Rozdział 2
Weszłam do sali obrad gdzie znajdowała się już zebrana rada Konohy. Wszyscy popatrzyli na mnie karcąco, bo jak co zawsze przychodzę spóźniona na takie spotkania.
- Wybaczcie, ale zegarek w moim biurze spóźnia.- powiedziałam i zajęłam swoje miejsce.
Wśród radnych rozeszły się szepty w stylu ,,Znowu ta sama wymówka.", ,,Ona nigdy się nie nauczy.". Nie żebym brała sobie te komentarze do serca.
- Zacznijmy rozmowę.- powiedział jeden z radnych, a ja westchnęłam cicho.
- Dobrze więc po raz setny powiem wam wszystkie wydarzenie chronologicznie. poprawiłam lekko włosy opadające mi na oczy.- Po tym jak doszłam do siebie w szpitalu to starałam się rozwiązać problem Sasuki jak i sprawiłam, że jej starsza siostra odeszła z Akatsuki, a dzięki chakrze Kyuubiego wyleczyłam nękającą ją chorobę. Teraz znajduje się tutaj w Konosze i sumiennie wykonuje zadane misje.- oparłam się o oparcie krzesła.- Potem razem z Piątym Hokage postanowiliśmy coś zrobić z Akatsuki. Większość z nich złapaliśmy, a ich przywódczyni przeszła na naszą stronę, przez co udaremniliśmy jej napad na Konohę. Teraz żyje sobie spokojnie w Wiosce Deszczu. Oczywiście pod nadzorem.- no i jeszcze śmierć mojej matki chrzestnej.- Jednak mimo wszystko nie udało nam się powstrzymać wojny i w wyniku niej został zbudzony Koguya. Jednak mnie i Sasuki udało się go ponownie zapieczętować.
Radni zaczęli znowu szeptać między sobą. Ich zdaniem nie powinnam tak bardzo ufać byłej przywódczyni Akatsuki, ale ja wiem, że mimo wszystko zmieniła się na dobre. Po za tym jestem na tyle silna, żeby sobie z nią poradzić.
Spotkanie jak zawsze dłużyło się w nieskończoność i jak zawsze rozmawiali na te same tematy. Coś im nigdy nie pasuje.
- Idziesz już do domu?- spytała Shike, a ja kiwnęłam jej głową na tak.
- Cóż pewnie jeszcze po drodze wstąpię do Ichiraku.
- Czemu ty jesz tylko ramen?
- Bo mi się nie chce gotować.- zaśmiałam się cicho i wybiegłam z budynku.
Ludzie na drodze kłaniali mi się lekko z szacunkiem, a ja się tylko uśmiechałam miło w ich stronę. Po wojnie okrzyknięto mnie światową bohaterką, ale jakoś tak się nie czułam. W czasie tych wszystkich walk starałam się odrzucić od siebie tylko jedną myśl. Myśl, że mogę już nigdy nie spotkać Sasuke. Czasami mam wrażenie, że zostawiłam u niego cząstkę mojego istnienia.
Usiadłam przy barze w Ichiraku i zamówiłam ramen. W czasie oczekiwania zaczęłam przyglądać się naszyjnikowi, który dostałam od Sasuke. Nie ściągnęłam go ani razu, nawet na własnym ślubie miałam go założonego.
- Znowu myślisz o bezsensownych rzeczach. Mówiłem ci, że będziesz cierpieć, ale ty postawiłaś na swoim.
- Skąd miałam wiedzieć, że w czasie wojny wrócę do swojego świata?! Chciałam tylko zostać z nim dłużej.
- Miałaś męże, ale on umarł, więc według mojego zdania to był znak.
- Jaki znowu znak Kurama?- spytałam i zaczęłam jeść ramen.
- Wiesz, że jeszcze kiedyś będziesz mogła być szczęśliwa z Sasuke. Nie mówię, że mi się to podoba, bo nie znoszę wszystkich Uchihów.- zaśmiałam się na jego słowa.- Po za tym masz pewien rodzaj łącznika z tamtym światem.
- Co takiego?
- A co przez cały czas tak namiętnie nosisz na szyi?
- Naszyjnik od Sasuke z tamtego świata.
Witajcie
W dzisiejszym rozdziale bardziej przybliżyłam to jak bardzo sytuacja różni się od tej w świecie Naruto. Przynajmniej wszystko będzie już jasne i powoli będziemy przechodzić do głównego wątku i zacznie się mniej więcej akcja ^^
Pozdrawiam Makoto
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top