego twarz wpłynął cwaniaczki uśmieszek.
Zauważyłam że jego oczy nie są szmaragdowe a całe czarne.
- Loki ? Co z twoimi oczami.
- A co ma być ? - wzruszył ramionami.
Uśmiechnął się. Wtedy wiedziałam że to nie on. Ten uśmiech i oczy- tego nie da się zapomnieć. Po tym mogłam poznać że to nie on. Znowu się zamachnełam ale było już za późno, poczułam przeszywający ból głowy a potem ciemność.
*Loki*
Czytałem książke nie mogąc zasnąć. Myślałem o Roxi, ciekawe co sobie o mnie myśli ? Usłyszałem czyjeś kroki na korytarzu. Ciekawe kto to mógł być o tej porze ? Wstałem z łóżka i skierowałem się do drzwi po czym uchyliłem je. Zobaczyłem siebie samego. Przetarłem oczy myśląc że to zmora ale nie znikło. Teleportowałem się do alarmu po czym wcisnąłem i alarm zawył. Pobiegłem za moim klonem, dotarłem do sali biesiadnej a tam zobaczyłem Malekhita a obok niego przeklętego który kogoś trzymał. Roxana.
Chciałem podbiec ale zatrzymał mnie Thor. Obruciłem się i zobaczyłem Odyna z kilkoma żołnierzami.
- Malekhicie !- krzyknął Odyn
Elf odwrucił się w naszą strone.
- Po co ci ta śmiertelniczka ?- zapytał Odyn Malekhita.
- Potrzebuje jej do mojego planu. Nie przeszkodzisz mi starcze. - warknął w strone wszech ojca.
- Nie wyjdziesz żywy z zamku.
- Ależ tak synie Odyna. Jeśli ktoś spróbuje mnie zatrzymać poderżne jej gardło, a sądze że komuś tu na niej zależy.
Nie wytrzymałem i krzyknąłem
- Jeśli choć spadnie jej jeden włos z głowy to przysięgam że żaden z 9 światów cię nie ocali !!!
- O to się niemartw, martwa nie jest mi niepotrzebna ale ją zabije jeśli będzie trzeba.
Staliśmy tak nie wiedząc co zrobić. Nie mogliśmy zaareagować bo by ją zabił. Malekhit wyszedł na balkon po czym wszedł do statku i odleciał.
- Wszechojcze nie możemy tak ich póścić.
Thor- Jeśli coś zrobimy to ją zabije.
Nie mogłem nic zrobić. Ominołem Thora i Odyna i wyszedłem z sali cały rozłoszczony nie mogąc nic zrobić.
- Loki !
Odwruciłem się i zobaczyłem zmartwioną twarz Friggi. Nie zwracając uwagi na nią wpadłem do komnaty nie mogąc sobie wybaczyć że wczoraj jej unikałem. Tak bardzo się o nią bałem że myślałem że jak będe nie zwracał na nią uwagi to nic nie będzie jej groziło.
- Loki ! Rozumiem że się o nią martwisz.
- Nie matko, ja musze ją znaleść.
- Rozumiem, dlatego nie powiem nic Odynowi.
- Słucham ?
- Rozumiem że ją kochasz dlatego musisz ją odszukać. Nie możesz iść do Heimdalla, bo Odyn zablokował Bifrost. Musisz znaleść jakiś inny sposób. Powodzenia !
Powiedziała po czym opuściła moją komnate. Byłem niezwykle zdziwiony że tak zaareagowała, myślałem że będzie próbowała mnie przekonać bym nigdzie nie wyruszał. Musiałem szybko wymyślić jakiś plan by się dostać na planete elfów. Musiałem użyć tajnego przejścia ale do tego potrzebuje małego statku. Odyn zostanie odrazu powiadomiony i zostane złapany. Jest tylko jeden sposób- Thor-.
Ruszyłem do jego komnaty po czym wparowałem bez pukania.
- Thor !
- Loki co chcesz ? Nie mam czasu.
- Musisz mi pomuc.
- Z czym ?
- Uwolnić Roxane.
- Oszalałeś ?
- Pomożesz czy nie ?
- Dobrze, ale jak ty chcesz się wydostać z Asgardu jeżeli ojciec zablokował Bifrost ?
- Są tajne przejścia. Potrzebuje statku.
- Ojciec się odrazu dowie.
- Dlatego musisz poprosić swoich kompanów o pomoc.
- Dobrze, spotkajmy się w gospodzie za godzine.
Kiwnąłem głową na to że zrozumiałem. Wyszłem z komnaty i ruszyłem do ogrodów by troche ochłonąć. Martwiłem się o Roxi, te elfy mogą zrobić z nią co tylko chcą.
Zastanawiało mnie dlaczego akurat wybrali ją ? Przecież dla nich to zwykła śmiertelniczka. A tak wogule to z kąd wiedzieli o jej przybyciu ?
Spacerowałem w tą i z powrotem myśląc czy przyjaciele Thora zgodzą się mi pomuc. Wkońcu nigdy się nie lubiliśmy.
- Loki !
Usłyszałem głos Thora. Szybko się odwruciłem i podszedłem szybkim krokiem do niego.
- Zgodzili się, jutro wyruszamy.
Bardzo się cieszyłam ale nie mogłem tego po sobie poznać. Ruszyłem za Thorem do wyznaczonej gospody by obmyślić plan jak uratować Roxane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top