Rozdział X
Obudziłam się z bólem głowy. Dojadanie reszty rosołu było bardzo złym pomysłem. Nawet nie przeszło mi przez głowę, że po rosole ma się migrenę. Pojebane.
Wierciłam się po kanapie by znaleźć te idealne miejsce, lecz na pewno mi się to nie uda. Poddałam się.
Tom okazał się być tym "ponurym", który w środku jest bajeczny. Nie będę udawać, że nie jest przystojny, lecz nadal bardziej podoba mi się szarooki. Jest on taki... No brak słów.
Mozolnie, ale ostrożnie, zeszłam z kanapy. Slalomem ominęłam śpiącego na podłodze Torda. Wygląda tak słodko jak śpi! Zachwycałabym się dłużej, lecz Tom, który zszedł z góry wpatrywał się we mnie.
- Podoba ci się? - wyszeptał, tak bym mogłam to usłyszeć.
- Co? Nie! - zaprotestowałam.
- Mhm - czarnooki uśmiechnął się, wiedząc iż kłamie i ruszył w stronę łazienki.
Aż tak widać, że go lubię?
Siedziałam przy stole wraz z Tomem. Tord nadal spał, pierwszy raz tak długo. W sumie, należy mu się. Jak byłam w objęciach Morfeusza, on pilnował by nic się nie stało. Jest cudowny.
- Myślisz o nim, co? - wyrwał mnie z transu czarnooki.
- Czemu tak sądzisz? - mruknęłam.
- Po prostu to widać - powiedział. - Musisz mu to w końcu powiedzieć.
- Nie ma mowy - zaprotestowałam. - Prędzej mnie wyśmieje.
- Znam go długi czas - zaczął. - Na pewno tego nie zrobi. Po za tym... Sądzę, że ciebie też lubi.
- Na pewno nie.
- Nie każdej dziewczynie pozwala spać na kanapie mając do wyboru podłogę.
- Mam się czuć wyjątkowa?
- W sumie... Tak.
Lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
- Powiedz mu to nawet dziś - dodał.
- Nie jestem gotowa.
- A czy ja byłem gotowy na was?
- To z tobą nie ma nic wspólnego.
- Idź z nim na spacer wieczorem. Do pobliskiego parku.
- Bo to idealne miejsce na wyznanie miłości.
Przewróciłam oczami, a czarnooki zarechotał.
- Na pewno coś do ciebie czuje - mruknął Tom. - Ciężko od niego coś takiego wyciągnąć, czy zobaczyć. To przez jego borderline.
Borderline? To dlatego często się zmienia.
- Dzięki Tom - mruknęłam, a chłopak się uśmiechnął. - Zrobiłam się bardziej... Wiesz.
- Odważniejsza - dokończył. - Będziecie uroczo wyglądać.
Zapadła pomiędzy nami cisza.
- To prawda, że zabrałeś mu dziewczynę? - mruknęłam, a Tom oparł głowę o swoje ręce.
- Taaa. Żałuję tego - powiedział. - Strasznie to przeżył, a sama dziewczyna nie była wyjątkowa. Była... Nijaka.
- Nijaka?
- Nie wyróżniała się ze współczesnego świata. W głowie tylko ubrania, makijaż i fryzura.
- Um, w takim razie.
- W pewnym sensie dobrze, że mu ją odebrałem. Zraniła by go prędzej czy później... I to boleśniej.
Czarnooki głucho westchnął.
- Przez to, za bardzo za mną nie przepada - dodał. - W sumie, sam go nie lubię, ale nie nazwałbym go wrogiem. Bardziej... Złym znajomym?
- Rozumiem - powiedziałam. - Jest to dość trudne.
- Bardzo.
Odeszłam od stołu i zaczęłam udawać się do salonu, lecz czarnooki złapał mnie za nadgarstek.
- Jeśli złapie was policja - zaczął. - Wiedz, że jeśli dorośniesz z Tordem, moje drzwi są zawsze otwarte.
- To... Bardzo miłe z twojej strony - uśmiechnęłam się do Toma. - Jesteś bajeczny.
- Bajeczny to jest twój rogacz - głupio zarechotał.
- Skąd taka u ciebie myśl?
- Czy to jest ważne?
Tom kilka minut temu wyszedł do sklepu. Zostałam sama w domu wraz z Tordem. Siedzieliśmy na przeciwko siebie i wpatrywaliśmy się sobie w oczy.
- Chcesz się gdzieś przejść? - mruknęłam, a chłopak podniósł do góry brew.
- Ty serio chcesz łazić po tylu kilometrach? - powiedział krzywo się na mnie patrząc.
- Serio - dodałam, a chłopak wstał ze swojego miejsca.
- To chodź - Tord złapał mnie za dłoń i podniósł do pozycji stojącej.
Wylądowaliśmy blisko siebie co przyprawiło nas o rumieńce.
Nieśmiale się uśmiechnęłam co szarooki odwzajemnił. Złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy z domu.
Siedzieliśmy na ławce w parku. Drzewa szumiały, a ptaki śpiewały. Tworzyło to bardzo romantyczny nastrój.
Nasze dłonie, które były na ławce zaczęły się stykać. Po chwili były w uścisku.
Głęboko westchnęłam, by się opanować i móc powiedzieć te dwa słowa.
Odważyłam się.
- Tord - zaczęłam.
- Tak? - mruknął patrząc mi w oczy.
W oddali ujrzałam coś czego nie chciałam.
- Policja! - wykrzyczałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top