Rozdział 4 - czyli farba
Dear Katie, how do you feEl about Travis?
You know Who I think is the ugliest boy at camp?
That's Travis Stoll!
You know what I'd give him on a scale of 1-10, one being the ugliest and 10, well, 10 would be the most handsome?
I would give him...
An 8...
An 8.5!
Or a 9...
But not, NOT over a 9.8!
Travis
Próbowałem skupić się na czytaniu książki (No co! Przegrałem zakład!), kiedy usłyszałem falę budzików.
- Yyy
- Eee
- Yey
- Eye
Moi bracia i siostry wydawali pełną gamę dźwięków, wstając, rozciągając się i mlaszcząc.
Ziewnąłem, patrząc się na jednego z moich braci, który robił to samo.
- Tra-ziewwwww-vis? - Connor przetarł oczy, jakby nie mógł uwierzyć, że mnie widzi.
- Siema, braciszku. - odpowiedziałem, przewracając kartkę.
- Od kiedy czytasz książki? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem.
Obdarzyłem go szybkim grymasem przypominającym twarz srającej krowy.
Musiałem przyznać, że książka bardzo mi się spodobała.
- O, Travis! - Caroline, jedna z moich sióstr, spojrzała na mnie spod szopy rudobrązowych włosów. - Co czytasz?
Uniosłem okładkę, a przez pokój przetoczył się szmer uprzejmego podziwu.
- No, stary! - Peter klasnął w dłonie. - Widzę, że idziesz na całość.
Zamknąłem książkę, czując, że już nie poczytam.
- Przegrałem zakład z jednym gównem spod dwunastki. - mruknąłem.
Caroline uniosła brew, wyraźnie zniesmaczona.
- A ja już myślałam, że zaczynasz czytać książki.
- Nie w tym życiu, siora. - uśmiechnąłem się.
Caroline pokręciła tylko głową i poszurała do łazienki.
Connor popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Travis, zmieniasz się. - powiedział. - Najpierw wstajesz o jakiejś pogańskiej godzinie, potem czytasz książki Doyle'a, i nie robisz już kawałów Gardner...
Pacnąłem go w głowę.
- Nie robię kawałów? - mruknąłem. - Wiesz co, akurat mi przyszedł jeden do głowy.
Connor wyszczerzył się.
- Może się zakochaaaałeśśś... - zanucił.
Odetchnąłem głęboko.
- Daj mi farbę. Wiadro. I kawałek sznurka.
Connor zaśmiał się.
- Będzie grubo. - stwierdził. - Zgoda.
Odszedł w kierunku łazienek, a ja potarłem ręką twarz. Nie chciałem wyjść na mamisynka, zdecydowanie nie.
Wstałem, odłożyłem książkę na półkę i oparłem ręce na parapecie.
Za boiskiem do siatkówki zobaczyłem Katie Gardner, wspinającą się na drzewo. Usiadła na samym jego szczycie i podłożyła ręce pod głowę, wpatrując się w niebo.
- Mam wszystko, braciszku.
Odwróciłem się gwałtownie, żeby stanąć twarz w twarz z Connorem, który trzymał już w rękach wszystkie rzeczy, o które go prosiłem.
W myślach przetworzyłem jeszcze cały plan, i razem wyszliśmy na dwór, otwierając puszkę farby.
Jak myślicie, jakiego koloru jest farba?
Hej wam tam xDD postanowiłam, że przydałoby się napisać jakiś rozdzialik, i oto jest. Stawiam warunek: następny rozdział będzie, jeśli pojawią się przynajmniej dwie gwiazdki. Dacie radę? :P dacie, wierzę w was xDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top