Nowa przygoda
Ponownie jesteśmy w Shire, w jednej z norek mieszkało dwóch braci hobbitów; Galen i Danley Baggins.
A mieszkali oni w nie byle jakiej norce, ponieważ niegdyś należała ona do Bilba Bagginsa, słynnego hobbita, który wyruszył z trzynastoma krasnoludami i czarodziejem w poszukiwaniu przygód. Jednak potem norkę odziedziczył niejaki Frodo Baggins, który także rozsławił się w Śródziemiu, niszcząc najpotężniejszy z pierścieni Saurona w Mordorze. Młode hobbity w Shire dobrze znają obie te historie, a szczególnie nasi główni bohaterowie powieści.
Od śmierci Froda mija dziś dokładnie sto lat, według przepowiedni dzisiejszego ranka na grobie tego co zniszczył pierścień, powinien pojawić się ptak jednak nie byle jaki. Musiałby przylecieć, aż z Rivendell, który jak pewnie już wiecie, odnowa rozkwitł, elfy wróciły do pałacu pod władzą Elronda. A o czym to ja... a tak. Powinien pojawić się biały gołąb z Rivendell. Zdaję się to niemożliwe, by o dokładnej porze i dokładnym miejscu pojawił się biały gołąb, lecz kto wie. Jedna osoba pamiętała o tajemniczej przepowiedni, a był to bardzo znajomy mi i za pewne i wam starzec już nie w szarej a białej szacie do ziemi. Z także białą brodą i krzaczastymi brwiami. W prawej ręce trzymał laskę, której czubek sięgał do ucha czarodzieja.
O dokładnej, więc porze pojawił się w Shire, nikt jednak nie wiedział o jego przybyciu, lecz nie na długo.
Był czerwcowy, ciepły poranek, nad drzewami Shire'u rozbłysnęło już słońce, a ptaki po długiej nocy rozbudziły się jak szalone do śpiewu. Co prawda dzień był przecudny, lecz jak wszystkim wiadomo, pozory mylą. Gandalf, bowiem tak zwał się czarodziej, przechadzał się jeszcze po trawie nasiąkniętą poranną rosą. W końcu dotarł na miejsce, stanął przed grobem jakże za życia radosnego i odważnego hobbita. Gandalf miał niegdyś nadzieję, że po rozstaniu w przystani Rivendell, spotka jeszcze Froda żywego. Czas jednak jest bezlitosny, przybycie tu wcale nie było łatwe nawet dla tak potężnego i długowiecznego czarodzieja jakim jest Gandalf. Stał tak chwilę nad niedużym kamieniem wsadzonym niestarannie w ziemie, na którym widniał napis; "Frodo Baggins, żył lat 102, niech odejdzie w spokoju".
Przyglądał się tak marszcząc swe czoło i czekał. Po chwili na jego ramieniu przycapnął sobie mały ptaszek, nie był to jednak gołąb a drozd. Na twarzy czarodzieja zakwitł uśmiech, który oczywiście nie pojawił się bez powodu. Jakby znikąd przyleciał biały gołąb, który w dostojny i uroczysty sposób stanął na nagrobku. Po tym uśmiech Mithrandira powiększył się dwukrotnie.
- A więc przepowiednia się sprawdziła - rzekł do siebie zadowolony -
Potem skierował się do bardziej zaludnionej części Shire'u by odwiedzić dwóch braci także z "rodu" Bagginsów. Gandalf miał już swoje lata, wsiadł więc na powóz, którym niegdyś przyjeżdżał do Shire, na przeróżne przyjęcia, aby puszczać fajerwerki z czego był najbardziej znany w tych okolicach. Tym razem nie zamierzał jednak puszczać żadnych sztucznych ogni. Jadąc tak swym drewnianym powozem ciągniętym przez białego rumaka, po czym wyciągnął swą drewnianą fajkę i wypełnił otwór tytoniem. Po chwili z jego ust wychodziły przeróżne kształty z dymu. Najpierw zrobił swój popisowy numer, czyli płynący statek z żaglami, a potem wielkie pierścienie unoszące się nad bliskim, zielonym pagórkiem.
- Miło znów zobaczyć tę zieloną dolinę. 172 lata, kto by pomyślał... - rzekł czarodziej wypuszczając kolejne dymne koła i pokasłując przy tym. Powóz jechał już po krętej ścieżce, która prowadziła wprost do zielonych, okrągłych drzwi z małą, pozłacaną klamką. Gdy dotarł do furtki, wysiadł z powozu biorąc ostatni buch z fajki i otworzył małe, drewniane drzwiczki. Potem podszedł bliżej nory i stuknął dwa razy swą laską o małe, choć dla hobbitów w sam raz wrota. Gandalf zmarszczył znów czoło i wyczekiwał przez chwilę aż drzwi się otwarły. Na progu norki stało dwóch hobbitów, oboje mieli złociste włosy, zielone oczy i oszołomione miny. Byli młodzi, a Gandalfowi całkiem przypominali Merry'ego i Pippina.
