Rozdział I
- Nie dostaniesz jedzenia przez tydzień! - warknęła zdenerwowana opiekunka.
- To w końcu jestem tutaj by ktoś się mną opiekował, czy jednak bym głodowała? - mruknęłam pewna siebie.
- Do pokoju! - wrzasnęła.
Postanowiłam nie denerwować pani... Kogo to obchodzi kim jest? Suka i tyle.
Spokojnym krokiem udałam się do swojego pokoju. Cieszy mnie to, że śpię w nim sama. Dobrze, że nikt za mną tutaj nie przepada, przez co mam święty spokój. Mieszkałam z dziewczynami oraz chłopakami w jednym pokoju, lecz przeze mnie mieli nie raz kłopoty, więc postanowili mnie "wydziedziczyć". W sumie, to jestem z tego dumna. Życie jest idealne kiedy każdy się ciebie boi i omija wielkim łukiem.
Należę do tych dziwnych osób. Tak jak inni płaczą za rodzicami wieki, ja może popłakałam z kilka minut. Nigdy nie byłam do nich przywiązana, ba widzieliśmy się raz na ruski rok. Rodzina nie chciała się bawić w niańkę, więc jedynie rozwiązaniem było oddanie mnie tutaj lub... Zatopić czy zakopać.
Opiekunki tutaj są tępe, ale wredne. Idiotki te nie zauważyły do tej pory, że codziennie wyskakuję sobie przez okno by poszukać swojej ofiary. Hah, żartuje. Wychodzę by podziwiać zachód słońca. Jest cudowny. Tak samo jak wschód. Ehh, oglądałbym te zjawiska w kółko i w kółko.
Nocą obudziło się we mnie inne uczucie niż dotychczas. Leżąc na swoim twardym jak kamień łóżku, miałam ochotę sprawdzić co się dzieje na parterze. Mimo tego niechętnie wstałam z kamienia i cicho wyszłam ze swojego pokoju. Podreptałam do schodów i lekko z nich wyjrzałam. Widzę dwie małpy, które mnie tutaj wprowadziły. Kilka suk oraz... Nową twarz. Dokładniej, był to chłopak.
Miał on czerwoną bluzę oraz czarne spodnie. Jego włosy były ułożone w dwa spiczaste rogi, a sam płakał. Pewnie nikt z rodziny nie chce go przyjąć. Znam ten ból.
Opiekunki wskazały na schody, przez co momentalnie podskoczyłam i uciekłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na kamień i czekałam już na krzyk, lecz on mnie nie spotkał.
Postanowiłam spróbować zasnąć.
Obudziłam się z niemałym bólem pleców, czyli po staremu. Wstałam bez zastanowienia i od razu poczułam ból w nodze. Złapałam się za nią, gdyż był obrzydliwe bolesny. Usiadłam na łóżko i zauważyłam, że moje łóżko nie jest tutaj jedyne. Przede mną leżał chłopak, którego widziałam wczoraj.
Sielanka mieszkania samej właśnie poszła siusiać.
Wstałam z mojego łóżka i nachyliłam się nad śpiącym rogaczem. Chłopak spał jak zabity, a może jest? Po opiekunkach można spodziewać się dosłownie wszystkiego. Miał straszne wory pod oczami, co sugeruje, że płakał nawet w nocy. Inni by współczuli, ale nie ja. Udałam, że płeć męska nie znajduje się w moim pokoju i bez zastanowienia wyszłam miejsca przebywania. Zauważyłam, że jest pora obiadowa. Nieźle. Długo spałam, a nikt tego nie zauważył. Oby tak dalej!
Zeszłam na parter i udałam się w stronę jadalni. Pełno tych wstrętnych dzieci. Nie przyszłam tu by coś zjeść, lecz odszukać moją znajomą. Chyba tylko jedyną znajomą. Zauważyłam białą czuprynę i już wiedziałam, że to ona.
Podeszłam do dziewczyny i usiadłam na przeciwko jej stolika.
- Hej __ - wymruczała pałaszując obiad - Jak ten nowy?
Skąd ona może wiedzieć już takie rzeczy? Ah, tak. Pierdolony szpieg.
- Chciałabym się dowiedzieć właśnie od ciebie, biała - mruknęłam, a w jej zielonych oczach mrygnęła chęć powiedzenia wszystkiego.
Dziewczyna przełknęła jedzenie i nachyliła się do mnie. Zrobiłam oczywiście to samo.
- Tord Larssin - zaczęła szeptać - Lat szesnaście. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a sam nie ma rodziny, która by go przygarnęła.
- Jakbym to gdzieś słyszała - wtrąciłam się w jej słowa.
- W sumie racja - dodała - Miał być z chłopakami w pokoju, lecz oni nie ucieszyli się z takiego zwiślaka.
- Zwiślaka?
- Dużo płakał, ale dziewczyny też nie za chętnie go przyjęły.
- Czemu?
- Dużo płakał.
- Więc dali go mnie?
- Dali go cię.
Wstałam z krzesła i oparłam się o stolik.
- Dzięki pszczoła - mruknęłam, a ta skwasiła minę.
- Nie ma za co... Po prostu __ - odpowiedziała.
Miałam zamiar odchodzić od stolika, lecz w głowie pojawiła mi się myśl. Bardziej pytanie, które nurtuje nas obie.
- I co? Ktoś, coś? - dodałam.
- Nic, a z tobą jak?
- Też nic.
Powstała między nami cisza.
- Trzymaj się - mruknęła.
- Ty też - odpowiedziałam i wyszłam ze stołówki.
Ruszyłam ponownie do swojego pokoju. Co ciekawe... Rogacz spał. Postanowiłam tego chłopaka nie dobijać moją obecnością więc... Idę spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top