Rozdział 7 - czyli romans, zazdrość i herbatniki

O lol nie było mnie miesiąc xDD

W poprzednim odcinku: Rachel wypowiada kolejną (moją pierwszą xDD) przepowiednię, zostaje wybrana dwójka herosów, poszukiwanie pozostałej dwójki, rozkminy Travisa co do treści przepowiedni

Katie

Sarah chichotała jak idiotka, wysławiając pod niebiosa syna Nemezis, który zgłosił się do uczestniczenia w misji.

- ...i te jego piękne, czekoladowe włosy. Widziałaś je? Są cudne! A oczy? Można w nich utonąć!

Przewróciłam oczami, otwierając drzwi domku numer cztery.

- Sarah, na Demeter, przestań tak paplać.

Moja siostra uśmiechnęła się szelmowsko.

- Chcesz mieć więcej czasu na rozmyślanie o Travisie... Jasne.

Moja ręka wylądowała na czole z głośnym "plask".

Sarah zachichotała, ale NA SZCZĘŚCIE przestała już gadać.

Zdjęłam cytrynową bluzę i zerknęłam w lustro nad łóżkiem Sarah. Była jedyną osobą w naszym domku, która posiadała klasyczne lustro, te służące do przeglądania się. Czasami zastanawiam się, czy nie jest ona przypadkiem córką Afrodyty. Potrafiła się w nie gapić w nieskończoność.

W każdym razie, patrząc w lustro, zobaczyłam coś wprost przerażającego.

Żółta farba zaschła na moich włosach, tworząc coś w rodzaju otoczki wokół pozlepianych pasm.

Koszulka wciąż była brudna, ale przynajmniej z włosów nie kapało, mogłam więc spokojnie zmienić ją na coś czystszego.

Ale i tak potrzebowałam pomocy.

W Obozie była tylko jedna osoba, która zrobiłaby to szybko i bezproblemowo. Mianowicie: Percy Jackson.

Odwiedziłam go parę minut później, ignorując komentarze Sarah.

"Pewnie idziesz do Travisa"

"Nie musisz tego ukrywać, ja i tak wiem, że macie romans"

"Muszę wiedzieć tylko jedno, powiedz mi, czy on dobrze całuje?"

Zapukałam do drzwi trójki.

- Proszę!

Nacisnęłam perłową klamkę.

Na łóżku po lewej stronie siedziały dwie osoby: Percy i Annabeth. Córka Ateny trzymała w ręku książkę, ale widać było, że jej nie czyta, całkowicie oddając się rozmowie z Percy'm.

Uśmiechnęłam się do obu, zsuwając kaptur z głowy.

Percy zagwizdał.

- Kto cię tak urządził, Katie? - Annabeth z trudem powstrzymywała śmiech.

Jej bym jednak za to nie winiła. Bardzo się lubiłyśmy, a przyjaciołom po prostu darowuje się w takich sprawach.

- Bracia Stoll. - odpowiedziałam cierpko. - Z dnia na dzień wymyślają coraz to gorsze kawały.

Percy wstał z łóżka, rozkładając ręce.

- Pomóc ci?

Kiwnęłam głową.

Percy pstryknął palcami i poczułam, jak owiewa mnie wilgotna mgiełka. Farba z włosów odpadła i rozpuściła się w wodzie, a ta na ramionach wyparowała. A co najlepsze w tym wszystkim, moje ubrania pozostały całkowicie suche.

- Dzięki, Percy! - uśmiechnęłam się szeroko, dotykając ręką swoich włosów. - Odwdzięczę ci się kiedyś!

Pomachałam im na pożegnanie i wyszłam z domku.

Mniej więcej naprzeciwko dostrzegłam Travisa, siedzącego na dachu jedenastki i obmyślającego z bratem kolejny perfidny plan. Usta miał szeroko otwarte ze zdumienia, pewnie dlatego, że widział mnie wychodzącą z domku Percy'ego. Jeszcze pomyśli, że mam z nim romans...

Zresztą, co mnie obchodzi jego zdanie.

Przeczesując wilgotne włosy palcami, weszłam z powrotem do domku numer cztery, chcąc zerknąć na plan zajęć.

- Katie, udało ci się! - Sarah zaklaskała w ręce jak jakiś psychopata. - Travis ci pomógł?

Prychnęłam.

- Nie. I przestań upierać się przy tym, że się z nim spotykam, bo tak nie jest!

Sarah zachichotała, a jej złote loki zafalowały.

- Katie, ja wiem, że ty się z nim spotykasz, tylko robicie to w tajemnicy. - uśmiechnęła się szelmowsko. [*pedofil* xDD]

Nie miałam już nawet siły jej odpowiadać.

Podeszłam do ściany przy łazience i zaczęłam studiować plan zajęć dla dzieci Demeter.

- Katie? - nie widziałam jej, ale czułam, że się uśmiecha.

- Tak? - zazgrzytałam zębami, starając się nie wybuchnąć.

- Powinnaś zgłosić się na tę misję, dawno na żadnej nie byłaś.

Nagle zrobiło mi się gorąco.

Przypomniałam sobie, co powiedziała mi wtedy Rachel. Jeśli wezmę w niej udział, zginę. Rachel wydawała się przerażona, ale i też zupełnie przekonana do swoich racji. Dodała też, że nikt nie zdąży mnie uratować.

Pięknie.

Po prostu pięknie.

Odniosłam jednak wrażenie, że muszę iść na tę misję. Choćbym miała zginąć.

Przybrałam hardą minę i przytroczyłam mój sztylet do pasa.

- Zgoda. - odparłam, odwracając się z powrotem w kierunku wyjścia. - Ten jeden raz się z tobą zgadzam, siostrzyczko.

Wyszłam z mojego domku, kierując się do dwupiętrowego budynku w kolorze niebieskim.

Na werandzie stał Chejron, rozmawiając z dwójką, która się zgłosiła.

Przełknęłam ślinę, postanawiając stawić czoła przeznaczeniu.

- Chejronie! - zawołałam, wchodząc na werandę. - Zgłaszam się do misji.

Centaur odwrócił się i uśmiechnął.

- W takim razie mamy już całą czwórkę. Wspaniale!

Zatkało mnie.

- Czwórkę? - rozejrzałam się po werandzie, nie dostrzegając nikogo poza mną, Chejronem, córką Iris i synem Nemezis.

Wtedy usłyszałam hałasy dobiegające z wnętrza domu.

- Przyniosłem te herbatniki, o które mnie prosiłeś, Chejronie, ale... O, cześć, KitKat.

W drzwiach Wielkiego Domu stanął czwarty heros z przepowiedni.

Jedyny idiota, który był w stanie mnie tak nazywać.

Travis Stoll.


Jak myślicie, dlaczego Travis zmienił zdanie co do swojego uczestnictwa w misji?

Ano cześć, przybyłam itp itd Chyba akcja już się powoli rozkręca, ale pewna nie jestem xDD następny rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia (dziś środa, jakby co xDD), ale nic nie obiecuję :') kakałka, Tratie c:

Ps. Następny rozdział od... Hmm... Czterech gwiazdek xDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top