Coraz bliżej

- Gdzie teraz zmierzamy? - spytał elf, gdy obok nich znalazł się biały czarodziej na biegnącym koniu.

- Do Lothlórien. Lady Galadriela już nas wyczekuje. Wojna coraz bliżej, a czasu niestety coraz mniej.

- Gandalfie, ile dni drogi dzieli nas od tego miejsca? - spytał jeden z niziołków.

- Cztery dni i noce, wliczając w to oczywiście wszelkie postoje. Musimy się jednak spieszyć, sądzę więc, że podążymy trochę inną drogą niż było nam dane.

- Czemu najpierw przybyliśmy do Leśnego Królestwa, skoro Lothlórien jest bliżej?

- Drogi panie Baggins, nie czas na pytania. Przed nami nielada wyzwanie, musimy się też liczyć z tym, że po drodze możemy spotkać niemałą zgraję orków, gdyż niedaleko naszego szlaku, znajduje się stara forteca w Dol Guldur.

Po tych słowach dwaj hobbici poczuli w sercach przestrach. Mimo wielu prób, nie byli zbytnio zdolni do walki, jak to hobbici, pomimo iż posiadają wielkie, waleczne serca, ich ramiona są krótkie, a umiejętności waleczne... nikłe. Mają jednak przewagę nad wrogiem swoim sprytem czy zwinnością gdyż są mali, szybcy i przebiegli, jednak czy to wystarczy aby przeżyli prawdziwą wojnę? Niektórym hobbitom z Shire'u udało się tego dokonać, a więc zawsze istnieje choć płomyk nadziei, że oni również temu podołają.

Po całkowitym wzejściu słońca, nasi podróżni wyszli właśnie na otwartą przestrzeń. Legolas zszedł z konia i podbiegł na skraj skał, z których był spory spad w dół.

- Orkowie. Są na południowym-wschodzie - rzekł elf wpatrując się w widnokrąg znajdujący się przed jego błękitnymi oczami. Są niespełna dzień drogi stąd. Biegną.

- Ruszymy na południowy-zachód, dalszą drogę będziemy przemierzać wzdłuż Wielkiej Rzeki Anduiny. Tam, niedaleko Doliny Dirmilla przekroczymy rzekę. Stamtąd Lothlórien już blisko - rzekł czarodziej w śnieżnobiałych szatach. - Obawiam się, natomiast drogi po opuszczeniu królestwa panny Galadrieli i Celeborna, tam oczekuje na nas stary las...

- Fangorn - dokończył Legolas z zaniepokojeniem i zgrozą w głosie.

Mędrzec imieniem Gandalf, skinął prawie niewidoczne głową, a zaraz potem ponownie ruszył w przestworza, a zaraz za nim ruszył elf wraz z drugim niziołkiem. Ich konie biegły tak szybko ile miały sił w nogach. Wokół słychać jedynie było ich uderzanie kopyt o wysuszoną glebę pokrytą złocistą trawą. Nawet najmniejszy wiatr nie dawał o sobie znać, przez co upał coraz bardziej doskwierał naszym podróżnikom. Promienie słońca rozlewaly się na całej powierzchni, bowiem na widnokregu nie było chociażby drzewa, które dawaloby jakikolwiek cień. Jednak niedługo miało się to zmienić, kiedy cała czwórka, a raczej szóstka, biorąc pod uwagę ich konie, wkroczy do lasu, który obecnie jest traktowany jako zaczarowany. Część więc tej podróży będą musieli przemierzyć w półmroku, lecz do tego jeszcze dojdziemy.

Dzień dłużył się nieubłaganie, mimo że nie stanęli podczas swej dalszej drogi ani na chwilę, zdawało się jakby wciąż stali w miejscu. Na szczęście nie groził im głód czy pragnienie, gdyż wszystkie potrzebne im zapasy otrzymali w Leśnym Królestwie. Chociaż jeden problem z głowy.

-  Gandalfie, może staniemy chociaż na chwilkę? Jedziemy już tak od kilku godzin, zadek mi zaraz odpadnie! - mówił z pretensjami hobbit, jednak czarodziej jakby całkowicie zbył wszystkie jego słowa i nawet nie spoglądając na jego twarz, pospieszył swego konia, na co niziołek tylko prychnął z oburzeniem.