- Witajcie, drodzy hobbici - odparł energicznie czarodziej -
- Dzień dobry - powiedzieli, po czym usta rozdziawiły się im ze zdziwienia -
-Po tych słowach sądzę, że dobrze trafiłem - burknął pod nosem - przychodzę do was z przygodą jak mi dobrze wiadomo -
Hobbici jednak zszokowani przybyciem Gandalfa Białego, nie mogli wydusić z siebie ani słowa.
- Długo mam jeszcze tak stać, czy zaprosicie mnie do środka?
- Oczywiście, proszę wejdź - odrzekli w końcu, po czym spojrzeli na siebie z szeroko otwartymi oczami. Po chwili czarodziej wszedł do środka i dokładnie się rozejrzał, uderzając kolejny raz w ten nieszczęsny żyrandol swym pomarszczonym czołem, po czym syknął cicho.
- Nic się tu nie zmieniło - westchnął -
- Można wiedzieć, co cię sprowadza do hobbitów z Shire? - spytali już bardziej świadomi sytuacji -
- Tak jak już wspominałem, przychodzę do was z przygodą, lecz nie byle jaką. Nie będzie to łatwa, a tym bardziej przyjemna wyprawa. Mimo iż pierścień Saurona został zniszczony zło powraca... - czarodziejowi przeszkodził nagły wybuch śmiechu hobbitów - co was tak śmieszy?
- Chyba nie sądzisz Gandalfie, że tacy hobbici jak my, mają wyruszyć w podróż żeby pokonać zło - odpowiedział roześmiany Danley Baggins -
- Cicho głupcy! - po tych słowach oboje spoważnieli, a Gandalf przysiadł na pobliskim fotelu tuż przy kominku - na czym to ja... a tak, zło powraca, do Mordoru przybył tam pewien człowiek choć nikt dokładnie nie wie kim jest i jakiej rasy. W każdym razie, umie on tworzyć orków, czego nie umie nikt żywy. Obawiam się, więc że jest to ktoś ze świata umarłych. W Mordorze tworzy on teraz całą armię, a waszym zadaniem będzie pokonanie tego kogoś - rzekł wyciągając ponownie swą fajkę -
- Ze świata umarłych? - powiedział cicho hobbit, lecz tak, że każdy to usłyszał -
- Owszem mój drogi - odparł czarodziej ponownie pokasłując - jest coś jeszcze - dodał wyciągając z kieszeni woreczek z tytoniem, po czym wsypał go do otworu i zaczął gnieść je palcem -
- Tak? - spytał Galen -
- Hy? A tak, tak... odbędzie się wojna podobna do tych co przeżyli wasi przodkowie, a mowa tu o Bilbie i Frodzie. Oni już odegrali swe rolę stając się legendami w całym Śródziemiu. Musicie wiedzieć, że wasze nazwisko jest już znane wszędzie, więc ktokolwiel by was pytał nazywacie się Huthert, a nie Baggins. Zrozumiano? - skinęli krótko głową - nie zniszczcie reputacji jaką zasłużenie zdobyli hobbici wcześniej zamieszkujący tę norę.
- Czemu akurat my mamy pokonać to zło?
- Jesteście Bagginsami, wasi przodkowie także przed wyprawą żyli w luksusach objadając się na miękkim fotelu, lecz jak widać wygodnie żyjący hobbici także odgrywają ważne role w Śródziemiu. Frodo miał brata, który był waszym dziadkiem - Tom Baggins, który miał syna - Lewis Baggins, wasz ojciec... Ehh... mniejsza oto, sto lat od śmierci tego co zniszczył miała pojawić się przepowiednia. Widziałem ją na własne oczy, więc oto jestem.
- Przepowiednia?
- Och, musicie zadawać tyle pytań?! - parsknął czarodziej - jeżeli od śmierci tego co zniszczył pierścień minie równo lat sto, wypatruj gołębia białego niczym śnieg i lilii białych wyznaczających nazwisko tych co zniszczą całe zło. Taka to przepowiednia, jesteście jedynymi... to znaczy, żyjącymi Bagginsami, a wasze nazwisko zostało wyznaczone dopiero co zakwitniętymi, białymi liliami.
Rozmowa ta przedłużyła się aż do rana, kiedy Danley i Galen mieli wyruszyć w podróż wraz z białym czarodziejem na wschód.
No w następnym rozdziale będą podajże w podróży, więc powinno być ciekawiej :D Mimo to uważam, że ten rozdział też jest nudny, niestety taka prawda... ;D A tak w ogóle to podoba się wam ten pomysł z przepowiednią?
Jakby coś to ta powieść będzie miała najprawdopodobniej trzy części podobnie jak Władca Pierścieni :*
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top