Rozdział 21
Siedziałam zamknięta w celi. Wciąż nie mogłam uwierzyć że nigdy już nie ucałuje i nie przytule. Czemu Thor go zabił ? Myślałam że nadal go kocha. Dokładnie 2 dni temu znienawidziłam go za to i miała ochote go zabić takiak on Lokiego. Leżałam sobie spokojnie na pryczy gdy do sali wszedł Thor.
- Czego tu szukasz morderco ? - rzuciłam chłodno.
- Nie mów tak o mnie
- A jak mam mówić co ? Może jeszcze powinnam ci się pokłonić - syknełam.
- Roxi prosze - zrobił mine zbitego pieska.
- Nie waż się do mnie odzywać po imieniu- krzyknełam w strone Thora.
- Dobrze wiesz że gdyby Loki był rozważny do tego by nie doszło
- Tak zwal najlepiej wszystko na brata. Mam w dupie co sobie myślisz. Nienawidze cię i gardze tobą
Thor spuścił głowe po czym opuścił cele. Usiadłam pod ścianą i łzy zaczeły same spływać po polikach. Miałam w dupie czy ktoś to widzi czy nie, po prostu sobie siedziałam i rozmyślałam po co jestem jeszcze Nickowi potrzebna. W tym samym momęcie do celi wszeszli agenci. Było ich chyba z 10, no cóż Nick się postarał ale i tak nie miałam zmiaru uciekać.
- Szef kazał ci przyjść
Wstałam i ruszyłam w strone wyjścia. Na ręce nałożyli mi te dziwne kajdanki i ruszyłam do wyjścia w pełnej obstawie. Wpakowali mnie do naprawde wielkiego pokoju gdzie na środku stał stał przy którym siedzieli avengersi plus Nick na początku. Ochroniarze zdjeli mi kajdanki i wyszli z pokoju.
Nick- Roxi usiądź
- Wiesz jednak postoje. Po co mnie jeszcze trzymacie ?
Thor- Mamy małą sprawę
- Ty się do mnie lepiej nie odzywaj jeśli niechcesz z podłogi zbierać wszystkich zębów
Clint- Uuu powiało grozą
- Niezły z ciebie łucznik co ciągle chybia.
Wiedziałam że trafiłam w jego słaby punkt. Poderwał się z krzesła i ruszył w moją strone. Wiedziałam co zamierza dlatego podciełam mu nogi i butem przycisnełam jego gardło.
Nick- Roxi dość
- To on zaczął
Nick- A ja skończe
- Nie rozumiem
Wziełam noge z gardła Clinta i stałam nieruchomo jak posąg nie wiedząc o co mu dokładnie chodzi. Po paru chwilach Clint wrucił na swoje miejsce a Fury tylko się uśmiechnął po czym wstał od stołu i powiedział
- Dobra wyłaś już
Dalej stałam nie wiedząc o co mu chodzi dopuki nie zobaczyłam tak dobrze znanej mi sylwetki. W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
Podbiegłam do niego i przytuliłam a raczej wtuliłam się w niego jakbym chciała poczuć że to nie zjawa. Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy i wiedziałam że to on. Odchyliłam się od niego po czym dałam mu prosto w ryj.
Złapał się za obolałe miejsce i dodał
- Ał za co ?
- Okłamałeś mnie ty idioto. Myślałam że nieżyjesz
- Ja.....- nie zdążył dokończy po wpiłam się w jego usta nie zwracając uwagi na małe grono widzów. Może miałam te 16 lat ale wiedziałam że Loki to ten jedyny.
- A to za co ?
- Za to
Znowu dałam mu z liścia.
- A to ?
- Naprawde chcesz wiedzieć ?
- Wiesz chyba nie
- No i dobrze
- Khyhym- hrząknął jeden z grona przy stole
Stark- Nie chce wam przerywać ale mam dużo spraw do załatwienia więc się ulotnie
Natasha- Wiecie ja chyba też
Wszyscy poparli jej zdanie i opuścili pokój zostawiając mnie samą z Lokim.
- Jakim cudem przeżyłeś ? Widziałam Thora i sztylet i.......
- Spokójnie jestem tu. A co do odpowiedzi to ten sztylet był zaczarowany
- Ale po co ta cała szopka ?
- Niewiem spytaj się pirata
- Furiego ?
- Yhy
- Na pewno go zapytam a teraz......teraz
- Roxi wszystko dobrze ?
- Chyba niee
Nagle cały świat zaczął wirować a potem tylko ciemność.
*Sen*
Znowu byłam w tym upiornym pokoju gdzie przetrzymywał mnie ten okropny facet z ciężarówki. Jednak tym razem Loki się nie zjawił. Leżałam na podłodze wykończona, spojrzałam na twarz faceta. Uśmiechnął się w moim kierunku po czym wstał i zaczął iść w moją strone. Byłam zbyt zmęczona by muc co kolwiek zrobić dlatego do oczu napłyneły mi łzy. Chwucił mnie za szczęke i powiedział
- Spokojnie kotku jeszcze się nie raz zabawimy a teraz pani wybaczy ale mam pare spraw do załatwinia.
Odszedł zostawiając mnie samą w pokoju, byłam bezsilna. Czułam się jak jakiś potwór, straciłam szacunek nawet do siebie samej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top