Rozdział 29
Obudziłam się z samego rana. Zastanawiało mnie o co chodziło z tym spotkaniem. Poszłam a raczej moje ciało do łazienki się wykompać. Po umyciu, ubrałam się w sukienke ( na zdjęciu ) i ruszyłam do komnaty Lokiego. Chciałam mówić Dzień Dobry każdemu napotkanemu ale moje ciało ignorowało każdego. Tylko dla Asów byłam miłam a dla innych wyrachowana. Weszłam do komnaty. Loki siedział na łóżku i czytał książke. Nawet nie zwrócił uwagi na to iż przyszłam.
Podeszłam i pomachałam mu ręką przed nosem.
- Hallo ziemia do Lokiego.
- O Roxana, nie zauważyłem cię - odparł.
- Zauważyłam. Czy coś cię trapi ? - zapytałam.
Błagam nie odpowiadaj !!
- Nie, nic godnego uwagi - zignorował mnie wracając do czytania.
- To dobrze, a o co chodzi z tym wieczornym spotkaniem ?
Nie mów, nie obchodzi mnie
- Odyn chce zaplanować atak na elfy.
Kurna, mówiłam że niechce wiedzieć !
- Dobrze, a kiedy będzie zebranie ?
- Powinno być po południowej biesiadzie - boże, nie ignoruj mnie !
- Na pewno przyjde.
Uśmiechnełam się choć Loki dobrze wiedział że nie szczerze. Widziałam to w jego oczach, coś go trapiło. Był taki oziębły, nawet na mnie nie spojrzał tylko ciągle czytał książke.
- Dobrze nie będe ci przeszkadzać - Laufeyson tylko machnął ręką.
Wyszłam od Lokiego i poszłam do swojej komnaty. Przez korytarz spotykałam wiele ludzi jednak do nikogo nawet się nie odezwałam. Usiadłam na łóżku i poczułam ból głowy, potem była ciemność.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Malekhita. Miałam ochote go udusić ale miał pełną władze na moim ciałem.
- Czego się dowiedziałaś ?
Pierdol się !
- Dziś po południu będzie zebranie na którym Odyn ma zaplanować atak na ciebie.
- Dobrze więc jeśli się czegoś dowiesz to natychmiast mnie powiadom.
- Oczywiście.
Potem znowu ból głowy i ciemność.
- Panienko Roxano ! Panienko !
Usłyszałam głos w komnacie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam służącą.
- Wybacz że przeszkadzam ale Książe Thor prosi panienko do salu narad.
- Która godzina ?
- 13:40.
Chorela przespałam pół dnia.
- Oczywiście służko już ide - warknełam w jej strone.
Wybacz, naprawde niechciałam
Wstałam ignorując ją i poszłam bardzo bardzo szybkim krokiem do sali narad. Otworzyłam wielkie wrota i zobaczyłam siedzącego Odyna, Lokiego i Thora. Usiadłam obok Thora. Zastanawiało mnie dlaczego miałam brać udział w tych naradach. Miałam za chwile się dowiedzieć.
Wszyscy jakby spoważnieli.
Thor- Wiemy wszystko Roxano.
- Nie wiem o co ci chodzi ?
Thor- Wiemy o planie twoim i Malekhita - okej ?
- Nadal niewiem o czym mówisz.
Odyn- Dziś wieczorem zostaniesz stracona - że co ? Mieliście mnie uratować a nie zabijać !
Wtedy usłyszałam w głowie głos Malekhita
-Teraz masz okazje zabij ich - wręcz krzyknęł tak głośno aż poczułam lekki ból głowy jednak zignorowałam to.
Nie błagam nie !
Niestety było juź za późno. Chwyciłam miecz z pochwy (chodzi o miejsce na miecz jakby ktoś miał głupie skojarzenia) Lokiego. Nie było widać zaskoczenia w ich twarzach, a więc to oto chodziło by mnie sprowokować. Skierowałam miecz w strone Thora.
Odyn- Widze że plan się powiódł Thorze.
- O co chodzi ? Jaki plan ? - wymówiły moje usta lecz nie ja nimi sterowałam.
Thor- By cię sprowokować, jak widze udało się. Dlaczego to robisz ?
Loki zajrzyj do mojego umysłu, błagam
- Słucham tylko Malekhita.
Thor- Pytanie tylko dlaczego ?
No właśnie dlaczego ? A dlatego że mam jakiś pierdolony Ether w sobie ?! Może dlatego !!! Okej spokojnie, teraz spróbować przejąć ciało. Uwaga i ....
Jest udało się. Upuściłam miecz na podłoge. Widziałam zaskoczenie na ich twarzach. Spojrzałam w strone Lokiego, chyba wiedział o co mi chodzi. Jednak długo nie zdołałam powstrzymywać mojego ciała.
- Roxi.
- Loki pomusz nie panuje nad ciałem.
- Jak mam to zrobić ? - zapytał.
- Musisz mnie podejść.
Loki teleportował się za mnie i walnął mocno w głowe potem tylko ciemność. Cieszyłam się że nie udało mi się zabić drogich mi ludzi a co więcej skontaktować z Lokim. Mam nadzieje że gdy się ockne wszystko będzie dobrze. Nagle usłyszałam głosy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Malekhita.
- Twoja misja nie powiodła się, musisz zginąć przez nieposłuszeństwo.
- Nigdy nie miałam ci służyć i nigdy nie będe - warknełam zła.
- Ale będziesz cierpieć, Eather wyssie z ciebie całą siły życiowe. Prędzej czy później umrzesz - odparł patrząc prosto w moje oczy.
Co ? Ale jak to ? Ja niemoge umrzeć przecież napewno Loki wyciągnie ze mnie to świństwo.
- Odyn ze mnie to wyciągnie - syknełam.
- Tylko ja moge to zrobić - odparł.
Znowy otoczyła mnie ciemność. Mam już dosyć tego spania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top