Rozdział 18
- Pomocyyyyy
Krzyczałam ile dawało mi gardło jednak i ono ma koniec swoich możliwość. Przez łzy widziałam uśmiech na jego obleśnej twarzy.
- Nikt cię nie usłyszy zaraz bedziesz moja
Warknął po czym rozpiął mi bluzkę. Na szczęście miałam jeszcze jedną koszulke. Chciał już ją zdjąć gdy nagle ktoś zepchnął go ze mnie i zaczął walić go po twarzy. Przez łzy za bardzo nie widziałam twarzy mężczyzn ktory mnie uratował. Ze strachu zaczełam się cofać, wiem to dziwne. Kiedyś nawet bym nie pomyślała że moge się bać. Mężczyzna podchodził coraz szybszym krokiem w moim kierunku.
- Prosze nie- tylko tyle zdołałam powiedzieć przez spływające łzy. Cudowne z deszczu pod rynne.
- Spokojnie nic ci nie zrobie. Obiecuje
Uspokojiłam się troche słysząc jego bardzo mi znajomy głos ale nie mogłam go rozpoznać. Podszedł do mnie po czym wziął mnie na ręce mówiąc mi do ucha że wszystko jest w porządku. Kurde nie mogłam rozpoznać tak znajomego głosu. Nawet jego perfumy tak znajomo pachniały. Jednak zmęczenie dało o sobie znać i zasnełam w ramionach tajemniczego mężczyzny.
Obudziłam się w jakimś hotelu. Rozejrzałam się troche po nim po czym stwierdziłam że musi być pięcio gwiazdkowy. Jednak po chwili przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Złapałam się za głowe bo miałam dużego kaca. Boże gdyby nie mężczyzna, ten oblech zrobił by swoje po czym pewnie zadźgał i porzucił ciało gdzieś w przydrożnym rowie. Tylko kto mnie uratował i dlaczego ? Znowy przypomniała sobie ten znajomy głos, ale dalej nie mogłam sobie przypomnieć. Wstałam z miękkiego łóżka po czym się zorientowałam że mam na sobie tylko koszule sięgającą troche za uda. Owinełam się kołdrą nie wiedząc kto mnie uratował. Dosłownie mógł to być jakiś psychol, ale na trzeźwo na pewno sobie z nim poradze. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, szybko wskoczyłam pod kołdre i powiedziałam
- Prosze
Do pokoju wszedł jakiś facet z stolikiem na którym było jedzenie.
- Dzień dobry panienko Roxana
- D......Dzień dobry- powiedziałam niepewnym głosem. Byłam zdezorientowana o co chodzi, najwyraźniej lokaj to zauważył i powiedział
- Pański znajomy przyprowadził wczoraj panią do pokoju mówiąc by jutro rano zanieść pani śniadanie
- A nie przedstawił się ?
- Niestety nie zostałem upoważniony do zdradzenia pani jego imienia, a i jeszcze jedno pańskie ubranie wisi już wyprane w szafie
- Ah tak........y dziękuje
- Miłego dnia
Cholera kto to wszystko zrobił ? Siedziałam tak na łóżku jeszcze chwile ale kiedy poczułam słodki zapach drożdżówki odrazu zwlokłam się z łóżka. Jako pierwsze do moich ust wziełam kubek z gorącą herbatą. Od razu zrobiło mi się lepiej. Następnie pochłonełam kilka kanapek i jedną drożdżówke. Najedzona podeszłam do ogromnej brązowej szafy i wyjełam z nich moje ubrania ( szare szorty i czarną bluzke ). Kiedy się ubrałam poszłam w strone łazienki by się jakoś ogarnąć. Kiedy spojrzałam w lustro zobaczyłam : moje brązowe włosy były całe porozwalane na boki, oczy lekko podkrążone.
Obmyłam swoją twarz po czym włosy rozczesałem i upiełam w kitke. Chciałam się dowiedzieć kto mnie uratował, chciałabym mu podziękować ale mój wybawiciel chyba chciał zostać anonimowy. Wyszłam z pokoju hotelowego. Cały korytarz był beżowy a na końcu była winda. Weszłam do niej i ruszyłam na parter do recepcji. Wyszłam z windy i szybkim krokiem ruszyłam do recepcji.
- Dzień dobry. W czym moge pomuc ?
- A tak dzień dobry. Czy moge się dowiedzieć kto mnie wczoraj przyniusł tutaj
- Niestety nie ale mężczyzna którego pani szuka czeka na panią w pokoju
- Przed chwilą tam byłam i nikogo nie widziałam
- Zostałam powiadomniona że właśnie przybył
- Dobrze dziękuję
Pobiegłam do windy. Nacisnełam guzik mojego piętra i pobiegłam w strone mojego pokoju, dobrze że mam dobrą pamięć bo inaczej bym nie wiedziałam w którym pokoju byłam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam mojego wybawiciela. Stał do mnie tyłem ale już wiedziałam kto to jest..........
I co myślicie kto to może być ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top