Zakazana przyjaźń?
- Stój! - zabrzmiał głos za jedną z kolumn -
Legolas odwrócił się, gdy jego oczom ukazała się ognistowłosa elfka, o zielonych oczach, w których miał czasem ochotę się rozpłynąć. O łagodnych rysach twarzy oraz niebywale kształtnej, wręcz idealnej figurze.
- Tauriel - odparł z ledwo widocznym uśmiechem - co ty tu robisz?
- Dzisiaj zastępuje mnie Feanor - rzekła z zadowoleniem - chyba też zasługuje na dzień wolnego -
Elf rzucił na nią pełne zdziwienia jak i zrozumienia, spojrzenie po czym ostatecznie skierował się w stronę bramy. Legolas dogonił pozostałych strażników, chwilę potem znajdował się już z resztą uzbrojonych w łuki i sztylety mężczyzn pośród gałęzi drzew by móc zaatakować orków z zaskoczenia. Wokół zapanowała cisza, jedyne odgłosy, które rozbrzmiewały w ich spiczastych uszach to łagodny szum liści powiewającym na ciepłym wietrze. Lecz nawet na to nikt nie zwracał uwagi, a w pełni skupienia oczekiwał przybycia orków.
Kiedy poruszyły się pierwsze liście krzewów, z łuku blond włosego elfa wystrzeliła pierwsza i jak zawsze celna strzała.
- Teraz! - krzyknął Feanor zeskakując z drzewa i oddzielając od razu głowę jednego z orków od reszty jego plugawego ciała. Walka obeszła się bez strat liczebnych elfów i szybko dobiegła końca, dzięki czemu strażnicy mogli liczyć na powrót do Leśnego Królestwa. Wtedy jakby spod ziemi pojawili się kolejni orkowie dzierżąc w swych dłoniach tępe i powykrzywiane miecze lub topory, nie mieli szans z umiejętnościami, siłą i celnością, która była w posiadaniu wszystkich tu zgromadzonych elfów. Cały plan walki przebiegł po ich myśli. Legolas wraz z innymi mogli bez chwili zwątpienia powrócić do królestwa, gdzie na księcia ze zniecierpliwieniem czekała pewna piękna, długowłosa istota.
Kiedy niebieskooki elf o lekko rozbudowanych ramionach, mający na swych plecach w trzy czwartej części wypełniony kołczan strzałami, przemierzył już wszystkie, rozległe korytarze i niekończące się schody, stanął przed drzwiami do komnaty rudowłosej dziewczyny. Po chwili wahania zapukał dwa razy wyczekując zaproszenia do jej wnętrza.
- Proszę - odezwał się cichy, kobiecy głos -
- Coś się stało? - spytał elf widząc Tauriel o poważnym wyrazie twarzy -
- Można tak powiedzieć - westchnęła głęboko, po czym usiadła - podsłuchałam rozmowę twojego ojca. Do królestwa przybył Gandalf wraz z niziołkiem. Rozmawiali o wojnie -
- Wojnie? - odrzekł równie zdziwiony elf siadając obok niej i łapiąc ją dyskretnie za rękę - wiesz coś jeszcze?
- Thranduil nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Całkiem możliwe, że odpuści sobie udział w tej wojnie, a z tego co wiem ma ona zaważyć losami całego Śródziemia -
- Nie martw się, znajdziemy jakiś sposób, żeby go przekonać, a teraz odpocznij w końcu masz dzisiaj wolne - rzekł z dowcipem -
- Tylko, że miałam zamiar ten dzień spędzić z tobą -
- Czyżby? - spytał, a w tym samym czasie zabrzmiało głośne pukanie do drzwi -
- Kto tam? - spytała elfka -
- Thranduil -
- Już otwieram! - powiedziała podchodząc do drzwi i po chwili je otwierając -
- Legolasie, chyba nie powinno cię tutaj być - rzekł zaciskając zęby -
- Przyszedłem, aby obmówić plan wart w lochach. To chyba nie przestępstwo - powiedział spostrzegając gniew ojca -
- Owszem - zwrócił swój wzrok na Tauriel - dziś wieczorem jest przyjęcie czy mogłabyś ogłosić to innym strażnikom? Mam dziś wiele do zrobienia -
- Oczywiście mój królu - oświadczyła kłaniając się lekko przed jego królewskim obliczem -
Po tym władca Leśnego Królestwa rzucając na obojga znaczące spojrzenie, odszedł w milczeniu towarzyszyły mu jednak głośne oddechy, które nieustannie wykonywane były przez elfkę.
Mimo że Tauriel wiedziała, iż Thranduil bardzo ją lubi, a nawet traktuje jak własną córkę, nie lekceważy go i nawet kiedy ma ochotę mu się postawić nie zawsze zdobędzie się na tyle odwagi by tego dokonać, z powodu odczuwającego respektu i strachu przed zakazem przyjaźni z bliskim jej przyjacielem i jego synem - Legolasem.
********************
W tym też momencie Gandalf wraz z Danleyem dochodzili do komnaty uzdrowicieli by odwiedzić rannego Galena.
Hobbitowi serce waliło jak młot, przed wejściem przełknął głośno ślinę, zacisnął pieści, po czym nacisną na klamkę automatycznie rzucając się w objęcia śpiącego brata.
- Galen! Braciszku! - szepnął ze łzami do nieprzytomnego chłopca o niezwykle promiennych włosach - proszę, obudź się! Nie zostawiaj mnie z tym wszystkim sam...
- Jego stan nie powinien się pogorszyć. Ziele jakie otrzymał od uzdrowicieli jest zazwyczaj skuteczne, nie są to też bardzo poważne obrażenia - pocieszał niziołka nieco ziritowany jego zachowaniem czarodziej, który jedyne na co miał teraz ochotę to wyciągnąć swą fajkę i uzupełnić w organizmie poziom tytoniu we krwi jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
Danley mimo ciepłych słów ze strony Gandalfa nie mógł zatrzymać swych łez, które jakby w spowolnionym tempie spływały po jego policzkach, po czym spadały na twarz brata, który nagle zaczął ledwo widocznie poruszać swymi powiekami.
- Galen? To ja Danley! Powiedz coś jeśli mnie słyszysz! - powiedział niczym natchniony, pełen nadziei, energii i zaskoczenia -
- Gdzie ja jestem? - oświadczył zdezorientowany i nieco obolały hobbit -
- Dotarliśmy do Leśnego Królestwa, jesteśmy w komnacie uzdrowicieli, ponieważ w Mrocznej Puszczy doszło do małego incydentu -
Ten spojrzał na brata próbując zrozumieć co ma na myśli mówiąc "mały incydent", gdyż nie pamiętał on niczego odkąd doszli do Zielonego Lasu.
Mam bardzo ważną wiadomość! Już w najbliższym czasie pojawi się prolog do mojej nowej książki, co prawda niepowiązanej ze Śródziemiem, ale również fantasy. Zainteresowanych zachęcam do wejścia na mój profil w najbliższym czasie ;) Tytuł to: Snow in desert: Mysteries of the two kingdoms (Śnieg na pustyni: Tajemnica dwóch królestw) :D
****************
Myliłam się, wena wcale do mnie nie wróciła i jak na razie chyba nie ma zamiaru wracać co mnie bardzo martwi :( Tak czy inaczej liczę, że rozdział nie wypadł tak źle :D To tyle ode mnie, bo niestety ciągle brak mi czasu :**
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top