Niedługo miał być już zachód słońca, a z daleka był już widoczny las, który wydawał się nie mieć końca. Ciągnął się on daleko wzdłuż horyzontu, a na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od najzwyklejszego lasu, lecz pozory mogą być mylne.

W końcu, nastąpił wyczekiwany przez Galena i Danley'a odpoczynek. Konie zdyszane po prawie całodniowym biegu, padły tak szybko, jak z bicza strzelił. Legolas poszedł dalej w poszukiwaniu "czegoś" na opał, bo o drewno było tam trudno. Czarodziej usiadł natomiast na kamieniu i wpatrywał się przed siebie, gdzie w oddali znajdował się las. Starzec wyglądał jakby bardzo intensywnie nad czymś rozmyślał, w dodatku nie odezwał się chociażby słowem, co zaczęło nie pokoić​ jego towarzyszy.

Kiedy zapadła noc, wszyscy spali już jak zabici. Wokół słychać było jedynie odgłosy nocnych owadów, co było jak kołysanka do snu. Ciemne niebo pokryte było licznymi gwiazdami, w które możnaby się wpatrywać w nieskończoność i podziwiać ich piękno, zapominając na chwilę o tym co dzieje się wokół i o czychających niebezpieczeństwach. Jednak na razie, nic nie zapowiadało, by coś miało pokrzyżować im plany.

Kiedy z samego rana, sponad linii horyzontu zaczęły wynurzać się pierwsze strumienie światła, Legolas siedział już na skale ostrząc swoje strzały. Niedługo potem obudzili się również hobbici, co wzbudziło niemały podziw, ponieważ oczywiste jest, iż nie byli oni rannymi ptaszkami.

- Gdzie Gandalf? - spytał elfa, zaspanym jeszcze głosem Galen.

- Pewnie ruszył na zwiad, powinien niedługo wrócić, a jeśli nie wróci, ruszymy dalej, a Gandalf nas dogoni.

Po tym nikt już nie raczył wypowiedzieć chociaż słowa, zatem reszta przygotowań do dalszej podróży odbyła się w zupełnej ciszy.

Tak jak każdy przeczuwał, nie zastali z rana czarodzieja, więc zdecydowali ruszyć dalej bez niego. Szli pieszo, gdyż zaraz mieli wkroczyć do lasu, który z każdym krokiem zdawał się być coraz bardziej odpychający i przerażający.

Kiedy stanęli przed pierwszymi konarami drzew, żaden z nich nie miał ochoty wchodzić dalej. Już stamtąd dało się usłyszeć wszelkie dziwne odgłosy ruszających się nieustannie gałęzi. Wszystkie drzewa znajdujące się w tym lesie były stare, więc przy najmniejszym wietrze zgrzytały i skrzypialy w nieprzyjemny dla ucha sposób.

- Ten las wcale nie wygląda przyjaźnie...

- No co ty nie powiesz? Jak ja mam tam wejść, to już wolałbym w najgorszym upale pieszo wrócić do Shire.

- Czyżby? - odparł blondwłosy elf przysłuchując się ich rozmowie.

- Dlaczego musimy iść akurat tą drogą? Nie da się jakoś okrażyć tego lasu?

- Jeśli masz chęci nadkładać kilkadziesiąt mil...

Na to obaj hobbici jedynie głęboko westchnęli i robiąc lekko skwaszone miny, zrobili pierwszy krok wkraczając powoli w objęcia zajklętego lasu.

Dobra no przyznam, trooochę mi się predłużyło z dodaniem tego rozdziału. Wcale nie minął ponad rok XDD Ale obecnie na wattpadzie nic nie pisze z różnych powodów :/ Nie wiem kiedy pojawi się next, ale widzę, że jest tu jeszcze ktoś kto chce to czytać, więc może jakoś się za to zabiorę :))

PS Nie zwracajcie uwagi na błędy, no bo pisałam na telefonie, wiecie jak to jest ;D

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top