Rozdział 22

Na szczęście sen minął ale wspomnienie zostało. Gdy tylko poczułam ciepły oddech na szyji otworzyłam szeroko oczy po czym odepchnęłam kogoś a sama znalazłam się w jakimś kącie płacząc. Upadek mężczyzn sprawił że cały stół się przewrócił robiąc dużo hałasu. Do sali wpadł Steve, Clint, Stark i oczywiscie Banner którego kopnełam. Nie mogłam się uspokoić ze strachu. Wszyscy patrzyli się na mnie nie wiedząc o co chodzi. Kiedy Steve zaczął iść w moim kierunku zaczełam krzyczeć by przestał.

Po chwili obok mnie teleportował się Loki. Zobaczyłam jego zmartwioną twarz która uwarznie mi się przyglądała.

- Loki on....on- nie mogłam wydusić z siebie żadnych słów. Zielonooki przytulił mnie mówiąc że wszystko będzie dobrze.
- Nie. Ty się nie pojawiłeś i zrobił to- znowu się rozpłakałam.

Wtuliłam się w tors Laufeysona po czym wziął mnie na ręce. Przechodząc obok Steva ten tylko się na mnie patrzył. Nikt nie wiedział o co chodzi, najwyraźniej Loki nic im nie powiedział o tamtym dniu. Weszliśmy do pokoju po czym usiadł na łóżku a ja na jego kolanach.

- Przepraszam
- Ciiii nic się nie stało
-Nie, przez moją głupote mogło to się skończyć tragicznie. Gdybyś się wtedy nie pojawił to....
- Tak wiem ale teraz jest wszystko dobrze a teraz połóż się spać
- Ale nie chce mi się spać

Powiedziałam po czym Loki powiedział niezrozumiałe dla mnie słowa i ogarneła mnie ciemność.

Loki

Musiałem użyć zaklęcia usypiającego by mogła spokojnie sobie pospać. Bardzo się o nią martwiłem. Gdy wtedy wszedłem do sali ona siedziała w kącie i płakała. Nie wiedziałem o co jej chodzi dopuki nie zaczeła mówić. Od razu przypomniałem sobie tamtą noc, jednak nie miała czym się martwić bo zabiłem tamtego faceta nie mówiąc jej o tym. Wiedziałem że cali ci bohaterowie będą chcieli wiedzieć o co poszło i czemu Roxana wyglądała na mocno przerażoną. Zostawiłem ją samą w pokoju przykrywając jej ciało kołdrą. Ucałował jej czoło i wyszedłem z pokoju. Ruszyłem w strone sali narad gdzie czekali już wszyscy ciekawi. Usiadłem przy stole po czym wszyscy jednocześnie spojrzeli się na mnie.

Thor- Bracie czemu Roxana tak się zachowała ?
Bruce- No właśnie jeszcze troche szczęka mnie boli. Ma mocnego kopa
Natasha- Powiesz nam wreście czy musimy brać cię na przesłuchanie

Uniosłem ręce w geście obronnym.

- Ta sprawa nie jest łatwa i niewiem czy Roxana chciałabym zaczął rozdrapywać rane
Clint- Jaką rane ?
- Widać jak ją pilnowaliście, gdyby nie ja dawno by nieżyła

Wszystkich zamurowało. No bo niby jak Roxana mogła niedać sobie rady w walce. Tylko nie mieli pojęcia że piła alkohol.

- Dobrze powiem wam
Nick- Słuchamy
- Tego dnia Roxi była załamana. Po moim odejściu oraz zdradzie jej przybranej matki. Poszła po pobliskiego baru po czym wdała się w bójke po czym kupiła mocny trunek. Wypiła wszystko i alkohol zaczął działać w jej organizmie. Nie panowała nad swoim ciałem. Wtedy podjechała ciężarówka do której wsiadła. Po kilku chwilach usunęła, obudziła się jakieś obskurnej chatce a na niej leżał ten sam facet co proponował podwiezienie. Usłyszałem w myślach jej szloch dlatego szybko teleportowałem się do niej i zabiłem tego faceta który próbował ją skrzywdzić. Podeszłem do niej ale ze strachu zaczeła się cofać ale gdy usłyszała mój głos troche się uspokoiła. Wziąłem ją na ręce i teleportowałem ją o hotelu. Wtedy już spała no a reszte historii znacie. Jednak wciąż nie może zapomnieć tamtej nocy.

To co powiedziałem wyraźnie wszystkich zaskoczyło bo patrzyli się na mnie jak na wariata. Opowiedziałem im wszystko oprucz tego że kiedy próbowałem się do niej zblizyć zepchneła mnie z siebie. Miałem nadzieje że nie będzie zła że wszystko wygadałem. Wstałem od stołu zostawiając ich samych z własnymi myślami i ruszyłem w strone pokoju Roxany. Wszedłem do środka i popatrzyłem się na jej śliczną buzie. Chciałbym położyć się obok niej ale nie chciałem sprawiać jej ból wspomnień dlatego usiadłem na foteli dalej wpatrując się w Roxane. Gdy śpi wydaje się być taka spokojna. Siedziałem tak aż do 22 po czym zamknąłem oczy by pójść spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top