~1~
Jak co rano budzi mnie dźwięk budzika, następnie słychać głosy dzieci i młodzieży która wstaje o tej samej godzinie co ja.
Leniwie podniosłem się z łóżka, na szczęście jako jedyny mam sam pokój z powodu że jestem najstarszy w mojej placówce, przeciagnąłem się leniwie , ziewając wstałem jaszcze pół przytomny kierując się w stronę łazienki, niestety ją muszę dzielić ale tylko z dwójką bliźniaków mieszkających na tym piętrze co ja, na korytarzu od razu było słychać ich codzienne poranne sprzeczki, Ivo zawsze dogryzał młodszemu o 3minuty Kasjanowi, który bardzo szczerze jest o wiele bardziej słodki od brata, tak twierdzę że chłopak jest ,, SŁODKI" ponieważ taka jest moja orientacja i trudno. Wbiłem bez pukania do pomieszczenia nie zwracając uwagi na zaskoczony i wkurzony zarazem wzrok Iva.-Ej mama Ciebie nie nauczyła pukać!- odezwał się naburmuszony Ivo ~Jak byś zapomniał geniuszu nie mam matki~ kocham się z nim droczyć, spojrzałem na Kasjana który właśnie mył zęby, uśmiechnąłem się do niego i poczochrałem po jego bląd czuprynie - Witaj karmelku - ten nawet nie raczył na mnie spojrzeć tylko kiwnął głową, wypukał zęby z pasty i odwrócił się do mnie już stojącego w czerwonych bokserkach - Al jak się czujesz z świadomością że dziś wracamy do szkoły? -
~jak się mogę czuć znowu będę skazany na tą bandę głąbów i pustaków~ Ivo słysząc naszą rozmowę, przeczesał swoje bląd włosy, oparł się o uwywalkę i przyciągnął do siebie braciaka wtulajając się w młodszego, kierując na mnie swoje niebieskie paczadła,
-Księżniczka jak zawsze ,,pozytywnie do świata nastawiona"-
~ po pierwsze nie księżniczka dla Ciebie jak już to Per. książę~ odpowiedziałem pokazując mu język z pod prysznica , ~a po drugie taka prawda do szczęścia potrzebni jesteście mi tylko wy i Tania ~ chłopaki w tym samym momencie uśmiechneli się do mnie ukazując rzędy białych zębów - braciszku chodź już się ubrać do pokoju bo jak będziemy tak stać to Al nigdy nie wyjdzie stąd i jeszcze nas zgwałcić- żucił Kasjan i szarpiąc za sobą szybko Iva w stronę drzwi, bo w tym momęcie żuciłem w nich gąbką do mycie ciała, niestety trafiłem w drzwi, - Chłopaki podajcie mi gąbkę bo jeszcze nie skończyłem!! - tak nie przemyślałem tego ruchu ~ twój problem księżniczko!~ wrzasnął Ivo. - Jeszcze was dorwę!-
~Alex ty lepiej uwarzaj żeby zmywanie Ciebie nie dorwało~ usłyszałem spokojny głos pań Elizy naszej wychowawczyni i matki w jednej osobie, poczciewa starsza pań o krągłych kaształtach, elegancko ubranej a przed wszystkim bardzo ciepłej, stanowczej, to ta kobieta wychowała mnie i bliźniaki od pierwszego momentu trafienia do domu dziecka razem z Ivem i Kasjanem trafiliśmy do placówki jako 4letnie dzieci, chłopaki trafili tylko miesiąc po mnie podobno zostali odebrań z patologi, ja natomiast w nocy stałem przed drzwiami sierocińca z listem w rączkach. -Ale prze pań ja nic nie mówiłem- odparłem wychodząc z łazienki, z otulonymi włosami mięciutkim różowym ręcznikiem, ubrany w szraflrok o tym samym kolorze ~Alex może i jestem stara ale na pewno nie głucha, i leć się ubrać bo nie zdąrzysz na śniadanie a co za tym idzie spóźnisz się do szkoły pierwszego dnia, a chyba nie muszę przypominać jak karzemy za spóźnianie się do szkoły.-~Uśmiechnęł się do mnie chytrze, a ja podeszłem do niej i cmoknołem kobiecinę w policzek - tak wiem ciociu co mi grozi dlatego na pewno się nie spóźnie-,
~jeszcze zobaczymy bochaterze ~ po czym klepła mnie w tyłe, szybko wpadłem do swojego pokój po potrzebne mi rzeczy. Ubrałem się elegancko w czarne rurki z dziurą w jednym kolanie , białą bokserke i zażuciłem na nią idealnie dopasowaną górę od marynarki, jest elegancko jest i to wystarczy, na nogi wciągłem wysokie czarne z czerwonymi podeszwami tenisówki i wybiegłem z pokoju kierując się piętro niżej do jadalni. Wbiegłem zdyszany do dużego pomieszczenia w którym na samym środku stał długi stuł z krzrsłami, był w kolorze
mahoniowego brązu tak samo jak krzesła, na ściany były piaskowe a na nich wisiały zdjęcie wszystkich podopiecznych którzy opuścili już placówkę i tych którzy w niej jeszcze przebywają. Podszedłem do okienka przy który pań kuczahrka Ela wydawała śniadanie - mało brakowało co pięknośu i byś cały pałac na kolanach szorował hm. -
~ ale jak to się mówi ,, głupi ma zawsze szczęście" a ja do mądrych nie należe ~ uniosłem kącik ust do góry, pomachałem i uciekłem z kanapką na wynos. Przed domem stali już Ivo i Karmelek, już tłumacze czemu ma taką ksywe, po prostu on wszystko zrobi za odpowiednią ilość karmelków. - Ile można czekać na Ciebie to już Tania szykuje się szybciej!- krzyknął do mnie Ivo, podbiegłem do chłopaków i razem poszliśmy w stronę naszego liceum. Pod bramą dużego budynku zauażyliśmy naszą szaloną Tanie jak zawsze ubraną w śliczną łososiową sukienkę, kocie czarne zakolanówki do nich ubrała buty na koturnie ze srebrnymi łańcuszkami. Włosy jak zawsze maiła pofarbowane na różowo-niebiesko. Dziewczyna posiada też tatuaż w wzorze róży z plączami na przed ramieniu i piercing w wardze tak zwane snake.
Dziewczyna widząc nas szeroko się uśmiechnęła i rzuciła na szyje Iva wpijając się w jego usta, tak są parą.
W brew pozorom jakie stwarza Ivo to Tania rządzi w tym związku, bardzo dobrze się dopełniają i wizualnie również, wyglądają razem niesamowicie tak szczerze nie raz patrząc na nich, na to jak są w sobie na zabój za kochani sprawia że w głębi serca im zazdroszcze bo takie związki to naprawdę rzadkość.
-Allllll jak urosłeś, jesteś wyższy od mnie, WoW jestem pod wrażeniem, nie poznałam bym Ciebie w tłumie. -
~ Tania widzieliśmy się tydzień temu to jie możliwe żebym urusł, ale za to twój Boy się skurczył ~ w takiej oto atmosferze ruszyliśmy w kierunku wrot piekła znanego liceum.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top