Rozdział 25

Za chwile mieliśmy ruszać do Asgardu. Przez pół dnia Loki nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, nawet niewiem dlaczego, przecież wczoraj nic się takiego nie wydarzyło. Może to dlatego że chciałam lecieć do Asgardu a on nie był z tego zadowolony.

- Roxi idziesz ? - zapytał Thor.

- Tak Thor już ide.

Wyszłam z pokoju ubrana w kostium do ćwiczeń. Szłam za Thorem po czym weszliśmy na dach wieży Starka. Podeszłam do Lokiego ale nawet się nie odezwał tylko popatrzył z podełba.

- Gotowa ?- zapytał Thor.

- Tak. - odpowiedziałam podekscytowana.

- Heimdallu otwórz most- krzyknął Thor po czym poczułam jak coś pociągneło mnie w góre.

Po chwili byliśmy już w Asgardzie. Niedaleko stał strażnik w złotej zbroi. Przyglądał mi się uważnie. Poszłam za Thorem bo Loki nawet się do mnie nie odezwał tylko ruszył w strone pałacu. Szliśmy Bifrostem, wtedy zauważyłam ogromny zamek ze złota. Szliśmy w jego kierunku.

- I jak ? - gromowładny przerwał ciszę.

- Łał- mogłam tylko tyle z siebie wydusić ponieważ ten widok zaparł dech w piersiach.

Rzuciłam okiem na Thora, szedł z uśmiechem na twarzy. Niestety Loki wydawał się jakby nieobecny i nie zwracał uwagi na to co się dzieje.
Po kilku minutach byliśmy już przy pałacu. Otworzyły nam się wrota ze złota. Całe wnętrze było przepiękne. Ruszyłam za Thorem oglądając wszystko co mnie otaczało. Weszliśmy do sali, stał tam tron na którym siedział- Jak myśle- Odyn.
Thor z Lokim uklęlneli co i ja też uczyniłam.

- Witam cię w Asgardzie.

Powiedział Odyn. Wstałam z kolan po czym odpowiedziałam jak tylko najładniej mogłam.

- Witaj wszechojcze cieszę się że moge przebywać w tej cudownym świecie.

- Mam nadzieje że nasi synowie dobrze cię traktowali ?- zapytała kobieta stojąca obok Odyna. To pewnie jest jego żona.

- Tak wasza wysokość, jestem zaszczycona że moge przebywać w Asgardzie.

- Dobrze więc. Loki zaprowadzisz dzielną wojowniczke do komnaty. - odparł Odyn.

Ukłoniłam się po czym ruszyłam za Lokim. Thor musiał zostać u Odyna, nawet niewiem po co no ale cóż może chcieć Odyn od własnego syna.

Smuciło mnie że Laufeyson nawet nie raczył się ze mną przywitać. Musze z nim porozmawiać. Weszliśmy do mojej tymczasowej komnaty. Loki miał już wychodzić ale złapałam go za ręke. Tan nawet nie raczył się na mnie popatrzeć tylko spojrzał na swoją rękę.

- Czemu mnie ignorujesz?

Nic nie odpowiedział tylko dalej stał ze spuszczonym wzrokiem w podłoge.

- Zadałam ci pytanie ! - podniosłam głos zirytowana jego zachowaniem.

Nadal nie odpowiedział. Puściłam jego ręke po czym spuściłam głowe.

- Jeśli chodzi ci o to w parku to....

- Nie o to mi chodzi. - odparł chłodno.

Wkońcu raczył się odezwać.

- To o co i czemu mnie unikasz ?

- Po prostu się martwie.

- Dobrze wiesz że sobie poradze.

- To są elfy, ich nic nie obchodzi. Nie chce cię stracić.

- I niestracisz, tylko prosze nie unikaj mnie. - zrobiłam błagalną minę.

Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy jednak nic nie zobaczyłam w oczach Lokiego, nic oprucz złości która go wypełniała.
Odwrucił się po czym wyszedł z komnaty. Usiadłam na wielkim łożu nie wiedząc co mam o tym wszystkim myśleć dopuki do komnaty nie wpadł rozradowany Thor.

- Roxano, Odyn zaprasza cię na biesiade. - widać jak powrót do domu go ucieszył bo ciągle miał banana na twarzy.

- Z chęcią przyjde. - uśmiechnęła się przyjaźnie.

Ruszyłam za Thorem. Może od niego dowiem się dlaczego Loki tak się zachowuje.

- Thorze mam pytanie. - zagadnełam.

- Jakie ?
- Czy niewiesz czemu Loki tak się zachowuje ?

- On zawsze taki był, a jak potem się dowiedział że jest adoptowant to pogorszyło sytuacje. Niemartw się za niedługo mu przejdzie. - wzruszył ramionami.

- Taaa mam nadzieje. - mruknełam sama do siebie.

Szliśmy dalej w ciszy. Thor otworzył wielkie drzwi. Zobaczyłam tam siedzącą Frigge, Odyna i Lokiego. Zasiadłam do stołu z Thorem. Po chwili dołączyła się kobieta z trzema mężczyznami. Z tego co zrozumiałam z rozmowy to ta kobieta to Sif a potem siedział Fandral, Volstagg i Hogun. Śmiali i rozmawiali ze sobą. Tylko ja i Loki siedzieliśmy cicho nikomu nie wadząc. Wkońcu bo obiedzie wyszłam do ogrodów. Spacerowałam myśląc co moge zrobić by przekonać Lokiego do zwierzeń. Nawet nie zauważyłam jak podchodzi do mnie Frigga.

- O wasza wysokość, prosze o wybaczenie. - spuściłam głowę w dół.

- Och prosze mów mi Frigga.

Skinełam głową że zrozumiałam. Ciekawe co odemnie chciała.

- Roxana, oczywiście jeśli moge się do ciebie zwracać ?- kiwnełam głową na zgode.

- Chciałabym byś dowiedziała co gnębi Lokiego. Niestety nigdy nie był skłonny do zwierzeń- Jak ja to dobrze wiedziałam. Wkońcu chciałam to od niego wyciągnąć od samego rana. Może i pewną część mi się udało ale myślę że gnębi go coś bardziej przykrego.

- Rozumiem ale próbuje od samego rana i narazie nic mi nie wychodzi.

- Jednak jeśli coś uda ci się z niego wyciągnąć to....

- Dowiesz się pierwsza Friggo.

Uśmiechneła się do mnie po czym ruszyliśmy w strone pałacu bo powoli zapadał zmrok.

*************

Przechadzałam się po pokoju. Wyszłam na ogromny balkon patrząc na most Bifrost i Asgard. Wszystko było takie piękne, te piękne gwiazdy na niebie. To wszystko tak pięknie wyglądało. Ta kraina coraz bardziej mi się podobała. Zasmucało mnie tylko zachowanie Lokiego w stosunku do mnie. No cóż musze udawać że mi na nim nie zależy może wtedy coś powie. Wróciłam do pokoju. Po umyciu się i przebraniu w piżame którą zostawiły mi służące, położyłam się na wielkie złote łoże i usnełam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top